Autor: Eamonn Butler

Instytut Adama Smitha, Wlk. Brytania

Wpakują w euro tyle naszych pieniędzy, ile będzie trzeba

Premier George Papandreou usłyszał właśnie w Waszyngtonie, że greckie problemy  powinna rozwiązywać tylko Unia Europejska. Grecja nie zwróci się też o pomoc do MFW, bo europejscy przywódcy potraktowaliby to jak zdradę. Grecja powinna poprosić MFW o pomoc. Mogłaby też szybciej wyjść z kryzysu, pozostając poza strefą euro i wprowadzając reformę finansów publicznych na miarę kanadyjskiej z 1993 r.

Grecja ogłosiła pakiet cięć, który ma zmniejszyć gigantyczny deficyt budżetowy. W jej ślady poszła Portugalia. Europejscy politycy obiecują pomoc. To początek końca kryzysu w strefie euro?

Po pierwsze, Grecja w ogóle nie powinna się była znaleźć w strefie euro. Wślizgnęła się do tego grona wyłącznie dlatego, że europejska unia monetarna to organizacja o charakterze politycznym, a nie ekonomicznym. Gdyby było inaczej, do unii nie wpuszczono by ani Grecji, ani prawdopodobnie nawet Włoch. Prawdę mówiąc, zostałyby w niej pewnie tylko Francja, Niemcy i Luksemburg (śmiech). Strefa euro to polityczna demonstracja zwolenników  zintegrowanej Europy. Europejscy politycy zrobią wszystko, żeby euroland nie upadł, wpakują w ten projekt tyle pieniędzy europejskich podatników, ile tylko będzie trzeba. Dlatego sposób, w jaki Grecja i inne kraje strefy próbują walczyć z kryzysem, nie ma aż takiego znaczenia, nawet jeśli jest ekonomicznie słuszny.

Ale czy zbyt duże cięcia nie pociągną za sobą skutków ubocznych dla gospodarki, nie zablokują możliwości powrotu na ścieżkę wzrostu?

Wręcz przeciwnie. Dla gospodarki najlepsze są inwestycje prywatne. Dlatego oprócz cięć wydatków publicznych potrzebna jest obniżka podatków. Oczywiście cięcia budżetowe trzeba przeprowadzać stopniowo, tak aby nie wywoływały szoku, ale bez nich nie da się wygenerować wzrostu.

Zresztą propozycje Grecji są zbyt skromne. To zaledwie przystrzyżenie wydatków skorumpowanego i żarłocznego sektora publicznego. Grecki rząd kupuje sobie trochę więcej czasu, ale nie proponuje działań dalekosiężnych. Potrzebna jest strategia reform, a nie cięć.

Warto w tym momencie przypomnieć, jak w latach 90. z 9-procentowym deficytem poradziła sobie Kanada. W ciągu pięciu lat deficyt budżetowy spadł do zera. Zrobiono tam wielki przegląd przydatności poszczególnych ministerstw. To nie było jakieś przycinanie, tylko wycinanie niepotrzebnych urzędów, przy czym niektóre funkcje państwa zostały wyraźnie wzmocnione. Wzrosły na przykład zapomogi dla ludzi starszych. W wyniku tej reformy aparat państwa zmniejszył się o 23 procent, i to bez strajków i niepokojów społecznych.

W Europie bez protestów się nie obejdzie. Zapowiedziane przez grecki rząd cięcia już wywołały strajki.

Trzeba pamiętać, że są kraje na świecie  nie  tak zadłużone jak większość państw Unii i one nas zwyczajnie wyprzedzą. Najbardziej utalentowani pracownicy będą z Europy uciekać. Niestety, zapowiedzi oszczędności zawsze wywołują społeczny niepokój i politycy boją się tego jak ognia. Wielka Brytania ma jedne z najpoważniejszych w świecie problemów z deficytem i ani premier Gordon Brown, ani lider konserwatystów David Cameron nie mają zamiaru przed majowymi wyborami mówić o cięciach. To oczywiście gigantyczny błąd. Politycy muszą zrozumieć, że trzeba działać, nawet wbrew społecznym odczuciom. Nie da się powiększać deficytu budżetowego w nieskończoność. Rządy w Europie muszą wreszcie zrobić porządek w finansach publicznych.

