Zbyt dużo firm wykazuje stratę

Firma globalna może zdecydować, że jej spółka córka nie wykaże zysku. Dlatego warto szukać innych źródeł zasilających budżet państwa, trudniejszych do ukrycia. Takim źródłem może być między innymi podatek od wartości nieruchomości. Jeśli firma globalna ma nieruchomość, to nie jest w stanie jej ukryć tak jak zysku -  mówi prof. Elżbieta Mączyńska ze Szkoły Głównej Handlowej
Zbyt dużo firm wykazuje stratę

prof. Elżbieta Mączyńska, fot. arch. autora

Obserwator Finansowy: Gospodarka rozwija się już w ponad 3 proc. tempie. A mimo to – jak wynika z danych GUS – w pierwszym półroczu aż 29 proc. średnich i dużych firm przemysłowych było deficytowych. To tylko o 2 pkt. proc. mniej niż przed rokiem, gdy gospodarka mocno hamowała. Jak należy oceniać to zjawisko?

Elżbieta Mączyńska: Od lat ponad jedna czwarta firm przemysłowych wykazuje straty. Jest to trwała uroda naszej gospodarki. Ale jeśli porównamy udział przychodów firm deficytowych
w przychodach całego przemysłu, to ten wskaźnik jest korzystniejszy i wynosi kilkanaście procent.

Jakie są przyczyny tego, że dużo firm przynosi straty?

Po pierwsze, są tak zwane przyczyny obiektywne. Niektóre branże dotknęła deflacja, ponieważ ceny sprzedaży ich produkcji spadły. To spowodowało obniżenie wyników finansowych wielu firm, a części z nich przyniosło stratę. Dlatego że przedsiębiorstwa nie mogą dyktować cen, muszą je dostosować do rosnącej konkurencji na rynku. Deflacja sprawia, że ceny sprzedaży wielu wyrobów spadają, a koszty ich produkcji nie kurczą się, bo rosną płace, drożeją niektóre materiały, surowce oraz usługi, podnoszone są też ceny energii. Nasilająca się konkurencja powoduje, że branże dotknięte deflacją nie mogą zrekompensować sobie wyższych kosztów wzrostem cen wyrobów.

Rosnąca konkurencja jest między innymi efektem ogromnego importu z Chin i innych krajów azjatyckich.

To jest oczywiste, że im bardziej otwarty kraj, tym większa konkurencja. Polska ma gospodarkę otwartą, co sprawia, że szerokim strumieniem napływają do nas towary z innych krajów. Wśród  nich w olbrzymiej ilości znajdują się wyroby z Chin.

Nie jest więc przypadkiem, że na przykład aż 48 proc. firm odzieżowych i 38 proc. przedsiębiorstw wytwarzających komputery oraz elektronikę przynosi straty, ponieważ nie potrafią sprostać konkurencji tanich wyrobów z Dalekiego Wschodu.

Ponadto nasz rynek jest już relatywnie mocno nasycony towarami. Trudno jest na nim pozyskiwać nowych odbiorów produktów i usług. Zwłaszcza w sytuacji, gdy wciąż mamy dość wysoką, blisko dziesięcioprocentową – według BAEL – stopę bezrobocia. Sprawia ona, że powstaje bariera popytu. W efekcie ceny producentów nie mogą rosnąć nie tylko dlatego, że jest ostra konkurencja związana z importowanymi towarami, ale również dlatego, że nie ma chętnych do zakupu naszych wyrobów. Ratunkiem dla części firm może być eksport, ale na rynkach zagranicznych też jest silna konkurencja.

Jakie inne przyczyny powodują, że firmy przynoszą straty?

Wśród tych przyczyn może być wzrost kosztów transakcyjnych (w tym obsługi prawnej, czy doradztwa podatkowego) czy zmienne oprocentowanie kredytów dla  przedsiębiorstw. Na deficyt niektórych firm mogą rzutować również zmiany kursu walut. Ponadto część przedsiębiorstw wdała się w niekorzystne inwestycje finansowe. Ich strata na papierach wartościowych mogła w skrajnych przypadkach przesądzić o całościowych wynikach, tak jak to było w przypadku opcji walutowych, o czym było głośno w ubiegłym roku.

