Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Podwyżka płacy minimalnej zwiększa liczbę robotów w gospodarce

Ulgi podatkowe dla kupujących mieszkanie na kredyt nie zwiększają popytu na domy i mieszkania; nawet na 16 tys. zł wyceniają miesiąc bez odczuwania bólu cierpiące osoby; ci, którzy osiągają więcej, częściej oszukują – to tylko niektóre z wniosków z najnowszych ekonomicznych badań naukowych.
Podwyżka płacy minimalnej zwiększa liczbę robotów w gospodarce

Grace Lordan i David Neumark przygotowali pracę „People Versus Machines: The Impact of Minimum Wages on Automatable Jobs” (Ludzie kontra maszyny. Wpływ płacy minimalnej na prace, które da się zautomatyzować). Analiza jest bardzo na czasie, ponieważ wiele stanów USA w ostatnim czasie regularnie podwyższało płacę minimalną. 7 stycznia 2017 roku trzydzieści stanów (w tym Dystrykt Kolumbii) miało płacę minimalną wyższą niż federalne minimum 7,25 dol. na godzinę, w tym tak wysoką jak 11 dol. w stanie Waszyngton i 11,50 dol. w Dystrykcie Kolumbii. Własną płacę minimalną ustala też coraz więcej amerykańskich miast. Na przykład w Seatle (i pobliskim Sea-Tac) sięga ona 15 dol. za godzinę.

Autorzy wykonali analizę na podstawie danych za lata 1980-2015. Wydzielili przy tym te rodzaje prac, które można łatwo zautomatyzować, a które zwykle wykonują osoby o niskich kwalifikacjach. Następnie sprawdzili, jak zatrudnienie w tego rodzaju pracach zmieniało się w zależności od wysokości płacy minimalnej. Z wyliczeń autorów wynika, że podwyższenie minimalnych zarobków na godzinę o 1 dol. (w dolarach z 2015 roku) zmniejszało udział łatwo poddających się automatyzacji miejsc pracy o 0,43 proc. (elastyczność -0,11).

Średnia ta nie pokazuje dużego zróżnicowania reakcji w różnych gałęziach gospodarki. Na przykład w zakładach produkcyjnych podwyżka płacy minimalnej o 1 dol. prowadzi do zmniejszenia udziału miejsc pracy łatwo poddających się automatyzacji o 0,99 proc. (elastyczność -0,17). W tychże zakładach produkcyjnych najszybciej zastępuje się maszynami osoby starsze, kobiety i Afroamerykanów.

Autorzy zwracają uwagę w podsumowaniu, że kolejne podwyżki płacy minimalnej sprawią, iż firmy będą miały motywacje do inwestowania w badania nad wynalezieniem technologii, które zastąpią ludzi w pracach, które obecnie nie dadzą się łatwo zautomatyzować. Na przykład widzimy już pierwsze samoprowadzące się auta, samoobsługowe kasy i jest tylko kwestią czasu, kiedy maszyny zaczną zastępować ludzi pracujących dziś w tych zawodach. Praca Lordana i Neumarka odbiła się głośnym echem w amerykańskich mediach. Autor artykułu na ten temat na łamach marketwatch.com przekonuje, że w ciągu kolejnych dziesięciu lat w związku z robotami powstanie 15 mln nowych miejsc pracy (to 10 proc. wszystkich miejsc pracy w gospodarce). W tym samym czasie maszyny zniszczą 25 mln miejsc pracy. Co istotne, najbardziej zagrożone automatyzacją są prace niskopłatne. Te, w których płaci się 20 dol. za godzinę, mają 83 proc. szansy na automatyzację, a przy 40 dol. za godzinę prawdopodobieństwo to spada do 4 proc.

Jonathan Gruber, Amalie Jensen i Henrik Kleven opracowali analizę „Do People Respond to the Mortage Interest Deduction? Quasi-Experimental Evidence from Denmark” (Czy ludzie reagują na możliwość odpisania odsetek od kredytu od podstawy opodatkowania). Wykorzystali fakt, że pod koniec lat 80. XX wieku w Danii przeprowadzono reformę, w ramach której radykalnie obniżono możliwość odpisywania odsetek od kredytu hipotecznego od podstawy opodatkowania przez najbogatszych.

W efekcie wysokość odsetek, które musieli zapłacić, wzrosła nawet o 80 proc. Dla średnio zamożnych Duńczyków odsetki wzrosły o 30 proc., a dla najbiedniejszych nic się nie zmieniło. Reforma nie miała żadnego wpływu na odsetek osób posiadających własne mieszkanie albo dom, ale wpłynęła istotnie na wielkość i wartość kupowanych nieruchomości, sprawiając, że zamożniejsi wybierali domy mniejsze i tańsze.

