Autor: Karolina Baca-Pogorzelska

Pracuje w Dzienniku Gazecie Prawnej, specjalizuje się w problemach branży górniczej i energetycznej.

Budowa kopalni dobrego węgla opłaci się

Nawet przy złej koniunkturze da się fedrować z zyskiem. Jeżeli kopalnia ma niskie koszty i dostosowuje produkt do oczekiwań klientów, to w węglowej Europie naprawdę sobie poradzi – twierdzi Janusz Jakimowicz, prezes PD Co, polskiej spółki należącej do Prairie Mining, która chce budować kopalnię Jan Karski na Lubelszczyźnie.
Budowa kopalni dobrego węgla opłaci się

Węgiel kamienny (CC BY oatsy40)

Obserwator.Finansowy.pl: To trochę dziwne, że rozmawiamy o budowie nowej kopalni w Polsce, skoro zastanawiamy się, co zrobić, by zamknąć jak najmniej już istniejących kopalni, bo górnictwo przynosi straty…

Janusz Jakimowicz: Kopalnie trzeba budować, a nie zamykać – polskie górnictwo wymaga inwestycji. W Polsce jest za dużo drogich, niskokalorycznych miałów węglowych, a za mało węgla o lepszych parametrach energetycznych, który musi być uzupełniany importem. Na świecie są przecież dostępne technologie wydobycia i wzbogacania paliwa, także najgorszych mułów, więc to się da zrobić. My będziemy po prostu produkować lepszy węgiel. Taki, na który jest i będzie popyt. 8 marca przedstawiliśmy studium techniczno-ekonomiczne (pre-feasibility study) naszej inwestycji. Musimy być pewni, że będzie dochodowa nawet przy dzisiejszych cenach węgla. Chcemy tak zaplanować wydobycie, aby dostosować się do niskich cen surowca.

Nawet przy złej koniunkturze da się fedrować z zyskiem. Przy takim założeniu mamy pewność, że poradzimy sobie w każdych warunkach. I my to właśnie chcemy pokazać. Zakładamy, że średni operacyjny koszt gotówkowy wyniesie 25 dol./t, co da nam pozycję najtańszego dostawcy na rynku europejskim. Nastawiamy się bowiem przede wszystkim na eksport. Zakładamy, że średnioroczna EBITDA wyniesie 348 mln dol.

To ciekawe, bo wszystkie większe instytucje finansowe i banki rezygnują z inwestycji węglowych. A przecież musicie pozyskać finansowanie. Budowa kopalni to jednak wydatek liczony w miliardach złotych.

Dzięki poparciu naszych inwestorów nigdy nie mieliśmy problemów z finansowaniem projektu, a niedawno pozyskaliśmy dalsze środki z CD Capital – 83 mln dolarów australijskich. Mamy zapewnione finansowanie do czasu otwarcia kopalni. Koszt jej budowy szacujemy na 631 mln dol. Jesteśmy również otwarci na polskich inwestorów i dlatego weszliśmy na warszawską giełdę. Pracujemy obecnie nad raportem środowiskowym. Zależy nam na tym, by był to dokument wysokiej jakości. Będzie to także rzeczywiste źródło wiedzy dla samorządów i pozwoli nam uzyskać decyzję środowiskową. Potem wystąpimy o koncesję wydobywczą – chcemy jak najlepiej przygotować wniosek, by maksymalnie skrócić czas oczekiwania na nią. Plusem jest to, że wydobycie odbywać się będzie w większości w szczerym polu, co minimalizuje koszty potencjalnych szkód górniczych. Kopalnia będzie pracować na głębokości około 950 m, dlatego zbudujemy szyb, bo upadowa, choć tańsza i szybsza w budowie, nie sprawdzi się już przy takich głębokościach. Planujemy wydobycie przede wszystkim z użyciem kombajnu ścianowego. Nie chcemy stosować obudowy łukowej, tylko kotwienie – wszystko po to, by optymalizować koszty i zwiększyć bezpieczeństwo wydobycia. Przypomnę tylko, że gdy angielskie kopalnie przeszły z obudowy łukowej na kotwienie, to przez kilka lat wydajność na osobę wzrosła z poniżej 1 tys. t na ponad 3 tys. t na górnika, a liczba wypadków spadła o ponad połowę.

Kopalnia Jan Karski w sąsiedztwie Bogdanki naprawdę ma rację bytu?

Zagłębie Lubelskie jest ogromne. Na początku planowano tam budowę kilku kopalń, a jest tylko Bogdanka. Zmieścimy się. W rozpoznanym przez nas złożu Lublin mamy zasoby wielkości ponad 720 mln t, przy czym ponad 350 mln t na pewno nadaje się do wydobycia. Nasza kopalnia da miejsca pracy około 2 tys. ludzi, a kolejnym 10 tys. w sektorach towarzyszących, co dla rozwoju Polski wschodniej jest sporym impulsem.

Budowa to też bezprecedensowy napływ kapitału do tej części kraju. Będziemy wydobywać około 6 mln ton węgla energetycznego i koksującego typu 34 rocznie. Mam nadzieję, że już od 2022 r.

No właśnie: węgla energetycznego. Tylko na krajowym rynku mamy obecnie jego nadwyżkę około 10 mln t w skali roku!

Proszę spojrzeć na to trochę inaczej. Duża część naszego złoża to węgiel koksujący typu 34, czyli taki, który trafi do koksowni i przemysłu metalurgicznego. W wielu polskich kopalniach złoża są niemal wyczerpane, inne po prostu przy swoich kosztach nie są w stanie konkurować z surowcem importowanym. Węgiel nadal będzie potrzebny, choć patrząc na to, co się mówi na forum UE, niektórym może się wydawać inaczej. Powinniśmy zatem inwestować w sprawne i nowoczesne wydobycie.

My wcale nie chcemy zabierać nikomu klientów na lokalnym rynku. Europa importuje rocznie nawet 300 mln t węgla. Dlaczego nie miałaby go kupować z naszej kopalni? Prowadziliśmy już rozmowy z odbiorcami z Niemcami i są zainteresowani, jeśli zagwarantujemy odpowiednie parametry jakościowe i stałość dostaw. Poza tym planujemy sprzedawać paliwo wysokiej jakości – 25 MJ/kg. Przecież węgiel, który leżał na zwałach na Śląsku, to było nie więcej niż 20 MJ/kg! Jeżeli kopalnia ma niskie koszty i dostosowuje produkt do oczekiwań klientów, to w węglowej Europie naprawdę sobie poradzi.

Polskim problemem są często zdezaktualizowane dokumentacje złóż i brak ich prawidłowej weryfikacji, szczególnie pod kątem parametrów jakościowych i ekonomiki wydobycia. Np. w Australii na rozpoznanie złóż wydaje się rocznie 1,6 mld dol., z czego 0,6 mld na węgiel. Jeśli tamtejsza kopalnia nie jest dochodowa, to się ją po prostu zamyka. Proszę spojrzeć na politykę BHP czy Rio Tinto. Nowe projekty eksploracyjne oddaje się mniejszym firmom. One są elastyczne i podejmują skalkulowane ryzyko. Koncesje rozpoznawcze to licencja na wydawanie pieniędzy. My nie przyszliśmy spekulować. My uwiarygodniliśmy lubelskie złoże poza istniejącym obszarem górniczym. Zrobiliśmy to, czego przez lata nie zrobiła Bogdanka.

Konkurujecie ze sobą trochę o koncesję…

Konkurencja to uczciwa walka biznesowa, powiedzmy, gra fair play. Wszędzie na świecie obowiązuje zasada, że temu, kto rozpozna złoża, przysługuje pierwszeństwo w wydobyciu. Takie samo prawo obowiązuje w Polsce. To na naszą rzecz minister środowiska zatwierdził dokumentację geologiczną i to nam przysługuje pierwszeństwo. To ważne, bo planujemy złożyć wniosek o koncesję wydobywczą w pierwszej połowie 2017 r. Mamy nadzieję szybko ją uzyskać i potem w trzy, cztery lata zbudować kopalnię. Gminy i ich mieszkańcy mówią „chodźcie do nas!”. Potencjał rozwoju górnictwa w regionie dostrzega także polski rząd. Tak więc klimat do inwestycji jest bardzo dobry.

To nie jest jedyny projekt budowy nowej kopalni w Polsce. Inną chce budować Kopex w Przeciszowie, niedaleko Oświęcimia. Nie myśleliście o współpracy? Zwłaszcza, że oni głośno mówią o poszukiwaniu inwestora lub sprzedaży projektu albo kopalni.

Oczy mamy zawsze otwarte, ale nasz projekt na Lubelszczyźnie jest priorytetem. Ile kopalni powstało w Polsce po 1989 r.?

Budryk…

No właśnie. Nikt jeszcze nie wybudował kopalni pod obecnymi regulacjami, wymaganiami środowiskowymi oraz w świetle prawa UE. To wyzwanie. To naprawdę wielka rzecz. Kiedy nasza inwestycja zacznie przynosić rezultaty, to nie wykluczamy dalszych projektów czy współpracy. Na razie jesteśmy jednak skoncentrowani na rozpoczęciu budowy kopalni węgla kamiennego Jan Karski.

Rozumiem, że model płacowo-pracowy kopalni Jan Karski ma być zbliżony raczej do należącej do EPH PG Silesia niż do państwowych kopalń na Śląsku…

Przykład Silesii jest dla nas bardzo dobry. W Australii górnik zarabia średnio 120 tys. dol. rocznie, czyli o wiele więcej niż na Śląsku, choć cena węgla jest przecież taka sama. Różnica polega przede wszystkim na uzależnieniu pensji od wyniku. Doceniana jest również lojalność. Górnicy muszą być związani z kopalnią i mieć pewność, że efekty ich pracy nie idą na marne. I to ma sens.

Rozmawiała Karolina Baca–Pogorzelska

Janusz Jakimowicz jest absolwentem Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Karierę zawodową rozpoczął po studiach w firmie POLTEGOR ówczesnym centrum naukowo-badawczym dla przemysłu węgla brunatnego. W drugiej połowie lat 80. XX w. przeniósł się do Australii, gdzie kontynuował karierę w zawodzie geologa. Brał udział w realizacji projektów poszukiwawczych, eksploracyjnych i wydobywczych w sektorze surowcowym w Australii, Ameryce Północnej, Azji, Afryce, Rosji oraz wielu krajach Europy. Po ponad 25 latach spędzonych w Australii wrócił do Polski i obecnie jako prezes zarządu PD Co i przedstawiciel kadry zarządzającej Prairie współkieruje pracami przy planie budowy kopalni węgla kamiennego Jan Karski

Węgiel kamienny (CC BY oatsy40)

Otwarta licencja


Tagi