Dr Jekyll i Mr Hyde polskich usług

Polska ma jeden z najniższych na świecie wskaźników restrykcyjności przepisów regulujących międzynarodowy handel usługami. Efektów tego nie widać niestety na naszym rynku.
Dr Jekyll i Mr Hyde polskich usług

(CC By WEF)

Bank Światowy uruchomił niedawno bazę danych opisującą przepisy regulujące międzynarodowe świadczenie usług. Jej twórcy Aaditya Mattoo, Ingo Borchert i Batshur Gootiiz na stronie VoxEU.org opisują jak działa i jakie wnioski wyciągnęli na temat restrykcyjności regulacji na świecie tworząc bazę przez ostatnie 2 lata. Mimo, że 80 procent produktu krajowego w USA i Unii Europejskiej, a ponad 50 procent w innych krajach, powstaje w usługach, wygląda na to, że nikt wcześniej nie prowadził tak szeroko zakrojonych badań na ten temat.

Baza danych obejmuje 103 państwa i 5 wielkich sektorów gospodarczych: telekomunikację, usługi finansowe – bankowość i ubezpieczenia, telekomunikację (mobilną i stacjonarną), handel detaliczny, transport (z podziałem na lotniczy, drogowy, morski i kolejowy) i usługi profesjonalne takie jak np. księgowość, usługi audytoryjne czy prawnicze. Autorzy stwierdzili m.in., że niektóre relatywnie zamożne i szybko rozwijające się państwa Azji czy Bliskiego Wschodu są najbardziej restrykcyjne, jeśli chodzi o usługi, natomiast niektóre z najbiedniejszych – bardzo otwarte.

Generalnie jednak im bardziej zamożny kraj, tym niższa restrykcyjność przepisów regulujących międzynarodowy handel usługami. Policzyli także, jak otwarcie rynku usług promuje inwestycje zagraniczne, a z kolei restrykcje w bankowości ograniczają pulę kredytów dostępnych dla przedsiębiorstw. Ciekawe, że kraje pozbawione dostępu do morza są bardziej restrykcyjne w telekomunikacji i transporcie od pozostałych, a zniesienie ograniczeń znacząco powiększyłoby penetrację telefonii komórkowej, czy dostępność podróży lotniczych.

Ale oczywiście najciekawsze są same dane, jakie można wydobyć z bazy. Autorzy zdefiniowali i policzyli wskaźniki restrykcyjności (Service Trade Restriction Index STRI) dla poszczególnych krajów, sektorów i subsektorów usługowych. Rozróżnili także trzy sposoby dostarczania usług (działalność ponadgraniczna , czyli prowadzona z innego kraju, inwestycje bezpośrednie, a w przypadku usług profesjonalnych – usługi dostarczane przez osoby indywidualne, obywateli innych krajów niż rejon ich działania). Tak rozbudowana baza umożliwia mnóstwo bardzo ciekawych porównań.

Polska w porównaniu z krajami wysokorozwiniętymi, Stanami Zjednoczonymi , Europą Zachodnią czy znanymi z wolnorynkowej gospodarki jak np. Nowa Zelandia plasuje się – sensacja – znakomicie. Ściślej – znakomicie prezentowaliśmy się w 2008 – 2009 roku, kiedy zbierano dane, ale nie wydaje się, by sytuacja pogorszyła się. Mamy pod tym względem naprawdę otwartą gospodarkę.

Popatrzmy na tabelę. Wzięliśmy do niej sąsiadów (Czechy, Węgry, Niemcy) , Danię i Nową Zelandię – zawsze w czołówce rankingów wolności gospodarczej czy warunków prowadzenia interesów, Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, a z południa Europy – Włochy ( nie ma niestety danych dla Hongkongu, oazy gospodarki wolnorynkowej).

(opr. DG/ CC BY-NC by Odaeus)

(opr. DG/ CC BY-NC by Odaeus)

Ogólny wskaźnik restrykcyjności może przybierać wartości od 0 do 100. My mamy 11 punktów w sytuacji gdy „0” oznacza, że gospodarka danego kraju jest otwarta pod każdym względem w sektorze usług na operacje podmiotów zagranicznych lub mających zagranicznego właściciela. Wskaźnik 100 oznacza natomiast, że zagraniczni przedsiębiorcy nic nie mogą zrobić (np. Iran ma wskaźnik 64). Z wskaźnikiem 11 Polska jest w czołówce otwartych gospodarek, obojętne, czy przedsiębiorstwa konkurencyjne operują z zagranicy, czy założyły swoje filie czy córki w Polsce. Na świecie jesteśmy na 3 miejscu – za Ekwadorem i Trynidadem i Tobago.

Teraz popatrzmy skąd się wzięła nasza pozycja, czy wszystkie sektory są otwarte? Z grubsza tak.