Elastyczność wielkości domu w stosunku do stopy oprocentowania kredytu netto (czyli po uwzględnieniu ulg podatkowych) to 0,1, a w stosunku do wartości domu to 0,2. Redukcja ulg podatkowych sprawiła, że właściciele domów podjęli działania, by obniżyć wysokość płaconych odsetek od kredytu o 20 proc. Co z tego wynika?

Otóż na pewno to, iż ulgi podatkowe dla kupujących nieruchomości na kredyt to nie jest dobry sposób na zwiększenie odsetka osób posiadających własne mieszkanie. To bardzo ważne, ponieważ w wielu rozwiniętych krajach używa się tego narzędzia. Na przykład w USA w 2014 roku ulgi podatkowe z tego tytułu kosztowały budżet 101 mld dol., ponad 20 proc. federalnego deficytu budżetowego.

James E. Anderson, Mario Larch, i Yoto V. Yotov opublikowali analizę „Trade and Investment in the Global Economy” (Handel i inwestycje w globalnej gospodarce). Przygotowali w niej model, który umożliwił im oszacowanie wpływu zagranicznych inwestycji. Wzięli pod uwagę dane z 89 krajów pochodzące z 2011 roku. Okazało się, że w modelowej rzeczywistości, w której istniały zagraniczne inwestycje, PKB było wyższe o 9 proc. (w stosunku do modelu, w którym nie było zagranicznych inwestycji), a międzynarodowy handel wzrósł o 11 proc. Te dodatkowe zyski były jednak nierówno rozdzielone między bogatych i biednych.

Thorhildur Ólafsdóttir, Tinna Laufey Ásgeirsdóttir and Edward C. Norton przygotowali pracę „Valuing Pain using the Subjective Well-being Method” (Wyceniając ból metodą subiektywnego samopoczucia). Wykorzystując dane z lat 2008-2014 oraz ankiety przeprowadzone wśród osób po 50. roku życia, autorzy oszacowali, ile ludzie skłonni są zapłacić za to, by prowadzić życie bez bólu.

Okazało się, że kwota za dzień bez cierpienia to od 56 dol. do 145 dol. Co oczywiste, kwota ta rośnie wraz z intensywnością bólu. Jeżeli lekarze są w stanie sprawić, by cierpiąca osoba nie odczuwała bólu, wyświadczają jej usługę wartą dla chorego ok. 16 tys. zł miesięcznie. Oszacowanie wartości usługi eliminacji bólu pomaga przy podjęciu decyzji, na jakie rodzaje terapii wydawać publiczne pieniądze (w domyśle – na takie, których subiektywna wartość dla otrzymujących je jest najwyższa).

Erez Siniver, Yossef Tobol i Gideon Yaniv opublikowali pracę „Do Higher Achievers Cheat Less? An Experiment of Self-Revealing Individual Cheating” (Czy ci, którzy mają duże osiągnięcia, mniej oszukują na testach? Eksperyment ujawniający skalę ściągania). Postanowili w niej sprawdzić, czy wynikająca z ankiet zależność, że ci, którzy mają lepsze stopnie, mniej oszukują, jest prawdziwa. W tym celu zaprojektowali eksperyment, w którym wzięły udział dwie klasy studentów trzeciego roku ekonomii.

Dostali oni do rozwiązania test, a za dobre wyniki obiecano nagrody. Uczestnikom zabroniono korzystać ze smarfonów. Przy pierwszym teście celowo nie egzekwowano tego zakazu, a podczas drugiego, który był taki sam i odbywał się dwa miesiące później – już tak. Okazało się, że im lepszy student, tym większa była różnica między jego wynikami, wtedy gdy pozwalano ściągać i wtedy gdy zakaz nie był egzekwowany. Wniosek: dobrzy studenci są bardziej nieuczciwi. Co ciekawe, nie zauważono żadnych różnic między ściąganiem wśród kobiet i mężczyzn.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wynagrodzenia za pracę zdalną na zglobalizowanym rynku pracy

Kategoria: VoxEU
Wynagrodzenia za prace wykonywane zdalnie są w poszczególnych krajach bardziej wyrównane niż wynagrodzenia za prace stacjonarne, jednak w dalszym ciągu występują duże różnice między płacami w różnych lokalizacjach.
Wynagrodzenia za pracę zdalną na zglobalizowanym rynku pracy