Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Wolna konkurencja wygrana w sądzie

Linie lotnicze, które nie obniżają cen przewozów pomimo spadku cen ropy naftowej i awantura o astronomiczne podwyżki cen leków przypomniały jak duży w USA jest problem karteli. Większy niż w innych krajach, ale też lepiej wykrywany. Amerykanie mają najbardziej skuteczne prawodawstwo antytrustowe.
Wolna konkurencja wygrana w sądzie

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Ropa i benzyna są obecnie najtańszymi płynami w USA, ale linie lotnicze, dla których paliwo reprezentuje jedną trzecią kosztów, nie obniżają cen przewozów. Według firmy monitorującej rynek FareCompare.com ceny na rynku USA nie zmieniły się od 2013 roku. W tym samym czasie ceny paliwa do jetów w porcie New York spadły o ponad 75 procent – do 81 centów za galon, czyli najniżej od 2003 roku.

Czy za faktem, że ceny biletów nie drgnęły nie stoi kartelowa zmowa cenowa?

Jeden wpis na twitterze Hillary Clinton wystarczył aby ceny firm i indeksów farmaceutycznych na nowojorskiej giełdzie jesienią ubiegłego roku zaczęły gwałtownie spadać. Clinton zapowiedziała, że jako prezydent zrobi porządek z absurdalnie wysokimi cenami leków. Jej tweet sprowokowała informacja, iż niejaki Martin Shkreli, ówcześnie szef firmy Turing Pharmaceuticals, podniósł ponad 50-krotnie cenę leku Darapim, stosowanego przeciw infekcjom u pacjentów z HIV. Shkreli od tamtej pory pozostaje plakatowym chłopcem do bicia w USA, bo jest uosobieniem problemu — wysokie ceny leków często nie mają uzasadnienia w kosztach.

Rynek i opinia publiczna odebrały tweet Clinton jako zapowiedź rozprawienia się z kartelowymi praktykami przemysłu farmaceutycznego.

Te przykłady pokazują, że problem praktyk kartelowych w Ameryce jest jak najbardziej żywy i codzienny. I rośnie. Rosną kary finansowe, rosną kompetencje wydziału antytrustowego ministerstwa sprawiedliwości, który tropi kartelowe praktyki i rośnie liczba spraw sądowych, albowiem kartele są aktywnie tępione tak przez prawo publiczne, jak cywilne.

Rekordowe 2,8 miliarda kar

Miniony rok finansowy (1 października 2014 — 30 września 2015) był rekordowy — kary za praktyki kartelowe udowodnione przez wydział antytrustowy ministerstwa sprawiedliwości USA wyniosły ponad 2,85 miliarda dolarów. To dwukrotnie więcej niż poprzedni rekord i prawie trzykrotnie więcej niż w roku 2014.

Zmowy o cenach części samochodowych oraz kursów wymiany na rynkach walut stanowiły 88 procent wszystkich rozstrzygniętych spraw. 90 procent wartości kar, 2,52 mld dolarów, pochodziło ze spraw o kursy walutowe, wartość kar za ceny części samochodowych wynosiła 333,6 mln dol. Największą jednostkowo karę ministerstwo wymierzyło Citicorp — 925 mln dol.

Indywidualnie odpowiedzialność za kartelowe praktyki została udowodniona 63 osobom. Nie trafią za więzienne kratki, albowiem ministerstwo traktuje tymczasem kartelowe przypadki łagodniej niż inne przestępstwa korporacyjne, ale rozważa możliwość wytaczania spraw cywilnych odpowiedzialnym osobom.

Chociaż kursy walutowe zdominowały ostatni rok, zmowy cenowe zdarzają się w każdym sektorze amerykańskiej i amerykańsko-zagranicznej gospodarki. Przez lata głównym tematem komunikatów wydziału antytrustowego dla prasy była firma Microsoft, ostatnie czasy są bardziej urozmaicone — ceny kineskopów elektronowych CRT, podgrzewaczy foteli samochodowych, plakatów ściennych sprzedawanych przez internet, nieruchomości wystawianych na aukcjach, ceny chemikaliów, usług opieki medycznej, asygnata miejsc startów i lądowań samolotów na lotniskach, liczba kontraktów na przykład na dostawy prądu czy liczba kin albo stacji nadawczych TV w posiadaniu firmy. Te ostatnie to przykład połączeń firm, drugiego obok zmów cenowych najczęstszego przestępstwa antymonopolowego.

Dotyczą najczęściej największych firm – ministerstwo udaremniło na przykład w ubiegłym roku połączenie produkcji tuńczyka przez firmy Chicken of the Sea International (amerykańskie ramię tajskiej Union Group, największego na świecie producenta tuńczyka) i amerykańskiej Bumble Bee Foods, jednego z największych amerykańskich producentów tuńczyka. Połączenie praktycznie wyeliminowałoby konkurencję – tak przez wielkość produkcji jak i konsekwentnie niskie ceny.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

2015 rok był znaczący również dlatego, że ministerstwo po raz pierwszy wygrało sprawę przeciw ustalaniu cen online. Konspiratorzy sprzedawali na Amazon Marketplace plakaty z reprodukcjami dzieł sztuki, tzw.Wall Décor, ale nie konkurowali, a użyli algorytmu do ustalenia cen. Kary dla zagranicznych firm są już normą od 2014 r. kiedy ministerstwo wygrało pierwszą w historii sprawę przeciwko zagranicznej firmie i ekstradycję obywatela obcego państwa (Niemiec).

Ministerstwo nie jest jednak osamotnione w tępieniu praktyk kartelowych. Prawie połowa spraw sądowych o takie praktyki rozstrzygana jest w ramach prawa cywilnego. Przykładem sprawa z ubiegłego roku przeciwko Apple.

