Rynki kapitałowe: Wiosna pod znakiem niepewności

Pierwszy kwartał 2011 roku przyniósł zwyżki na giełdach i innych rynkach ryzykownych aktywów. Globalny rynek akcji zyskał niecałe 2 proc. Złożyły się na to zwyżki rzędu 3 proc. w państwach rozwiniętych i symboliczny spadek w krajach rozwijających się. Gdyby nie wyniki marca rozwarstwienie to byłoby jeszcze większe.

Dla wielu obserwatorów zaskakujące mogło być, że z chwilą nasilenia się niechęci do ryzyka tracić zaczęły giełdy w państwach rozwiniętych, uznawanych generalnie przecież za bardziej stabilne i wiarygodne. Nieco to tłumaczy zwyżka cen paliw, która podbijała notowania spółek z branży paliwowej. Znaczą one więcej na rynkach rozwijających się niż na giełdach dojrzałych.

Sektorem, który przyczynił się do największej różnicy w marcowych stopach zwrotu kapitału osiąganych na rynkach wschodzących w porównaniu z rynkami dojrzałymi, były jednak firmy finansowe. Notowania tych firm najmocniej w tym roku rzutują na rezultaty osiągane na emerging markets. Takie zachowanie to wyraźny znak, że wśród inwestorów zmalał strach przed dalszymi podwyżkami stóp procentowych w krajach rozwijających się. Podwyżki te generalnie negatywnie wpływają na postrzeganie przez inwestorów branży bankowej. Wpływ na to miały zarówno obawy wynikające ze wzrostu cen paliw oraz konsekwencje kataklizmu w Japonii, które mogą schłodzić koniunkturę gospodarczą na świecie. Nie bez znaczenia był spadek notowań surowców rolnych na rynkach, na których doszło do gwałtownej realizacji zysków przez inwestorów spekulacyjnych.

Dwa światy

Przebieg wydarzeń w marcu na rynkach finansowych potwierdził, że w przypadku zarówno rynków wschodzących, jak i dojrzałych, kluczowe znaczenie dla notowań ma polityka pieniężna. Różnie ona jednak wpływa na sytuację na obu tych rodzajach rynków. Na emerging markets zacieśnianie polityki monetarnej trwa już od wielu miesięcy. Polega to na podwyżkach stóp procentowych, zwiększaniu stóp rezerw obowiązkowych dla banków i na wprowadzaniu innych ograniczeń dostępności kredytów. To wzmaga zagrożenie osłabienia tempa rozwoju gospodarczego w przyszłości. Ponieważ ożywienie koniunktury w świecie napędzały dotąd głównie kraje rozwijające się, takie postrzeganie stanowiło zagrożenie dla całej globalnej gospodarki.

W przypadku rynków dojrzałych kluczowe wydają się kwestie wiążące się z ilościowym luzowaniem polityki pieniężnej, czyli potocznie mówiąc z drukowaniem pieniędzy. Ubocznym skutkiem są oceny dotyczące ilości taniego pieniądza, który można wykorzystać na inwestycje na rynkach finansowych. Dla sytuacji na rynkach dojrzałych istotne były deklaracje ze strony Japonii o zasilaniu gospodarki i rynków finansowych dodatkowymi środkami. Miały one związek z zawirowaniami i potrzebami wynikającymi z konieczności ustabilizowania gospodarki i rynków po trzęsieniu ziemi, tsunami i kryzysie nuklearnym.

W Ameryce nasilała się jednocześnie debata, czy kontynuować zgodnie z planem do końca czerwca program skupu obligacji (QE2) i jaką strategię przyjąć względem skupionych papierów w czasie I i II rundy poluzowania monetarnego. Na razie inwestorzy są przekonani, że QE2 zostanie zrealizowany w całości, a Rezerwa Federalna nie będzie gwałtownie zaostrzać kursu w polityce pieniężnej, to znaczy nie będzie podnosić stóp procentowych i wyprzedawać skupionych papierów wartościowych.

Negatywnych czynników coraz więcej

Skupianie się na losach polityki monetarnej na świecie sprzyjało ignorowaniu pogarszającego się bilansu dobrych i złych wiadomości gospodarczych. Indeks mierzący liczbę pozytywnych i negatywnych zaskoczeń doniesieniami gospodarczymi, obliczany przez Citigroup, dla 10 najbardziej uprzemysłowionych państw świata, spadł przez ostatnie 2 miesiące z 46 do 21 pkt.

W przypadku Stanów Zjednoczonych zniżka ta następuje od miesiąca. Sprowadziła ona indeks zaskoczeń z blisko 100 do 46 pkt. W Ameryce w ostatnim czasie najsłabiej wypadały wiadomości związane z rynkiem nieruchomości, na którym coraz silniejsza jest presja na spadek cen mieszkań. Niekorzystnie na nastrojach konsumentów odbijają się drożejące paliwa i żywność. W dół w marcu poszły indeksy nastrojów w Stanach Zjednoczonych, strefie euro i Wielkiej Brytanii. Zauważalne zaczynają być trudności z utrzymaniem tempa ożywienia w europejskim przemyśle. Pokazał to wstępny marcowy odczyt wskaźników wyprzedzających koniunktury w strefie euro.

Coraz bardziej istotną kwestią staje się odradzająca się inflacja. Dotyczy to przede wszystkim strefy euro, w której wzrost cen w marcu, według pierwszych szacunków, przyspieszył do 2,6 proc. w skali roku. Wzrost ten skłania Europejski Bank Centralny do zaostrzenia retoryki i przybliża pierwszą podwyżkę stóp procentowych. Nawet tragiczne wydarzenia w Japonii nie skłoniły Jean-Claude Tricheta, szefa EBC, do łagodniejszego tonu w sprawie szybkiego zaostrzenia kursu w polityce pieniężnej. To przekłada się na umacnianie euro na świecie, jak również zawężania się różnicy rentowności długoterminowych obligacji w Niemczech i USA.

Zwyżka euro (wspólna waluta jest najsilniejsza wobec koszyka światowych walut od wiosny 2010 r., a względem dolara od stycznia 2010 r.) nie jest na razie duża. Można raczej mówić o odrabianiu strat poniesionych w konsekwencji kryzysu finansów publicznych na Starym Kontynencie. Jeśli jednak tendencja wzrostowa utrzyma się dłużej, to zwłaszcza nastawiona na eksport niemiecka gospodarka, stanie wobec poważnych wyzwań. Wzrost ten jest jak najbardziej realny ze względu na obniżającą się bazę porównawczą z 2010 r. Jeśli nawet notowania euro pozostaną na obecnym poziomie, to w czerwcu aprecjacja liczona w skali roku będzie sięgać kilkunastu procent.

Rosnąca rentowność obligacji w strefie euro jest jednocześnie złym sygnałem w kontekście problemów z finansami publicznymi wielu gospodarek. Dochodowość niemieckich obligacji stanowi punkt odniesienia dla oceny atrakcyjności bardziej ryzykownych papierów skarbowych z krajów Eurolandu. Im jest ona wyższa, tym większe są koszty obsługi długów publicznych. Można się nimi aż tak bardzo nie przejmować, gdy gospodarki przyspieszają. Gdy jednak wzrost hamuje, staje się ona poważnym zagrożeniem.

To będzie kwartał niepewności

W takich okolicznościach trzeba się liczyć z tym, że II kwartał na rynkach ryzykownych aktywów – akcji, surowców, obligacji i walut z rynków wschodzących, obligacji przedsiębiorstw i obligacji wysokiego ryzyka – będzie przebiegał pod znakiem znacznie większej niepewności niż 3 pierwsze miesiące roku. Na taki scenariusz wskazuje również dobrze dotąd sprawdzająca się analogia wydarzeń od maja 2010 r. z okresem maj 2004 r. – luty 2005 r. Wtedy indeks WIG zyskał blisko 27 proc. w okresie nieco ponad 200 sesji. Teraz WIG rośnie już nawet przez dłuższy czas, a zwyżka licząc od dołka z wiosny minionego roku sięga blisko 25 proc. To oznacza, że zarówno czas, jak i zasięg ruchu notowań w górę, praktycznie się wypełniły.

W takich okolicznościach można raczej zastanawiać się, czy II kwartał przyniesie trend boczny w ramach ekstremów wyznaczonych w marcu, czy jednak po emocjonalnym odreagowaniu zniżek z I połowy marca będziemy świadkami kolejnej fali wyprzedaży, tym razem o bardziej fundamentalnym podłożu. Tak, czy inaczej przyjęcie znacznie bardziej defensywnego nastawienia do ryzykownych aktywów ma uzasadnienie i niesie ze sobą ograniczone ryzyko straty potencjalnych zysków.

wykres

Wykres 1. Indeks pozytywnych zaskoczeń wiadomościami gospodarczymi w krajach G10 (kolor biały) a notowania akcji na świecie (kolor pomarańczowy)

Krzysztof Stępień jest głównym analitykiem i dyrektorem inwestycyjnym Opera TFI.

wykres
wykres

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane