Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Od wielkości eksportu ważniejsza jego wartość

Już w gimnazjach uczą, a jeśli nie uczą to powinni, że ziemniaki obmyte z błota i posortowane sprzedają się za wyższą cenę niż przywiezione na targ prosto z kopca. To najprostszy opis istoty wartości dodanej. WTO i OECD promują awans wartości dodanej w pomiarach działalności gospodarczej. Temat nie wygląda na zajmujący, ale pozory bardzo mylą.
Od wielkości eksportu ważniejsza jego wartość

(CC By NC SA LordSchrammi)

Punkt wyjścia jest w Stanach Zjednoczonych, które prowadzą od lat fatalną politykę gospodarczą i żyją w wielkiej części na koszt reszty świata, bo są jego największym dłużnikiem. Wielu wieszczy im upadek, ale mimo wszystko Ameryka ma się nadzwyczaj dobrze.

W 2012 r. deficyt USA w obrocie towarowym z Chinami zbliżył się prawdopodobnie do ok. 310 mld dolarów. W 1985 r. bilans też był ujemny, ale zarówno obroty, jak i ówczesny deficyt były śmiechu warte. Handel amerykańsko-chiński towarami w obie strony nie zdołał wówczas przekroczyć 8 mld dolarów, a eksport USA był mniejszy od importu z Chin o nic nie znaczące 6 mln dolarów.

Porównanie tych wielkości służy często do podpierania ryzykownej tezy o zmierzchu zachodniej cywilizacji. Owszem, postępują daleko idące zmiany, ale czy doprowadzą w dającej się przewidzieć przyszłości do chińskiego prymatu nad światem? Nie można wykluczyć, ale nie zaszkodzi powątpiewać.

Mocną podstawę do wysuwania wątpliwości daje analiza międzynarodowego obrotu tzw. wartością dodaną, która wyraża dość istotną różnicę np. między ledwo ociosanym kołkiem, a dobrze leżącym w dłoni trzonkiem do młotka wykonanym z tego kołka. Jej doniosły fragment przeprowadziła United States International Trade Commission (USITC). O inicjatywie tej pisaliśmy na łamach Obserwatora Finansowego.

>>Rząd obiecał wsparcie dla eksporterów

Skąd ten Iphone?

W 2009 r. ujemne saldo Ameryki w handlu towarowym z Chinami wyniosło 227 mld dolarów. Powód tego jest już powszechnie znany – Chiny stały się rdzeniem światowego centrum produkcyjnego nazywanego Factory Asia. W tym samym 2009 r. eksport aparatów Iphone z Chin do USA miał osiągnął poziom ok. 2 mld dolarów.

Iphone został wymyślony i stworzony w Ameryce, ale montowany jest w Chinach. Wartość podzespołów i części przypadających na jeden taki aparat wynosiła w czasie badania 172,5 dol. Zostały one sprowadzone do Chin: z Japonii za 60,6 dol., z Niemiec (30,15 dol.), Korei Płd. (22,96 dol.), USA (10,75 dol.), a reszta z wielu innych państw świata (48,04 dol.)

Chińczycy dodali do tych części usługę montażowo-logistyczną o jednostkowej wartości 6,50 dol. na jedno urządzenie. Suma tak ujętych kosztów wyniosła zatem 179 dolarów. Korporacja Apple sprzedawała natomiast aparaty Iphone po 500 dol. za sztukę z marżą zysku na poziomie 64 proc.

W handlu międzynarodowym wartością dodaną zawartą w urządzeniach Iphone USA zanotowały w 2009 r. deficyt z całym światem w wysokości 1 mld 901 mln dolarów. Jednak deficyt z Chinami zmierzony w wartościach dodanych wyniósł jedynie 73,4 mln dol., a z Japonią, która nie jest przecież wcale kojarzona z Iphone’ami aż 684,8 mln dol.

W przeszłości świat handlował głównie wyrobami gotowymi wytworzonymi od a do z w danym kraju. Potem nadeszła globalizacja, która oznacza m.in. intensywny podział pracy. Gdy mierzyć handel międzynarodowy w tradycyjny sposób wolumenami i wartościami wwozu i wywozu z kraju wyszukane efekty globalizacji ujawniają się z dość dużym trudem.

