Autor: Jeffrey Frankel

Profesor ekonomii na Harvardzie

Ciąg dalszy zamieszania walutowego

W październiku Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych przedstawi Kongresowi półroczny raport wskazujący, czy i które kraje manipulują swoimi walutami w celu uzyskania nieuczciwej przewagi handlowej.
Ciąg dalszy zamieszania walutowego

Jeffrey Frankel (PS)

Prezydent Donald Trump już oskarża Chiny o takie działanie, podobnie jak robił w czasie całej kampanii wyborczej w 2016 roku.

Co się zmieniło od czasu ostatniego raportu z kwietnia? W tamtym dokumencie, podobnie jak w podobnych sprawozdaniach sporządzonych w czasie poprzednich dwóch administracji, nie stwierdzono, aby Chiny dopuszczały się manipulacji walutowych. W rzeczywistości Departament Skarbu po raz ostatni uznał Chiny (lub jakiekolwiek inne państwo) za manipulatora w 1994 roku.

Przyczyna tego stanu rzeczy jest dość prosta: Chiny nie spełniają trzech kryteriów ustanowionych przez Kongres dla stwierdzenia manipulacji walutą. Kraj ten nie prowadzi ciągłej interwencji na rynkach walutowych (przynajmniej nie w celu osłabienia swojej waluty) i nie osiąga ogólnej nadwyżki na rachunku obrotów bieżących większej lub równej 3 proc. PKB (chińska nadwyżka w 2017 roku  wyniosła 1,3 proc.).

Chiny spełniają jedynie trzecie kryterium: posiadają nadwyżkę w handlu dwustronnym ze Stanami Zjednoczonymi przekraczającą 20 mld dolarów. Ale Kongres popełnił błąd w ogóle przyjmując dwustronny bilans handlowy jako kryterium. Ogromny deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych z całym światem jest wystarczający, by wyjaśnić deficyt dwustronny. Gospodarka chińska stanowi 15 proc. całkowitej wartości gospodarki światowej, więc odpowiadająca temu udziałowi część amerykańskiego deficytu sięgającego 600 mld dolarów wynosiłaby 90 mld dolarów – znacznie powyżej ustanowionego progu 20 mld dolarów. To prawda, że deficyt dwustronny jest znacznie wyższy nawet od tego poziomu, ale jest tak częściowo dlatego, że eksport z Chin do Stanów Zjednoczonych obejmuje tak dużo importowanych czynników produkcji.

Tak więc, według stanu na kwiecień br., Chiny spełniły tylko jedno z trzech kryteriów ustanowionych przez Kongres i dlatego nie zostały zakwalifikowane jako państwo manipulujące walutą (państwa takie jak Niemcy, Indie, Japonia, Korea Południowa i Szwajcaria spełniły po dwa kryteria). Od tego czasu chińska waluta straciła na wartości 6 proc. w stosunku do dolara. Ale stało się tak dlatego, że sam dolar wzmocnił się o 7 proc. średnio efektywnie wobec walut głównych partnerów handlowych.

Kursy walut nie są zawsze zgodne z modelami wypracowanymi przez ekonomistów. Ale w tej sprawie aprecjację dolara można wyjaśnić własną polityką gospodarczą prezydenta Trumpa.

Przede wszystkim Donald Trump i republikanie w Kongresie prowadzą procykliczną ekspansję fiskalną na wielką skalę, generując praktycznie niespotykane dotychczas deficyty budżetowe w czasie pokoju i w sytuacji braku recesji. Ekspansja ta obejmuje obniżki podatków przyjęte w grudniu, szybki wzrost wydatków rządowych i niedawne propozycje dotyczące dalszych cięć podatkowych.

Teoria makroekonomiczna przewiduje, że taka polityka skutkować będzie wzrostem stóp procentowych, przyciąganiem kapitału z zagranicy i wzmocnieniem dolara. Tak właśnie stało się, gdy Stany Zjednoczone prowadziły podobną politykę fiskalno-pieniężną w czasie prezydentury Ronalda Reagana w latach 1981-1984.

Co więcej, Trump rozpoczął wojnę handlową, nakładając cła importowe na głównych partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych. Donald Trump uważa, że ​​poprawi to amerykański bilans handlowy, ale nie rozumie, że jeżeli zagraniczni eksporterzy zostaną odcięci od amerykańskiego rynku, to nie będą mieli dolarów na zakup amerykańskich towarów.

