Autor: Robert Stewart

b. wykladowca Stanford University

Stawiam dom, że pochodne wymyślił pokerzysta

W wieczornej debacie Fox Business 4 lutego nt. raportu „Let markets be markets” Roosevelt Institute szef komisji ds. finansów sen. Max Baucus powiedział: debata o kryzysie musi dać nam odpowiedź na pytanie, czy wolny rynek to hazard. Demokrata sam sobie zaraz odpowiedział, że tak, kapitalizm to kasyno i dlatego należy ukrócić spekulacje finansowe poprzez regulacje. Ale to właśnie dzięki zasadom gry w pokera wolny rynek jest ekonomicznie efektywny.
Stawiam dom, że pochodne wymyślił pokerzysta

Copyright by PAP/Bartłomiej Zborowski/

Do niedawna byłem przewodniczącym komisji rewizyjnej jednego z banków na Bermudach, ale żyłem z grzeszną  tajemnicą w sercu, prawie jakbym był alkoholikiem albo jeszcze gorzej – palaczem. Od mniej więcej 20 roku życia regularnie grałem w pokera. Chodziłem w tym celu do baru Flannagan’s na Bermudach. Jakieś pięć lat temu znajomy zasugerował, że nie powinienem grać w miejscu publicznym, ponieważ klienci i udziałowcy banku uznają mnie za hazardzistę. Poker nie jest oczywiście grą hazardową, ale władze zajęły odmienne stanowisko i zakazały uprawiania tego procederu, argumentując, że ludzi takich jak ja trzeba chronić przed nimi samymi. Wydaje się, że w pokerze chodzi o hazard, ale jest to gra, która wymaga niemałych umiejętności, przede wszystkim oceny psychologicznej.

Im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że poker ma tyle samo wspólnego z bankowością co z wolnym rynkiem – a nawet więcej w świetle niedawnych operacji ratunkowych w Stanach Zjednoczonych. W pokerze nie ma pożyczkodawcy ostatniej instancji jak Fed i nie ma życzliwego wujka Sama, który powie ci, że jesteś za duży, aby upaść.

Samoistny porządek

Początki pokera nie są  do końca wyjaśnione (prawdopodobnie wywodzi się on od XIV-wiecznej perskiej gry karcianej „as nas”), ale większość historyków przyznaje tytuł wynalazcy współczesnego pokera francuskim mieszkańcom Nowego Orleanu, kolebki jazzu i przyjemnego życia. Parowce napędzane łopatkami zaniosły grę w górę Missisipi. W pokera grali żołnierze walczący po obu stronach podczas wojny secesyjnej, a potem zawędrował na Dziki Zachód i stał się regularnym motywem westernów.

Poker jest powszechnie kojarzony z przemocą, moim zdaniem niesłusznie, i w wielu westernach oglądamy bijatyki na tle tej gry. W 1876 r. Crooked Nose McCall zastrzelił podczas gry Wild Billa Hickoka, który miał dwa asy, dwie ósemki i damę – co przeszło do historii jako ręka martwego człowieka. Benny Binion, właściciel kasyna Binion’s Horseshoe w Las Vegas i organizator turnieju First World Series of Poker w 1970 r., miał na swoim koncie wyrok za morderstwo.

Poker jest dobrym przykładem samoistnego porządku, podobnie jak język, taniec i wolny rynek, gdzie współpraca i koordynacja nie wymagają sterowania przez państwo ani inny zewnętrzny podmiot.

W pokera zazwyczaj gra od pięciu do ośmiu osób, z reguły, lecz nie zawsze mężczyzn, którzy dobrze się czują w swoim nieokrzesanym towarzystwie i lubią dreszczyk emocji związanych z możliwością zarobienia paru dolarów kosztem znajomych. Zasady są dosyć proste – nie chcąc zanudzać czytelników, odsyłam do licznych książek na ten temat – i egzekwują je wszyscy uczestnicy, tak samo jak zasady gry w golfa egzekwuje amerykańskie Golf Association.

Nie ma okoliczności łagodzących, autentyczne błędy są traktowane jako przejawy wyjątkowej głupoty i odpowiednio do tego karane. Nie ma okienka z tanim pieniądzem w Fed, nie ma Bena Bernankego, tylko współczujące (albo pogardliwe) spojrzenie, kiedy inni uczestnicy chowają do kieszeni twoje pieniądze.

