30 lat przemian w Polsce z perspektywy konsumenta

Jak zmieniła się siła nabywcza naszych wynagrodzeń od czasu upadku komunizmu? Za jakie towary i usługi płacimy więcej, a za jakie mniej? Czy staliśmy się bogatsi? Odpowiedzi na te pytania szukali eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE).
30 lat przemian w Polsce z perspektywy konsumenta

Lata 1990-2017 w Polsce charakteryzowały się dynamicznym wzrostem wynagrodzeń. W 1990 r. przeciętna miesięczna pensja netto wynosiła 103 zł, natomiast w 2017 r. było to 3042 zł, co oznacza ponad 29-krotny wzrost – czytamy w Tygodniku Gospodarczym PIE.

Wzrost wynagrodzeń z zasady powinien wiązać się ze wzrostem siły nabywczej, czyli możliwością zakupu większej ilości dóbr i usług. Dla przykładu, miesięczne wynagrodzenie w 1990 r. pozwalało na zakup 158 kg ryżu lub 40 kg mięsa wołowego bez kości. W 2017 r. za miesięczne wynagrodzenie można było kupić 794 kg ryżu oraz 90 kg mięsa.

Dużą różnicę widać również w przypadku jajek. Tych w 1990 r. można było zakupić 1030 sztuk w miesiącu, podczas gdy w 2017 r. była to 4056 sztuk, czyli prawie cztery razy więcej.

Większe zakupy

Jednak tendencja ta nie dotyczy wszystkich podstawowych produktów spożywczych. Przykładowo, w 1990 r. można było kupić 1144 litry mleka miesięcznie, a w 2017 r. – 1094 litry.

A jak było z towarami akcyzowymi? W 1995 r. miesięczne wynagrodzenie pozwalało na zakup 35 półlitrowych butelek czystej wódki, a w 2017 r. już 125 butelek. W przypadku papierosów było odwrotnie – w 1995 r. można było pozwolić sobie na zakup 342 paczek miesięcznie, zaś w 2017 r. jedynie 216.

Za przeciętne miesięczne wynagrodzenie w 1990 r. mogliśmy kupić 278 l benzyny, a w 2017 r. – 647 l.

Ciekawym przykładem jest benzyna. Tej bowiem w 1990 r. mogliśmy kupić 278 litrów miesięcznie, a w 2017 r. aż 647 litrów.

W 1990 r. na wannę trzeba było pracować cały miesiąc, podczas gdy w 2017 r. wystarczyła jedna szósta miesiąca. W kinie i u lekarza specjalisty mogliśmy pojawiać się częściej w 1990 r., kiedy przeciętne miesięczne wynagrodzenie wystarczyło na zakup 219 normalnych biletów lub uprawniało do 39 wizyt lekarskich. W 2017 r. było to 155 biletów lub 30 wizyt. Natomiast rzadziej można było chodzić do fryzjera. W 1990 r. mężczyzna mógł średnio ostrzyc się 143 razy miesięcznie, podczas gdy w 2017 r. – 163 razy.

 

Jak zaznaczają eksperci PIE, siła nabywcza wynagrodzenia nie może jednoznacznie rozstrzygać, czy transformacja gospodarcza była dobra dla Polski. Na pewno jednak jest to czynnik, który daje ciekawe i często nieintuicyjne wnioski, i na który warto zwrócić uwagę przy ocenie szeroko pojmowanego dobrobytu „kiedyś i dziś”.

Jednak jak wskazują badania CBOS, od lat 90. XX w. poziom życia polskich rodzin zdecydowanie się poprawił. W 1993 r. prawie 90 proc. Polaków deklarowało, że żyje skromnie lub średnio, a prawie 10 proc. – że bardzo biednie. Na przestrzeni lat stale wzrastał odsetek osób deklarujących dobrą sytuację materialną.

W 2018 r. prawie 80 proc. Polaków żyło średnio lub dobrze, a jedynie 2 proc. deklarowało, że są bardzo biedni. Natomiast najbardziej stabilna była grupa żyjących bardzo dobrze, która nigdy nie przekroczyła 2 proc. społeczeństwa. Potwierdzają to wyniki badań GUS, według których stale zmniejsza się odsetek osób żyjących poniżej granicy ubóstwa.

Lepszy sprzęt

Od początku lat 90. wyposażenie gospodarstw domowych zmieniało się stopniowo w kierunku pomnażania dóbr trwałego użytku. Skokowo wzrosło posiadanie sprzętów, które w tamtym okresie stawały się dopiero popularne w Polsce, tj. komputerów (wzrost od 1993 r. o prawie 70 pkt. proc.), kuchenek mikrofalowych (o ponad 55 pkt. proc.) czy zmywarek do naczyń (o ponad 30 pkt. proc.).

W przypadku innych akcesoriów nie zanotowano większych zmian – wyposażenie gospodarstw domowych w telewizory, pralki, odkurzacze i lodówki przez wszystkie te lata przekraczało 90 proc.

Obecnie to brak potrzeb, a nie pieniędzy częściej decyduje o posiadaniu określonego sprzętu. Wynika to z poprawy kondycji finansowej gospodarstw domowych, ale też korzystniejszych cen oraz łatwiejszego dostępu do kredytów, pożyczek i zakupów ratalnych.

Mniej na jedzenie, więcej na zdrowie

Od 1995 r. znacząco zmniejszyły się wydatki polskich gospodarstw domowych na żywność i napoje bezalkoholowe – ich udział w wydatkach ogółem zmniejszył się z prawie 30 proc. do niespełna 17 proc.

Zmalały również tzw. wydatki niezbędne, czyli łączne wydatki na żywność oraz wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego, które w 1995 r. przekraczały 47 proc., a w 2017 r. zbliżały się do 38 proc. Może to wskazywać na poprawę poziomu życia gospodarstw domowych, choć w przypadku niektórych z nich może mieć to bardziej wymuszony charakter i wynikać z przeznaczania większych środków na inne niezbędne (pozażywnościowe) cele przy ograniczonych dochodach.

Ponad dwukrotnie wzrósł udział wydatków na zdrowie, a na transport o 45 proc.

Na przestrzeni lat najbardziej wzrósł udział wydatków na zdrowie (ponad dwukrotnie) i transport (o 45 proc.), natomiast zmniejszyły się wydatki na odzież i obuwie (o 36 proc.).

Stosunkowo duży wzrost spożycia usług konsumpcyjnych spowodowany jest prawdopodobnie rosnącą komercjalizacją usług społecznych – twierdzą analitycy PIE. Dokonujące się od początku lat 90. zmiany w strukturze konsumpcji gospodarstw domowych spowodowane były przede wszystkim systematyczną poprawą sytuacji dochodowej rodzin i rożnym tempem wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych, co powodowało, że pewne grupy produktów i usług z biegiem lat stawały się relatywnie tańsze, a więc bardziej dostępne dla szerszej grupy społeczeństwa.

W wyniku zmian systemowych po 1989 r. sytuacja polskich gospodarstw domowych znacznie się zmieniła. Stały się bogatsze, lepiej wyposażone, przeznaczające mniejszą część wydatków na dobra niezbędne – piszą eksperci PIE.

Oprac. DR

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Czy wynagrodzenie minimalne w Polsce jest adekwatne?

Kategoria: Demografia
Problemem dla działalności gospodarczej w Polsce jest kompresja rozkładu wynagrodzeń. Ponad 2/3 zatrudnionych otrzymuje wynagrodzenie w wysokości pomiędzy wynagrodzeniem minimalnym a jego dwukrotnością, co oznacza, że siatka wynagrodzeń jest bardzo spłaszczona. W ostatnich latach wynagrodzenia specjalistów i kadry zarządzającej rosły dużo wolniej niż wynagrodzenia najniższe.
Czy wynagrodzenie minimalne w Polsce jest adekwatne?

Oczekiwania gospodarstw domowych pomagają przewidywać inflację

Kategoria: Instytucje finansowe
Oczekiwaniom inflacyjnym gospodarstw domowych zazwyczaj nie poświęca się zbytniej uwagi przy monitorowaniu i prognozowaniu inflacji, częściowo dlatego, że wykazano, iż mediana ich oczekiwań ma mniejszą moc predykcyjną niż oczekiwania innych podmiotów. Niniejszy artykuł ma na celu dowieść, że zmiany w rozkładzie oczekiwań inflacyjnych gospodarstw domowych są istotne dla prognozowania inflacji w najbliższym czasie i oferują dodatkowe informacje w porównaniu z miernikami rynkowymi i oczekiwaniami prognostów. Sugeruje to, że oczekiwania inflacyjne gospodarstw domowych powinny odgrywać większą rolę w monitorowaniu inflacji, a w konsekwencji w kształtowaniu polityki pieniężnej.
Oczekiwania gospodarstw domowych pomagają przewidywać inflację

Oszczędności i inwestycje – trudne partnerstwo

Kategoria: Instytucje finansowe
Na pisanie o tym, jak ważne jest oszczędzanie i inwestowanie zużyto morze atramentu i farby drukarskiej. O oszczędzaniu mówią dziesiątki przysłów np. „oszczędnością i pracą ludzie się bogacą”. Tak, tak „i pracą” – a może lepiej by było: „przede wszystkim pracą”? Liczni publicyści przekonują, a politycy pouczają, że Polacy muszą więcej oszczędzać, by gospodarka szybciej się rozwijała. Ale gdy się zastanowimy, co by było, gdyby tak nagle wszyscy zaoszczędzili dajmy na to 90 proc. tego co zarobili, to zauważymy, że byłoby niedobrze – katastrofa: towary leżałyby na półkach, a przedsiębiorcy by pobankrutowali – przecież tego, czego nie udało się sprzedać w kraju nie byłoby łatwo upchnąć za granicą, i tak borykającą się z nadprodukcją, szukającą po świecie rynków zbytu. Sprawy są zatem bardziej skomplikowane niż się powierzchownie wydaje.
Oszczędności i inwestycje – trudne partnerstwo