Wywołany taryfami celnymi spadek importu Stanów Zjednoczonych może zostać zrekompensowany na wiele sposobów. Najbardziej namacalną reakcją odwetową ze strony innych krajów może być nałożenie własnych ceł, np. na eksport amerykańskich produktów rolnych. Ale nawet jeśli one tego nie zrobią, wdrożone przez Stany Zjednoczone środki utrudniające zagranicznym eksporterom zarabianie dolarów doprowadzą do powstania niedoboru dolara, który w środowisku płynnych kursów walutowych doprowadzi do automatycznego wzrostu wartości tej waluty. Dokonana przez Donalda Trumpa eskalacja wojny handlowej w ciągu 2018 roku zdaje się wpływać na dolara zgodnie z przewidywaniami teorii ekonomicznej.

Nie ma wątpliwości, że Chiny celowo utrzymywały niski kurs juana 10 czy 15 lat temu. W obliczu wzrostu handlu i nadwyżek na rachunku obrotów bieżących, Ludowy Bank Chin utrzymywał politykę interweniowania na rynku walutowym w celu spowolnienia aprecjacji juana, gromadząc w ten sposób ogromne rezerwy walutowe. Ale Chiny skorygowały później swoją politykę walutową. Wartość juana wzrosła w latach 2004-2014 o 37 proc., w wyniku czego waluta chińska przestała być niedowartościowana.

W 2014 roku z Chin zaczął odpływać kapitał, a waluta chińska zaczęła tracić na wartości, co wynikać mogło ze spowolnienia w gospodarce chińskiej, stosunkowo silnego wzrostu w Stanach Zjednoczonych i związanych z tym zmian w polityce monetarnej tych państw. Podobnie jak w okresie 2004-2014 Ludowy Bank Chin interweniował w celu stłumienia aprecjacji juana, zaczął on interweniować w celu stłumienia jego deprecjacji po 2014 roku.

Takie kontrcykliczne interwencje nazywane są polityką „opierania się wiatrowi” (leaning against the wind). Ludowy Bank Chin wydał rekordową kwotę 1 bln dolarów, próbując powstrzymać spadek wartości juana po 2014 roku. Gdyby władze chińskie przychyliły się do amerykańskich żądań i pozwoliły, aby kurs ustalał rynek, juan jeszcze bardziej straciłby na wartości, a amerykańskim eksporterom byłoby jeszcze trudniej konkurować.

Amerykańscy politycy ostatecznie zrozumieli ten podstawowy fakt. Donald Trump przyjął go do wiadomości jako ostatni. Jeszcze 2 kwietnia 2017 roku Trump określił Chińczyków mianem „mistrzów świata” w manipulacji walutami, po czym zmienił swoje stanowisko zaledwie tydzień później, mówiąc dziennikowi „The Wall Street Journal”, że „Chiny nie są manipulatorem walutowym”. Trump następnie porzucił ten temat na rok, zanim powtórzył swoje pierwotne oskarżenia latem 2018 roku.

Tak się składa, że rok, w czasie którego Trump przestał oskarżać Chiny o osłabianie swojej waluty, był okresem, w którym Chiny wstrzymały swoje wysiłki w celu wspierania juana. Chińskie rezerwy walut obcych przestały spadać w 2017 roku. Jednak obecnie Chińczycy wznowili wysiłki na rzecz obrony waluty, właśnie gdy Trump powtarza swoje oskarżenia. Aby spowolnić deprecjację juana, Ludowy Bank Chin zasygnalizował ostatnio, że będzie uwzględniać tzw. czynnik antycykliczny podczas codziennego fixingu kursu waluty w stosunku do dolara.

Dlaczego Trump ciągle interpretuje tę sytuację na opak? Prezydent wysuwa oskarżenia, kiedy juan ulega deprecjacji, czyli w tym samym momencie, kiedy Ludowy Bank Chin interweniuje, aby go wesprzeć. Trump nie dostrzega dwóch podstawowych przyczyn tej deprecjacji: swojej własnej polityki fiskalnej i handlowej.

Jeffrey Frankel jest profesorem w dziedzinie akumulacji kapitału i wzrostu gospodarczego na Uniwersytecie Harvarda.

© Project Syndicate, 2018

www.project-syndicate.org

Jeffrey Frankel (PS)

Tagi