Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

Premier Abe chce zająć Europę

Premier Japonii Shinzo Abe pojawił się w Warszawie, ale, sądząc z medialnych przekazów, jego wizyta nie została właściwie zrozumiana. A chodzi o polityka, który dokonuje bodaj najbardziej niebywałego eksperymentu w światowej gospodarce, a na pewno wśród jej najważniejszych graczy.
Premier Abe chce zająć Europę

Shinzo Abe (Fot. PAP)

Shinzo Abe, nie stroniący od populizmu, a tym bardziej nacjonalizmu i wymachiwania szabelką (m.in. chce nowelizować Konstytucję i przywrócić na tej podstawie siły zbrojne, obecnie tylko Siły Samoobrony), postawił sobie kilka bardzo ambitnych celów. Przede wszystkim postanowił przerwać złą, już 20-letnią, tradycję zmagania się Japonii ze spowolnieniem gospodarczym, a czasami wręcz recesją, wymieszaną na dodatek przez, też długotrwałą, deflację. Wziął się więc za gospodarkę, postanawiając ją wreszcie ożywić.

Uczynił tak nie tylko z przyczyn wewnętrznych, ale także zewnętrznych. Za najważniejsze wyzwanie dla Japonii uznał bezprecedensowy wzrost „wschodzących rynków”, w tym przede wszystkim Chin. Japonia źle zniosła symboliczny przełom z 2010 r., gdy Chiny wyprzedziły Kraj Kwitnącej Wiśni i stały się drugą po USA gospodarką świata (trzecią, jeśli liczyć UE jako całość).

Te dwa nadrzędne cele: ożywienie gospodarcze oraz przeciwstawienie się chińskiemu wyzwaniu, dyktują premierowi Abe także kolejne, ważne decyzje na arenie międzynarodowej. Wśród nich już dziś należy wymienić pielęgnowanie, a nawet pogłębienie sojuszu z USA, dążenie do podpisania umowy o wolnym handlu z UE oraz poszukiwanie ciekawych rynków dla dalszej japońskiej ekspansji gospodarczej, z równoczesnym przeciwstawianiem się tam Chińczykom.

Tak padło na państwa Grupy Wyszehradzkiej. I to dlatego – z inicjatywy Tokio – doszło w Warszawie do szczytu Grupy z japońskim premierem.  W kwietniu 2012 roku do takiego spotkania u nas doszło też z chińskim premierem Wenem Jiabao.

„Trzy strzały” premiera

To ważne przesłanie dla polskich decydentów,  bo dowodzi, iż za tym ruchem stoi autentyczna japońska kalkulacja. Stajemy się obszarem konkurencji chińsko – japońskiej, najsilniejszych i najnowocześniejszych gospodarek świata. Może to tylko wyjść nam na dobre – o ile będziemy umiejętnie tę skomplikowaną grę prowadzili. Jeśli do tego dodamy, że mocno zainteresowani naszym rynkiem są również Koreańczycy, to tylko dowodzi, jak wiele kart dostajemy teraz do rąk. Czy potrafimy należycie rozegrać tę partię.

Premier Abe chce z nami autentycznie współpracować. Od początku roku dokonuje w Japonii prawdziwej rewolucji gospodarczej. Postępując w duchu Johna M. Keynesa ma wsparcie takich tuzów, jak nobliści Paul Krugman czy Joseph Stiglitz i postawił na na pobudzenie gospodarki.

Sięgając do bogatych rodzinnych tradycji, jak też – kluczowej teraz dla niego – bogatej japońskiej historii, sięgnął po znaną na wyspach przypowieść z końca ery Tokugawa (1603-1868). Wystrzelenie jednej strzały z łuku grozi chybieniem celu, natomiast wystrzelenie kilku naraz lub jednej po drugiej daje gwarancje sukcesu, dlatego postanowił – jak sam to nazywa – „wystrzelić trzy strzały”.

W efekcie pojawiła się zupełnie nowa polityka gospodarcza, będąca teraz przedmiotem coraz większej i coraz bardziej zażartej debaty ekonomistów na całym świecie. Nazwano ją abenomika (Abenomics).

Opiera się ona na trzech filarach:

– nowej polityce fiskalnej, polegającej przede wszystkim na pobudzanych odgórnie wydatkach publicznych (co zbliża Japonię do rozwiązań stosowanych w Chinach),

– polityce monetarnej polegającej na osłabianiu kursu yena (i ożywieniu tym samym eksportu; za dolara w grudniu 2012 r. płacono przeciętnie 83,6 yenów, podczas gdy w końcu kwietnia jego kurs wynosił 97,74),

– strategii wzrostu, mówiącej o wspieraniu wzrostu przede wszystkim przez sektor prywatny, jak też – zawsze w Japonii istotne – konglomeraty państwowo-prywatne (zaibatsu), ze szczególnym naciskiem na sektor energetyczny, od nuklearnego poczynając (w Warszawie podpisano stosowną umowę z Czechami.

Pompując pieniądz w gospodarkę i obniżając kurs yena premier oraz mocno go wspierający nowy szef banku centralnego Haruhiko Kuroda chcą, po pierwsze, przełamać zaklęte koło deflacji i wywołać 2 proc. inflację. Wśród ekspertów na całym świecie wzbudza to wielkie emocje. To co jest jednak najważniejsze dla nas, to plan silnego wspierania japońskich inwestycji zagranicznych.

