Dlaczego sto groszy daje jeden złoty

Historycy gospodarki przez długie lata głowili się nad niezwykłym problemem. Wielokrotnie na przestrzeni dziejów drobne pieniądze ulegały deprecjacji względem pieniędzy „grubych”. Jednocześnie świadkowie kolejnych epok uskarżali się na brak drobniaków, które często znikały z obiegu. Jest to zjawisko zaskakujące, ponieważ to czego brakuje, zwykle zyskuje na wartości. Rozwiązanie zagadki przedstawili Thomas Sargent Francois Velde w wydanej właśnie po polsku książce „Wielki problem drobniaków”.
Dlaczego sto groszy daje jeden złoty

Thomas Sargent, Francois Velde: „Wielki problem drobniaków”, Warszawa 2012

Dziś to, że 100 jednozłotowych monet jest zawsze warte dokładnie tyle, ile 100 złotowy banknot jest tak oczywiste, że nawet nie zadajemy sobie pytania, jak jest to możliwe. Jednak nasi przodkowie mieli z tym nie lada problem. Dlaczego?

Systemy monetarne oparte na pieniądzu kruszcowym działały według następującej zasady: władca wyznaczał zakres wartości danej monety. Jeśli kruszec w niej zawarty kosztował więcej, niż wynosiła maksymalna, oficjalna wartość monety, ulegała ona przetopieniu. Ilość danej monety w obiegu spadała, wartość rosła. I odwrotnie, kiedy kruszec warty był mniej, ludzie przynosili metale do mennicy, żeby wybić z nich monetę. System działał więc automatycznie. A jeśli w obiegu były różne monety?

Prędzej czy później pojawiał się problem, bo przelicznik między monetami nie był stały. To tak jakby złotówka raz była warta 100, innym razem 95, a jeszcze kiedy indziej 105 groszy.

Sięgnijmy po prosty, obrazowy przykład. U zarania Stanów Zjednoczonych używano w nich srebrnych i złotych monet, których wzajemną wartość ustalono na 15:1. Jednak rynkowa relacja ceny srebra do złota nie jest stała. Gdy dostępność złota rośnie, np. po odkryciu nowych złóż, jego cena spada. Wtedy każdy woli zapłacić w tańszym złocie niż droższym srebrze. Dlatego właśnie system dwukruszcowy na dłuższa metę nie może działać, chyba że rząd będzie dostosowywał wzajemne ceny kruszców do relacji rynkowej.

Okazuje się jednak, że problemy z niestabilnością pojawiały się nawet wtedy, gdy monety o różnych nominałach były wybite z tego samego metalu. Jak to możliwe?

Thomas Sargent, amerykański noblista z 2011 r. oraz Francois Velde, ekonomista z Fed w Chicago i Uniwersytetu Chicagowskiego, proponują następujące wyjaśnienie. Pieniądze drobne mają większą wartość obrotową niż „grube”, ponieważ występuje asymetria – drobniakami można zapłacić za duże zakupy, natomiast grubymi pieniędzmi za małe zakupy – nie. Żeby dokonać dużej transakcji wystarczy zgromadzić wiele drobnych monet, ale nie można zrobić małych zakupów, gdy strony dysponują jedynie grubymi pieniędzmi – nie ma jak wydać reszty.

Skoro drobne pieniądze są bardziej użyteczne niż grube, to ludzie woleliby zatrzymać garść drobnych monet zamiast „równoważnej im” monety grubej. Woleliby, ale pojawia się mechanizm równoważący – wartość monet o wyższych nominałach zaczyna rosnąć w stosunku do drobnych, tak żeby zrekompensować większą wartość drobniaków w obrocie. Rentowność monet „grubych” i drobnych, uwzględniając różnice w ich wartości obrotowej, musi być równa.

Efekt jest taki, że pieniądze drobne mają skłonność do znikania z obiegu, a jednocześnie spada ich wartość względem pieniędzy grubych. Autorzy pokazują dziesiątki przykładów tego zjawiska w historii Europy począwszy od średniowiecza i opisują, jak władcy próbowali sobie z nim radzić.

I robią to z niesamowitym znawstwem i erudycją. Trudno byłoby znaleźć inną książkę naukową o tak żywej narracji i bogactwie historycznych detali – ekonomiści niestety bardzo często wolą rozbudowywać modele teoretyczne, niż oprzeć się na doświadczeniu, „najmniej zawodnym przewodniku ludzkich sądów”.

W jaki więc sposób cywilizacja rozwiązała tytułowy problem? Kluczem okazało się odejście od zasady uważanej przez wieki za fundament polityki pieniężnej – mianowicie tej, że nominał każdej monety powinien odpowiadać wartości zawartego w niej kruszcu. W tym miejscu zakończę opowieść, by zainteresowanemu czytelnikowi nie zepsuć przyjemności lektury, lub samodzielnego rozwiązania ciekawego problemu ekonomicznego. Dla podpowiedzi dodam tylko, że według Sargenta i Velde’go, rozwiązanie „problemu drobniaków” przetarło drogę do obecnego systemu pieniężnego, który nie ma nic wspólnego z kruszcem i opiera się wyłącznie na zaufaniu.

Krzysztof Nędzyński

Obserwator Finansowy jest patronem medialnym książki „Wielki problem drobniaków”. Jest to pierwsza pozycja z nowego cyklu Nobel z ekonomii, w którym wydawnictwo Kurhaus Publishing zamierza publikować prace ekonomistów uhonorowanych nagrodą Nobla.

Thomas Sargent, Francois Velde: „Wielki problem drobniaków”, Warszawa 2012