Światowa Organizacja Handlu (WTO) i organizacja badawcza OECD uznały zatem, że czas na szersze analizy, które prowadzone są pod szyldem „Inicjatywy w sprawie handlu wartością dodaną” (OECD-WTO Trade in Value-Added Initiative). Pierwsze wyniki zawarte są w udostępnionej właśnie nowej wspólnej bazie danych ilustrującej przepływy wartości dodanych.

Podejście TIVA (trade in value-added) ujawnia, że przy takim pomiarze nadwyżka handlowa Chin w obrotach z USA kurczy się o jedną czwartą w porównaniu z tradycyjną statystyką. Powodem jest wysoki udział zagranicznych komponentów w chińskim eksporcie. W eksporcie elektroniki z Chin udział części i podzespołów sprowadzonych spoza Państwa Środka wynosi 40 proc. Wywożone za granicę niemieckie samochody zawierają w sobie jedną trzecią importowanych wcześniej do Niemiec części i elementów.

Według tradycyjnych statystyk, udział usług w światowej wymianie handlowej nie dochodzi nawet do 25 proc. Natomiast według metody TIVA, udział usług w handlu międzynarodowym prowadzonym przez państwa uczestniczące w pracach OECD wynosi ok. 50 proc. W wielkiej części wynika to z faktu, że usługi dodają znaczącej wartości do efektów działalności produkcyjnej.

Przez analogię, najbardziej tracą w pomiarze wartości dodanej w obrocie międzynarodowym tzw. państwa surowcowe, takie jak Australia, Kanada, czy Brazylia lub Rosja. Ich nadwyżki handlowe zmierzone TIVA kurczą się niemiłosiernie. W tej sytuacji niezmiernie istotny jest sposób dystrybucji nadwyżek (pożytków) z eksportu surowcowego. Australia i Kanada radzą sobie z tym wyzwaniem dobrze. Władze Brazylii gorzej, ale zdają się rozumieć, że z przejedzenia się nagłym dobrobytem są tylko kłopoty.

Przykładu jednoznacznie negatywnego dostarcza Rosja, gdzie zagraniczna wartość dodana ma tylko kilka procent udziału w całkowitej wartości eksportu. Mogłoby to sugerować, że wynik jest pozytywny, jako że Rosja nie musi liczyć na nikogo z zewnątrz, eksportując głównie wytwory rodzimych rąk i umysłów. W istocie niski udział wartości dodanej w sprzedaży za granicę pokazuje olbrzymią zależność Rosji od eksportu surowców oraz wielki stopień niewykorzystania potencjału wytwórczego i intelektualnego upadłego imperium.

Korzyści z prowadzenia handlu nie wymagają dowodu. Metoda TIVA potwierdza z kolei domniemania, że wzrostowi eksportu sprzyja gotowość kraju, jego przedsiębiorstw i obywateli do dużego i wzrastającego importu. Tego nastawienia nie wzmagają tyleż trafne, co nieprzemyślane hasła i akcje w rodzaju „kupuj polskie”.

Globalizacja, a podział pracy

Według aksjomatu globalizacja prowadzi do pogłębiania się międzynarodowego podziału pracy, co jest zjawiskiem słusznym, a nawet pożądanym dla rozwoju ludzkości. A tu pojawia przykra niespodzianka, bo podział głębszy, ale czy są z tego większe korzyści dla wszystkich uczestników?

Dwaj badacze amerykańscy Robert C. JohnsonGuillermo Noguera oszacowali w pracy „Fragmentation and Trade in Value Added over Four Decades” na podstawie danych z 42 państw, że w okresie 1970-2009 udział wartości dodanej w handlu międzynarodowym brutto spadł o 10-15 punktów procentowych. W dodatku, spadek był najsilniejszy w ostatnich dwóch dekadach, kiedy dziać się miało w światowej gospodarce samo dobre, albo – jak twierdzą malkontenci – niemal samo dobre.

Miarą handlu jest w omawianym narzędziu eksport, a w literaturze wskaźnik ten nazywany jest VAX. W poszczególnych krajach spadek był bardzo zróżnicowany (od 0 do 25 punktów procentowych), a szczególnie duże spadki VAX nastąpiły w krajach przechodzących transformacje, co jednak niekoniecznie musi być zjawiskiem jednoznacznie negatywnym.

Spadek VAX odzwierciedla zmniejszenie zakresu międzynarodowego podziału pracy, co jest bardzo przykrym paradoksem po latach narastającego przekonania, że wraz z postępującą globalizacją dzieje się akurat odwrotnie. Mechanizm wyjaśnia ekonomista Richard Baldwin, profesor genewskiego Graduate Institute i jeden z szefów europejskiego Centre for Economic Policy Research (CEPR).

W pierwszym okresie XIX-wiecznej industrializacji największym ograniczeniem dla handlu były bardzo wysokie koszty transportu. Z tego powodu produkowano i spożywano głównie na miejscu. Kanały żeglowne, lokomotywy, a jeszcze potem parowce spowodowały zmniejszenie kosztów transportu i wystawiły lokalnych producentów na konkurencję. Wytwórcy najbardziej efektywni w nowych warunkach tańszego transportu mogli zacząć korzystać z pożytków produkcji na wielką skalę. Tak powstały olbrzymie centra wytwórcze skupione w wielkich ośrodkach przemysłowych kilku krajów.

Powielenie ich sukcesu było przez dekady niemożliwe. Dopiero Japonia i Korea Płd., za cenę ogromnego wysiłku i dzięki mądrej koncentracji zasobów, zdołały dogonić stare, atlantyckie potęgi przemysłowe i gospodarcze. Ich pościg trwał od lat 50. do 80. XX wieku. W tym mniej więcej czasie zaczęła się rewolucja IT, która umożliwiła sprawne zarządzanie z jednego miejsca procesami odbywającymi się nawet na przeciwstawnych krańcach świata. W połączeniu ze zdjęciem kajdan hamujących dotychczas globalne przepływy kapitałów industrializacja kolejnych obszarów była już zwykłą bułką z masłem.

Prof. Baldwin wskazuje, że w erze industrializacji nastąpiło rozdzielenie miejsc produkcji od miejsc konsumpcji, natomiast od kilku ostatnich dekad zachodzi proces rozdzielania procesu produkcyjnego na coraz mniejsze kawałki stające się elementami coraz dłuższych łańcuchów dostaw obejmujących cały glob. W tradycyjnym myśleniu na każdym ogniwie tego łańcucha powinien się zaznaczyć kolejny kawałek wartości dodanej, a zatem współczynnik VAX powinien rosnąć, a nie spadać.

Johnson i Noguera tłumaczą, że przy coraz dłuższych łańcuchach powiązań wytwórczych jeden element może być eksportowany nawet kilka razy, co wyjaśnia dlaczego rosną rozmiary handlu międzynarodowego brutto o maleje VAX. W najprostszym przykładzie rama rowerowa z Indii jedzie do Tajlandii, gdzie przykręcana jest kierownica.

Z Tajlandii rama z kierownicą jedzie do Wietnamu, gdzie dodawane są koła, pedały i łańcuch, a to wszystko trafia w końcu do Chin, gdzie dokładają silnik elektryczny dla wygody leniwych lub steranych rowerzystów. Produkt dostaje wprawdzie kolejnych porcji wartości dodanej, ale ta sama rama liczona jest w statystykach po kilkakroć.

Na mapach geografii gospodarczej widać, że efekty globalizacji nie rozkładają się równomiernie po świecie. Stało się tak dlatego, że mimo sprzyjających okoliczności technologicznych czas nadal ma swój mierzalny wymiar – transport jest wprawdzie coraz szybszy, ale tym istotniejsza jest różnica, czy trwa dwa dni, czy dwa tygodnie lub miesiące. Dlatego łańcuchy dostaw są znacznie dłuższe niż kiedyś, ale mają tendencję do skupiania się na nieoddalonych od siebie zanadto terytoriach. Na tej zasadzie wykształciły się Factory Asia, Factory Europe, czy Factory North America.

„Smile of value”

W obrazowym ujęciu, wydłużenie ponadgranicznych łańcuchów dostaw, które nastąpiło w ostatnich dwóch dekadach w wyniku przyspieszającej globalizacji przyniosło m.in. zmniejszenie „kęsów” wartości dodanej przypadającej na pojedynczego uczestnika międzynarodowego procesu produkcyjnego. Korzyści odnoszone przez kraje zajmujące się montażem i kompletacją są zatem niższe. Warto o tym pamiętać roniąc krokodyle łzy nad montowaniami samochodów, które powstały nie w Polsce, a w Czechach, czy na Słowacji.

Doskonałym przykładem potrzeby rozróżnienia między międzynarodowym podziałem pracy, a międzynarodowym podziałem korzyści są relacje gospodarcze i handlowe między USA a Chinami. Greg Linden, Jason DedrickKenneth L. Kraemer posłużyli się danymi obrazującymi koszty i sposób wytwarzania Ipod-a – kolejnego gadżetu wymyślonego w koncernie Apple.

W 2006 r. w projektowaniu, produkcji oraz sprzedaży tych urządzeń było zatrudnionych ogółem nieco ponad 41 tys. osób. Ok. 20 proc. z nich zajmowało się pracami projektowo-inżynierskimi, prawie połowa produkcją, a 30 proc. sprzedażą i innymi czynnościami nie wymagającymi szczególnych kwalifikacji. W pracach inżynierskich dominowali Amerykanie (65 proc. zatrudnionych), w produkcji Chińczycy (61 proc.) i Filipińczycy (23 proc.), a w sprzedaży i serwisie znowu Amerykanie (62 proc.).

Łączna wartość wynagrodzeń wypłaconych w 2006 roku 41 tys. osób zatrudnionych przy opracowywaniu, produkcji i sprzedaży Ipodów wyniosła ok. 1 mld dolarów. 750 mln dol. z tej kwoty otrzymało 14 tys. Amerykanów wykonujących głównie role menedżerów, inżynierów, informatyków, serwisantów i sprzedawców, a niecałe 320 mln dol. pozostali, nieamerykańscy pracownicy stanowiący dwie trzecie całej „załogi”.

Dysproporcje w podziale korzyści widać jeszcze wyraźniej w przekroju ujmującym strukturę zatrudnienia Amerykanów. 8,8 tys. z nich pracowało na stanowiskach niewymagających dużych kwalifikacji, ale ich łączne wynagrodzenie wyniosło 220 mln dol., a więc tylko 100 mln dol. mniej niż otrzymała 3-krotnie liczniejsza armia robotników z Azji. Dalsze szczegóły znaleźć można w pracach Grega Lindena et al., np. w artykule pt. „Innovation and Job Creation in a Global Economy: The Case of Apple’s Ipod”.

Przez minione 6-7 lat proporcje nie uległy z pewnością zasadniczej zmianie. Do zatrudnionych na Zachodzie nadal uśmiecha się zatem krzywa autorstwa założyciela tajwańskiego koncernu Acer i nazwana od kształtu wykresu „smile of value”. Obrazuje ona, że wielkie i duże korzyści (zarobki, zyski) osiągane są najpierw na etapie pomysłu i wdrażania idei. Pożytki maleją podczas przechodzenia do wytwarzania produktu, a potem znowu rosną, gdy w obrocie jest marka i usługi sprzedażowe, czy serwisowe.

(infografika: DG)

(infografika: DG)

>>Dotychczasowe wyniki prac nad „trade in value-added” WTO i OECD

Z udziałem zagranicznej wartości dodanej w eksporcie ogółem (towary + usługi) nieco poniżej 30 proc. Polska plasuje się w grupie do której należą także Niemcy, Francja, Kanada, czy Chiny. Najwięcej wartości dodanej sprowadziliśmy w 2009 r. w celach dalszej odsprzedaży za granicę: z Niemiec (5,15 proc.), Rosji (3 proc. w formie ropy i gazu), Włoch (prawie 2 proc.), USA (1,65 proc.) i Chin (1,4 proc.).

Nieco większe od polskich są wskaźniki „value added origins of exports” dla Czech, Szwajcarii, krajów Beneluxu, czy państw skandynawskich, a najwyższymi, dochodzącymi do niemal 50 proc. legitymują się Słowacy i Węgrzy. Mniejsze od Polski udziały wartości dodanych w eksporcie (poniżej i w okolicach 20 proc.) mają Włochy, W. Brytania, czy Hiszpania. Najmniejsze są udziały obcej wartości dodanej w eksporcie we wspomnianych już państwach surowcowych oraz USA.

Interpretacja tych zestawień nie prowadzi do jednoznacznych wniosków i wymaga dużej rozwagi. Morał płynie z tego taki, żeby nie kłaniać się każdej nagłaśnianej publicznie rewelacji na tematy pożytków i strat we współpracy gospodarczej z zagranicą, bo najczęściej ukazuje ona niczym góra lodowa – sam tylko czubek.

OF

(CC By NC SA LordSchrammi)
(infografika: DG)
globalizacja eksport patenty-i-technologie

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane