Wyobraźnia nie zna granic jeśli chodzi o niepłacenie podatków

Po naszych drogach wciąż jeżdżą ciężarowe tico, cinquecento czy luksusowe limuzyny, typu BMW, Audi, Volvo. Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że tylko na takim przechytrzaniu fiskusa kończy się nasza narodowa zaradność podatkowa. Tak niestety nie jest i pod względem braku podatkowego patriotyzmu bijemy wszelkie inne nacje na głowę.
Wyobraźnia nie zna granic jeśli chodzi o niepłacenie podatków

(CC BY Enter The Story)

Z danych dostępnych w urzędach kontroli skarbowej wynika, że kombinator to drugie imię sporej grupy polskich podatników. Kiedy tylko się da, przedsiębiorcy próbują nie wykazać wszystkich zarobków przed fiskusem, co pozwala im na unikanie przynajmniej części podatku. Co więcej, taki biznesmen przyłapany na gorącym uczynku przez kontrolerów ministra finansów, potrafi na poczekaniu wymyślić fantazyjną historię, która ma być usprawiedliwieniem jego błędów lub małych oszustw.

Analiza kontroli z 2011 r. i 2012 r. pozwala na wyciągnięcie pierwszych wniosków: trudna sytuacja gospodarcza jeszcze bardziej rozwinęła skrzydła fantazji tych podatników, którzy są gotowi na największe nawet poświecenia i głupoty, byle tylko zapłacić podatek o kilka złotych niższy niż wynikałoby to z ogólnie przyjętych zasad. Niestety, w większości przypadków efekt jest odwrotny od zamierzonego, a drobne oszczędności na płaconym podatku zamieniają się w słone kary.

Wymówka zależy od branży

Najczęstszym od lat przewinieniem jest nieewidencjonowanie sprzedaży przy pomocy kas fiskalnych, pomimo istnienia takiego obowiązku.

– Niestety, czasem niezaewidencjonowanie sprzedaży przy pomocy kasy to zamierzone działanie prowadzące do zaniżenia obrotów i nie ujawniania rzeczywistej wielkości prowadzonej działalności gospodarczej, w wyniku czego następuje uszczuplenie dochodów Skarbu Państwa. I nie ma chyba kraju, który nie walczyłby z takim zjawiskiem – ocenia Teresa Piechowicz z Urzędu Kontroli Skarbowej w Rzeszowie.

Niektórzy przedsiębiorcy, pomimo posiadania kas fiskalnych w ogóle ich nie włączają i trzymają urządzenia na zapleczu lub w samochodzie. Marcin Woźny z Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi, przyznaje, że takie sytuacje zdarzają się na targowiskach, imprezach plenerowych, w placówkach gastronomicznych. Przyłapani na tym procederze handlowcy tłumaczą, że kasy są schowane z obawy przed ich kradzieżą czy zalaniem przez padający deszcz. Zimą – z powodu mrozu, który źle wpływa na ich działanie, a latem – z powodu zbyt wysokiej temperatury.

Częstą wymówką jest też brak prądu bądź zniszczenie kasy. Handlujący na targowiskach nie używają kas, gdyż często zapominają zabrać je z domu. Z kolei przedsiębiorcy z branży gastronomicznej twierdzą, że zmuszeni są trzymać je na zapleczu, gdyż stojące przy barze kasy są zalewane alkoholem bądź stanowią pokusę dla nietrzeźwych klientów.

Sprzedający w teatralnych kawiarenkach usprawiedliwiają się, że nie mają czasu rejestrować sprzedaży w kasach, gdyż przerwy w przedstawieniach są zbyt krótkie by obsłużyć bardzo długie kolejki. A właściciele niewielkich kiosków czy budek rozbrajająco tłumaczą, że powodem nie stosowania kas jest brak miejsca na ich ustawienie. W każdym przypadku cel jest jednak jeden. Kasy nie stosuje się po to, by tylko część transakcji było znana fiskusowi. Pozostałe dochody są zwyczajnie ukrywane.

Wymówka jak slogan

– Pośpiech i brak czasu to najczęstsze tłumaczenia handlujących przy pomijaniu kas fiskalnych w czasie sprzedaży – zauważa Jolanta Strojna z Urzędu Kontroli Skarbowej w Kielcach. Kłopot w tym, że tacy przedsiębiorcy znaleźli się ostatnio w niemal krzyżowym ogniu. Z jednej strony o paragon z kasy prosi coraz więcej klientów. Z drugiej skarbówka, zmobilizowana kryzysem finansów publicznych angażuje się coraz mocniej w walkę z tym procederem.

