Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Biedny jak Walt Disney

Jeszcze 30 lat po założeniu firmy Walt Disney jak na hollywoodzkie standardy nie był zamożnym człowiekiem – pisze Bob Thomas w książce „Walt Disney. Potęga marzeń”.
Biedny jak Walt Disney

(Wydawnictwo: Dream Books)

Koncern Disneya to dziś potęga. W 2013 r. firma miała 45 mld dol. (około 135 mld zł) przychodów i prawie 11 mld dol. (około 33 mld zł) czystego zysku. To największa firma medialna na świecie. Jej przychody do prawie połowa rocznego budżetu Polski.

Firma jest państwem w państwie i to dosłownie. Na Florydzie stworzono specjalnie dla niej okręg administracyjny (Reedy Creek Improvement District o powierzchni 100 km kw.). Na jego terenie przedstawiciele firmy mianują lokalne władze. Koncern mógłby więc stworzyć tam własny wymiar sprawiedliwości, a nawet zbudować elektrownie atomową, gdyby chciał. Jeden z amerykańskich dziennikarzy nawał siedzibę koncernu „Watykanem z uszami Myszki Miki”.

Skala potęgi

Potęga koncernu przekracza jednak obszar okręgu administracyjnego, który zajmuje. Kiedy w 1998 r. Kongres USA wydłużał ochronę prawa autorskiego o 20 lat, zrobił to, ponieważ w 2003 r. wygasłyby prawa Disneya do Myszki Miki, w 2005 r. do psa Pluto, w 2007 r. do Goofiego, a w 2009 r. do Kaczora Donalda. Postaci te weszłyby do tzw. domeny publicznej i każdy mógłby z nich bezpłatnie korzystać. Dlatego amerykańska prasa nazywała to prawo „ustawą o ochronie Myszki Miki” (zobacz historię zmian w prawie autorskim).

Kiedy jednak firma powstawała, nic nie wskazywało na to, że odniesie tak wielki sukces. Założono ją 16 października 1923 r. jako Disney Brothers Cartoon Studio. Wcześniejsza firma Walta Disneya – Laugh-O-Gram Films – zbankrutowała. Jak pisze Bob Thomas, w Disney jadał tym okresie na kredyt w okolicznej Forest Inn Cafe prowadzonej przez dwóch Greków Jerrego Raggosa i Louisa Katsia. Kiedy dług przekroczył 60 dol., Jerry oświadczył mu, że jego wspólnik nie zgodził się na dalsze kredytowanie posiłków. Kiedy jednak kilka dni później zastał go w biurze z puszką fasoli w ręce, zrobiło mu się go żal i postanowił wbrew wspólnikowi nadal go karmić na kreskę.

W połowie lat 20. Disneyowie (Walt pracował ze starszym bratem Royem) znaleźli sposób na maksymalne oszczędzanie na jedzeniu. Walt kupował danie z mięsem, a Roy z jarzynami, a następnie dzielili się porcjami. Młody Walt miał też problem, gdy jego jedyna para butów była u szewca, a on musiał pójść na spotkanie z klientem. Nie miał też łazienki i by się umyć, raz na tydzień szedł na stację kolejową, gdzie za 10 centów brał kąpiel.

Kłopoty z pieniędzmi brały się stąd, że na filmach z wymyśloną przez Disneya postacią Oswalda Szczęśliwego Królika, które skądinąd bardzo podobały się publiczności, firma zarobiła grosze. Zgodnie bowiem z podpisaną przez braci umową prawa do postaci królika miał dystrybutor. Następnie mąż właścicielki firmy rozpowszechniającej ich filmy – Chale Minz – podkupił prawie wszystkich ich rysowników i założył własne studio Snappy Comedies. Oczywiście z czasem sytuacja braci Disney się poprawiła, ale nawet po sukcesie „Królewny Śnieżki” w 1937 r. nie osiągnęli finansowego spokoju.

Bob Thomas opisuje, jak to w 1940 r. Roy zaprosił swojego brata na poważną rozmowę. Oświadczył mu, że mają 4,5 mln dol. długów w bankach i oczekiwał, że Walt będzie tą informacją wstrząśnięty. Ten wybuchnął śmiechem, oświadczając, że to wspaniale, bo jeszcze niedawno trudno było im znaleźć kogokolwiek, kto zechciałby im pożyczyć 1 tys. dola. na bieżące wydatki.

Jeszcze w 1951 r. a więc po prawie 30 lat prowadzenia firmy, kiedy był już sławny Walt Disney nie był jak na hollywoodzkie standardy człowiekiem bogatym. Gdy jeden ze znajomych poprosił go o 5 tys. dol. pożyczki, odpisał: „Wiem, że moja odpowiedź zabrzmi śmiesznie, ale ja nie mam pieniędzy. Sam jestem w trudnej sytuacji i zaciągnąłem pożyczkę (…) Mam blisko 50 tys. dol. długu.”.

Po raz pierwszy Walt poczuł, że jest zamożnym człowiekiem dopiero w II połowie lat 50. XX w., kiedy jego wytwórnia nakręciła cztery kinowe hity pod rząd. Sam Disney opowiadał, jak to któregoś razu wracał do domu i stojąc na światłach zauważył na wystawie salonu samochodowego nowego mercedesa coupé.

– Do licha, chciałbym móc kupić coś takiego – pomyślał, po czym, po przejechaniu paru przecznic zdał sobie sprawę, że przecież już może.

Zawrócił i kupił, jednak dopiero 25 kwietnia 1961 r. firma w całości spłaciła bankom zadłużenie i po raz pierwszy od Wielkiego Kryzysu wpływy z filmu wpłynęły na konta firmy, a nie wierzycieli.

Babiemu się powiodło

Braciom udało się spłacić banki, bo filmy Disneya były ponadczasowe. Firma dystrybucyjna co siedem lat przypominała widzom starsze firmy wytwórni i cieszyły się one nadal popularnością. Wytwórnia miała przychody, choć nie ponosiła nowych kosztów. Walt Disney szczególnie lubił, gdy film, który po premierze nie wywoływał entuzjazmu, później znajdował widzów i osiągał sukces. Kiedy jeden ze współpracowników oświadczył mu, że „Bambi” zarobił kolejne 2 mln dol., Walt oświadczył:

– Przypomniał mi się rok 1942, kiedy zrobiliśmy ten film. Była wojna i nikt specjalnie nie interesował się życiem uczuciowym jeleni, a na karku siedzieli mi bankierzy. Wspaniałe, że Bambiemu się powiodło.

Największą wartością tej książki jest skrupulatnie zebrane opowieści najbliższych Walta o tym, jakim był człowiekiem. Poczynając od tego, gdy po powrocie z I wojny światowej odmówił przyjęcia intratnej pracy w firmie ojca z wysoką – jak na owe czasy – pensją 25 dol. A na pytanie, co wobec tego chciałby robić, odpowiedział:

– Chcę być artystą.

Kiedy otworzono nowe studio, umówił się na wizytę w okolicznym zakładzie fryzjerskim. Fryzjer zwrócił się do niego:

– Dobry wieczór, mister Disney.

– Jak masz na imię? – spytał Walt.

– Sal – odparł fryzjer.

– Ja nazywam się Walt. Jedyny „mister” w naszej firmie to nasz prawnik, Mr Lessing – odparł Disney.

Legendarny twórca nie znosił też, gdy traktowano go wyjątkowo, np. otwierano przed nim drzwi czy przypalano papierosa.

Walt miał kiedyś przeczytać przed projekcją filmu jego entuzjastyczną zapowiedź. Tymczasem film nie był wybitny. Disney oświadczył, że nie będzie kłamał i nie przeczyta przygotowanego tekstu. Kiedy innym razem zaproponowano mu reklamę nowych kamer firmy Eastman, odmówił, bo wolał jej stare produkty.

Biografia modelowa

Książka nie jest światową nowością, bo w USA ukazała się w 1994 r. Wydano ją w Polsce ze względu na premierę filmu „Ratując pana Banksa”, którego głównym bohaterem jest właśnie Walt Disney. Wyjątkowość tej pozycji polega na tym, że jej autor dostał pełny dostęp do członków rodziny Disneya (rozmawiał m.in. z jego żoną, siostrą i córkami), którzy chcieli, by historia życia Walta Disneya została spisana i uznali, że Bob Thomas zrobi to najlepiej (wcześnie napisał wiele biografii znanych osób, którymi zyskał uznanie). Z drugiej strony rodzina twórcy zagwarantowała, że nie będzie ingerować w treść książki.

Thomas był dobrym wyborem ponieważ rok przed śmiercią Walta Disneya przeprowadził z nim kilka dłuższych rozmów, w których legendarny twórca opowiedział mu m.in. o początkach swojej kariery. „Walt Disney. Potęga marzeń” to pozycja zdecydowanie godna polecenia. Nie pamiętam, kiedy ostatnio z taką przyjemnością przeczytałem czyjąś biografię.

OF

(Wydawnictwo: Dream Books)

Otwarta licencja


Tagi