Osiatyński, RPP: Nie należy ruszać stóp procentowych NBP

(wywiad)
Kierując się obecnym stanem wiedzy, stóp procentowych NBP nie należy na razie ruszać – ocenił w wywiadzie dla PAP Jerzy Osiatyński z Rady Polityki Pieniężnej.

Jego zdaniem stopa wzrostu PKB w Polsce jest „zupełnie przyzwoita” na tle innych krajów europejskich. Osiatyński oczekuje silniejszego ożywienia, jeśli chodzi o konsumpcję prywatną w kolejnych miesiącach, choć zastrzega, że dyskutując o prognozach wskaźników makroekonomicznych należy brać pod uwagę panującą wśród przedsiębiorców niepewność odnośnie sfery regulacji oraz otoczenia zewnętrznego polskiej gospodarki.
Członek RPP uważa, że okres dochodzenia inflacji do dolnej granicy odchyleń od celu NBP będzie bardziej odległy, niż się dzisiaj wydaje, a przedłużająca się deflacja może być czynnikiem hamującym inwestycje.
„Moim zdaniem – przy dzisiejszym stanie wiedzy – stóp procentowych na razie nie należy ruszać. W żadną stronę. Jeśli według powszechnej opinii stopy należałoby obniżyć, to nie wydaje mi się, żebym był gotów zapisać się do tej powszechnej opinii” – powiedział PAP Osiatyński.
PRZYZWOITA STOPA WZROSTU PKB
„Jeśli chodzi o ostatni odczyt PKB – w warunkach europejskich – to jest zupełnie przyzwoita stopa wzrostu” – powiedział członek RPP.
Zgodnie z danymi GUS Produkt Krajowy Brutto w II kwartale 2016 r. wzrósł o 3,1 proc. rdr w porównaniu ze wzrostem o 3,0 proc. rdr w I kwartale.
„Kiedy staramy się prognozować rozwój sytuacji w kolejnych miesiącach czy kwartałach, dobrze jest brać pod uwagę bardziej wyrównane trendy, a nie co miesiąc zmieniające się odczyty. W każdym jednak razie nastąpiło pewne osłabienie dynamiki gospodarczej w stosunku do tego, czego oczekiwaliśmy. Najbardziej rozczarowujący jest oczywiście spadek dynamiki inwestycji” – powiedział Osiatyński.
„Wydaje mi się jednak, że do końca roku nie będziemy mieli już takich przykrych niespodzianek. Przeciwnie. Uważam, że stopa wzrostu będzie nieco wyższa. Choć nie tak wysoka, jak tego oczekiwałem na przełomie roku” – dodał.
SILNIEJSZE OŻYWIENIE W KONSUMPCJI JESZCZE PRZED NAMI
Członek RPP oczekuje silniejszego ożywienia, jeśli chodzi o konsumpcję prywatną w kolejnych miesiącach.
„Konsumpcja jest naszym głównym motorem wzrostu i przypuszczam, że silniejsze pobudzenie od strony wydatków konsumpcyjnych jest jeszcze przed nami. Oczekuję, że w strukturze tych wydatków nastąpi zwiększenie – nie wiem jak silne, ale jednak zwiększenie – udziału wydatków na dobra konsumpcyjne w stosunku do usług” – powiedział.
„Struktura wydatków w pierwszych miesiącach działania programu 500 plus była dla mnie pewnym zaskoczeniem. Oczekiwałem, że będą one od początku kierowane na wzmożone zakupy dóbr konsumpcyjnych, przede wszystkim tych pierwszej potrzeby. Nie jest wykluczone, że gospodarstwa domowe, które otrzymały dodatkowe zasilenie finansowe, w większym stopniu realizowały wydatki, na które wcześniej nie było ich stać, np. na odnowienie mieszkania czy wyjazdy wakacyjne” – dodał.