Dużym zaskoczeniem dla jednego ze sprzedawców okazała się kontrola przeprowadzona w jedną z sobót. Sprzedawca niefrasobliwie podszedł do awarii kasy i nie miał kasy zastępczej – ale ten fakt nie przeszkodził mu w rozpoczęciu sprzedaży – miał nadzieję, że w sobotę nie spotka go żadna kontrola.

Innym razem podczas czynności na targowisku jeden z handlujących obcokrajowców na widok inspektorów kontroli skarbowej wpadł w panikę i uciekając z targowiska samochodem zapomniał doczepić przyczepę z towarem. Gdy się zorientował wrócił na targowisko, gdzie został ukarany mandatem za handel bez zgłoszenia działalności gospodarczej.

Z kolei w czasie kontroli busa kierowca został przyłapany na tym, że nie ewidencjonował sprzedaży biletów. Na pytanie inspektora dlaczego nie używa kasy odpowiedział „tak odruchowo”. Ten odruch kosztował go 400 zł.

Nieprzemyślane wymówki

W praktyce zdarzają się też przypadki całej strategii działania podatników w czasie kontroli. Tak było w jednym ze sklepów z odzieżą używaną. Kontrolerzy stwierdzili, że sprzedawca ewidencjonuje zaledwie co drugą lub co trzecią transakcję. Na pytanie, dlaczego nie każda sprzedaż jest ewidencjonowana padła odpowiedź, że w przypadku, kiedy sprzedawca umawia się z kupującym, że może zwrócić towar, to sprzedaż nie jest ewidencjonowana za pomocą kasy fiskalnej, tylko wpisywana do zeszytu, a gdy towar nie zostanie zwrócony następnego dnia, kwoty z zeszytu ewidencjonowane są w kasie rejestrującej. Humoru całej sytuacji dodaje fakt, że na ścianie za sprzedawczynią zawieszona była pokaźnych rozmiarów kartka informująca klientów o tym, że zwrotów i reklamacji po odejściu od kasy nie przyjmuje się.

Innym razem podatniczka prowadząca sklep ze zniczami, kwiatami i papierosami nie zaewidencjonowała obrotu ze sprzedaży kwiatów. Na pytanie, dlaczego tak postąpiła kontrolujący uzyskali odpowiedź, że w tym jednym miejscu prowadzone są dwie działalności gospodarcze – jedna jej męża, tj. handel papierosami i druga jej własna, czyli handel pozostałymi towarami. Pani poinformowała kontrolujących, że w związku z tym, że nie przekroczyła jeszcze wymaganego obrotu, nie musi posiadać kasy rejestrującej, a obrót ewidencjonuje w ewidencji sprzedaży. Tłumaczenie wydawało się bardzo sensowne, jednak na prośbę dotyczącą pokazania takiej ewidencji, pani oświadczyła, że zapomniała zabrać ją z domu.

Gdy w jednym z pubów w sobotnich godzinach wieczornych urzędnicy przeprowadzili ponad półgodzinną obserwację sposobu ewidencjonowania sprzedaży piwa i drinków stwierdzili, że wszystkie kelnerki i barmanki obsługują klientów z pominięciem kasy fiskalnej. Obchodzili ją szerokim łukiem. To oczywiście ściągnęło uwagę inspektorów. Właściciel próbował usprawiedliwiać takie działanie natłokiem klientów, czym nie przekonał kontrolujących. Na pracowników i właściciela pubu nałożono mandaty karne. Ale co ważne, w wyniku przeprowadzonej w tym samym lokalu w następną sobotę obserwacji nie stwierdzono już żadnych uchybień.

Dobrze byłoby sobie uświadomić, że wszędzie tam, gdzie godzimy się w imię źle pojętej solidarności na to by ktoś oszukiwał przy płaceniu podatków, godzimy się w istocie na to, że sami za te oszustwa zapłacimy z własnej kieszeni. Zapłacimy w postaci wyższych podatków. Dlatego w tym jednym przypadku warto być egoistą. Nie chodzi o to, by ktoś zapłacił więcej niż inni. Chodzi tylko o to, byśmy wszyscy nauczyli się solidarnie zrzucać do naszej wspólnej skarbonki. Uczciwie.

Ewa Matyszewska

(CC BY Enter The Story)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wzrost cen i płac wróży także wzrost podatków

Kategoria: Oko na gospodarkę
Wysoka inflacja to w dużej mierze cena za wyjście gospodarki światowej z kryzysu wywołanego pandemią i wojną w Ukrainie. Nawet w najbardziej rozwiniętych krajach świata wzrost cen zbliża się już do 10 proc. w skali rocznej. Kosztem jest także wzrost długów, a inną realną konsekwencją – wzrost podatków.
Wzrost cen i płac wróży także wzrost podatków