Oto kapitalizm w najczystszej postaci. Zatrzymujesz korzyści dla siebie, ale jeśli ci się nie powiedzie, płacisz pełną cenę.  A najlepsze ze wszystkiego jest to, że nie opodatkują ci wygranej – chyba że jesteś wystarczająco dobry, aby wygrać World Series of Poker. Nie ma zjawiska moral hazard (mogę dużo zaryzykować, bo w razie czego państwo mnie poratuje), ponieważ gracz ponosi pełne konsekwencje swoich działań i uwzględnia w nich możliwość porażki.

Spory o przepisy należą  w pokerze do rzadkości. Zasady obowiązują od lat i chociaż istnieją lokalne warianty, zawodnicy generalnie znają przepisy. Nie ma głupiego gadania o konieczności reinterpretacji przepisów w świetle zmieniających się okoliczności socjoekonomicznych.

Nic nie jest jednak doskonałe na tym łez padole. W przezabawnym artykule zatytułowanym „Wspomnienia pokerzysty” dziennikarz „Fortune” Daniel Seligman opowiada, jak wraz grupą innych graczy udali się ze skomplikowanym sporem do znanego profesora prawa, który w swoich pracach podejmował kwestie sprawiedliwości i etyki. Z moich doświadczeń wynika jednak, że wątpliwości co do przepisów pojawiają się bardzo rzadko, a jeśli już nastąpi coś takiego, pokerzyści wolą przejść do kolejnej partii, niż toczyć uczone dysputy.

Od gospodarki wolnorynkowej odróżnia pokera jeden ważny element: jest to gra o sumie zerowej. Zyski wygranych są dokładnie równe stratom przegranych. W kasynie mamy nawet do czynienia z grą o sumie ujemnej, bo kasyno bierze swoją działkę za organizację. Na wolnym rynku zarówno kupujący, jak i sprzedający coś zyskują – inaczej nie zawierano by żadnych transakcji.

Mimo to większość ludzi, z którymi gram, woli kilka godzin tej rozrywki od kolacji w drogim lokalu – nawet nieudany wieczór przy karcianym stoliku wychodzi ich taniej.

Od pięciu lat poker przeżywa renesans dzięki telewizji i internetowi. Szacuje się, że gracze stawiają w sieci ponad 250 mln USD dziennie. Telewidzowie mogą  pokibicować, chociaż najczęściej pokazywanym wariantem jest Texas Hold’ Em, chyba najnudniejsza odmiana nazywana „pokerem dla matołów”. 

Poker stał się  tak popularny, że zaczęli kręcić o nim filmy, na przykład „Pokerowy blef”, o zawodowym pokerzyście (Eric Bana), któremu będąca w kłopotach piosenkarka (Drew Barrymore) udziela lekcji życia. W filmie pojawia się kilku znanych pokerzystów. Nawet James Bond w „Casino Royale” zrezygnował z bakaratu na rzecz Texas Hold’Em.

Ryzyko i niepewność

Jeśli ktoś walczy z siedmioma wytrawnymi weteranami pokera, ryzyko porażki jest dosyć wysokie – co najmniej 7 do 1 – a w przeciwieństwie do posady w administracji państwowej poziomu przychodów nie da się przewidzieć. Podobnie jak większość przedsięwzięć biznesowych, poker nie gwarantuje stałych dochodów. Niepewność jest regułą.

Na wolnym rynku, jeśli nie zadowolisz klienta co najmniej tak samo dobrze jak konkurencja, zbankrutujesz – to się nazywa twórcza destrukcja. W pokerze, jeśli przez pięć godzin nie będziesz systematycznie lepszy od swoich rywali, skończysz tak samo. Ty kontra reszta świata, przy czym w pokerze istnieją tylko dwie kategorie: wygrani i przegrani, ci drudzy liczniejsi. Poker jest grą, w której liczą się umiejętności, a nie szczęście, chociaż podobnie jak w życiu gospodarczym szczęście może na krótką metę zwyciężać nad umiejętnościami. Ale moneta szczęścia ma też odwrotną stronę: pecha – i nigdy nie wiadomo z góry, co wypadnie.

