Ekonomiści się bronią?

Artykuł Śmierć ekonomii prof. Andrzeja Targowskiego wzbudził szerokie komentarze naszych czytelników. Nie ze wszystkimi faktami i tezami zgodził się dr Tomasz Kasprowicz, który uwagi zamieścił w polemice Ekonomia jeszcze nie umarła. Poniżej zamieszczamy odpowiedź do niej prof. Targowskiego. Pisownia tekstu jest oryginalna - autor nie życzył sobie ingerencji redakcyjnej w swój tekst.

Nie dziwie się, że Dr Tomasz Kasprowicz, ekonomista broni honoru ekonomii i polemizuje z moim artykułem na temat „Śmierć ekonomii”. Niestety swą polemiką potwierdza moje tezy. Aczkolwiek pomaga w zrozumieniu sprawy.

Skoro jest tak dobrze z ekonomią to, dlaczego jest tak źle z gospodarką światową? Wywody dr. Kasprowicza przypominają stwierdzenie, „że operacja się udała, tylko pacjent umarł”.

Nie będę polemizował z każdym stwierdzeniem, bowiem wiele z nich nie wiąże się z tematem, jak na przykład historia stosowania matematyki w ekonomii.  W tym względzie przypomnę, że druzgocącą krytykę podejścia matematycznego w ekonomii podało kilku laureatów Nagrody Nobla w ekonomii. Przytoczyłem ich opinię i nie sądzę, by wyjaśnienia szanownego Polemisty były w tym względzie miarodajne.

Dr Kasprowicz sprowadza rozwój ekonomii do polemiki między szkołą austriacką (albo słodkowodną, bowiem w USA propaguje tę szkołę University of Chicago, znajdujące się nad Jeziorem Michigan) a keynesowską (albo słono-wodną, bowiem pogląd ten forsują uczelnie znajdujące się na atlantyckim wybrzeżu w USA). Sam się opowiada za szkołą austriacką, czyli za potęgą niewidzialnej ręki rynku.

Ja natomiast uważam, że obie szkoły zdały dobrze egzamin w XIX i XX w. ale nie są dostosowane do nowej sytuacji w XXI w. Bowiem, stymulowanie gospodarki, czyli stymulowanie popytu w XX w. miało miejsce w zamkniętej gospodarce amerykańskiej. W XXI w. amerykańska gospodarka jest globalną, czyli otwartą i stymulowanie konsumentów amerykańskich prowadzi do aktywizacji podaży towarów chińskich. Klęskę tego podejścia wykazała praktyka polityki prezydenta Obamy, kiedy w 2009 r. „zastymulował” gospodarkę, ale jej nie ruszył przez 3 lata z zastoju.

Oczywiście głoszenie potęgi „wolnego rynku” jest elegancką propozycją, tylko obecna globalna gospodarka jest daleka od wolnego rynku. Wystarczy powiedzieć, że produkcję rolniczą trzymają w swoim ręku 4 firmy globalne. Natomiast polityka gospodarcza jest sterowana przez lobbystów, przedstawicieli firm globalnych, które dbają o specjalne przywileje, poza rynkowe. I je otrzymują. Na przykład biznesy, które eksportują prace za granicę (do Azji) otrzymują za to ulgi podatkowe. USA, to chyba jedyne państwo na świecie, które stymuluje likwidowanie prac w swym kraju. Ulgi te wprowadził prezydent G.W.Bush jr. by zwiększyć dochody biznesów, kosztem bezrobocia w swym kraju.

Przez 3 lata, (podobno lewicowy) prezydent B. Obama nie ruszył nawet palcem by te ulgi zlikwidować. Teraz to obiecuje, bo chce być wybrany ponownie w listopadzie 2012 r. Dlaczego nie dotknął się tej sprawy? Odpowiedz jest w działaniach lobbystów, a nie w „niewidzialnej ręce rynku.” Oczywiście w Azji płaci się 1$/godz. pracy a w USA w przemyśle 25++$ (plus emerytura itp. dodatki). Amerykanin nie może konkurować z Azjatą na poziomie kosztów pracy. Ale nie na tym polega „rola rynku”? Jeśli tak, to jej idea byłaby sprowadzona do absurdu.

W swym artykule nie powiedziałem, „że przyczyną kryzysu jest mocne zmatematyzowanie ekonomii.” Tę sprawę odnosiłem, co do jakości tej nauki. Natomiast napisałem, że powodem kryzysu jest fakt, że gospodarki USA i Europy Zachodniej są gospodarkami usług (z wyjątkiem mądrych Niemiec). Ponieważ gospodarka usług oparta na niskich płacach jest za słaba by gwarantować wzrost gospodarczy. Niestety żaden ekonomista i polityk nie głosi tej tezy.

Sz. Polemista poucza mnie, że mylę się, że „portfele akcji samoczynnie (dzięki komputerom) (cytat z mojego artykułu) wpadły w panikę, bowiem ja „autor jako cybernetyk powinien wiedzieć, że uczucia obce są komputerom (a tym bardziej portfelom).” Kolego Doktorze jest Pan bardzo młody i zapewne nie pamięta kryzysu giełdowego w październiku 1987 r., który został wywołany „programowanym inwestowaniem”, czyli komputerami. W tym roku miał Pan zaledwie 7 lat a ja w tym kryzysie, dzięki „komputerom,” niestety straciłem kilkadziesiąt tysięcy dol. i dobrze przestudiowałem powody tego kryzysu. Nie mówiąc o tym, że jestem informatykiem (pewnie stosuje Pan PESEL, system, który dla Pana zaprojektowałem swego czasu) i mógłbym Panu zrobić tu wykład (nie jeden) jak sztuczna inteligencja wspomaga tego typu systemy „programowanego inwestowania.”

Pan niestety nie dyskutuje z moimi stwierdzeniami tylko dopasowuje moje poglądy tak by je było łatwiej zaatakować. Na przykład ja, czyli „autor zarzuca ekonomii nie branie pod uwagę etyki i ekologii…..” Potem podaje Pan, że już w 1920 r. Pigou o tym pisał.  Ja brak etyki przypisuję działaniom obecnym Wall Street a nie samej nauce ekonomii. Natomiast, co do ekologii, to może pewne modele ją uwzględniają, ale w polityce państw, zwłaszcza w USA, gdzie żyję, ekologia jest wprost minimalizowana a ekonomiści nie protestują. Np. kandydaci na prezydenta z Partii Republikańskiej chcą w 2013 r. nawet zamknąć EPA (Environment Protection Agency), bo jest „za droga.” Więcej, Stany Zjednoczone nie podpisały Protokołu z Kioto. Zresztą owych modeli książkowych, cytowanych przez Pana Doktora tu nikt w praktyce gospodarczej nie stosuje. Myślę, że w Polsce tak samo Minister Gospodarki czy Finansów tych modeli też nie stosuje, i całe szczęście dla sprawy.

Panie Doktorze, pisze Pan, że „autor zapomina, że poglądy na wpływ New Deal na Wielką Depresję są mieszane. Obecnie uważa się, „że New Deal przeciągnął długość Wielkiego Kryzysu o 7 lat (DeLong, Summers, Romer)”. Oczywiście jest to bzdura, którą Pan nie jest w stanie ocenić, tylko ślepo ją cytuje. Warto postudiować historię. New Deal był formułowany w ciągu lat 1933-36 (pamiętajmy, że były DWA różne New Deals). Jeśli weźmiemy 1936 rok za dojrzałe stosowanie New Deals, to Pana zdaniem (i cytowanych „autorytetów”) trwał on o 7 lat za długo, czyli do 1943 r. Panie Doktorze coś u Pana w uchu zdzwoni, ale nie dokładnie. Pewna krytyka New Dealu polega na tym, że podobno nie on a wojna (1941-45) przyczyniła się do wyjścia USA z Wielkiej Depresji. Nawiasem mówiąc ostry kurs na zbrojenia zaczął się już w 1940 r. zaraz po zaatakowaniu przez Niemcy Francji i Anglii, kiedy Anglia natychmiast zwróciła się do USA o pomoc w uzbrojeniu.

Dziś nikt uczciwie nie jest w stanie rozdzielić polityki New Deal od polityki zbrojeń (co także jest wyrazem nawet ostrej polityki stymulowania gospodarki). Obie polityki wzmacniały się w latach 1940-45.  Na pewno cytowany przez Pan L. Sommers nie jest miarodajny w ocenianiu New Deals, tyle popełnił błędów w swych ocenach, że nadaje się na samodzielną książkę o tym jak on sam przyczynił się np. do Kryzysu w 2008 r. Wystarczy, gdy przypomnę Panu, że został zwolniony z funkcji prezydenta Harvardu, po stwierdzeniu, że kobiety słabiej znają matematykę od mężczyzn. Ale to przykład raczej pikantny.  Niech Pan przestudiuje jego politykę ekonomiczną, kiedy był ostatnim Sekretarzem Skarbu w rządzie prezydenta B. Clintona. Do czego ona doprowadziła?

Panie Doktorze ja znam cytowane przez Pana książki i znam wiele innych, mam ich w sumie około 3.000. Sam opublikowałem 25 książek i uczę od 32 lat w amerykańskiej szkole biznesu, gdzie na każdym wykładzie „wałkuje się” aktualne sprawy gospodarki i ekonomii. Ponadto jestem 2 razy starszy od Pana i już nie kieruję się „entuzjazmem” co do świeżo chłonionej wiedzy książkowej jak Pan. Kieruję się raczej analizą krytyczną i rozwagą, popartą doświadczeniem a także rzetelnością w przypisywaniu komuś poglądów. Czego niestety u Pana nie widzę. Radzę nad tym popracować, a Pana ambicja będzie dobrze doceniana, także Pana wiedza i mądrość szeroko będzie cytowana i szanowana.  Szczerze tego Panu życzę.

Prof. Dr. Tenured Andrzej Targowski

Western Michigan University

Haworth College of Business

Otwarta licencja


Tagi