Autor: Martyna Kośka

Ekspert rynków Europy Środkowej i Wschodniej; doktoryzuje się z ochrony konsumentów na rynku usług finansowych.

Gazprom przegrywa

Przez 24 lata istnienia Gazprom urósł do rangi symbolu Rosji. Zatrudniając blisko pół miliona ludzi i generując 20 proc. rosyjskiego PKB, a do tego kontrolując sieć rurociągów Gazprom nie musiał bać się o wyniki finansowe. Te czasy minęły. Czy bezpowrotnie - to się okaże już wkrótce. Jakie są możliwe scenariusze dla firmy?
Gazprom przegrywa

Anders Aslund, szwedzki ekonomista, uważa, że otoczenie prezydenta Putina chce wykupić za bezcen majątek Gazpromu. (Fot. Małgorzata Sławińska/CASE)

Ostatnich miesięcy szefostwo Gazpromu nie może zaliczyć do łatwych. Od  18 września ze światowych czołówek nie schodzi informacja o zatrzymaniu działaczy Greenpeace, którzy chcieli zablokować arktyczną platformę Gazpromu. Spowodowany tym kryzys wizerunkowy to jednak nic w porównaniu ze skutkami, jakie może wywołać przygotowywany przez Unię Europejską raport w sprawie polityki cenowej Gazpromu. Do tego wszystkiego spadają dochody Gazpromu z eksportu, a konkurencja aktywnie dąży do zmarginalizowania roli dotychczasowego gazowego monopolisty.

Już rok temu rozpoczęło się śledztwo w sprawie domniemanych praktyk monopolistycznych Gazpromu. Unia Europejska zarzuca rosyjskiemu koncernowi pobieranie zawyżonych cen gazu od Bułgarii, Czech, Estonii, Węgier, Łotwy, Litwy i Polski. Państwa te skarżyły się, że Gazprom domaga się od nich nadmiernie wysokich opłat za gaz i uniemożliwia dywersyfikację dostaw energii. Wiosną ma zostać opublikowany raport w tej sprawie.

Komisarz UE ds. Konkurencji Joaquín Almunia poinformował, że Komisja rozpoczęła przygotowanie formalnych zarzutów przeciwko Gazpromowi, dotyczących opłat pobieranych od odbiorców w Europie Środkowej i Wschodniej. Pozew będzie gotowy prawdopodobnie wiosną 2014 r.

– Jakakolwiek firma aktywna na naszym wspólnym rynku bez względu na to, gdzie ma siedzibę, musi przestrzegać zasad. Podejrzewamy, że Gazprom utrudniał wolny przepływ gazu między krajami członkowskimi i dywersyfikację źródeł dostaw. Podejrzewamy również, że stosował nieuczciwe ceny wobec swoich klientów –  powiedział Alumnia.

Zignorowane symptomy

W 2008 r. Gazprom zajmował czwartą pozycję na liście największych pod względem kapitalizacji firm świata (wyprzedziły go Exxon Mobil, PetroChina i General Electric). Gazprom mógł się wtedy pochwalić kapitalizacją rynkową w wysokości 299 mld dolarów, co było zasługą rekordowo wysokich cen energii w tamtym okresie. W wyniku odwrotu inwestorów po wojnie rosyjsko – gruzińskiej w 2008 r. oraz wskutek spadku cen ropy i gazu w ostatnich latach, kapitalizacja Gazpromu wynosi obecnie zaledwie 100 mld dolarów, wobec czego na wspomnianej liście firm rosyjska spółka spadła do czwartej dziesiątki. Aleksiej Miller, prezes Gazpromu, zapowiada jednak, że do 2015 r. firma osiągnie kapitalizację w wysokości 1 biliona dolarów. Plan ambitny, ale czy, biorąc pod uwagę aktualne wyniki spółki – wydaje się mało wykonalny.

Co spowodowało problemy rosyjskiego giganta i monopolisty? Wydaje się, że Gazprom zignorował trzy kluczowe momenty – wzrost popularności gazu łupkowego w Stanach Zjednoczonych, korzyści płynące z szerszej obecności na nieustannie rosnącym chińskim rynku oraz zwiększone zainteresowanie skroplonym gazem ziemnym (LNG).

Od blisko dziesięciu lat coraz większy udział w rynku zdobywa gaz transportowany drogą morską przez terminale LNG. Gazprom nie wyspecjalizował się w takich usługach; kontynuował dotychczasową strategię polegającą na zawieraniu wieloletnich kontraktów na dostawy gazu gazociągami. Konkurujące z nim rosyjskie firmy – Rosneft i Novatek są w stanie wysyłać skroplony gaz statkami za granicę i będą to robiły, gdy tylko zostanie im przyznane prawo do eksportowania gazu.

