Wolnego rynku trzeba, nie nowego Bretton Woods

Zadłużenie państw i panująca atmosfera wokół biznesu mogą przeszkodzić w rozwiązaniu najpoważniejszego jak dotąd skutku obecnej recesji - bezrobocia. Niepotrzebne jest nowe Bretton Woods, jak sugerował w Davos prezydent Nicholas Sarkozy (na zdjęciu), tylko powrót do reguł kapitalizmu. Do wolnego rynku i etyki pracy.

Trwający dwa lata najpoważniejszy od zakończenia II wojny światowej kryzys gospodarczy wywołał zagrożenia, z którymi ekonomiści nie umieją sobie poradzić. Wśród nich dwa są najpoważniejsze: bezrobocie i wzrost gospodarczy w warunkach rosnącego zadłużenia.

Zarówno w debatach w Davos, jak i w przemówieniu prezydenta Baracka Obamy State of the Union przebija obawa, że bezrobocie wymknie się spod kontroli. Państwa nie będą miały zasobów finansowych, by rozpocząć nowe inwestycje, tworząc miejsca pracy dla zwalnianych masowo przez sektor prywatny. Prezydent Nicholas Sarkozy twierdzi, że potrzebne jest nowe Bretton Woods, które będzie podstawą nowej struktury finansowej. Jednak taki projekt jest dalekosiężny i nie wpłynie w żadnym wypadku na rozwiązanie problemu, który ekonomiści obserwują z niepokojem od trzech kwartałów.

O ile mi wiadomo, tylko w Stanach Zjednoczonych instytuty naukowe prowadzą szczegółowe badania rynku pracy, zestawiając wyniki tygodniowego wzrostu w ciągu tygodnia podczas tej recesji z danymi z okresu Wielkiego Kryzysu. Na wykresie sporządzonym przez ekonomistów z Fed, Enrique Martínez-García and Janet Koech, na podstawie danych Fed, Census Bureau, Bureau of Statistics, wyraźnie widać, że obecna fala bezrobocia jest największa spośród tych, które towarzyszyły kryzysom po II wojnie światowej.

Szybkość narastania bezrobocia w czasie recesji po II wojnie światowej

Ta fala bezrobocia rośnie szybciej niż podczas innych recesji, jak wskazuje wykres.

joblossesinrecessions

Recesja się kończy przede wszystkim dzięki temu, że administracji udało się utrzymać niskie stopy procentowe. Redukując krótkoterminowe stopy do zera, rząd sprawił, iż USA stały się bardziej atrakcyjne dla inwestorów. Niskie stopy to też subsydiowanie instytucji finansowych, które mogą tanio pożyczać, a następnie udzielać zyskownych kredytów. Jeśli bank może pożyczyć 1000 USD od rządu na 5 proc. i udzielić kredytu na 11 proc., to tak jakby rząd wypisał bankowi czek na 6 proc. W sytuacji, w której banki przestały udzielać kredytów, ten element polityki pieniężnej był niezwykle istotny. I jeszcze: niskie stopy umożliwiły krótkoterminowym inwestorom uzyskanie zysków, jeśli tylko decydowali się na ryzykowne transakcje akcjami lub opcjami. Co ciekawe, w największym stopniu tymi inwestorami byli emeryci. W IV kwartale zeszłego roku liczba krótkoterminowych inwestorów tego typu znacznie się obniżyła, bo o 25 proc. w stosunku do tego samego okresu w 2008 r., według Investor Business Daily. Widać, że inwestorzy decydują się na bezpieczniejsze transakcje lub oszczędzają. A ten fakt powoduje odpływ gotówki, potrzebnej prywatnym firmom na inwestycje, a co za tym idzie –  i podtrzymanie zatrudnienia.

Jest dziś jasne, że pakiet stymulacyjny choć uchronił gospodarkę od całkowitego upadku, to jednak nie pomógł w tworzeniu nowych miejsc pracy. Nie chcę przez to powiedzieć, że był niepotrzebny, ale fakt, że wcale nie przyśpieszył rozwoju gospodarczego, co przyznał w grudniu 2009 doradca ds. gospodarczych Baracka Obamy prof. Austan Golsbee, świadczy o tym, że wychodzenie z kryzysu będzie następowało bardzo powoli.

A to grozi jeszcze większym bezrobociem. Pod koniec XX wieku na całym świecie funkcjonowały zautomatyzowane zakłady produkcyjne, w których rosło zapotrzebowanie na robotników. Jednak nadprodukcja pod koniec wieku i budowa dużo nowocześniejszych i produkującym tanim kosztem fabryk wyparła większość zakładów ze Stanów Zjednoczonych i Europy do Azji. Większość miejsc pracy jest dziś w handlu, agendach rządowych, sektorze zdrowia, usługach, sektorze związanym z nauką i informacją. Według badań Institute for Economic Progress z listopada 2009 r. tylko 14 proc. miejsc pracy w USA jest dostępnych w sektorze produkcyjnym. Oprócz 7,2 mln miejsc pracy, które przestały istnieć wskutek kryzysu od grudnia 2007 r., gospodarka USA musi tworzyć 100 tys. miesięcznie nowych, by nadążyć za wzrostem populacji. I jak prognozują ekonomiści Rutgers University, jeśli rynek pracy powróci do stanu z lat 90., zwiększając zatrudnienie o 1,25 mln osób rocznie w sektorze prywatnym, wówczas sytuacja wróci do normalności, tj. do 5-proc. bezrobocia, ale nie stanie się to przed 2017 r.