Krótko mówiąc, sukces pokerzysty ma wiele wspólnego z sukcesem przedsiębiorcy. Najlepiej to ujął Ludwig von Mises w „Planning for Freedom”: „Przedsiębiorcy nie są ani doskonali, ani dobrzy w żadnym metafizycznym sensie. Swoją pozycję zawdzięczają wyłącznie temu, że są lepiej od innych predysponowani do wypełniania funkcji związanych z ich pracą. Czerpią zyski nie dlatego, że sprawnie wykonują swoje zadania, lecz dlatego, że wykonują je sprawniej bądź mniej nieudolnie od innych”.

Niewielu pokerzystów gra o umowne pieniądze jak w „Monopolu”, ponieważ zabiłoby to motywację do wygrywania. Jeśli gra się o nic, gra traci sens, tak jak to było z gospodarkami komunistycznymi przed 1989 r. Jak napisał Henry Hazlitt, w kraju socjalistycznym czy komunistycznym „jeśli jestem funkcjonariuszem państwowym sprzedającym coś, co tak naprawdę nie jest moje, a ty jesteś funkcjonariuszem państwowym kupującym to za pieniądze, które tak naprawdę nie są twoje, to jest nam obu wszystko jedno, jaka będzie cena”. Aby ceny i pieniądze coś znaczyły, musi być możliwość osobistego zysku lub straty.

Gdyby ktoś powiedział  po roku gry w pokera, że podział dochodów jest niesprawiedliwy, ponieważ on ma mniej gotówki niż powinien i ktoś musi go poratować w imię sprawiedliwości społecznej, zostałby wyśmiany. Nie ma polityki pozytywnej dyskryminacji, nie ma odpraw dla złych pokerzystów, nie ma ubezpieczenia od bezrobocia, dotacji, ulg podatkowych i przedwczesnej emerytury za dżentelmeńskie przestrzeganie reguł gry. W pokerze nie ma alibi.

W pokerze często używa się  żetonów. Ich przewaga nad banknotami jest taka, że można je ustawić  w stos i łatwo policzyć po zakończeniu gry. Każdy gracz przed grą wpłaca do banku 200 USD (albo 2 tys.) i po skończonej zabawie wymienia żetony na gotówkę. Gdyby gospodarz pożyczył sobie trochę żetonów, nie dokładając banknotów, na koniec wieczoru w banku byłoby manko. Z taką osobą nikt nie chciałby więcej grać. A przecież tak właśnie robią banki centralne. Tworzą pieniądze (żetony) z niczego za pomocą prasy drukarskiej i kiedy ludzie przychodzą ze swoimi żetonami do sklepu, stwierdzają, że ceny poszły do góry – innymi słowy, że wartość pieniądza spadła.

Fed i Bank of England są jak ci nieuczciwi gospodarze. Tworzą pieniądze bez wpłacania czegokolwiek do banku. W pokerze ktoś taki zostałby dożywotnio wykluczony – albo zastrzelony, gdyby grał w Deadwood. Tymczasem prezes Fed jest słuchany z szacunkiem i uznaniem, a po przejściu na emeryturę słyszy pienia na swoją cześć.

Podobnie jak ludzie mogą  ze sobą handlować niezależnie od wieku, płci, rasy, pochodzenia narodowego, dochodów i jakichkolwiek innych nieistotnych czynników, pokerzyści mogą zagrać z każdym, byle przestrzegał reguł i nie skarżył się, jeśli przegra. W telewizji widać, że wokół pokerowego stolika na ogół gromadzi się reprezentatywna próbka społeczeństwa, chociaż bardziej konserwatywnie usposobione babcie mogą uznać, że jest tam nieproporcjonalnie wiele szemranych postaci w ciemnych okularach, czapkach bejsbolowych i z dziwnymi ksywkami typu Amarillo Slim. Poker jest z gruntu egalitarny: jeśli masz gotówkę, możesz zasiąść do gry. Rzadko się zdarza, żeby komuś, nawet obcemu, odmówiono pożyczki, jeśli o nią poprosi. Z moich doświadczeń wynika, że równie rzadko się zdarza, aby dług nie został w całości spłacony. Odpowiedzialność finansowa jest nieoczekiwaną cechą większości graczy.