Rynek chiński pozwoliłby złapać oddech

Gazprom od 2004 r. nie może doprowadzić do finalizacji umowy z Chinami, w ramach której miałby dostarczać gaz do Państwa Środka. Negocjacje przedłużają się, gdyż Chiny nie zgadzają się na narzuconą przez Gazprom cenę. Chcą płacić za gaz mniej niż europejscy odbiorcy. Rosja ma jednak świadomość, że gdyby zgodziła się na te warunki europejskie firmy mogłyby zacząć domagać się obniżenia cen w kolejnych kontraktach lub szukać tańszego gazu z innych źródeł.

Choć Gazprom kontroluje większość rezerw rosyjskiego gazu (największe na świecie – zawiera 45 bilionów metrów sześciennych), to ma jedynie 5 proc. udziału w światowym rynku LNG. W 2012 r. Aleksiej Miller zapowiedział, że w najbliższych latach Gazprom będzie zwiększał udział na światowym rynku gazu skroplonego, tak by osiągnąć 15-procentowy udział). Mimo to stara się konkurować z producentowi z całego świata, działającymi na  kluczowym pod tym względem rynku azjatyckim. Jeśli jednak nie zaprezentuje lepszej oferty niż konkurencja, straci pozycję silnego gracza.

Na rynku europejskim Gazprom nie jest prawdopodobnie w stanie zarobić więcej (dodajmy, że z rynku europejskiego Gazprom czerpie aż 80 proc. swoich dochodów) – zwiększaniu eksportu towarzyszy spadek dochodów. Tak wynika z opublikowanych we wrześniu przez Rosyjską Federalną Służbę Celną  danych dotyczących eksportu przez Gazprom gazu w okresie styczeń-lipiec 2013. Zaprezentowane w raporcie dane dotyczą całego eksportu z wyjątkiem krajów wchodzących w skład Unii Celnej (Rosja, Białoruś, Kazachstan).

Z raportu wyłania się ciekawe zjawisko: w omawianym okresie do krajów WNP sprzedano aż o 10 mld metrów sześciennych gazu mniej, niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Łatwo ten paradoks wyjaśnić: Ukrainie bardziej opłaca się kupować gaz od pośredników z krajów nie należących do Wspólnoty. Jest to jedna z odsłon rosyjsko-ukraińskiego sporu o dostawy gazu. Premier Ukrainy Mykoła Azarow wielokrotnie stanowczo zapowiadał, że jego kraj nie będzie realizował zapisów niekorzystnej, zdaniem strony ukraińskiej, umowy zawartej z Gazpromem przez rząd Julii Tymoszenko, która to umowa nie tylko wyznacza bardzo wysokie ceny za gaz (w trzecim kwartale 2013 r. było to 400 dolarów za tysiąc metrów sześciennych), ale jeszcze zobowiązuje Ukrainę do nabywania w każdym roku określonej ilości gazu. Za wykupienie zbyt małej ilości gazu w 2012 r. Ukraina została zobowiązana do zapłaty 7 mld dolarów (klauzula take-or-pay).

Ukraina się buntuje

Ukraina przestała być posłusznym klientem i to może bardzo poważnie wpłynąć na wyniki finansowe Gazpromu w kolejnych latach. Wszystkie prognozy finansowe spółki robione były przy założeniu, że Ukraina nabędzie ustaloną ilość gazu. Ta wydaje się nieugięta i ogranicza zakupy bezpośrednio w Gazpromie, brakującą ilość gazu nabywając od innych europejskich państw według schematu rewersowego za cenę około 340-370 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. Ukraińskie władze mają nadzieję, że stawiając Gazprom przed faktem dokonanym, zmusi go do zmiany najbardziej niekorzystnych postanowień kontraktu.

Nie tylko zresztą Ukraina coraz mniej zainteresowana jest rosyjskim gazem. Od kilku lat (a na pewno od początku kryzysu finansowego), obserwujemy coraz większe zainteresowanie europejskich państw skroplonym gazem. Agresywną politykę cenową prowadzi drugi największy dostawca gazu na rynek europejski – norweski Statoil. Skandynawski koncern coraz częściej korzysta z umów spot, które zapewniają odbiorcom większą elastyczność cenową. W ten sposób Statoil realizuje już blisko połowę swoich dostaw.