W tym kontekście warto przyjrzeć się drugiemu problemowi: wzrostowi gospodarki obciążonej wysokim długiem.

Większość ekonomistów nie przykładała do tej kwestii wiele uwagi, i jak się okazuje, niesłusznie. Wskazują na to bardzo interesujące wyniki badań, ogłoszone kilka dni temu przez prof. Kennetha Rogoffa. Przebadał on 14 najpoważniejszych kryzysów od zakończenia II wojny światowej. I jak twierdzi, dług rządów dotkniętych recesją wzrasta o około 86 proc. w ciągu 3 lat od jej zakończenia. Prof. Rogoff przeanalizował informacje o zadłużeniu i wzroście gospodarczym 44 państw. Wynika z nich, że dla krajów rozwijających się poważniejsze konsekwencje ma dług zewnętrzny, bo jest denominowany w obcej walucie, niż zadłużenie wewnętrzne. W przypadku wzrostu długu zewnętrznego do 60 proc. PKB roczny wzrost PKB wahał się w granicach 2 proc. A gdy sięgał 90 proc. PKB, wzrost wynosił ok. 1 proc. Dziś w krajach rozwijających się poziom długu oscyluje przeciętnie wokół 200 proc. PKB. Najbardziej zadłużenie rosło od 2007 r. Dług pięciu krajów: Islandii, Irlandii, Hiszpanii, USA i Wielkiej Brytanii wynosi ok. 75 proc. i może już niebawem dojść do 86 proc., sięgając progu, o którym mówi prof. Rogoff. To konsekwencja wykupów zadłużonych firm i pakietów stymulacyjnych.

Ale nawet państwa, które nie zostały dotknięte kryzysem w latach 2007-2009, zwiększyły swoje zadłużenie o 20 proc. W takim przypadku, by utrzymać płynność finansów publicznych, niezbędne wydaje się podnoszenie podatków. Ale konsekwencją tego będzie zmniejszenie popytu. Z badań Rogoffa wynika zatem, że wskutek zadłużenia wychodzenie z recesji będzie dużo trudniejsze.

Obniżenie bezrobocia hamują też, i to w stopniu znaczącym, ingerencje rządu w decyzje biznesu, który np. chce dyktować głównym przedsiębiorstwom wysokość płac dla ich najlepszych menedżerów. W administracji prezydenta Obamy pracuje najmniej osób od czasu prezydenta Roosevelta, które mają doświadczenie w biznesie. Stąd wzrost populizmu. Firmy takie jak JPMorgan i Citibank, a wcześniej koncerny naftowe Chevron czy Shell, trafiły na listę wrogów publicznych. A to przecież mały i duży prywatny biznes tworzy większość miejsc pracy, a nie rządy. Wall Street stała się symbolem zła w USA, a w Niemczech politycy, chcąc uzyskać lepsze notowania, atakują kapitalizm. Jest to zapowiedź ery, w której przedsiębiorcy będą napiętnowani jak przed rewolucją bolszewicką. Wielu ludzi w biznesie z niepokojem patrzy, jak wskutek coraz dalej idących interwencji państwa upada wolny rynek.

A jednak to kapitalizm, wolny rynek z zawsze istniejącym elementem ryzyka, polityka probiznesowa i etyka pracy były od zawsze źródłem rozwoju. A nie nowe Bretton Woods, o którym mówił prezydent Sarkozy w Davos.

Szybkość narastania bezrobocia w czasie recesji po II wojnie światowej
Szybkość narastania bezrobocia w czasie recesji po II wojnie światowej
joblossesinrecessions
joblossesinrecessions

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

System z Bretton Woods i jego dziedzictwo – wnioski z konferencji naukowej

Kategoria: Analizy
Po upadku systemu z Bretton Woods zwiększyła się skala dyskrecjonalności polityki pieniężnej. Rosnąca popularność kryptowalut wymusiła na bankach centralnych zainteresowanie pieniądzem cyfrowym, który ponownie może zmienić zasady rządzące polityką pieniężną.
System z Bretton Woods i jego dziedzictwo – wnioski z konferencji naukowej

Jak napięte są rynki pracy w Stanach Zjednoczonych?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Badanie wskazuje, że rynki pracy w Stanach Zjednoczonych są obecnie bardzo „ciasne” i prawdopodobnie jeszcze przez pewien czas przyczyniać się będą do utrzymania presji inflacyjnej.
Jak napięte są rynki pracy w Stanach Zjednoczonych?