W opublikowanym na łamach „New York Times” artykule zatytułowanym „Obietnica pokera” felietonista Leonard Kriegel napisał: „Żadna gra więcej nie obiecywała. Obok bejsbolu z jego zawiłymi regułami poker był kulturowym pomostem, który pozwalał wejść do szerszego świata. Żadna gra lepiej nie symbolizowała wielkiego poczucia możliwości, które dawał nam fakt, że urodziliśmy się w Ameryce. Grając w pokera, człowiek mógł zostawić za sobą przeszłość. Czy można sobie wyobrazić coś bardziej amerykańskiego?”

Niepełna wiedza

Poker, podobnie jak kapitalizm, jest grą opartą na niepełnej informacji. W pokerze można wyliczyć prawdopodobieństwo dobrania damy do fula albo wykalkulować sobie, czy przy danej sumie w banku warto ryzykować wejście, ale są to tylko ułamki potrzebnych informacji. W felietonie z maja 2000 r. Donald Boudreaux napisał:

Jeśli starannie potasujemy talię złożoną z 52 kart, to mamy praktycznie 100-procentową pewność, że powstały układ kart nigdy wcześniej nie istniał. Nigdy. Wynika to z rachunku prawdopodobieństwa. Przy bardzo małej liczbie elementów liczba układów (permutacji bez powtórzeń) też jest mała. Na przykład trzy elementy można ułożyć na sześć sposobów. Ale liczba ta szybko rośnie i przy pięciu elementach wynosi 120, przy dziesięciu 3 628 800, a przy piętnastu 1 307 674 368 000.

Liczba permutacji 52 elementów wynosi 8,0658175170944E+67 (52 silnia). Jest to wielkość niemożliwa do ogarnięcia rozumem. Dla porównania, permutacji zaledwie 20 elementów jest 2 432 902 008 176 640 000 – czyli więcej niż upłynęło sekund od początku czasu przed 10 miliardami lat.

To znaczy, że grając w pokera, nie mamy pojęcia, co się za chwilę stanie. Aby systematycznie wygrywać, trzeba zwracać uwagę na najdrobniejsze szczegóły, ale zawsze może się zdarzyć coś nieoczekiwanego. Podobnie jak w gospodarce, nic nie jest na zawsze i nic nie jest pewne. Zawsze istnieje ryzyko, że coś nieprzewidzianego pokrzyżuje nam szyki. Czy nie na tym polega problem wiedzy, na który zwrócił naszą uwagę Hayek? Jak tłumaczy w eseju „The Use of Knowledge in Society”, „szczególny charakter zagadnienia racjonalnego porządku gospodarczego wynika właśnie z faktu, że wiedza o okolicznościach, którą musimy się posługiwać, nigdy nie istnieje w postaci skoncentrowanej czy zintegrowanej, lecz jako rozproszone fragmenty niepełnej i często wzajemnie sprzecznej wiedzy, którą dysponuje jednostka. Krótko rzec ujmując, jest to zagadnienie wykorzystania wiedzy, której nikt nie posiada w całości”.

Dobry pokerzysta gra nie tylko z prawdopodobieństwami, ale również z ludźmi. Czy ten człowiek, który postawił 100 USD, blefuje czy ma cztery asy? Czy pot na dłoniach przeciwnika wziął się z faktu, że klimatyzacja źle działa, czy z tego, że facet próbuje cię wykiwać? Nie wszystkie informacje potrzebne do podjęcia właściwej decyzji są dostępne.

Nieżyjący już John von Neumann, matematyk, który brał udział w pracach nad komputerem i bombą atomową, próbował zastosować zasady matematyki do pokera, ale szybko się przekonał, że królowa nauk kiepsko sobie radzi z takimi kwestiami, jak blef, gra psychologiczna czy ludzka omylność. Inni usiłowali użyć do analizy pokera teorii gier, ale bez większych sukcesów. Intelektualistom nie udało się pokonać niewykształconych kowbojów. Przypomina to równie nieskuteczne próby sporządzenia prognoz komputerowych dotyczących losów gospodarki rynkowej. Czas pokaże, czy podobne prognozy będą trafne w odniesieniu do klimatu ziemskiego za 50 lat, ale trzeba pamiętać, że zachowania pokerzystów, podobnie jak gospodarka, mają zupełnie inny charakter niż zjawiska badane przez fizyków. Program komputerowy sprawdziłby się tylko w sytuacji, gdy w pokerze nie działoby się nic nieoczekiwanego. Ludzie musieliby być przewidywalni. Każdy, kto trochę pożył na tym świecie, wie, że ludzie są kompletnie nieprzewidywalni – a pokerzystów dotyczy to w stopniu szczególnym.

W wolnej gospodarce informacja kosztuje i jest trudna do uzyskania. Państwowi regulatorzy lubią mówić o jednolitych standardach i procedurach, podobnie jak ochrona na lotniskach. Ciekawe, czy ci ludzie grają w pokera, bo jeśli grają, stosowanie jednolitych procedur oznacza pewność przegranej. Jeśli zawsze składasz karty, mając przeciętną rękę albo trzęsiesz się z podniecenia z karetą w garści, przeciwnicy nie będą mieli żadnego problemu z rozgryzieniem cię. Graj tak, aby przeciwnik zawsze musiał zgadywać, co dostałeś. Przewidywalne standardy bezpieczeństwa na lotniskach oznaczają, że jakiś przestępca zachowa się w sposób nieprzewidziany. Tak samo jest z przepisami finansowymi, jak pokazał kryzys w 2008 r. Stawiam własny dom, że instrumenty pochodne, które służyły obejściu przepisów, wymyślił pokerzysta.

Dobrzy pokerzyści są  jak przedsiębiorcy: mają ponadprzeciętną zdolność przewidywania przyszłości. Doskonale to ujął Ludwig von Mises: „Skutecznego przedsiębiorcę odróżnia od innych fakt, że nie kieruje się tym, co było i jest, lecz układa swoje sprawy zgodnie ze swoją opinią na temat przyszłości. Przeszłość i teraźniejszość widzi tak jak inni, ale przyszłość ocenia w odmienny sposób”.

Bodźce są  ważne

Poker jest przede wszystkim grą opartą na motywacji. Ktoś powiedział, że w gospodarce liczą się bodźce, a reszta to szczegóły. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zasiadłby do stołu, gdyby na koniec wieczoru pieniądze miały być „sprawiedliwie” rozdzielone między graczy. W prawdziwym życiu skuteczni gracze uciekaliby od gospodarki, która dąży do zrekompensowania strat przegranych z pieniędzy wygranych. Jedna z najważniejszych lekcji, jakie płyną z pokera i wolnego rynku, brzmi, że kiedy zmieniają się bodźce, zmienia się również zachowanie jednostek.

W dzisiejszej rzeczywistości wysokich cen ropy, kontraktów terminowych, strukturyzowanych instrumentów inwestycyjnych i funduszy hedgingowych spekulantów oskarża się o robienie zamieszania i porównuje do hazardzistów albo pokerzystów. Jaka jest różnica między stawianiem na dwie pary w pokerze i zajęciem pozycji na ropie albo kukurydzy? Czy spekulanci nie są po prostu ubranymi w garnitury pokerzystami z dyplomem prestiżowej uczelni?

Jest duża różnica. Poker to zabawa uprawiana dla rozrywki lub emocji, a spekulant dostrzega niezauważane przez innych możliwości zysku i czujnie je wykorzystuje. „Hazardzista żyje w świecie sztucznej nieokreśloności, natomiast spekulant bacznym okiem patrzy w prawdziwą, niewymyśloną przyszłość ekonomiczną” (John A. Sparks).

Niewątpliwie istnieje pokrewieństwo między grą w pokera a spekulacjami finansowymi, ale to jedynie potwierdza moją tezę, że poker jest tylko surogatem wolnego rynku.

Dr Robert Stewart – był wykładowcą finansów w Stanford University w Kalifornii. Był bankierem inwestycyjnym. Był doradcą ds. ekonomicznych prezydenta G. Forda. Publikuje w „Wall Street Journal”, „Financial Intelligence Review” i „Barron’s”.

Copyright by PAP/Bartłomiej Zborowski/

Artykuły powiązane

Metawersum – droga do zysków czy donikąd

Kategoria: Analizy
Na rozwój metawersum wpływa nieracjonalna pogoń za nowością, podążanie za tłumem i uzależniające działanie tego „internetu do potęgi”.
Metawersum – droga do zysków czy donikąd