Gazprom preferuje zawieranie wieloletnich kontraktów i indeksowanie ich na podstawie cen ropy. Rynek sprzedawcy skończył się jednak jakieś 5 lat temu i teraz to kupujący coraz śmielej mogą pozwolić sobie na dyktowanie warunków, co rosyjski gigant wcześniej czy później będzie musiał uwzględnić w swojej strategii. Dla niego samego lepiej by nastąpiło to jednak możliwie szybko. W 2008 r. ówczesny komisarz UE ds. energii Andris Piebalgs przewidywał, że do 2020 r. Norwegia wyprzedzi Gazprom w dostawach gazu do Europy.

Problemy jakie ma Gazprom z przygotowywanym przez Unię Europejską pozwem i buntującą się Ukrainą to jeszcze nie koniec kłopotów firmy. Gazpromowi może zagrozić także rosnąca w siłę konkurencja firm rosyjskich: Novatek i Rosneft. Aktywnie lobbują one na rzecz zmiany przepisów dotyczących eksportu, w wyniku czego Gazprom straciłby monopol na eksport gazu. Rosneft to państwowy koncern kierowany przez byłego wicepremiera odpowiedzialnego za energetykę, Igora Sieczina. Jest on liderem  kremlowskiej frakcji „siłowników”, zrzeszającej wrogich Zachodowi byłych funkcjonariuszy służb specjalnych i wojska. Novatek to z kolei koncert prywatny, a jego głównym akcjonariuszem jest tajemniczy oligarcha Giennadij Timczenko. Wiadomo, że jest powiązany z Władimirem Putinem.  Niektórzy komentatorzy spekulują, że w rzeczywistości Timczenko jest słupem, a jego akcje należą do rosyjskiego prezydenta.

Kto naprawdę rządzi

Szefostwu Gazpromu zarzuca się, że podejmując nieuzasadnione decyzje, samo prowadzi do marginalizacji korporacji. Przeznaczanie środków na ogromne projekty (np. budowa kolejnej nitki gazociągu Nord Stream), marnotrawstwo środków (przykładowo, w 2012 r. spółka miała moce wystarczające do przesłania do Europy 244 mld metrów sześciennych gazu, a przesłała jedynie 155 mld metrów) i upolitycznienie to najczęstsze z zarzutów, jakie można usłyszeć pod adresem prezesa Aleksieja Millera.

Władze na Kremlu snują ambitne plany inwestycyjne dla Gazpromu: budowę dwóch kolejnych nitek Nord Stream, projekt eksportu gazu skroplonego ze złóż w Jakucji. Już teraz wydatki Gazpromu dalece przewyższają planowane. Przykładowo, w 2011 r. Gazprom wydał około 15 miliardów dolarów więcej, niż pierwotnie szacowano. Ambitne, lecz nie gwarantujące powodzenia projekty mogą zupełnie pogrążyć giganta i doprowadzić do jego bankructwa. Niektórzy obserwatorzy twierdzą, że o to właśnie chodzi Putinowi: dąży on do kontrolowanego upadku firmy, by jego dotychczasową rolę przejął Rosneft. Na łamach „The Moscow Times” Anders Aslund, szwedzki ekonomista, przekonuje, że otoczenie prezydenta chce „zagospodarować”, czyli wykupić za bezcen majątek Gazpromu, a jego następcę obsadzić swoimi ludźmi.

Inny scenariusz dla Gazpromu zakłada jego podział poprzez wyodrębnienie spółki odpowiedzialnej za produkcję i drugiej, zajmującej się wyłącznie eksportem. W wyniku takiej restrukturyzacji aktywa spółki pozostałyby nietknięte, ale nie jest wcale pewne, czy wpłynie to na konkurencyjność firmy. Na pewno Gazprom nie może być zarządzany tak, jak obecnie – nie wytrzyma starcia ze światową konkurencją. Władimir Miłow, opozycyjny polityk i ekspert ds. energetyki powiedział, że Gazprom jest pogrążony w strategicznym kryzysie, który rozpoczął się już dawno. Przypomniał, że spółka byłą ostrzegana, że jej mało elastyczna polityka wpędzi ją któregoś dnia w kłopoty. „Kłopoty się właśnie rozpoczęły” – przekonuje.

Autorka jest doktorantką na wydziale prawa w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, zajmuje się tematyką ochrony praw konsumentów, w szczególności na rynku usług finansowych. Autorka publikacji poświęconych gospodarce krajów WNP.

OF

Anders Aslund, szwedzki ekonomista, uważa, że otoczenie prezydenta Putina chce wykupić za bezcen majątek Gazpromu. (Fot. Małgorzata Sławińska/CASE)

Otwarta licencja


Tagi