Część firm jest pod kreską, ponieważ jest źle zarządzana.

W wielu firmach mamy przykłady nieudolnego zarządzania i marnotrawstwa potencjału. Jest to związane nie tylko z niedostatecznymi  kwalifikacjami niektórych menedżerów, ale nierzadko też z niewłaściwymi systemami motywacyjnymi – bywa, że nie ma w nich odpowiednio silnych bodźców skłaniających zarządy firm do poprawy wyników ekonomiczno-finansowych.

Są też firmy deficytowe z wyboru, bo celowo zawyżają koszty, aby na przykład nie płacić podatków.

Z naszych badań wynika, że zdarza się celowe doprowadzanie przedsiębiorstw do strat i w efekcie do bankructw. Są to tak zwane bankructwa reżyserowane z różnych przyczyn. Na przykład dlatego, że nie chce się płacić długów wierzycielom. Skierowanie sprawy do postępowania upadłościowego wstrzymuje ściąganie wierzytelności, przynajmniej na pewien czas. W tym okresie mogą być zabezpieczone interesy wąskiej grupy osób.

Firmy o zasięgu globalnym mogą zarządzać zyskiem, czyli przenosić go do innego kraju poprzez transfer kosztów różnymi metodami, na przykład poprzez odpowiednią wycenę usług konsultingowych, towarów czy półfabrykatów. Zyski mogą trafiać do tych państw, gdzie podatki są niższe. Temu sprzyja centralizacja systemów księgowych międzynarodowych koncernów. Jest przepis, który pozwala, aby rachunkowość będzie prowadzona tylko w spółce matce, a nie w jej filiach zagranicznych, co ułatwia transfer zysków i kosztów odpowiednio do potrzeb. Kraje konkurują między sobą regulacjami dotyczącymi m.in. systemów podatkowych
i upadłościowych, a firmy globalne z tego skwapliwie korzystają. Dlatego są w nich na przykład działy zarządzania podatkami i optymalizacji podatkowej. Zysk może łatwo zniknąć. Firma globalna może wykazać, że jej spółka córka nie ma zysku. Dlatego ważne jest, aby szukać innych źródeł podatkowych zasilających budżet, trudniejszych do ukrycia. Sposobem na to jest między innymi podatek od wartości nieruchomości. Jeśli firma globalna ma nieruchomość to nie jest w stanie jej ukryć tak jak zysku.

Deficytowa działalność to nie jedyna przyczyna bankructwa.

Ponad 50 proc. firm, które bankrutują na świecie, ma zyski. Bankrutują, bo nie mają pieniędzy na spłatę zobowiązań bieżących. W Polsce obowiązuje księgowość memoriałowa. Księguje się zysk bez względu na to, czy firma otrzymała pieniądze, czy nie. Wynik przedsiębiorstwa oblicza się w ten sposób, że od przychodów odejmuje się koszty i to daje zysk lub stratę. Jeżeli odbiorca nie zapłacił za produkt czy usługę, a przychody zostały zafakturowane, to powstaje zysk na papierze.  Dopóki odbiorca nie zapłaci, producent czy usługodawca nie ma z tego tytułu pieniędzy i w skrajnym przypadku może zbankrutować, nie mogąc opłacić własnych zobowiązań. Jego kontrahent, który nie odzyskuje przez to swych wierzytelności, może wystąpić do sądu z wnioskiem o wszczęcie postępowania upadłościowego. A więc zysk i upadłość to dwie różne sprawy, chociaż oczywiście jeśli w dłuższym okresie przedsiębiorstwo ma straty, wówczas może to doprowadzić to do jego upadłości.

Rozmawiał Janusz K. Kowalski

Prof. Elżbieta Mączyńska jest pracownikiem naukowym Szkoły Głównej Handlowej i prezesem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

prof. Elżbieta Mączyńska, fot. arch. autora

Otwarta licencja


Tagi