Złote Szkoły NBP: Jak edukacja ekonomiczna zmienia polskie szkoły
Kategoria: Społeczeństwo
fot. Envato
Rosyjski rząd w kwietniu rozszerzył pakiet sankcji handlowych wobec Ukrainy, wprowadzając embargo na dostawy strategicznych paliw – ropy i węgla kamiennego. Zmiany weszły w życie 1 czerwca. Wśród surowców, których wywóz został zakazany, znalazła się m.in. surowa ropa naftowa. Specjalne pozwolenie rosyjskiego rządu jest konieczne także na dostawy węgla kamiennego i koksu, benzyny, paliwa dieslowskiego oraz propanu butanu. W założeniu sankcje mają jeszcze bardziej niż dotychczas uzależnić Ukrainę od Rosji.
Jako uzasadnienie decyzji o sankcjach rosyjski rząd podał ogłoszenie przez Ukrainę 10 kwietnia rozszerzonej listy sankcyjnej, na której znalazły się m.in. importowane z Rosji formalina, koncentrat i żywice formalinowo-mocznikowe, sprężyny do podwozi wagonów towarowych, elektryczna aparatura dla kolei, sygnalizacji i łączności, kable energetyczne dla napięć powyżej 1000 V. Obok tych strategicznych pozycji ukraiński rząd umieścił na liście też szklane opakowania z Rosji, stanowiące konkurencję dla największej na Ukrainie huty szkła Piskiwskie Zakłady Wyrobów Szklanych, których właścicielem jest były prezydent Petro Poroszenko.
Ukraina praktycznie nie produkuje paliw, dwie rafinerie Kremenczucki NPZ i Szebelinski HPZ działają tylko na pół gwizdka. Przy spożyciu sięgającym 7 mln ton paliwa dieslowskiego rocznie zaspokajają one łącznie zaledwie 11 proc. popytu.
W ciągu ostatnich trzech lat nad Dnieprem odnotowano mniej więcej trzykrotny wzrost importu diesla z Rosji. To z kolei prowadziło do krytycznej zależności od rosyjskiego źródła. Wydawało się więc, że uderzenie ze strony Moskwy mocno podetnie gospodarkę nad Dnieprem, tym bardziej że doszło do niego w momencie bardzo newralgicznym, bo przed okresem zbiorów.
Ukraiński ekspert paliwowy Serhij Kujun ocenia, że realny efekt rosyjskich sankcji będzie jednak niewielki. „Główne pozycje rosyjskiego importu – paliwo dieslowskie i skroplony gaz – to 40 proc. rynku. Diesel będzie uzupełniony importem z Białorusi, dostawami drogą morską i zwiększeniem przerobu przez Ukrnaftę. Skroplony gaz zostanie zastąpiony drogą morską, dostawami z Kazachstanu i z Zachodu. Do przełączenia się na nowe źródła dostaw potrzeba miesiąca. Także niczego zabójczego nie będzie, w rezultacie otrzymamy zdywersyfikowany i niezależny od Rosji rynek ze swoją produkcją paliwa” – komentował.
Pojawiające się szacunki mówią o zmniejszeniu udziału paliwa dieslowskiego z Rosji na rynku ukraińskim już w sierpniu z 45 proc. do 25 proc. potrzeb rynku.
Większość węgla kamiennego z Rosji i zajętych przez separatystów terenów Donbasu trafiała na Ukrainę przez Białoruś.
Według rosyjskich danych, w efekcie ogłoszonych przez Moskwę sankcji bezpośrednie dostawy węgla z Rosji spadły do 129 tys. ton – to zaledwie 15 proc. tego co dostarczono miesiąc wcześniej. Nie znaczy to jednak, że przerwano dostawy węgla z rosyjskich kopalń – po prostu zmienił on „paszport”. Już w zeszłym roku większość węgla kamiennego z Rosji i zajętych przez separatystów terenów Donbasu trafiała na Ukrainę przez Białoruś – kraj, w którym nie ma ani jednej kopalni. W rezultacie dostawy węgla kamiennego z tego kraju wzrosły z 600 ton w 2017 r. do 589 tys. ton w zeszłym roku, a antracytu odpowiednio z 300 ton do 102 tys. ton. Wiele wskazuje na to, że i w tym roku sytuacja pozostanie niezmieniona i mimo oficjalnego zakazu węgiel przyjedzie do ukraińskich odbiorców z Białorusi.
Teksas nad Dnieprem
Ukraina już dawno mogłaby się uniezależnić od dostaw strategicznych surowców z Rosji. Ukraińskie zasoby ropy naftowej są jednymi z największych w Europie – dysponuje około 5 proc. światowych zasobów. Ale wydobycie ma charakter praktycznie śladowy – z rekordowego poziomu 14,5 mln ton w 1972 r. spadło obecnie do zaledwie 2 mln ton. Trzy czwarte wydobycia zapewnia koncern Ukrnafta, resztę wydobywają drobne firmy. Szacunki dotyczące możliwości wydobycia mówią o 50 mln ton rocznie. „Potencjał rozpoznanych złóż i możliwości wydobycia jest taki, że Ukraina może stać się drugim Teksasem” – przekonywał minister energetyki USA Rick Perry podczas wizyty w Kijowie jesienią zeszłego roku.
