Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

Ziemie rzadkie – nowy sposób chińskiej ekspansji

Ziemie rzadkie już stały się za sprawą Pekinu przedmiotem geopolitycznej rozgrywki. Jeśli nie dojdzie szybko do uzgodnienia reguł, na kształt tych klimatycznych, światu zamiast reżimu międzynarodowego grozi reżim chiński. Z prostego powodu: bez metali ziem rzadkich nie ma postępu technologicznego.
Ziemie rzadkie – nowy sposób chińskiej ekspansji

Samar, jeden z 15 lantanowców, jest wykorzystywany głównie w technice jądrowej. (CC By NC Radioactive Rosca)

Kto wie, czy nie największym z wyzwań, jakie szykują teraz zewnętrznemu światu Chińczycy, są najnowsze technologie. Chiny mają ambitny program kosmiczny. Za dwa, trzy lata planują wysłanie swojego człowieka na Księżyc, a program podboju Marsa już rysują.

Mają też długoterminową, nakreśloną do 2020 r., strategię postępu naukowo-technicznego. Zakłada ona stały wzrost wydatków budżetowych na badania i rozwój (3,5 proc. PKB ma być przekroczone w 2015 r., a potem rosnąć) oraz zwiększenie liczby patentów. Przewiduje też wyspecyfikowanie najważniejszych projektów w państwie, wszystkich w dziedzinach wymagających wysokiego rozwoju technologicznego, jak biotechnologie, alternatywne źródła energii czy telekomunikacja.

Monopol rzadki, ale groźny

Z tymi planami ściśle związany jest problem metali ziem rzadkich (rare earth oxide, REO), czyli grupy 17 pierwiastków, do której zalicza się 15 lantanowców oraz itr i skand. Literatura fachowa dowodzi, iż bez nich niemożliwy jest dalszy rozwój technologiczny. Za sprawą Chin stają się jeszcze jednym przedmiotem geopolitycznej rozgrywki.

W praktyce ziemie rzadkie wcale takie rzadkie nie są – występują niemal na całym globie, od Kalifornii, przez Brazylię, Rosję i Indie. Rzadka jest natomiast eksploatacja złóż: ponad 90 proc. wydobycia znajduje się pod kontrolą Chin, gdzie ich zasoby są w kilku rejonach. Dostępne statystyki geologiczne (U.S. Geological Survey) dowodzą, że Chiny wydobywają rocznie 120 do 130 tys. ton ziem rzadkich, podczas gdy druga w tej statystyce Brazylia – niespełna 3 tys. ton, a trzecie Indie – poniżej 1 tys.

Brak jest konkretnych danych dotyczących Rosji. Jednak uważa się jej zasoby za drugie na globie, po chińskich. Według brytyjskich raportów Rosja wydobywa nieco więcej REO niż Brazylia. Pewnymi zasobami rozporządza też Korea Północna, co ostatnio wzmogło zainteresowanie nimi ze strony południowego sąsiada-rodaka.

Ochrona czy polityka?

Chiny po raz pierwszy określiły ziemie rzadkie „strategicznymi i chronionymi” w 1990 r. Badania laboratoryjne nad nimi prowadziły już od lat 80. ub. stulecia. Dzisiaj posiadają cztery, cenione w świecie, instytuty badawcze zajmujące się wyłącznie ziemiami rzadkimi, ich zastosowaniem i oceną efektywności (z naciskiem na ochronę środowiska i alternatywne źródła energii). Obok tych „cywilnych” ośrodków są jeszcze wojskowe oraz te, które pracują na rzecz programu kosmicznego. Jedno jest więc pewne: Państwo Środka ma nie tylko bogate zasoby, ale też zaplecze naukowe potrafiące z tych surowców skorzystać.

Rosnąca świadomość znaczenia i wagi tych rzadkich surowców, oparta na rzetelnych opracowaniach naukowych, uaktywniła chińskie władze. Już od 2006 r. zaczęły one regulować wydobycie REO, wprowadzając specjalne kwoty. Początkowo robiło to Ministerstwo Ziemi i Zasobów Naturalnych, a od 2007 r. także drugi resort o stale rosnącym znaczeniu – Ministerstwo Przemysłu i Informacji Technologicznej. Wspólnie ustaliły limity wydobycia, wydają też pozwolenia na otwarcie nowych kopalni.