>>czytaj więcej: Japoński biznes krytykuje, ale inwestuje

Według najnowszego raportu Japońskiego Banku Współpracy Międzynarodowej japoński inwestycje zagraniczne potroiły się w latach 2002 – 2012 (ich suma wzrosła z 533 mld dol. w 2007 r. do ponad miliarda dol. pod koniec 2012 r.), dając zatrudnienie ok. 15 mln osób w kraju i za granicą. Ostatnie przyspieszenie sprawiło, że aż 33 proc. japońskiej produkcji jest wytwarzanej poza granicami kraju, podczas gdy w 1989 roku było to zaledwie 14 proc. Na fali abenomiki zakłada się, że udział ten jeszcze bardziej wzrośnie – do 38 procent.

Kurs na Europę

Jednym z najważniejszych kierunków tej nowej ekspansji staje się Europa. Rozmowy o strefie wolnego handlu oficjalnie zainaugurowano 25 marca. W kwietniu odbyła się w Brukseli pierwsza rudna negocjacji. Obecna wizyta premiera Abe na naszym kontynencie to kolejny krok w realizacji tej strategii. Europa jest dla Japonii ważna.

Japonii chodzi już nie tylko o sąsiadów z Azji, tym bardziej, że niektórzy z nich, jak Chińczycy, zamienili się w rywali.

UE i Japonia razem dają ok. 1/3 światowego PKB. Co więcej, Japonia jest drugim, po Chinach, partnerem handlowym Unii (a więc wyprzedza USA), a jej inwestycje na terenie UE stawiają ją na czele listy państw inwestujących w Europie.

(infografika D.Gąszczyk/CC BY-NC-SA by Omnitographer)

(infografika D.Gąszczyk/CC BY-NC-SA by Omnitographer)

Chiny zainwestowały wprawdzie dopiero kilka miliardów dolarów, ale Japonia już je traktuje, jak rywala inwestycyjnego w Europie.

Obroty handlowe UE z Japonią, w przeciwieństwie do Chin, też są o wiele bardziej zrównoważone. Przy czym, podobnie jak w przypadku inwestycji, ze względu na specyfikę i trudność dostępu do japońskiego rynku, borykamy się od lat z deficytami – w 2012 r. ujemne saldo UE w handlu z Japonią wyniosło 8,323 mld euro, podczas gdy z ChRL aż 146 mld euro.

Wszystkie te czynniki – abenomika, gęstość już istniejących więzi, bogata tradycja wymiany i znajomość partnerów, a teraz jeszcze „czynnik chiński” – sprawiają, że Japonia jeszcze bardziej zyskuje na atrakcyjności jako partner.

Szczegóły dotyczące „trzeciej strzały” znalazły się w przedłożonym w japońskim parlamencie tuż przed wyjazdem do Europy aż 94-stronicowym dokumencie. Ten sam dokument premier Abe zaprezentował potem, po szczycie G-8, dla grona specjalistów w londyńskim City. To podkreśla jego wagę, jako programu, który ma być realizowany, a nie tylko działający uspokajająco dla obywateli Japonii.

Wśród zaproponowanych rozwiązań znalazły się propozycje, jak najbardziej dla Europejczyków interesujące: tworzenie w kraju i za granicą nowych stref gospodarczych (ze szczególnym naciskiem na nowoczesne technologie), większe otwarcie na handel elektroniczny (co było dotychczas „wąskim gardłem” w japońskiej gospodarce), czy też otwieranie nowych szkół międzynarodowych, co jednoznacznie potwierdza wolę znacznie większego niż dotychczas wychodzenia na światowe rynki.

Na 21 lipca wyznaczono datę kolejnych japońskich wyborów do izby wyższej parlamentu. Będzie to zrazem swego rodzaju referendum poparcia dla abenomiki. Choć kontrowersyjna wśród specjalistów, wydaje się jednak być dobrze przyjmowana przez japońską opinię publiczną. Wyborcy dostrzegają, że dotychczasowy syndrom niemocy gospodarczej, z którym borykał się kraj przez ponad dwie dekady, właśnie zdaje się być przełamywany, dzięki śmiałym i nieortodoksyjnym pomysłom premiera Abe. Po raz pierwszy od lat, licząc w zestawieniu rok do roku, PKB wzrosło bowiem, o 3,5 proc.

To dobry prognostyk dla premiera. Raczej nikt nie przewiduje, że może on zostać zmuszony  do odejścia po kilku czy kilkunastu miesiącach rządów, jak to się stało gdy był przez rok szefem gabinetu (2006-07). Miał wtedy zaledwie 52 lata i był jednym z najmłodszych premierów w dziejach. Nie był jednak wtedy popularny, a skandal korupcyjny wokół „jego” ministra rolnictwa zmusił go do dymisji.

Abenomika będzie po wyborach utrzymana, a to już sygnał nie tylko dla Japończyków, lecz także dla nas. Warto im się teraz przyglądać, bo przechodzą przez ciekawy gospodarczy eksperyment, którego skutki mogą być widoczne i u nas, i w UE jako całości. To od nas w dużej mierze teraz zależy, jak nowe japońskie możliwości wykorzystamy.

OF

Shinzo Abe (Fot. PAP)
(infografika D.Gąszczyk/CC BY-NC-SA by Omnitographer)
Bezpośrednie-inwestycje-zagraniczne-Japonii-w-podziale CC BY-NC-SA by Omnitographer

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Handel japońsko-rosyjski od dawna w cieniu polityki

Kategoria: Trendy gospodarcze
Surowcowa struktura rosyjskiego eksportu i zaawansowanie technologiczne Japonii teoretycznie powinny czynić oba kraje idealnymi partnerami handlowymi. Jednak odmienne interesy polityczne kładą się cieniem na wzajemnych stosunkach.
Handel japońsko-rosyjski od dawna w cieniu polityki