Autor: Paweł Kowalewski

Ekonomista, pracuje w NBP, specjalizuje się w zagadnieniach polityki pieniężnej i rynków walutowych

Z wizytą u króla gotówki

Pandemia zwiększyła znaczenie gotówki. Trudno przewidzieć, czy to tendencja trwała czy przejściowa. Ale nawet bez efektu pandemii gotówka w wielu krajach miała i ma się dobrze, a w jednym w szczególności. Warto temu przypadkowi przyjrzeć się bliżej.
Z wizytą u króla gotówki

Niedawno na łamach Obserwatora Finansowego Jonathan Ashworth i Charles Goodhart zwrócili uwagę na napędzany pandemią wzrost znaczenia gotówki. Gotówka jest jednym z najważniejszych czynników autonomicznych, a po stronie pasywów banku centralnego zdecydowanie najważniejszym. Czynniki autonomiczne to takie, których kształtowanie leży poza pełną kontrolą banku centralnego. Nie chodzi bowiem o podaż gotówki, ale o popyt. Innymi słowy sposób, w jaki zapłacimy za inicjowaną przez nas transakcję zależy wyłącznie od nas, a nie od banku centralnego.

A to, czy zapłacimy gotówką, czy kartą płatniczą ma znaczenie z punktu widzenia polityki pieniężnej. Uregulowanie transakcji kartą płatniczą oznacza wejście w świat pieniądza kreowanego przez banki komercyjne. Zapłacenie gotówką oznacza odwołanie się do pieniądza kreowanego przez bank centralny, nad którym – jak już wspominałem – bank nie ma pełnej kontroli.

Banknoty niezastąpione?

Rozwój technologii powinien sprzyjać odchodzeniu od gotówki. Z kolei spadek stóp procentowych i de facto otarcie się ich o psychologiczną barierę zera procent powinno zmniejszać koszt alternatywny trzymania pieniędzy pod materacem.

Gdyby życie było takie proste, to byłoby dobrze, ale niestety nie jest. Chyba najlepszym sposobem pomiaru znaczenia gotówki jest stosunek jej wartości do PKB danego kraju. Rozpiętość tego wskaźnika dla krajów najwyżej rozwiniętych jest spora i kształtuje się w przedziale od około jednego procenta PKB do ponad 20 proc.

Panika związana z koronawirusem napędza wzrost popytu na gotówkę

Warto przyjrzeć się wartościom skrajnym. Na samym dole znajdują się dwa kraje skandynawskie (Norwegia oraz Szwecja, w której Riksbank od dłuższego czasu nie kryje ambicji przekształcenia szwedzkiego społeczeństwa w społeczeństwo bezgotówkowe). Na marginesie można dodać, że z powodu specyfiki prawa szwedzkiego są sklepy oraz punkty usługowe odmawiające przyjęcia gotówki. Cóż, wiele wskazuje na to, że Szwecja, będąca pierwszym krajem eksperymentującym już w XVII w. z banknotami, może być też pierwszym krajem, który od nich odejdzie.

Po drugiej stronie spektrum znajdują się Szwajcaria i wybijająca się niemal na lidera w zastosowaniu gotówki Japonia. Dla Szwajcarii wskaźnik ten wynosi ponad 12 proc., natomiast dla Japonii od lat kształtuje się wokół 20 proc. W kraju kwitnącej wiśni szczególnym przywiązaniem do gotówki tłumaczy się zacofanie w zakresie innych form płatniczych. Niezależnie od tego, jak dziwnie brzmi zestawienie słów Japonia i zacofanie w jednym zdaniu, to przed olimpiadą (która miała się odbyć w tym roku) uruchomiono specjalne programy mające stymulować popularność płatności bezgotówkowych i w efekcie zatuszować zacofanie.

Strefa euro kształtuje się w środku – udział gotówki wynosił na koniec ubiegłego roku nieco ponad 10 proc. PKB. Ten wskaźnik może jednak mylić, o czym w dalszej części tekstu.

Tradycyjni Niemcy

Pod koniec 2002 roku, kiedy pracowałem w austriackim banku centralnym, wracający właśnie z dłuższego wyjazdu szef zapytał mnie o temat ostatniego spotkania zespołu. Zrelacjonowałem więc ciekawe wystąpienie kolegi, który właśnie wrócił z wizyty studyjnej z Japonii i opowiadał o ówczesnych zmaganiach Japończyków z deflacją. Słynący z sarkazmu szef wzruszył ramionami i powiedział, że „naszego kolegę można było zamiast do Japonii wysłać do cieszącego się wówczas ponurą sławą chorego człowieka Europy, Niemiec. Obserwacje byłyby niemal takie same, a koszty podróży znacznie niższe.”