(opr. DG/ CC BY-SA by kenteegardin)

(opr. DG/ CC BY-SA by kenteegardin)

W sektorze finansowym mamy 3 miejsce na 9 wyżej wymienionych państw. Dla telekomunikacji i handlu detalicznego mamy wskaźnik 0 restrykcji, podobnie jak większość wybranych państw, ale nie wszystkie. W transporcie jesteśmy na 4 miejscu, a w usługach profesjonalnych na drugim, co zresztą widać po burzliwym rozwoju outsourcingu w polskich centrach obróbki procesów biznesowych, badawczych, księgowych , call-centers etc. zakładanych przez światowe korporacje. Tabela pokazuje także, że generalnie najbardziej otwarte na świecie są telekomunikacja i handel, mniej finanse, a relatywnie najtrudniej świadczyć usługi firmom transportowym i profesjonalistom (dla zainteresowanych podaję także, że baza zawiera opis najważniejszych restrykcji w poszczególnych krajach i sektorach).

Mamy niezły dysonans poznawczy. Skoro jesteśmy tak otwarci na wymianę międzynarodową usług, to dlaczego tak źle się robi w Polsce interesy. W rankingu Doing Business tego samego Banku Światowego Polska jest na 62 miejscu, podczas gdy Nowa Zelandia na 3, Stany Zjednoczone na 4, Dania na 5, Wielka Brytania na 7, Niemcy są 19, Węgry 51. Tylko Czechy (poz. 64) i Włochy ( poz. 87) są za nami. Otóż – odsuwając na bok wątpliwości co do jakości danych Doing Business i formalnoprawnej metodologii SITR – jak się wydaje są dwa najważniejsze powody.

Po pierwsze, Doing Business jest znacznie szerszy i obejmuje nie tylko usługi, np. swobodę handlu czy świadczony przez banki dostęp do kredytu, lecz także – a nawet przede wszystkim – kwestie rejestracji działalności, sprawność wymiaru sprawiedliwości, łatwość kończenia procesów upadłościowych, łatwość uzyskania pozwoleń na budowę i wiele innych. Po drugie, dane do Doing Business często koncentrują się na praktyce działania, a nie na przepisach (pokazują ile dokumentów potrzeba zebrać, ile dni trwa procedura itd.).

Oba te powody sprowadzają się w sumie do jednego stwierdzenia: przepisy dopuszczające do działalności gospodarczej, to zaledwie drobna cząstka warunków gospodarowania. Ważna jest praktyka funkcjonowania biznesu, jego życie codzienne. Mówiąc w uproszczeniu: łatwo jest do Polski wejść, ale trudno ustać na nogach. Swobody działania i konkurencji nie tworzą tylko liberalne przepisy dotyczące warunków rozpoczynania działalności. Konkurencję tworzą szczegóły.

Brak przeregulowania. Dobra praktyka urzędów i sądów, dostawców energii i policji. Można założyć firmę lotniczą w Polsce, a potem nie wystartować z żadnego lotniska. Można zaplanować sieć supermarketów, tylko potem rozbić się o radnych albo burmistrza. Można próbować rozwinąć tanie przewozy pociągami, tylko potem rozkraczyć się pod semaforem nie mając zgody na wjazd na tory. Można ruszyć całkiem dobrze w trudnej działalności, a potem wywrócić się przez jednego kontrahenta, bo sąd czy komornik nie potrafi wyegzekwować przez trzy lata należności od całkiem zamożnej, acz nieuczciwej firmy.

Z faktu, że cudzoziemcy mają u nas równie „dobrze”, jak my, niewiele wynika. Natomiast w Niemczech, Danii czy Wielkiej Brytanii nie jest wprawdzie lekko, zwłaszcza w usługach profesjonalnych, ale jak się w końcu uda wejść na rynek, to warunki działania są znacznie bardziej sprzyjające.

To rozróżnienie na stronę formalną otwarcia gospodarki i praktykę regulacji oraz funkcjonowania biznesu – jest bardzo ważne. Wysiłek intelektualny i organizacyjny rządu, parlamentu, ale także kreatorów opinii publicznej, skupia się głównie na formalnoprawnej stronie zagadnień związanych z warunkami prowadzenia biznesu, na ustawach, rozporządzeniach, uchwałach. Tymczasem są one bardzo ważne, ale nie tylko one. Jeśli polski biznes będzie miał złe warunki u siebie, nie stworzy dostatecznie silnych firm usługowych, by wejść na rynek światowy (50-60 proc. światowego handlu usługami, jako dostawców ma kraje Unii i USA). A bez tego będziemy – tylko przez jakiś czas zresztą – zaledwie centrum outsourcingu, ale niczym więcej.

Wygląda na to, że w najbliższych latach czeka nas Wielka Stagnacja Europejska (w najlepszym przypadku, bo może i Wielka Depresja) i plan B dla Polski powinien opierać się m.in. na stworzeniu odpowiednich, konkurencyjnych warunków praktyki działania biznesu na rynku krajowym, bo na eksport jako silnik gospodarki trudno będzie liczyć. Ciekawe, czy rząd taki plan B ma?

Piotr Aleksandrowicz

(CC By WEF)
(opr. DG/ CC BY-NC by Odaeus)
wskaźnik-restrykcji
(opr. DG/ CC BY-SA by kenteegardin)
wskaźnik-ogólny-STRI

Otwarta licencja


Tagi