„Przypuszczam, że to się nieco zmieni, co z kolei zapewni większy moim zdaniem efekt mnożnikowy i może także pobudzić inwestycje. Dlatego, że ten zwiększony popyt – czy to na odzież, obuwie czy inne artykuły konsumpcyjne – będzie prowadził do poprawy stopnia wykorzystania aparatu wytwórczego w tych gałęziach, co może skłaniać do podejmowania inwestycji” – ocenił Osiatyński.
Członek RPP zwrócił uwagę na „zaskakująco słabe”, lipcowe dane odnośnie handlu zagranicznego.
„Jednak jak popatrzymy na to, co się dzieje od początku roku, to i tak mamy na razie solidną nadwyżkę w obrotach handlu zagranicznego. I to się oczywiście liczy” – powiedział.
„Główne pytanie dotyczy jednak tego, dlaczego tak słabo idą inwestycje. Częściowo jest to słaba jak do tej pory absorbcja środków z Unii Europejskiej. Na pewno słabsza niż tego oczekiwałem. To się przekłada nie tylko na osłabienie inwestycji publicznych, realizowanych głównie przez samorządy” – dodał.
„Inwestycje publiczne to jednak tylko mniej więcej 1/4 całości inwestycji i nie można tego spowolnienia zrzucać w całości na ich karb. Ale spowolnienie inwestycji publicznych przekłada się także na inwestycje prywatne. A to dlatego, że wiele projektów, na które idą środki unijne, jest realizowana przez firmy prywatne lub w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego” – powiedział członek RPP.
Osiatyński wskazał także na wpływ koniunktury u głównych partnerów handlowych Polski.
„Mniejsza niż oczekiwana i mniejsza niż byśmy chcieli jest poprawa koniunktury w Niemczech i w innych krajach Unii Europejskiej, które są naszymi głównymi rynkami zbytu, zaś perspektywy poprawy są niepewne. Jest to dodatkowy czynnik, z powodu którego przedsiębiorcy nie podejmują inwestycji” – powiedział.
NIEPEWNOŚĆ W SFERZE REGULACJI
„Jeśli chodzi o przyczyny gorszej dynamiki inwestycji, to dodatkowo upatruję ich w dwóch, powiązanych ze sobą czynnikach. I nie jestem tu oryginalny, gdyż część z moich kolegów także zwraca na nie uwagę. Jest to spora niepewność, jeśli chodzi o zmiany sfery regulacji przedsiębiorczości w Polsce. Przedsiębiorcy są niepewni co do tego, jaki będzie system podatkowy, jaka będzie konstrukcja zapowiadanej jednolitej daniny”, jakie regulacje rynku pracy itd.” – powiedział członek RPP.
„Niezależnie od rządowych deklaracji składanych zapewne w dobrej wierze – o potrzebie poprawy klimatu dla przedsiębiorczości – wszystko to, co się dzieje w sferze regulacyjnej i otoczeniu przedsiębiorczości nie wzbudza dostatecznego zaufania przedsiębiorców” – dodał.
Osiatyński wskazał w tym miejscu na drugą, związaną z niepewnością odnośnie regulacji kwestię.
„Chodzi o możliwości lokowania nierozdzielonych zysków firm – mających jednak sporą płynność – kiedy lokaty dają realną stopę zwrotu mniej więcej rzędu 2,5-3,0 proc. W dzisiejszych czasach jest całkiem spora stopa zwrotu ponoszona przy niewielkim ryzyku. Prawdopodobnie wyraźnie mniejszym niż ryzyko związane z działalnością przedsiębiorczą, z powiększaniem aktywów produkcyjnych w warunkach wspomnianej, rosnącej niepewności co do rozwiązań regulacyjnych” – powiedział.
DUŻE OBSZARY NIEPEWNOŚCI
Członek RPP podkreślił, że dyskutując o prognozach wskaźników makroekonomicznych, należy brać pod uwagę także dużą niepewność odnośnie otoczenia polskiej gospodarki.