I miał rację. Podobnie jak z deflacją u progu XXI w., tak dzisiaj z gotówką nie trzeba jechać do odległej Japonii, żeby znaleźć królestwo. Wystarczy przekroczyć Odrę i Nysę. Większość z nas już w Niemczech była (a jeśli nie, to na pewno będzie), więc sami mogliśmy się przekonać, jak zachodni sąsiedzi kochają gotówkę.

Dlaczego zatem z dezagregowanych danych, publikowanych przez Europejski Bank Centralny (EBC) wynika, że wartość gotówki wynosi tam jedynie ok. 333 mld euro, czyli niespełna 10 proc. PKB? Nie jest to mało, ale na pewno nie jest to poziom Szwajcarii czy Japonii.

Około 60 proc. całej gotówki strefy euro przechodzi przez Niemcy.

Rzecz w tym, że w ramach rozliczeń wewnątrz Eurosystemu, z uwzględnieniem należności i zobowiązań krajowych banków centralnych strefy euro, dochodzi do dużych przepływów gotówki. Wewnątrz strefy euro mamy zarówno eksporterów, jak i rzecz jasna importerów gotówki. Do tych ostatnich należy nasz sąsiad, dzierżąc tytuł największego importera gotówki. Dane EBC bazują na ilości gotówki wyznaczanej przez klucz kapitałowy EBC, a faktyczna jej wartość w obiegu w Niemczech – z powodu wspomnianych wyżej przepływów – wynosiła na koniec ubiegłego roku prawie 750 mld euro.

Około 60 proc. całej gotówki strefy euro przechodzi przez Niemcy, co w przeliczeniu do PKB daje wynik rzędu 21,8 proc., zdecydowanie więcej niż w Japonii. Skoro już znaleźliśmy królestwo gotówki przyjrzyjmy mu się bliżej.

Odnalezione marki

Ostatnio publikowane raporty Bundesbanku ułatwiają to zadanie. Dane nie są najświeższe, ale dają wyobrażenie tego, jak głęboko jest zakorzeniona tradycja posługiwania się gotówką. Na koniec 2017 roku był to poziom 74,3 proc. – taki był udział gotówki we wszystkich transakcjach w ramach codziennych zakupów. Jeżeli natomiast spojrzymy na zakupy pod kątem całego obrotu, to na gotówkę przypada 47,6 proc. wszystkich transakcji.

Część „importowanej” do uzależnionych od gotówki Niemiec opuszcza kraj wraz z falą turystów jeżdżących masowo do innych państw strefy euro w celach rekreacyjnych.

Chciałbym jednak skoncentrować się na tej części banknotów, która nie tylko pozostaje w Niemczech, ale w dodatku jest przechowywana pod materacem. Zjawisko chomikowania odgrywa w Niemczech ogromną rolę i może dlatego bank centralny nadal wymienia wycofane prawie dwadzieścia lat temu marki niemieckie na znajdujące się w obiegu euro.

Na marginesie warto dodać, że proces przeszukiwania przez najbliższą rodzinę domu zmarłego i pozostawionej przez niego gotówki urósł niemal do rangi przykrego rytuału. Według doniesień prasowych przez długi czas ulubionym miejscem były zasłony, w których najbliżsi odnajdywali pozaszywane banknoty o nominale tysiąca marek.

Wartość przetrzymywanej przez Niemców gotówki może sięgać 94 mld euro.

Według danych Bundesbanku, opublikowanych w lipcowym Monatsbericht, wartość chomikowanej przez Niemców gotówki może sięgać nawet 94 mld euro. Biorąc pod uwagę, że nie każdy statystyczny Niemiec chowa gotówkę (chociażby ze względu na wiek – próbą są objęte osoby powyżej 18 roku życia), badania przeprowadzone przez Bundesbank są reprezentatywne dla 69,254 miliona Niemców, czyli 85 proc. populacji.

Wynika z nich, że średnia wartość trzymanej w domu gotówki to 1364 euro (czyli niemal 6000 zł). Mediana dla całej grupy wynosi już tylko 200 euro. Ponadto 22 proc. w ogóle nie trzyma gotówki. Za to co czwarty Niemiec chomikuje przynajmniej 500 euro, a 5 proc. nawet 5000 euro. Badania wskazują na nieliczne przypadki osób trzymających nawet 100 tysięcy euro w domu. Tendencja do chomikowania pieniędzy jest silniejsza na wschodzie (2281 euro) niż na zachodzie (1130 euro) kraju. Więcej gotówki mają mężczyźni (1476 euro) niż kobiety (1256 euro).

Trzymanie oszczędności pod materacem nasila się z wiekiem. O ile młodzi Niemcy (od 25 do 35 roku życia) trzymają średnio 472 euro, to ludzie o dziesięć lat starsi trzymają ponad dwukrotnie więcej (985 euro). Dla przedziału wiekowego 45-55 lat przypada 1114 euro, a najwięcej gotówki przechowują ludzie od 55 do 65 roku życia, bo aż 2293 euro.