A jeśli się nie uda?

Euro radziło sobie, jak na błędy, które na początku popełniono, całkiem nieźle. Ale to nie mogło długo trwać, jeśli w szeregach unii monetarnej są kraje takie jak Grecja. W dodatku twórcy unii monetarnej nie wzięli pod uwagę tego, że państwa czasem bankrutują i trzeba mieć instrumenty, które pozwolą na stosowną reakcję. W takiej sytuacji albo korzysta się z pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, albo zakłada się własny tego typu fundusz.

Europejscy politycy już dali do zrozumienia, że nie chcą, by Grecja zwróciła się o pomoc do MFW.

Ależ właśnie tak powinna teraz postąpić Grecja, dla własnego dobra. Sęk w tym, że zwrócenie się o pomoc do MFW byłoby postrzegane w Europie jako wyraz braku zaufania do unii, w którą zaangażowano przecież olbrzymi kapitał polityczny. Dlatego nie, Grecja tego nie zrobi. Nie pozwolą jej.

Chyba że zostanie wyrzucona za burtę eurolandu.

Taki scenariusz mógłby być dla Grecji zbawienny. Mogłaby powrócić do prowadzenia własnej polityki monetarnej i być może szybciej wyjść z tej zapaści. Ale tak się nie zdarzy.

Tym bardziej że padła propozycja stworzenia Europejskiego Funduszu Walutowego?

Jeśli założyć, że strefa euro ma trwać, to powstanie funduszu jest logiczne. Sęk w tym, że założenie funduszu musi trwać, a w  tym czasie kryzys w strefie euro będzie się zwiększał. Poza tym nie zmieni się sama struktura strefy, którą tworzą kraje rządzące się zupełnie innymi zasadami gospodarczymi. Zawsze będą zdarzać się problemy podobne do tych greckich. Z takiej mieszanki nie da się zrobić unii monetarnej na wzór choćby amerykański. USA mają przecież jeden model podatkowy i jeden system opieki społecznej. Kiedy ceny ropy spadają i wszyscy w Teksasie tracą pracę, to zasiłki płyną z Waszyngtonu. Jeden system służy amortyzacji gospodarczych wstrząsów, bez względu na to, w którym stanie one występują. W Europie takiego wspólnego mechanizmu nie ma, dlatego tak trudno pomóc w tej chwili Grecji.

Czy coś stoi na przeszkodzie, żeby taki mechanizm stworzyć?

Oczywiście nie, jeśli tylko zdecydujemy się wszyscy na stworzenie europejskiego superpaństwa, z jednolitą polityką monetarną, podatkową i społeczną. Tymczasem prowadzenie własnej polityki monetarnej się opłaca. Wielka Brytania pozwoliła na dewaluację funta, który stracił dotąd jedną czwartą swojej wartości, ale to dało nam lepszą pozycję na rynkach eksportowych. W każdym razie nie sądzę, żeby Europejczycy chcieli żyć w takim superpaństwie, szczególnie jeśli mieliby w nim dominować francuscy i niemieccy politycy.

Zresztą Niemcy już w tej chwili są dominującą siłą w Unii. Z pewnością będą chcieli uratować euro i mieć jeszcze więcej do powiedzenia. Jedyne, co może im w tym przeszkodzić, to reakcja niemieckich podatników. Niemieccy obywatele muszą się zastanowić, czy kosztem wyższych podatków chcą za taką politykę zapłacić, czy chcą opłacać niekompetentne i skorumpowane europejskie rządy. Być może do stworzenia superpaństwa nigdy dojdzie.

Osobiście chciałbym żyć w Europie niezależnych państw, które zniosły między sobą bariery celne i stworzyły w ten sposób strefę wolnego handlu, w każdym razie znacznie mniej ograniczonego niż dotychczas.

Rozmawiała: Anna Gwozdowska

Dr Eamonn Butler, dyrektor i współzałożyciel Adam Smith Institute. W marcu na brytyjskim rynku wydawniczym ukaże się jego kolejna książka „The Alternative Manifesto. A 12-Step Programme to Remake Britain”, w której przedstawia program naprawy Wielkiej Brytanii. Program powstał na podstawie rozmów z największymi współczesnymi brytyjskimi myślicielami.


Tagi


Artykuły powiązane