W jego ocenie, chcąc wykorzystać te możliwości, Ukraina może przyciągać międzynarodowe koncerny naftowe, ale do tego, by zainwestowały potrzeba „sprawiedliwych sądów, zdrowej konkurencji w sektorze, przejrzystych warunków prowadzenia biznesu, jawności danych i wolności od korupcji”.
Przynajmniej jeden z tych elementów – zdrową konkurencję – Ukraina zaczęła wprowadzać w życie. W lipcu rząd podciął korzenie uprzywilejowanej pozycji związanego z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem (Putin jest ojcem chrzestnym jego córki) lidera prokremlowskiej partii Opozycyjna Platforma Za Życie Wiktora Miedwiedczuka i jego struktur biznesowych.
Według ukraińskich mediów to właśnie firmy Miedwiedczuka miały być beneficjentem rosyjskich sankcji, a osiągane przez nie zyski miały finansować prorosyjskie struktury polityczne nad Dnieprem. Przez kilka ostatnich lat, dzięki politycznemu wsparciu, związane z Miedwiedczukiem firmy-pośrednicy wywalczyły już dominującą pozycję w dostawach diesla z Rosji, przejmując w tym celu kontrolę nad rurociągiem prowadzącym na Ukrainę.
Korzystały przy tym z przyznanej przez rosyjskich dostawców zniżki, dzięki której mogły sprzedawać paliwa taniej niż konkurencja działająca w warunkach rynkowych. Złote czasy się skończyły. Od 1 sierpnia ukraiński rząd wprowadził dodatkowe cło na paliwo dieslowskie z Rosji dostarczane rurociągami w wysokości 3,75 proc., a od 1 października będzie wynosić 4 proc. Równocześnie wprowadzono dodatkowe cło na skroplony gaz z Rosji odpowiednio 1,75 proc. i 3 proc. Doprowadzi to do zniwelowania uprzywilejowanej pozycji struktur biznesowych z rosyjskimi powiązaniami.
Typowa marża na rynku w dużym hurcie stanowi 10-12 dolarów na tonie. W przypadku dostaw rurociągiem wynosiła 35-40 dolarów na tonie. Dzięki cłom marża pośrednika będzie sprowadzona do rynkowego poziomu i decyzja w żaden sposób nie wpłynie na ceny detaliczne na rynku. Wszyscy pośrednicy będą mieli takie same warunki. „Pojedynczy importer nie będzie w stanie podnieść ceny, bo automatycznie zostanie wypchnięty z rynku przez konkurencyjne dostawy z Białorusi, Litwy, Polski i dostawy morzem z innych krajów” – wyliczał odpowiedzialny w prezydenckiej administracji za sektor paliwowo-energetyczny Andrij Gerus. Według szacunków ukraińskiego rządu dodatkowe cło da 2 mld hrywien wpływów budżetowych rocznie.
Kijów na poważnie zabrał się też za uszczelnianie przemytu paliw z anektowanego przez Rosję Krymu. Dzięki temu upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu – ograniczy zależność od tej części dostaw rosyjskiego paliwa, która choć nieuwzględniona w oficjalnych statystykach, to jednak realnie istnieje, i podreperuje budżet państwa dodatkowymi wpływami z cła za legalnie sprowadzone w miejsce kontrabandy paliwo. Według szacunków analityków branży paliwowej obecnie nawet 15 proc. paliwa dieslowskiego to przemyt drogą morską z krymskich portów.
Jak się to odbywa opisuje opiniotwórczy, kijowski serwis informacyjny „Censor.net”: statek na neutralnych wodach jest do maksimum ładowany z tankowca dieslem od rosyjskiego producenta. Potem przychodzi do portu, gdzie na cle zgłasza już tylko połowę ładunku. Nieocloną część wywozi się i sprzedaje na nielegalnych stacjach benzynowych. W sierpniu Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zatrzymała podejrzewany o udział w takich operacjach zarejestrowany w Rosji tankowiec „Mrija”.
W Kijowie podkreślają, że Rosja zachowuje się niestabilne i szykuje się do dalszego zaostrzenia sytuacji. Zapowiadają działania na rzecz zmniejszenia zależności ukraińskiego rynku od niej. „Jeśli zmniejszymy dostawy o połowę to te nieprzyjazne działania, jakie może podejmować Rosja, już w najbliższym czasie nie będą mieć na nas takiego negatywnego wpływu. Nie planujemy wprowadzania zakazu na wszystkie produkty naftowe pochodzące z Rosji, bo to w ostatecznym rachunku byłoby dodatkowym quasi podatkiem nałożonym na naszych konsumentów i cena mogłaby wzrosnąć. Ale rozumiemy, że Rosja może podjąć taką decyzję” – komentował Andrij Gerus.