Naczelne zło praktyk kartelowych

Tak nazwał firmę Apple sąd rozstrzygający pozew zbiorowy wytoczony przez 33 stany oraz konsumentów o nielegalne ustalanie cen ebooków, kiedy firma wprowadziła do sprzedaży iPady i iBooki. Apple jak zostało udowodnione zawiązał konspirację z największymi wydawcami — Harper Collins, Penguin, Simon&Schuster, Hachette i Macmillan — o ustalenie cen ebooków dostępnych na iPadach. Konspiracja  miała na celu zatrzymanie szybko rosnącej sprzedaży ebooków przez firmę Amazon. Apple podpisał w lipcu ubiegłego roku ugodę o wypłacie odszkodowań wartości 450 mln dolarów, dopiero jednak po tym, jak podobną ugodę podpisali pozostali wydawcy z tego układu.

Ruch ten uchronił Apple przed sprawą o 840 milionów dolarów odszkodowań, jaką szykowali prawnicy. Sprawa Apple reprezentuje tzw. poziome ustalanie cen i jest i naczelnym złem monopolowym i najczęstszą praktyką kartelową zaskarżaną w ramach prawa cywilnego.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Politolodzy twierdzą, że najważniejszy wpływ na zagraniczne prawodawstwa Ameryka miała i ma m.in. w prawodawstwie antymonopolowym. Amerykanie mają najstarsze na świecie antymonopolowe prawo — pierwsza i podstawowa do dziś ustawa antytrustowa, tzw. Sherman Act, wprowadzona została w 1890 roku. Dwie kolejne z roku 1914 i 1950 dodały regulacje o połączeniach przedsiębiorstw. W Europie pierwsze podobne ustawy powstały dopiero po II wojnie światowej, a prawodawstwo rozwijało się wraz z rozszerzaniem i pogłębianiem europejskiej wspólnoty gospodarczej.

Dziś w porównaniu prawa amerykańskiego do europejskiego, podobieństwa przeważają nad różnicami. Zasadnicza różnica leży w roli państwa — w USA kartele i praktyki monopolistyczne są częścią prawa cywilnego a więc problemem aktorów prywatnych. W Europie państwo jest liderem w tępieniu monopolu i karteli, co jest pochodną faktu, że państwo było i wciąż jest bardziej zaangażowane w gospodarkę niż ma to miejsce w USA, głównie w sektorach bankowości i ubezpieczeń, telekomunikacji, usług pocztowych, energetyki i transportu. Dlatego we wczesnym stadium organizacji wspólnoty europejskiej prawo antytrustowe i antymonopolowe nie dotyczyło usług publicznych, które były zdominowane przez instytucje państwa.

To także powód dla którego najbardziej innowacyjne zmiany w prawodawstwie antymonopolowym wciąż pochodzą z USA, z tradycji bardziej ekonomicznego niż prawnego podejścia do problemu. Amerykanie widzą problem monopoli jako ekonomiczny a nie naruszenie umowy społecznej, a więc sprawy dla federalnego rządu — jeśli jestem przedsiębiorcą zmowa cenowa konkurentów zagraża mojemu produktowi a społeczeństwu dopiero w dalszej kolejności i to jako konsumentom.

W tej tradycji znaczenie ma także fakt dużo szerszych uprawnień, a więc większej roli prawników w amerykańskim systemie niż europejskim. Tzw. contingency fee, czyli wynagrodzenie w postaci procentu od wygranej sumy powoduje iż amerykańscy prawnicy podchodzą do spraw sądowych, jak przedsiębiorcy zainteresowani zyskiem. Ceną za możliwość „przedsiębiorczego” wygrania pokaźnej sumy jest konieczność udowodnienia wniesionej skargi. To druga strona medalu, która  hamuje nieodpowiedzialne oskarżenia. Znalezienie dowodu o zmowie cenowej przedstawia największe wyzwanie. I nie wystarczy zgłosić podejrzenia o taką zmowę do wydziału antytrustowego ministerstwa sprawiedliwości w przekonaniu, że ministerstwo się tym zajmie (europejskie podejście). Tu także trzeba poprzeć oskarżenie dowodem, a przynajmniej wskazać gdzie leży. Dlatego w wielu przypadkach, które wyglądają na zmowę cenową, nie ma następstw prawnych i dlatego też praktyka ustalania cen jest tak popularna.

Osławiony Martin Shkreli ma rację twierdząc, że nie był jedynym, który podnosił ceny leków dla większych zysków, bo to praktyka powszechna w całym sektorze. Niekoniecznie jest natomiast wynikiem spisku. Przedstawiciele linii lotniczych także twierdzą, że nie ukartowali zmowy cenowej. Wskazują, iż w latach 2000-2009 sektor odnotował w sumie 58 miliardów dolarów strat. Teraz chce ugrać na spadku cen paliwa jak najwięcej. W 2015 roku Delta Air Lines, United Continental Holdings i Southwest Airlines zapłaciły razem za paliwo o 7,6 mld dolarów mniej niż rok wcześniej a w tym roku zaoszczędzą 6,4 mld dolarów. W 2015 r. zatrzymały połowę oszczędności, w tym roku planują zatrzymać 31 procent uzysku, ale także stopniowe obniżki cen biletów.

A że strategie są niemal identyczne niezależnie od branży to według szefów firm efekt rynkowych realiów. O ile nie znajdzie się prawnik, który będzie umiał znaleźć dowód realnej zmowy.

(infografika Dariusz Gąszczyk)
(infografika Dariusz Gąszczyk)
(infografika Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi