Fuzja giełd to małżeństwo z rozsądku

Giełdy w swojej tradycyjnej formie nie przetrwają zmian zachodzących w nowoczesnej gospodarce. Sieci prywatnych rynków inwestycyjnych, alternatywne giełdy czy setki nowych regulacji stanowią wyzwania, które stoją na drodze ich rozwoju. Połączenie giełd nowojorskiej i frankfurckiej wpisuje się w globalny trend towarzyszący odrodzeniu gospodarki po kryzysie, ale stanowi on także pewno niebezpieczeństwo - przekonują ekonomiści.
Fuzja giełd to małżeństwo z rozsądku

Dzwonki otwierające sesję giełdy nowojorskiej (CC BY-SA World Economic Forum)

Dwieście dwudzieste urodziny New York Stock Exchange za rok po raz pierwszy w swoich dziejach będą najprawdopodobniej świętowane po obu stronach Atlantyku. A być może także i w Azji jeśli oba podmioty połączą się z tokijską giełdą. Wszystko za sprawą zapowiedzianej fuzji wartej 10 mld dol, która właśnie trwa pomiędzy nowojorską giełdą i jej niemieckim odpowiednikiem Deutsche Boerse. Decyzja jednak, jak to w świecie arystokracji finansowej bywa, bardziej przypomina małżeństwo z rozsądku – efektywne ekonomicznie – niż związek motywowany innymi wartościami. “Dwie giełdy będą współpracować razem w otwarty i uczciwy sposób” – powiedział Manfreg Gentz, szef zarządu Deutsche Boerse AG. I dodał: “Żadna giełda nie ma aspiracji by dominować ani europejska nad amerykańską ani amerykańska nad europejską”.

Jak to się stało, że największa na świecie giełda sięga po pomoc giełdy nie znajdującej się nawet w pierwszej dziesiątce na świecie jeśli chodzi o kapitalizację?

Nowojorska Wall Street conajmniej od początku obecnego kryzysu czyli od 2007 stanęła przed trzema poważnymi problemami: obniżeniem konkurencyjności, trendem integracji rynków i nowym rynkiem nazywanym przez inwestorów “prywatnym” (odmiennym od znanych alternatywnych systemów transakcyjnych jak the Liquidnet czy the Instinet). Zamkniętej sieci, sprawdzonych i doświadczonych inwestorów będących fundamentem finansowym dla nowoczesnych firm. Decyzja o połączeniu jej z frankfurcką ujawniona 15 lutego 2011 daje szansę, by odpowiedzieć na te wyzwania.

Gdy 17 maja 1792 r. dwudziestu czterech brokerów giełdowych pod drzewem platanowiec podpisało umowę, która wzięła od niego nazwę “Porozumienia Platanowca” niepodal bramy nr 64 przy Wall Street, niezależny amerykański rynek od europejskiego stanowił w krajobrazie gospodarczum zupełne novum. Nowa instytucja stała się filarem amerykańskiego sukcesu gospodarczego. Otwartość i przejrzystość transakcji budziło zaufanie inwestorów, którzy podejmowali ryzyko w nadziei zdobycia zysków. Dzięki temu mogły mieć miejsce rewolucje technologiczne od komputera po tablety komputerowe i od modyfikowanej genetycznie żywności po najnowsze osiągnięcia w dziedzinie nanotechnologii.

Jednak powszechny dostęp do technologii high-tech, a także mnogość regulacji finansowych utrudniają zawieranie transakcji finansowych na Wall Street. – W latach 80. by grać na giełdzie należało zapoznać sie i zaakceptować dwie strony umowy, dziś kandydat na inwestora otrzymuje 60 stron drobnego druku umowy, którą trudno zrozumieć nawet prawnikom – opowiada wieloletni analityk giełdowy dr Michael Panzner autor “Financial Armageddon”. – Dlatego wielu inwestorów decyduje się na dokonywanie transakcji poprzez fundusze powiernicze, ale ich liczba maleje bo tu także dochodzi do fuzji.

Innym skutkiem regulacji jest “potanienie” spreadów czyli różnicy pomiędzy najwyższą ceną, za którą broker chce kupić jakieś papiery wartościowe, a ceną oferowoną przez sprzedawcę. – Spready są liczone w “groszach” dlatego zysk zależy od wolumenu transakcji – tłumaczy prof. Marshall Blume autor “Revolution on Wall Street and the Decline of the New York Stock Market Exchange”. Dużo łatwiejszy i szybszy sposób, choć bardziej ryzykowny, zawarcia lukratywnych transakcji oferuje alternatywny system transakcji Liquidnet. Posługują się nim instytucje, które są w stanie obracać pakietami milionów lub większej ilości udziałów. W przeciwieństwie do nowojorskiej giełdy ten rynek jest zupełnie anonimowy kontrolowany przez elektroniczne systemy handlu. Alternatywny rynek z przekąsem nazywany przez brokerów z Wall Street “mętną sadzawką” stał się popularny mimo kryzysu finansowego. Technologia Instinet jak Liquidnet dzięki szybkiemu rozwojowi pozwoliła klientom na szybki dostęp do bazy know-how jak i kapitałowej. “W ten sposób alternatywny rynek oferuje dziś już nie tylko anonimowość ale także płynność czyli stał się konkurencyjny wobec doświadczonych agencji brokerskich” – tłumaczy dr Panzner.

To tylko część bólu głowy jaka trapi menadżerów tradycyjnych giełd światowych. Prócz problemów technologicznych muszą nadążyć za trendem światowym. W październiku 2010 r. ze spotkania zarządu giełdy w Singapurze wydostała się informacja, że może zdecydować się na przejęcie australijskiej ASX. Transakcja miałaby wartość 6 mld dol. Choć rozmowy trwają do dziś, to we wtorek 22 marca szef ASX David Gronski nie pozostawił wątpliwości, że straty poniosłaby przede wszystkim Australia gdyby do tej fuzji nie doszło. “Niebezpieczeństwo polega na tym, że jeśli nie stworzymy tej układanki to utalentowani Australijczycy wyjadą do Azji. Transakcja otwiera nam okno na ten niezwykle szybko rozwijający się kontynent” – powiedział Gronski.

Na większy sukces mogą liczyć inwestorzy z połączenia giełd londyńskiej i Toronto. Kapitalizacja rynkowa nowej organizacji wynosi 5,9 bln dol. Stanie się ona drugą co do wielkości giełdą na świecie.

Wszystkie fuzje pozwalają na ograniczenie kosztów transakcji: w przypadku New York Stock Exchange połączoną w 2007 z Euronext (europejską siecią transakcji giełdowych z siedzibą w Amsterdamie współpracującą blisko z giełdami w Belgii, Francji, Portugalii i Wielkiej Brytanii) wraz z DB to 400 mln dol. oszczędności rocznie.

Dla NYSE i DB to szansa na wdrożenie nowoczesnych produktów. – Obie giełdy chcą skonsolidować wspólne usługi i wykorzystać szansę powiększenia bazy klientów – tłumaczy dr Mark Calabria, były analityk giełdowy i doradca komisji ds finansów w Izbie Reprezentantów. NYSE wnosi bogatą ofertę dobrze zarządzanych przedsiębiorstw blue-chip a DB swoje doświadczenie funkcjonowaniu na wielonarodowych rynkach. – I nade wszystko NYSE daje swoją silną markę wraz z indeksem the NYSE composite – mówi prof. Bruce Weber z London School of Economics. – Dla ludzi na całym świecie codzienny dzwon rozpoczynający sesje jest symbolem płynnego, dobrze regulowanego rynku, który gra fair play w stosunku do instytucji jak i zwykłego drobnego inwestora – dodaje.

Ale prof. Blume nie zgadza się z tymi opiniami. – Listing NYSE obejmujący lokalne firmy zmniejsza się od 1997 r. I tylko starsze i dobrze prosperujące firmy znajdują się na nim. – tłumaczy. Prof Blume podkreśla, że obie giełdy, NYSE i DB, stosunkowo niedawno wprowadziły nowe technologie, nowe platformy. Nowojorska dysponuje Unified Trading Platform, a DB the Eurex. Ten ostatni jest jednym z największych systemów transakcyjnych derywatów. Według prof. Blume’a łączny wolumen transakcji DB, NYSE, Euronext przekroczyłby nieco 20 bln dol. – Ale większość transakcji na derywatach, najbardziej lukratywnym biznesie, zawierana jest w Londynie – zauważa. Być może tutaj rolę mógłby odegrać DB – zastanawia się.

NYSE także chce powiększyć listing oferowanych przedsiębiorstw. Bo jeszcze przed ogłoszeniem fuzji rozpoczęło działania, by otworzyć się na rynki azjatyckie poprzez stworzenie linku z giełdą tokijską. Szczegóły tego linku nie są znane. Ale prezydent i CEO Tokyo Stock Exchange oświadczył: “TSE jest dumna z budowy mostu między kontynentami, i ma nadzieję, że pozwoli on na konsolidację naszej pozycji jako osi wymiany w Azji”. (NYSE współpracuje już częściowo z TSE będąc dostawcą platform do transakcji derywatami. A NYSE Euronext UK obraca japońskimi obligacjami rządowymi. )

– Nie ma wątpliwości, że połączone firmy będą miały możliwość tańszego i szybszego operowania na tych nowych rynkach handlowych niż gdyby miały zdobywać je niezależnie – mówi dr Panzner. Ekonomista nie wyklucza, że informacja o linku mogła być zapowiedzią szerszych planów: połączenia giełdy tokijskiej z NYSE i DB. – W najbliższym czasie tendencja konsolidacji rynków będzie dominować ze względu na coraz bardziej postępującą globalizację – dodaje.

Jest jeszcze jeden problem, z którym menadżerowie łączących się giełd chcą się zmierzyć. Te intencje wyraził sam CEO nowojorskiej giełdy Duncan Niedarauer: giełda przyszłości by przetrwać musi odpowiadać na współczesne wyzwania. Niedarauer dodał, że przedsiębiorstwo które chce się rozwijać wcześniej czy później trafi na giełdę. Była to aluzja do firm, których pozycja rynkowa rośnie dzięki tzw. prywatnej sieci inwestycyjnej (the private investment network).

Korzysta z nich coraz więcej, przede wszystkim, amerykańskich i izraelskich firm. Jedną z nich jest Apple, który od 1982 r. nie posłużył się giełdą by powiększyć swój kapitał. Podobnie jak te przedsiębiorstwa, w które większość inwestorów chciałaby ulokować swoje pieniądze. Należą do nich amerykańskie firmy Facebook czy Twitter, izraelskie firmy wytwarzające najnowsze technologie komunikacyjne jak Snaptu, Quicksee czy LabPixies. Podobnie jak Better Place Project. Sieć wspierającą te firmy tworzą współpracujące ze sobą instytucje i sprawdzeni, doświadczeni inwestorzy. Udziały w tych instytucjach nie tracą wartości jednego dnia by kilka dni później kosztować niewyobrażalnie drogo. Te prywatne rynki odporne są na spekulacje. A transakcje odbywają się poza zasięgiem regulatorów.

Połączone giełdy zdaniem ekonomistów to wielki eksperyment. Nigdy wcześniej nie doszło do integracji rynków na taką skalę. Jednak wielkość instytucji i sposób ich działania niebezpiecznie przypomina znane przykłady z przeszłości przypomina autor bestsellera “Too Big To Fail” i doradca komisji Izby Reprezentantów ds zbadania przyczyn kryzysu finansowego prof. Simon Johnson. – Pozwalamy na stworzenie mega-instytucji operujących ponad granicami państw, których załamanie niosłoby z sobą konsekwencje trudne do przewidzenia – mówi prof. Johnson.

Trudno się nie zgodzić, że te fuzje rodzą pewne ryzyko systemowe. Ale czy jest to klasyczny przykład “ instytucji zbyt dużych, by upaść”, którym przypisujemy sporą część odpowiedzialności za obecny kryzys? Żaden ekonomista nie może odpowiedzieć przekonująco dopóki nie wypowie się na ten temat najważniejszy decydent: rynek.

Dzwonki otwierające sesję giełdy nowojorskiej (CC BY-SA World Economic Forum)

Otwarta licencja


Tagi