Wystarczy założyć firmę, by mniej oddawać fiskusowi

Wcale nie trzeba dziś uciekać do rajów podatkowych, aby skutecznie uciec przed nadmiernym opodatkowaniem. Rząd z jednej strony zmierza do ukrócenia przekrętów podatkowych. Z drugiej, sam tworzy warunki ułatwiające ucieczkę przed fiskusem. Statystyki pokazują gwałtowny wzrost przedsiębiorczości Polaków.
Wystarczy założyć firmę, by mniej oddawać fiskusowi

(By NC SA solidether)

Zasada uczciwości i równości wymaga, aby obciążenia podatkowe stosownie do swoich możliwości ponosili wszyscy. Unikanie opodatkowania poprzez tworzenie sztucznych, pozornych struktur i transakcji, to nic innego, jak oszustwa podatkowe. Takiej postawy nigdy nie nazwałbym patriotyczną – przekonywał Jacek Rostowski, wicepremier, minister finansów podczas debaty zorganizowanej przez Puls Biznesu.

Debata była pokłosiem publikacji prasowych o tym, że najbogatsi przedstawiciele polskiego biznesu zamiast rozliczać się w kraju, uciekają pod opiekuńcze skrzydła zagranicznych systemów fiskalnych. Stwierdzenie to nie tylko wywołało małą medialną burzę, ale sprowokowało też wszystkich do pilnego zajęcia się odpowiedzią na pytanie: czym jest i w jakich formach powinien być manifestowany patriotyzm podatkowy Polaków.

Zagadać co niewygodne

W tej publicznej dyskusji nikt nie zwrócił jednak uwagi na dziwny, i nieprzypadkowy moim zdaniem, zbieg dat. Następnego dnia po doniesieniach w prasie o braku podatkowego patriotyzmu u tuzów polskiej gospodarki upubliczniony został projekt założeń zmian w Ordynacji podatkowej. Ponieważ debata publiczna skoncentrowała się na kwestii patriotyzmu podatkowego, złagodziło to negatywne skutki ogłoszenia w ramach projektu, niekorzystnych z punktu widzenia prawa podatnika zmian w przepisach.

Jednym z takich pomysłów jest idea powrotu do kontrowersyjnych przepisów tzw. klauzuli obejścia prawa (resort finansów ma już za sobą kilka nieudanych podejść do tego tematu). Z grubsza i w dużym uproszczeniu, klauzula ta pozwala przedstawicielom fiskusa pobierać podatek tam, gdzie podatnik po to, by zapłaty tej uniknąć lub zapłacić niższą daninę niż powinien, udaje, że robi coś innego, niż to czym się rzeczywiście zajmuje.

Prosty przykład: zamiast zawierać umowę sprzedaży, od której trzeba by zapłacić wysoki podatek, zawiera umowę darowizny, dla której należności fiskalne są dużo mniejsze. Aby z takimi patologiami walczyć, urzędnicy chcieliby mieć prawo do samodzielnego decydowania, czy zawartą umowę traktować jak sprzedaż, czy jak darowiznę. Oczywiście taka klauzula daje urzędnikom spore pole do nadużyć, stąd pomysł by nadzór nad stosowaniem tych przepisów sprawowała specjalna rada. Nie zmienia to jednak faktu, że w stosunku do stanu obecnego są to przepisy znacznie pogarszające sytuację podatników. Ale to nie jedyna wątpliwość jaką można mieć w związku z tą sprawą.

Jeśli przyjrzeć się temu z czym mamy do czynienia od kilku już ładnych lat, paradoksalnie okaże się, że to samo państwo, które rusza dziś na krucjatę przeciwko bogaczom unikającym podatków, promując w sferze rozwiązań fiskalnych przedsiębiorczość – co w swych założeniach jest bez wątpienia słuszne – stworzyło warunki ułatwiające unikanie nadmiernego opodatkowania przez najlepiej wynagradzaną część społeczeństwa. I to bez konieczności ucieczki pod opiekuńcze skrzydła obcych systemów fiskalnych. Dziś najprostszą i najbardziej dostępną dla przeciętnego zjadacza chleba formą optymalizacji fiskalnej jest zamiana etatu na własną firmę.

>>video: przedsiębiorcy obawiają się zmian w podatkach

Recepta firmowa

Efekt jest aż nadto widoczny. Trudno dziś znaleźć w Polsce firmę, w której obok pracowników zatrudnionych na podstawie umowy o pracę lub różnych wariantów umów cywilnoprawnych (ostatnio nazywanych pogardliwie „śmieciówkami”), nie kręciliby się po korytarzach przedsiębiorcy, wykonujący dokładnie te same prace i z takim samym zakresem umownych obowiązków, co etatowi pracownicy. Dziwnym zrządzeniem losu, zazwyczaj ta grupa przedsiębiorców obsadza kluczowe, lepiej wynagradzane stanowiska.

Stąd nikogo dziś już chyba nie dziwi, że np. redakcjami najważniejszych gazet nie kierują już redaktorzy naczelni, ale jednoosobowe firmy. Fizycznie nic się w tych redakcjach oczywiście nie zmieniło. Nadal ich szefowie robią dokładnie to samo, co robiliby na podstawie umowy o pracę, czy kontraktu menedżerskiego. Dokładnie tak samo są też tytułowani i eksponowani w stopkach redakcyjnych. Ryzyko tak prowadzonej działalności gospodarczej nie jest też wcale większe, niż w przypadku zatrudnienia na normalnym etacie. Różnica ujawnia się przede wszystkim w sferze fiskalnej.

Podatek plus składki, to przy dobrze płatnej posadzie, wysokie w proporcji do dochodów obciążenie. Składki i podatki przy tym samym poziomie zarobków, ale rozliczanych w ramach firmy, dają obciążenie o wiele niższe, niż to które zapłaciłby pracownik etatowy.

Rozwiązanie powyższe, choć stwarza jedynie fikcję samozatrudnienia, jest wyjątkowo atrakcyjnym sposobem optymalizacji kosztów oraz podatkowych płatności. Dobitny tego przykład mamy właśnie teraz, gdy spółka, zarządzająca jednym z największych dzienników ogólnopolskich, ogłosiła, że będzie zachęcać pracowników redakcji do przechodzenia na samozatrudnienie i inne alternatywne dla etatu formy współpracy. Oczywiście nie jest tajemnicą, że takie zachęcanie ma w rzeczywistości postać jednostronnego dyktatu. Warto też pamiętać, że to nie jedyne miejsce w Polsce, gdzie właściciel przeprowadził takie ufirmowienie załogi. W wielu branżach, m.in. w działach IT, stało się to dziś standardem. Co nie dziwi, bo korzyści fiskalne są w tym przypadku oczywiste.

Wyrwać fiskusowi

Wystarczy proste porównanie. Weźmy dla przykładu osobę pracującą jako kierownik średniego szczebla (szef działu) z pensją 10 tys. zł. Jeśli osoba taka jest zatrudniona na podstawie umowy o pracę, to przy zarobkach 120 tys. zł rocznie odda państwu w formie podatku 11 331 zł, kolejne 24 314,26 zł dopłacając w formie składek ubezpieczeniowych (ubezpieczenie społeczne i zdrowotne). Łącznie jej wynagrodzenie uszczupli kwota 35 645,26 zł. Dodatkowo do takiego pracownika pracodawca dołoży kolejne 22 575,83 zł. Czyli w formie podatków i składek państwo zabiera w sumie 58 221,09 zł (48,5 proc. pensji brutto).

Gdyby jednak ta sama osoba występowała w charakterze przedsiębiorcy, sytuacja ulega diametralnej zmianie. Przychody to nadal 120 tys. zł, ale składki ubezpieczeniowe to już tylko 12 323,76 zł, zaś podatek (można wybrać liniową stawkę 19 proc. i uwzględnić rzeczywiste koszty, np. dojazdu samochodem do pracy) 17 970,67 zł, i to przy założeniu, że koszty są na takim samym poziomie jak w przypadku pracownika. W sumie dochody takiej osoby zostaną uszczuplone o 30 294,43 zł (25,2 proc. wynagrodzenia brutto).

To w kwotach bezwzględnych o 5350,83 zł mniej niż w przypadku pracy etatowej. O tyle więcej zostaje w kieszeni „pracownika ufirmowionego”. Najważniejsze jest jednak to, że taki pracownik-firma kosztuje pracodawcę o 22 575,83 zł mniej niż etatowy, co oznacza dla niego obniżenie kosztów zatrudnienia o 15,53 proc.

Po uwzględnieniu zaś rzeczywistych i „wyprodukowanych” kosztów (w tej sferze też otwiera się pole do optymalizowania wysokości podatku), taki pracownik-przedsiębiorca jest w stanie znacznie obniżyć wysokość płaconego podatku. Często jest tak, że w przykładzie jak opisany, podatek nie przekracza 10 tys. zł. Korzyści z podatkowej optymalizacji zatrudnienia są zatem znacznie większe, niż to przedstawiłem. Oczywiście im wyżej wynagradzana jest dana osoba, tym większe są jej i pracodawcy profity z tytułu zamiany etatu na własną działalność.

Dlatego w większości polskich firm bardziej lukratywne posady od dłuższego już czasu obsadzane są nie przez pracowników, tylko przez przedsiębiorców. I prawdopodobnie w tym właśnie tkwi fenomen polskiej przedsiębiorczości wyrażający się w bez mała dwóch milionach małych firm działających na rynku. Stąd też bierze się powszechna niemal opinia o cwaniactwie polskiego biznesu. Opinia, krzywdząca dla setek tysięcy małych firm, które prowadzą rzeczywiste biznesy.

Niebezpieczne obejście

Kluczowym pytaniem jest w tej sytuacji to, czy planowana przez resort finansów klauzula obejścia prawa podatkowego, wykorzystana zostanie również do walki z pozorowaniem działalności gospodarczej tam, gdzie w rzeczywistości mamy do czynienia z pracą etatową. Przechodzenie na firmę nie ma tu przecież żadnego innego uzasadnienia poza optymalizacją kosztów pracy. Z korzyścią jak widać i dla pracodawcy i dla zatrudnionego. Jest też oczywiste, że nie każda działalność wykonywana osobiście poza etatem jest od razu działalnością gospodarczą.

Wydaje się, że odpowiedź na postawione pytanie, będzie w dużej mierze zależeć od sytuacji finansów państwa. Wiele wskazuje na to, że może nadejść dzień, w którym opisane firmy trafią na celownik nadgorliwych urzędników. Na razie bardziej prawdopodobne jest to, że stosunkowo niebezpieczne narzędzie klauzuli wykorzystane zostanie zgodnie z najgorszymi tradycjami polskiego fiskusa, do walki z małymi, uczciwymi firmami. Takimi, którym fiskalne wpadki zdarzają się nie z zaplanowanych, ukierunkowanych na obniżanie podatków działań, ale z niedostatecznej wiedzy lub nieporadności na starcie, bardzo charakterystycznej dla młodego biznesu.

Przedstawiony przykład wskazuje też na jeszcze jeden ważny aspekt, o którym politycy zdają się zapominać w ferworze walki z kryzysem, a który właśnie teraz nabiera szczególnego znaczenia. Otóż, koszty zatrudnienia nadal są horrendalnie wysokie. Suma płaconych podatków i składek jest niewspółmiernie wysoka, i to nie tylko w relacji do wynagrodzeń, ale także tego, co w zamian za zabierane obywatelom pieniądze jest im w stanie zagwarantować państwo w ramach świadczeń publicznych.

W tym właśnie tkwi, moim zdaniem, główna przyczyna, niskiego patriotyzmu podatkowego Polaków. To dlatego nie tyle uciekamy pod opiekuńcze skrzydła rajów podatkowych, ile sięgamy po wątpliwe moralnie rozwiązania optymalizujące lub zwyczajnie chowamy się w szarej strefie. Zmiany planowane przez władze skarbowe w Ordynacji podatkowej (wspomniana już klauzula obejścia prawa, ale także cały szereg innych niekorzystnych rozwiązań), trend ten tylko wzmocnią.

OF

(By NC SA solidether)

Otwarta licencja


Tagi