Co więcej, władze chińskie już od połowy ubiegłej dekady zaczęły wprowadzać kwoty eksportowe na ziemie rzadkie. Początkowo pozwalały na wywóz powyżej 60 tys. ton, a więc połowy wydobycia. Jednak po 2010 r. wprowadziły cięcia, ograniczając eksport do 30 tys. ton obecnie. Kurczenie się chińskich dostaw dla zagranicznych odbiorców wzbudza naturalnie coraz większe niezadowolenie.

Nie po raz pierwszy otrzymujemy dowód, że władze chińskie starannie wszystko planują, a ziemie rzadkie traktują jako strategiczny arsenał. Do legendy w Chinach przeszły słowa wizjonera obecnych reform, Deng Xiaopinga, który jeszcze w początkach lat 90. stwierdził: „Bliski Wschód ma ropę, Chiny mają ziemie rzadkie”. Już wtedy chińskie kierownictwo uświadamiało sobie, jak wielki potencjał posiada. Teraz najwyraźniej go rozgrywa do swych celów, tak gospodarczych, jak w nie mniejszym stopniu strategicznych i politycznych.

Japońska nauczka

Prasa amerykańska czy japońska publikuje coraz częściej katastroficzne wizje, mówiące o tym, że stale ograniczające dostęp do swego rynku ziem rzadkich Chiny po 2015 r. mogą w ogóle zaprzestać ich eksportu. Byłoby to, w ocenie publicystów, równoznaczne z katastrofą przemysłów wysokich technologii w USA i Japonii.

Głosy płynące z Chin, raczej z kręgów politycznych i eksperckich, bo ta kwestia nie jest tam „medialna”, obaw tych nie rozwiewają. W Państwie Środka mówi się bowiem o „rozwoju rynku wewnętrznego ziem rzadkich”, postuluje nie tylko ograniczanie kwot eksportowych, ale nawet rozważa import tych rzadkich metali.

Tak czy inaczej, cele chińskie są dość jasne i oczywiste: korzystać z monopolu na metale rzadkie, a produkty z nich wytwarzane kontrolować – i to nie tylko na własnym rynku. REO już stają się swego rodzaju papierkiem lakmusowym chińskiego podejścia do świata zewnętrznego. To w tej właśnie newralgicznej dziedzinie być może najszybciej otrzymamy odpowiedź na dylemat gnębiący zachodnich polityków i strategów: czy Chiny pragną dominować nad światem, czy też wolą pozostać mocarstwem „nierewizjonistycznym”, tzn. nie podważającym porządków istniejących na globie?

Fakt, iż Chiny już w 2010 r. oficjalnie zaprzestały eksportu ziem rzadkich do Japonii (odtąd tamtejszy rynek korzysta ponoć tylko z chińskich dostawców pracujących „na czarno”), w odpowiedzi na rosnące kontrowersje w stosunkach z tym państwem, stanowi dowód, iż władze w Pekinie mogą zastosować REO jako narzędzie nacisku w swojej polityce. Upolitycznienie ziem rzadkich, to nie najlepsze rozwiązanie dla świata.

Mamy już tego kolejny przykład. Zresztą, nie odosobniony. Oto Indie, formalnie prawie sojusznik Chin w ramach grupy BRICS, zapowiedziały zwiększenie poszukiwań i produkcji ziem rzadkich w odpowiedzi na chińskie ograniczenia. W efekcie, w listopadzie ub.r. Indie i Japonia podpisały specjalne porozumienie na dostawy ziem rzadkich, a współpraca obu tych państw w sferze wysokich technologii szybko rośnie.

Giełdowe dyktando

Postępowanie władz w Pekinie, które polega na coraz ściślejszej kontroli i regulacji wydobycia oraz dostaw ziem rzadkich, a także zacieśnianiu legislacji z tym związanej (począwszy od prawnego eliminowania wydobywców „na czarno”, a na ochronie środowiska skończywszy), zdaje się wskazywać, że coraz mniej miejsca pozostawia się przypadkowi. Rola państwa stale rośnie.

To Pekin ustala kwoty eksportowe, a nawet ceny poszczególnych ziem, wymuszając na światowych rynkach galopujące podwyżki. Do 2009 r. stawki oscylowały, w zależności od pierwiastka, od 200 do 400 dol. za kilogram, a potem – za sprawą największego ich eksportera, czyli Chin – poszybowały ponad poziom 1 tys. dol. (najbardziej skoczyły ceny na samar, lantan, cer i neodym, które dotychczas należały do grupy najtańszych). Ostatnio ceny nieco spadły, rynek się uspokaja, ale nauczka i przestroga już jest: to może być narzędzie nacisku.

Władze chińskie, które – jak widzimy – trzymają REO mocno w garści, zdają sobie doskonale sprawę z tego, że pełne wstrzymanie ich eksportu czy też drakońskie podwyżki cen, nie będą ocieplały chińskiego wizerunku na świecie. Już pojawiają się głosy mówiące o „technologicznym imperializmie” ChRL (wydana we wrześniu 2012 roku w USA praca dwóch ekspertów, Petera Navarro i Grega Autry, o znaczącym tytule Śmierć zadana przez Chiny. Konfrontacja ze smokiem i wezwanie do globalnej kontrakcji, stanowi jeden wielki inwentarz zarzutów Zachodu wobec Chińczyków).

Innymi słowy, nawet w Pekinie rośnie świadomość, iż dalsze kroczenie tą drogą, jak w ostatnich trzech latach, grozi coraz ostrzejszym konfliktem ze światem zewnętrznym.

Chiny często argumentują, że energochłonność ich gospodarki jest dużo wyższa od średniej światowej i że jest ona niebezpieczna dla środowiska naturalnego – i tym uzasadniają szybko rosnące spożycie ziem rzadkich. Te argumenty, owszem, są uzasadnione, ale w świetle ostatnich wydarzeń mogą wkrótce nikogo, nawet samych Chińczyków, nie przekonać.

Reżim międzynarodowy czy chiński

Dlatego też przynajmniej niektórzy chińscy eksperci, chociaż nie politycy czy decydenci z dwóch wspominanych wyżej resortów, zaczynają podnosić kwestię, by z racji odczuwalnego ograniczania dostępu do chińskich zasobów ziem rzadkich, zdobyć się przynajmniej na jakiś światowy system gwarantujący ich dostawy. Takie rozwiązanie postulowała już Inicjatywa na Rzecz Surowców (Raw Materiale Initiative) z listopada 2008 r., stanowiąca pierwszy istotny dokument międzynarodowy na ten temat.

Obecnie trudno przesądzić, czy w najbliższym czasie będziemy świadkami narodzin jakiegoś nowego reżimu ziem rzadkich, podobnego do reżimu zmian klimatycznych, w ramach którego dojdzie do wspólnego działania, powołania instytucji i forum dialogu oraz przyjęcia powszechnych metod i formuł zachowań. Niestety, stosunkowo niewielu znawców tematu na powołanie takich mechanizmów stawia.

Poza Chinami, Indiami i Japonią stosunkowo mało się dzieje. Przygotowana już ustawa o ziemiach rzadkich w USA nie została jeszcze przyjęta przez Izbę Reprezentantów. Komisja Europejska też się spóźnia, a w państwach unijnych strategie w kwestii REO przyjęły dotychczas tylko Niemcy i Finlandia.

Tymczasem, jeśli nic w najbliższym czasie się nie zmieni, to zamiast reżimu międzynarodowego pozostanie nam tylko reżim dyktowany przez Chiny. Czy takiego chcemy?

Samar, jeden z 15 lantanowców, jest wykorzystywany głównie w technice jądrowej. (CC By NC Radioactive Rosca)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Walka o metale ziem rzadkich

Kategoria: Analizy
Ten rok upłynie wielu gospodarkom na zabezpieczaniu łańcuchów dostaw metali ziem rzadkich. Ważną rolę odegra tutaj Australia, która może posiadać około 1/5 światowych zasobów tych surowców. Tym samym rośnie liderowi rynku, czyli Chinom poważny konkurent.
Walka o metale ziem rzadkich

Ukraina walczy o eksport zbóż

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jeżeli kraj eksportował co roku 50 mln ton pszenicy i kukurydzy, czy 15 mln ton wyrobów stalowych, a nagle może wywozić ułamek tego wolumenu, to ma wielki problem gospodarczy. Przeżywa go Ukraina, walcząca z agresorem.
Ukraina walczy o eksport zbóż