„Bardzo trudno jest obecnie cokolwiek +zaczepić+ na prognozach. Obszary niepewności są bardzo duże. Większość pesymistycznych prognoz bezpośrednio poprzedzających referendum w Wielkiej Brytanii szczęśliwie się nie sprawdziła. Kiedy o tym mówiliśmy poprzednim razem, wskazywałem, że jesteśmy w sytuacji trochę jak po trzęsieniu ziemi – musi opaść kurz zanim cokolwiek sensownego da się powiedzieć” – ocenił Osiatyński.
„Teraz musimy zobaczyć: co zostało, co jest tylko trochę naruszone, a czego już po prostu nie ma. Prawdopodobnie dziś lepiej już widzimy, jakie są krótkookresowe skutki tego referendum. Ale na temat skutków średniookresowych nadal trudno jest powiedzieć cokolwiek, na czym można byłoby coś budować. W wielu kwestiach mamy stan +żadności+. Ani nie jest pewne, kiedy rozpocznie się proces negocjacji wychodzenia Wielkiej Brytanii z UE. Ani nie jest jasne, jakie jest rzeczywiste stanowisko Wielkiej Brytanii – na jakich warunkach chcą z UE wyjść ” – dodał.
„Ta niepewność, jeśli chodzi o dynamikę PKB i rozwój sytuacji gospodarczej nie dotyczy zresztą tylko Unii Europejskiej, ale też USA, Chin czy Rosji. Wydaje się, że Rosja kryzys ma już za sobą, ale perspektywy poprawy koniunktury nadal są dość wątłe. A to jest ważny rynek zbytu dla znacznej części polskiego eksportu” – powiedział Osiatyński.
DEFLACJA MOŻE HAMOWAĆ INWESTYCJE
Członek RPP pytany o deflację w Polsce, podkreślił, że RPP odnosząc się w swoich komunikatach do kwestii deflacji i dotychczasowego braku jej negatywnego przełożenia na gospodarkę stale zwraca uwagę, że przedstawione przez nią stanowisko jest uwarunkowane „obecnym stanem wiedzy”.
„Jeśli chodzi o moje stanowisko, w sprawie oceny skutków deflacji jestem bardziej sceptyczny. Uważam, że przedłużająca się deflacja może być czynnikiem hamującym inwestycje. Dlatego, że zwiększa ciężar długu ” – powiedział.
„Każdemu przedsiębiorcy potrzebny jest kredyt. Nawet bez planów inwestycyjnych w normalnych warunkach potrzebny jest kredyt obrotowy dla finansowania bieżących kosztów produkcji. Jeżeli jest deflacja, to znaczy, że koszty spłaty tego kredytu mogą okazać się większe niż te, które zostały zaplanowane. Dlatego, że ceny wytwarzanego produktu w momencie jego sprzedaży mogą być niższe niż te, przy których kalkulowano opłacalność produkcji. I trzeba to brać pod uwagę” – dodał.
„Jakkolwiek w badaniach oczekiwań inflacyjnych, które pilnie śledzimy, deflacja nie znajduje dobrego odzwierciedlenia i ankietowani raczej liczą się ze wzrostem cen, to mam wrażenie, że struktura tych oczekiwań może być bardziej nakierowana na bieżące wydatki konsumpcyjne, niż na to, co się dzieje w rachunku opłacalności inwestycji” – powiedział.
DOLNA GRANICA CELU INFLACYJNEGO BARDZIEJ ODLEGŁA
Osiatyński pytany o przyszłe procesy odnośnie kształtowania się wskaźnika CPI, wskazał, że deflacja w Polsce jest deflacją z importu.
„Ceny paliw są dziś wyższe niż były kilka miesięcy temu, ale nie wydaje mi się, żeby miały one dalej silnie rosnąć. Dzisiejsze ceny ropy są na poziomie, przy którym znaczna część wydobycia gazu łupkowego w USA jest opłacalna. Więc USA będą zwiększać produkcję” – powiedział.
„Jednocześnie nie widać silnej poprawy koniunktury w krajach, które są głównymi odbiorcami paliw. Stąd może się okazać, że ceny paliw co prawda nie będą generować impulsu deflacyjnego, ale też nie będą generować inflacji” – dodał.
„Co się będzie działo z drugim komponentem deflacji, mianowicie z cenami pozostałych surowców? Trudno powiedzieć. To zależy od koniunktury oraz charakteru postępu technologicznego. To jest znów spory obszar niepewności. Jeśli chodzi o płody rolne, których ceny działały osłabiająco w przypadku wskaźnika CPI, jest za wcześnie aby powiedzieć, jak to będzie wyglądało. Sygnały są mieszane” – powiedział.
Odnosząc się do czynników wewnętrznych mogących mieć wpływ na CPI członek RPP wskazał, że tu ważna jest relacja wzrostu płac nominalnych do wydajności pracy.
„Gdyby jednostkowe koszty pracy rosły, byłby nacisk na ceny. Nie wydaje mi się jednak, żeby to był czynnik, który doprowadzi do stopy inflacji, jaka jest zakładana w przyszłorocznym budżecie (1,3 proc. – PAP)” – powiedział.
„W mojej ocenie okres dochodzenia do dolnej granicy odchyleń od celu inflacyjnego (1,5 proc. – PAP) będzie bardziej odległy, niż nam się dzisiaj wydaje. Choć jak powiedziałem – wszystko, co mówimy o inflacji czy deflacji jest oparte o dzisiejszy stan wiedzy. Także, jeśli chodzi o oczekiwania” – dodał.
POLITYKA INNYCH BANKÓW CENTRALNYCH
Członek RPP pytany o politykę innych banków centralnych na świecie i jej wpływ na politykę RPP, podkreślił, że polega ona na stosowaniu nieortodoksyjnych, nadzwyczajnych narzędzi.
„Ta polityka zapewnia znacznie większą płynność i ta płynność – jak widzimy – niekoniecznie przekłada się na pobudzanie koniunktury i dynamikę kredytów, które są używane do poszerzenia zdolności produkcyjnych. To oczywiście ma wpływ także na sytuację na rynkach finansowych, które są ze sobą powiązane” – powiedział.
„Nie wydaje mi się jednak, żeby decyzja innego banku centralnego miała być obecnie czynnikiem skłaniającym nas do jakiegoś nagłego działania” – dodał.
„Co więcej nie wydaje mi się, żebyśmy mogli oczekiwać jakiejś radykalnej zmiany tej polityki – wszystko jedno, czy mówimy o polityce EBC, Banku Anglii czy Fed. Sygnały płynące z USA wskazują raczej na znaczną ostrożność, jeśli chodzi o decyzje dotyczące podwyżek stóp procentowych. Zarówno co do tego, jak prędko, i jak bardzo. Wydaje się raczej, że zmierza to w kierunku odsunięcia tych decyzji” – powiedział członek RPP.
Jacek Barszczewski /jba/


Artykuły powiązane

Jak napięte są rynki pracy w Stanach Zjednoczonych?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Badanie wskazuje, że rynki pracy w Stanach Zjednoczonych są obecnie bardzo „ciasne” i prawdopodobnie jeszcze przez pewien czas przyczyniać się będą do utrzymania presji inflacyjnej.
Jak napięte są rynki pracy w Stanach Zjednoczonych?

Polityka monetarna przy bardzo niskich stopach procentowych

Kategoria: VoxEU
Badanie potwierdza, że transmisja polityki pieniężnej do gospodarki jest znacznie słabsza, kiedy nominalne stopy procentowe spadają do bardzo niskiego poziomu oraz że siła transmisji słabnie im dłużej stopy procentowe pozostają na niskim poziomie.
Polityka monetarna przy bardzo niskich stopach procentowych