Największą skłonność do chomikowania gotówki wykazują przedstawiciele wolnych zawodów i samozatrudnieni.

Wraz z przejściem na emeryturę trzyma się mniej pieniędzy, ale Niemcy nie szastają pieniędzmi i osoby powyżej 65 roku życia nadal trzymają pod materacem średnio 2072 euro. Największą skłonność do chomikowania wykazują przedstawiciele wolnych zawodów oraz stawiający na samozatrudnienie. Mają ok. 2129 euro. Ciekawe, że wraz ze wzrostem gwarancji zatrudnienia wyraźnie spada chęć trzymania gotówki. Cieszący się podstawowymi przywilejami urzędnicy (Angestelte) przeciętnie mają pod materacem 1043 euro. Objęci największymi przywilejami urzędnicy (Beamte) trzymają jedynie 543 euro. To nawet mniej niż chomikowana przez bezrobotnych kwota (591 euro).

W omawianym badaniu respondentami byli zarówno rodowici Niemcy, jak i obcokrajowcy. Raz jeszcze dała o sobie znać niemiecka skłonność do oszczędzania. O ile przechowywana przez obcokrajowców gotówka wynosiła zaledwie 332 euro, tak w przypadku rodowitych Niemców ten sam wskaźnik kształtował się na poziomie 1493 euro.

Dlaczego Niemcy trzymają gotówkę?

Podobno jeszcze w 2008 roku, kiedy amerykańskie banki już nikomu nie mogły sprzedać słynnych, toksycznych aktywów, to zawsze znalazł się ktoś w Niemczech, komu udało się je wepchnąć. Świetnie na łamach Obserwatora Finansowego opisał to niedawno prof. Sebastian Płóciennik. Wspominam o tym dlatego, że zdaniem Bundesbanku jedną z przyczyn wyjaśniających chomikowanie gotówki jest powszechna nieufność (i chyba najwyraźniej kontrastująca z zapałem Polaków) przed różnego rodzaju nowinkami technologicznymi. A doświadczenia niektórych niemieckich instytucji finansowych z ostatnich 12 lat w żaden sposób nie złagodziły tego lęku.

Upadek Wirecard: gorzka lekcja dla Niemiec

Dlatego aż 41 proc. ankietowanych wskazywało, że w przypadku gotówki nie wchodzi w grę ryzyko związane z awarią techniczną. Innym wskazywanym czynnikiem jest obawa związana z potencjalnymi lukami mogącymi wystąpić w bankowym IT. Chodzi przede wszystkim o ataki hackerskie.

Oczywiście zakorzeniony lęk przed technologią nie jest ani jedyną przyczyną, ani najważniejszą. Tą ostatnią są niskie (albo wręcz zerowe) stopy procentowe. Do tego dochodzi szeroka powszechność gotówki, jej akceptowalność oraz nienarażanie jej właścicieli na jakiekolwiek opłaty manipulacyjne. Natomiast 12 proc. ankietowanych wiąże przywiązanie do gotówki z oferowaną przez nią możliwością unikania płacenia podatków, choć autorzy badania podkreślają, że za sprawą przeprowadzonej analizy ekonometrycznej do tego motywu należy podchodzić z dużą ostrożnością.

Zwiedzając królestwo gotówki, można dojść do wniosku, że pewne zachowania wynikają ze specyfiki jego mieszkańców. Za gotówką przemawiają jeszcze inne czynniki, niewymienione w raporcie Bundesbanku, które na pewno nie ograniczają się jedynie do odwiedzanego przez nas królestwa.

Bank Japonii często powtarza, że największym sojusznikiem gotówki są naturalne kataklizmy.

Jednym z nich jest starzejące się społeczeństwo. Najprawdopodobniej właśnie obawa o to, czy starzejący się Szwedzi odnajdą się w świecie bezgotówkowym mogła przyhamować działania Riksbanku na rzecz całkowitego odejścia od gotówki. Z kolei Bank Japonii często powtarza, że największym sojusznikiem gotówki są naturalne kataklizmy. Najmniejsze tsunami powoduje, że na dotkniętym nim obszarze gotówka staje się na pewien czas jedynym środkiem płatniczym.

Skutki wybuchu pandemii opisywane przez Ashwortha oraz Goodharta na pewno przyszły w sukurs gotówce, ale najprawdopodobniej nawet i bez nich jej żywotność jeszcze przynajmniej przez jakiś czas wydaje się niezagrożona. A dla banków centralnych taka diagnoza oznacza dalsze zmagania z problemem właściwego prognozowania popytu na gotówkę.

 

Opinie wyrażane przez autora nie są oficjalnym stanowiskiem NBP.

Otwarta licencja


Tagi