Autor: Jeffrey Frankel

Profesor ekonomii na Harvardzie

Banki centralne krajów wschodzących potrzebują innego celu

Banki centralne mają tylko parę zadań. Żeby je osiągnąć, starają się kontrolować oczekiwania inflacyjne, prowadzić politykę pieniężną przejrzyście i dbają o swoją wiarygodność.
Banki centralne krajów wschodzących potrzebują innego celu

Jeffrey Frankel

Jeśli chcą komunikować swoje intencje bezpośrednio i jasno mogą ustanawiać konkretny cel w postaci pożądanej wielkości danej zmiennej ekonomicznej albo ogłaszać przewidywania tej zmiennej lub też proponować wskazówki na przyszłość poprzez ustalenie wartości progowej, jaka musi być osiągnięta przed zmianą stóp procentowych.

Jaka jednak powinna być ta zmienna ekonomiczna? W latach 80. XX wieku główne kraje rozwinięte próbowały wykorzystać w tej roli podaż pieniądza. Gdy to monetarystyczne podejście zawiodło, niektóre banki centralne przestawiły się ma ustalanie celu inflacyjnego. Ustawiczne jednak w ten cel nie trafiały.

Do czasu kryzysów walutowych z lat 90. XX wieku kraje wschodzące, a także kraje rozwijające się miały skłonność do wyznaczenia celu w postaci poziomu kursu walutowego. Później wiele z nich przestawiło się na cel inflacyjny: nie osiągały go jednak jeszcze częściej niż kraje rozwinięte.

Takie podejście do celów w polityce pieniężnej stwarza problem polegający na tym, że choć konkretny, wyrażony liczbowo cel może być całkiem rozsądny w momencie jego ustalania, to kolejne, nieoczekiwane wydarzenia często sprawiają, że trudno ten cel osiągnąć. Przed władzami monetarnymi stoi wtedy przykry wybór między pogwałceniem ogłoszonego przez siebie celu – co oznacza podważenie wiarygodności, do której osiągnięcia miał on doprowadzić – a ustaleniem zbyt ostrej albo zbyt łagodnej polityki pieniężnej. Oznacza to z kolei niepotrzebne szkodzenie gospodarce.

Główne banki centralne są na ogół w stanie przetrzymać niepowodzenia w osiągnięciu celu bez nieuchronnej utraty wiarygodności. Bundesbank regularnie chybiał celów dotyczących podaży pieniądza a mimo to pozostawał wiarygodną, podziwianą instytucją. Niedawny przykład: oczekiwania inflacyjne w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii są nadal mocno zakotwiczone, mimo że Rezerwa Federalna i Bank Anglii odeszły od ogłoszonego prze siebie „progu” bezrobocia.

W krajach wschodzących i rozwijających się sytuacja jest inna. Potrzeba ugruntowania wiarygodności polityki pieniężnej jest tam zwykłe mocniejsza, co wynika z historycznych doświadczeń wysokiej inflacji, z braku wiarygodnych instytucji, czy z politycznej presji na monetyzację deficytu budżetowego. Kraje te potrzebują celów, z którymi naprawdę da się żyć – i które da się osiągnąć.

Nic jednak nie pasuje. Gdy Międzynarodowy Fundusz walutowy rozpytuje, jaką poszczególne kraje stosują kotwicę nominalną, wiele z nich deklaruje posługiwanie się celem inflacyjnym. Mają jednak problem z jego przestrzeganiem. Jeśli w tym czasie dotknie je niekorzystny wstrząs podażowy albo niekorzystna zmiana terms of trade, właściwym krokiem byłoby poluzowanie polityki pieniężnej, żeby spowodować odpowiednie osłabienie kursu walutowego. Wyklucza to jednak cel w postaci inflacji mierzonej wskaźnikiem cen konsumpcyjnych, gdyż deprecjacja spowodowałaby wzrost cen importowanej ropy, żywności i innych towarów będących przedmiotem obrotu międzynarodowego.

Jeśli natomiast wstrząs stanowi wzrost ceny ropy, to zasada celu inflacyjnego nakazuje – w teorii – takie zaostrzenie polityki, żeby doprowadziło to do stosownego wzmocnienia waluty. Taka polityka oznaczałaby jednak, że niekorzystny wstrząs znajduje odzwierciedlenie w ostrym spadku produkcji.

W praktyce kierujący się zasadą celu inflacyjnego bank centralny w takim przypadku odchodzi zwykle od celu w postaci stabilności cen. Opinii publicznej stara się tę porażkę wyjaśnić za pomocą kategorii „inflacji bazowej”. Mówi, że to przecież tylko zwiększenie kosztu napełnienia baku na stacji benzynowej czy zakupów spożywczych. Oznacza to jednak porażkę przejrzystości, wiarygodności i przewidywalności – czyli dokładnie tego, co było głównym powodem wprowadzenia celu inflacyjnego.

Kraje wschodzące powinny rozważyć przyjęcie za cel nominalnego PKB. W porównaniu do inflacji NPKB jako cel ma tę wielką zaletę, że jego wzrost uwzględnienia wstrząsy podażowe i wstrząsy terms of trade, co oznacza, że bank centralnym nie stoi przed wyborem między odejściem od celu i szkodzeniem gospodarce.

Propozycja przyjęcia za cel NPKB znana jest w głównych krajach rozwiniętych, gdzie po raz pierwszy pojawiła się w latach 80. XX wieku. W okresie ostrego wzrostu cen w latach 70. banki centralne chciały wiarygodnie zobowiązać się do dyscypliny monetarnej, żeby ułatwić obniżanie inflacji.

Propozycja ta nigdy nie została przyjęta. Sam pomysł odżył nagle dwa czy trzy lata temu. Odżył on już w innym kontekście: tym razem było to pragnienie spełnienia nadziei związanych z większą stymulacją monetarną, mającą na celu ułatwienie ożywienia po wielkiej recesji z lat 2008-2009.

Za uzasadniony uznać można pogląd, że NPKB w roli celu bardziej pasuje do sytuacji w krajach wchodzących i rozwijających się niż w uprzemysłowionych. Gospodarka tych państw częściej podlega niekorzystnym wstrząsom terms of trade, takim jak zwyżki światowych cen ropy czy spadek cen eksportowanych przez nie surowców. Ponadto dotkliwiej odczuwają one wstrząsy podażowe wynikające z katastrof naturalnych, różnych zjawisk pogodowych, zaburzeń społecznych oraz nieoczekiwanych zmian w wydajności.

Korzyść ze stosowania NPKB jako celu polega na tym, że tego typu negatywne wstrząsy znajdują jednakowe odzwierciedlenie w produkcji i w inflacji; cały ich ciężar nie przekłada się więc już na straty w produkcji. Zapewnia to bowiem reakcję, jakiej wystąpienia i tak by się chciało, a jednoczenie oznacza utrzymanie pewnej zasady (czyli komunikowania planów banku centralnego w taki sposób, żeby był on w stanie zrobić to, co obiecał).

Liczne kraje wschodzące i rozwijające się muszą obniżyć inflację – czyli dokonać tego, co kraje rozwinięte musiały zrobić 30 lat temu. Jeden z przykładów stanowią tu Indie, które obecnie rozważają wprowadzenie celu inflacyjnego jako środka wzmożenia dyscypliny pieniężnej. Kraj ten jednak regularnie doznaje wstrząsów podażowych, zależnie od tego, czy pora monsunów jest korzystna, czy nie. Szacunki statystyczne sugerują, że przy takich wstrząsach próba ustalenia ścieżki inflacyjnej prowadzić będzie do nazbyt dużych wahań realnego PKB w porównaniu z sytuacją, gdyby „kotwicą” polityki pieniężnej była ścieżka NPKB.

Ścieżka celu dla nominalnego PKB może być ustalona przy takim poziomie dyscypliny pieniężnej, jaki jest pożądany. Niezależnie od tego, czy bank centralny dąży do poluzowania polityki pieniężnej, do jej zaostrzenia czy też chce utrzymać dotychczasowy kurs – i czy zamierza ogłaszać prognozę, zakres celu czy próg wskazówek wyprzedzających – odporność NPKB jako celu na nieznane przyszłe wstrząsy jest podobna.

Jeśli komunikowanie planów jest w ogóle coś warte, to warto wybrać plan, z którym da się żyć. Taki właśnie plan stanowi przyjęcie NPKB za cel banku centralnego.

Jeffrey Frankel jest profesorem na Uniwersytecie Harvarda.

© Project Syndicate, 2014

www.project-syndicate.org

Jeffrey Frankel

Tagi