Autor: Sebastian Stodolak

Dziennikarz, filozof, muzyk, pracuje w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Chiny ciągnie do złota

Członek Komitetu Polityki Pieniężnej Ludowego Banku Chin Yao Yudong, zaproponował stworzenie "nowego systemu z Bretton Woods". To nie pierwsze tego rodzaju propozycje ze strony prominentnych Chińczyków, sugerujące chęć powiązania chińskiej waluty ze złotem. Czy jest to możliwe? Teoretycznie tak. I oznaczałoby prawdziwą finansową rewolucję.
Chiny ciągnie do złota

(CC By NC 黒忍者)

Nie należy ignorować komunikatów płynących z Chin. Taki ruch mógłby wywołać głębokie zmiany w światowym systemie pieniężnym, bankowym, a co za tym idzie – w światowej gospodarce. Mógłby wywołać kryzys kryzysów.

Chiny co jakiś czas wysyłają w świat sygnały, że chciałyby reformy globalnego systemu pieniężnego i zastąpienia dolara nową globalną walutą. W 2009 r. takie słowa padły z ust Zhou Xiaochuana, szefa Ludowego Banku Chin. Proponował on, by nową walutę oprzeć o tzw. SDRy (specjalne prawa ciągnienia) używane obecnie w rozliczeniach Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Propozycja ta, jako uderzająca w pozycję dolara nie spodobała się oczywiście Stanom Zjednoczonym, więc szybko o niej zapomniano.

Kilka tygodni temu inny chiński ekonomiczny decydent, Yao Yudong, członek Komitetu Polityki Pieniężnej, także wypowiedział się jednak po stronie reformy. Swoje tezy wyłożył szczegółowo w magazynie ekonomicznym „China Securities Journal”. Yudong twierdzi, że nowe Bretton Woods ustabilizuje wahania kursów walutowych. Daje do zrozumienia, że konieczny jest powrót do standardu złota. Temat szybko podchwycili zachodni komentatorzy, pytając, czy Chiny szykują zamach na światowy porządek finansowy. Szykują?

Po co

W jakim celu miałyby to robić? Chiny są przecież beneficjentem obecnego systemu. Powiązanie kursu ich waluty (renminbi) z dolarem sprawia, że towary z Chin są tanie, a więc atrakcyjnie dla zachodnich nabywców. Eksport to fundament rozwoju Chin.

– Problem w tym, że aby utrzymywać to powiązanie krajowej waluty z dolarem i nie dopuścić do niepożądanej aprecjacji renminbi Chiny muszą nieustannie powiększać swoje rezerwy dolarowe. Obecnie ok. 70 proc. z wartych ponad 3 biliony dolarów chińskich rezerw stanowią aktywa dolarowe, głównie amerykańskie papiery dłużne. Rezerwy te są niezdywersyfikowane, a więc narażone są na utratę wartości w przypadku deprecjacji dolara i nie mogą być szybko upłynnione. Chińczycy muszą zastanawiać się, jak zaradzić takiej sytuacji – tłumaczy dr Dominik Skopiec, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej, autor książki pt. „Polityka kursu walutowego Chin jako czynnik globalnej nierównowagi płatniczej”.

Powiązanie renminbi z dolarem ma jeszcze jeden negatywny skutek. Jeżeli amerykański bank centralny prowadzi politykę nieustannego luzowania ilościowego, a więc zwiększania podaży pieniądza, to siłą rzeczy taką politykę musi prowadzić bank centralny Chin. Tyle, że Ameryka ledwo co otrząsnęła się z kryzysowego szoku i weszła w fazę powolnego wzrostu gospodarczego, a gospodarka Chin od lat pędzi w tempie wzrostu od 7 do 10 proc. rocznie. To, co dobre być może dla systemu bankowego USA, czyli monetarny liberalizm, nie jest więc dobre dla Chin, które powinny być bardziej konserwatywne. Stąd częste ” wybuchy” inflacji w Chinach (np. średnia inflacja w 2011 r. wyniosła 4,5 proc., a w 2007 r. prawie 7 proc.), a także podejrzenia, że tamtejszy wzrost gospodaczy to tak naprawdę bańka, która widoczna jest głównie na rynku nieruchomości.

– Tamtejszy sektor bankowy jest bardzo podatny na cykle koniunkturalne. Kredyty są bardzo tanie, a na depozytach nie można właściwie nic zarobić – stwierdza Maciej Bitner, ekspert Instytutu Misesa i analityk firmy Wealth Solutions.

Być może rozwiązaniem tych problemów mogłoby być wyparcie dolara przez nową globalną walutę rezerw. Wyraźnym sygnałem, że Chiny chcą zdystansować się od dolara jest fakt, że starają się unikać go w rozliczeniach handlowych z poszczególnymi krajami. Na mocy podpisanych umów nie trzeba przeliczać już renminbi na dolary, a dopiero dolarów na walutę Rosji, czy Iranu. Podobnie ułatwienia mają wkrótce wejść w życie na linii Chiny – Australia i Chiny – Francja. Niektórzy przekonują wręcz, że Chiny zamierzają uczynić całą Azję, Amerykę Południową i Afrykę strefą „bezdolarową”.

-W tempie, w jakim Chiny działają, wkrótce wszystkie kraje tych trzech kontynentów będą się z nimi rozliczać bez pośrednictwa dolara. W pierwszej połowie tego roku aż 16 proc. wszystkich swoich transakcji międzynarodowych Chiny przeprowadziły bez pośrednictwa dolara. Wszyscy wierzący w te mrzonki, że amerykańskie superpaństwo dobrobytu może działać tylko dlatego, że może drukować dolary w nieskończoność, przekonają się, że nie mają racji – pisze Tyler Durden, komentator ekonomicznego portalu zerohedge.com

Wątpiącym w to, czy dolar może w ogóle stracić pozycję waluty rezerwowej, należy przypomnieć, że taki status nie jest wieczny. W ciągu ostatnich 600 lat świat miał już sześć walut „globalnych” (m.in. dukaty weneckie, guldeny holenderskie czy denary). Ważną kwestią pozostaje jednak pytanie, jak Chiny mogłyby narzucić krajom Zachodu nową globalną walutę, jeśli te by tego nie chciały? O ile „wyłączanie” dolara z handlu z krajami trzeciego świata i rozwijającymi się jest relatywnie łatwe, o tyle wyłączenie go z handlu z gospodarkami zaawansowanymi takie raczej nie będzie.

Jak

Tutaj z pomocą przychodzi „nowe Bretton Woods”. Przypomnijmy jeszcze w skrócie, jak funkcjonowało stare. W 1944 r. w Bretton Woods w stanie New Hampshire odbyła się konferencja przedstawicieli 44 rządów, na której podjęto decyzję, że po zbliżającej się ku końcowi II Wojnie Światowej powiązany ze złotem stałym kursem dolar (1 uncja złota równała się 35 dolarom) zostanie naczelną walutą międzynarodową.

– Reguły przewidywały, że kraje Europy Zachodniej będą musiały stale zwiększać swoje rezerwy dolarowe, a nawet używać dolarów jako podstawy do zwiększania podaży własnych walut i kredytu – pisze Murray Rothbard w książce „Złoto, banki, ludzie”.

Czy Chiny są w stanie narzucić światu powrót do takiego systemu, z tą różnicą, że to nie dolar, a renminbi byłoby walutą centralną?

– Nie, ale są w stanie zapoczątkować proces, który koniec końców taki właśnie dałby efekt –uważa dr Skopiec.

Jak taki proces mógłby wyglądać? Jak zauważa Maciej Bitner, żeby w ogóle móc o tym myśleć, konieczne jest zreformowanie chińskiego systemu bankowego.

– Obecnie jest zdominowany przez państwo, a powinien działać na zasadach znacznie bardzo komercyjnych. Powinno się pomyśleć nad udoskonaleniem tamtejszego nadzoru finansowego, eliminacją „złych” kredytów i podatności na cykle koniunkturalne oraz uwolnieniem kursu renminbi. Konieczne jest też zgromadzenie odpowiednio dużych rezerw w złocie. To są procesy, które trwają latami – zauważa Maciej Bitner.

Załóżmy jednak, że w ciągu najbliższych kilku lat Chinom udaje się dokonać tego wszystkiego. Rynek bankowy – powoli, bo powoli – zmienia się.

Złote rezerwy prawopodobnie kraj gromadzi już od kilku dobrych lat. Ostatnim razem Chiny ujawniły ich wielkość w 2009 r. – wtedy posiadały oficjalnie 1054 tony złota. To za mało, żeby plany dotyczące parytetu złota traktować poważnie. Teraz jednak azjatyckie media spekulują, że Chiny mogą mieć już rezerwy sięgające od 7 do 10 tys. ton złota. Zachodni komentatorzy są ostrożniejsi i mówią o 4-5 tys. ton. Niemniej w obu przypadkach są to już poważne ilości, a przecież Chiny nie wprowadzą standardu złota jutro a za co najmniej kilka lat – zdążą więc te rezerwy dodatkowo rozbudować. Zdążą też uniezależnić się w handlu międzynarodowym od dolara.

Tak przygotowane będą mogły powiązać renminbi ze złotem. Tutaj pojawiają się niesłychanie ważne kwestie techniczne. Na przykład ustalenie wartości renminbi wobec złota.

Gdy Wielka Brytania po I Wojnie Światowej za rządów Winstona Churchilla próbowała przywrócić w kraju parytet złota, nierozsądnie i ambicjonalnie zawyżyła kurs funta szterlinga wobec złota (tzn. złoto było faktycznie warte więcej niż oficjalny przelicznik), koniec końców doprowadziło to do potężnych kłopotów gospodarczych, deflacji, a w rezultacie – w 1931 r. – do porzucenia parytetu.

– Chiny musiałyby wziąć pod uwagę rynkową cenę złota, gdyż ustalenie kursu parytetowego na poziomie zbytnio odbiegającym od ceny rynkowej stwarzałoby trudności w utrzymaniu pożądanego kursu walutowego oraz narażało taki system na destabilizację. Ponadto konieczne byłoby określenie zakresu wymienialności renminbi na złoto, czyli kto i na jakich zasadach może jej dokonywać. System taki wymaga też ustanowienia dopuszczalnego pasma odchyleń od kursu parytetowego. W przypadku osiągnięcia dolnej lub górnej granicy tego pasma Ludowy Bank Chin musiałby interweniować na rynku walutowym. To zmniejszałoby amplitudę wahań kursu renminbi, a tym samym stabilizowało warunki handlu zagranicznego i obrotu finansowego – tłumaczy dr Skopiec.

W tym samym czasie, gdy chińska waluta zakotwiczona w realnym złocie gwarantowałaby stabilność, dolar – wciąż nominalna waluta światowych rezerw – traciłby swoją wartość. Oznaczałoby to topnienie majątku narodowego poszczególnych państw, a także majątku prywatnych inwestorów. I prywatni inwestorzy zaczęliby jako pierwsi wyprzedawać swoje rezerwy dolarowe w zamian za renminbi. W ślad za nimi poszłyby banki centralne stopniowo zmieniając walutę rezerw. Po jakimś czasie renminbi uzyskałoby status głównej globalnej waluty rezerwowej.

Oto scenariusz, który być może chodzi po głowie chińskim decydentom. Czy rzeczywiście taki nierealny? Historycznie rzecz biorąc walutą rezerw była zwykle waluta najsilniejszej gospodarki. Chińscy ekonomiści – np. Hu Angang, dziekan Instytutu Studiów nad Współczesnymi Chinami – obliczają, że już w 2030 r. chińska gospodarka będzie dwa razy większa niż największa obecnie gospodarka Stanów Zjednoczonych.

>>więcej: Nowy ład gospodarczy

Z jakim skutkiem

Problem w tym, że scenariusz, w którym naturalne dyktowane ekonomiczną kalkulacją i rozsądkiem przejście od dolara do juana jest płynne i bezkolizyjne zakłada, że rząd Chiński będzie uczciwy i będzie gwarantował 100 proc. pokrycie yuanów (yuan to jednostka chińskiej waluty) w złocie. Zakłada tym samym, że pod nie będzie drukował „pustych” yuanów.

Przypomnijmy więc okoliczności, w jakich rozpadł się system Bretton Woods. System ten zmuszał państwa Europy do korzystania z dolara. O ile na początku było to dla nich korzystne (dolar był niedowartościowany, inne waluty były przewartościowane, więc opłacało się kupować dolary), o tyle potem stało się skrajnie niekorzystne (dolar w wyniku masowego dodruku „pustego”, niepokrytego złotem, pieniądza, stał się przewartościowany, wywołując inflację). W rezultacie państwa postanowiły skorzystać z możliwości zamiany dolarów na złoto. Choć nieustannie musiały kupować dolary, te już posiadane wysyłały do USA żądając odpowiedniej ilości kruszcu. Dodatkowo, popyt na złoto rósł także wśród prywatnych inwestorów i jego rynkowaca cena oddalała się od oficjalnego kursu 35 dolarów za uncję. Rezerwy złota Stanów Zjednoczonych zaczęły bardzo szybko topnieć i tylko kwestią czasu było załamanie się systemu Bretton Woods.

– W 1971 r., gdy europejskie banki centralne zagrosiły, że wymienią spora część swoich potężnych zasobów dolarowych na złoto, prezydent Nixon odszedł całkowicie od złota. Po raz pierwszy w historii dolar był zupełnie pusty – podsumowuje Murray Rothbard w cytowanej wcześniej książce.

„Nowy Bretton-Woods” może więc nie być wcale taki „nowy”.  Jest jednak coś, co istotnie odróżnia hipotetyczny chiński parytet złota od systemu Bretton-Woods. Chiny będą mogły dokonywać tak naprawdę trzech istotnych rodzajów operacji – skupu/sprzedaży yuanów, skupu/sprzedaży złota oraz skupu/sprzedaży dolarów. USA mogły sprzedawać bądź kupować dolary i złoto. Chińczycy będą więc posiadali więcej narzędzi do utrzymywania pożądanego kursu waluty. Czy będą umieć je rozsądnie wykorzystać, to zupełnie inna sprawa.

Jest jeszcze jedna przeszkoda na drodze Chin do partytetu złota. Wiadomo, że teraz zaniżona wartość chińskiej waluty po uwolnieniu kursu poszłaby w górę. Ucierpiałby więc eksport, a nad rynkiem wewnętrznym zawisłaby groźba deflacji. Gdyby eksport ucierpiał zbyt mocno, a bank centralny nie umiał poradzić sobie z deflacją, Chinom groziłby bardzo głęboki kryzys. Przypominam, że mówimy o Chinach za 10-20 lat, czyli o największej gospodarce świata. O ile teraz już mówi się, że „gdy kichną Chiny, cały świat ma katar”, o tyle wtedy świat mógłby wylądować na OIOM-ie z objawami zawału.

– Kluczowy dla powodzenia parytetu złota byłby okres przejściowy, w którym niespodziewane wahania kursów walut mogłyby uniemożliwić Chińczykom kontrolę sytuacji. Żyjemy w zupełnie innych czasach niż, gdy działał system z Bretton-Woods. Wtedy kontrola międzynarodowych przepływów kapitałowych była bardzo ścisła. Z drugiej strony doświadczenia z pustym pieniądzem nie dają podstaw do twierdzenia, że oparty na nim system może być stabilny i długowieczny. Wielu ekonomistów uważa, że jest to system ułomny, narażony na szoki i wymagający wielu poprawek – przekonuje Maciej Bitner z Instytutu Misesa.

To ułomność obecnego systemu karze rozpatrywać chińskie propozycje z uwagą, bo ta ułomność czyni scenariusz wprowadzenia parytetu złota jedną z realnych alternatyw. Nawet były szef Banku Światowego, Robert Zoellick, nawoływał w 2010 r. do ponownego rozważenia roli złota w międzynarodowym systemie monetarnym.

Ktoś może powiedzieć, że ekonomiczny mainstream nigdy nie zgodzi się na odwrót od pustego pieniądza i że chiński projekt ma naturę stricte polityczną. Być może, ale podobną naturę miał projekt wprowadzenia euro, które – mimo sprzeciwu wielu ekonomistów – wprowadzono w wielu krajach.

OF

(CC By NC 黒忍者)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

System z Bretton Woods i jego dziedzictwo – wnioski z konferencji naukowej

Kategoria: Analizy
Po upadku systemu z Bretton Woods zwiększyła się skala dyskrecjonalności polityki pieniężnej. Rosnąca popularność kryptowalut wymusiła na bankach centralnych zainteresowanie pieniądzem cyfrowym, który ponownie może zmienić zasady rządzące polityką pieniężną.
System z Bretton Woods i jego dziedzictwo – wnioski z konferencji naukowej

Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP

Kategoria: Analizy
Na koniec 2021 r. rezerwy dewizowe NBP osiągnęły równowartość 166 mld dol., wzrastając sześciokrotnie w stosunku do poziomu z 2000 r. i niemal dwukrotnie w ciągu ostatniej dekady. W rankingu krajów dysponujących największymi rezerwami dewizowymi Polska plasuje się na wysokiej 20. pozycji.
Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP