Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

GPW potrzebuje fuzji, inaczej będzie stopniowo marginalizowana

Jeśli nie dojdzie do konsolidacji warszawskiej giełdy z innym parkietem, najlepiej wysoko rozwiniętym, GPW będzie traciła na znaczeniu – taki wniosek płynie z książki dra Tomasza Chruścińskiego „Współzależność giełd papierów wartościowych na świecie w aspekcie procesów globalizacyjnych”.
GPW potrzebuje fuzji, inaczej będzie stopniowo marginalizowana

Globalizacja w świecie giełd papierów wartościowych oznacza, że rośnie znaczenie dużych parkietów, a maleje znaczenie małych. Powoduje ona również wzrost prawdopodobieństwa łatwego występowania tzw. efektu domina (efektu zarażania) – czyli kolejny kryzys (gdy już nadejdzie) w jeszcze szybszy sposób, niż w latach 2007-09, będzie przenosił się między krajami (i to duże giełdy będą zarażały mniejsze, według obowiązującej tzw. zasady dominacji kapitałowej). Te dwa główne wnioski z badań dr Tomasza Chruścińskiego prowadzą do konstatacji, że GPW powinna dążyć do jak najszybszej konsolidacji z innym parkietem, najlepiej wysoko rozwiniętym, bo inaczej z roku na rok będzie stawała się coraz mniej znaczącą giełdą.

Lektura pracy doktorskiej Chruścińskiego, która ukazała się niedawno drukiem pod tytułem „Współzależność giełd papierów wartościowych na świecie w aspekcie procesów globalizacyjnych” (Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2016), nie napawa optymizmem. Wynika z niej bowiem, że od 2000 roku warszawska giełda jest w defensywie. W latach 2000-2010 straciła na znaczeniu wobec 49 pozostałych największych giełd. Głównie przez kryzys z lat 2007-09 oraz powstanie na drodze fuzji w latach 2007-09 gigantów, takich jak NYSE-EURONEXT i NASDAQ-OMX.

Chruściński przeanalizował współzależności występujące między indeksami 50 najważniejszych giełd światowych w latach 2001-12. W latach 2001-08 GPW jeszcze coś znaczyła. W tamtym okresie amerykański indeks S&P500 wywierał wpływ na „jutrzejsze” notowania parkietów europejskich, te z kolei miały duży wpływ na indeksy warszawskie. Jednak, co ciekawe, WIG20 do spółki z brytyjskim FTSE250 miał wpływ na kształtowanie się kursów indeksów na giełdzie w Szanghaju.

Po kryzysie finansowym i po powstaniu dwóch gigantycznych graczy (NYSE-EURONEXT i NASDAQ-OMX) wiele się zmieniło. „Indeks warszawski utracił swój współudział z FTSE250 w kształtowaniu indeksu szanghajskiego, natomiast sam jest zależny dodatkowo od S&P500” – zwraca uwagę dr Chruściński.

Dr Chruściński w ramach swojego badania dokonał również – stosując różne modele – klasyfikacji giełd, biorąc pod uwagę takie zmienne, jak kapitalizacja (wartość akcji notowanych), liczba transakcji na walorach, wartość obrotów, stopa zwrotu na indeksach, wartość napływającego „nowego” kapitału (dane pozyskał z World Federation of Exchanges oraz giełd). Wnioski? „Analizy wyłoniły jako niekwestionowanych liderów amerykańskie parkiety NYSE oraz NASDAQ, a w dalszej kolejności giełdy europejskie (Londyn, EURONEXT, Deutsche Boerse, OMX). Polska giełda została zaklasyfikowana do grupy o umiarkowanym rozwoju gospodarczym i średniej efektywności inwestycyjnej. […] Jakkolwiek sytuacja ta nie jest specjalnym powodem do dumy, to należy pamiętać, że tradycja i doświadczenie polskiej giełdy są nieporównywalnie mniejsze od liderów rynku, a sama perspektywa fuzji z większym parkietem może znacznie poprawić w nieodległej przyszłości jej pozycję w rankingu giełd światowych. Wówczas polski rynek giełdowy mógłby stać się bardziej wpływowym graczem w gospodarce światowej”. Przypomnijmy bowiem, że im „mocniejszy” rynek giełdowy (im bardziej płynny, im wiekszy jeśli chodzi o kapitalizację), tym łatwiej lokalnym przedsiębiorstwom pozyskiwać kapitał na rozwój, i tym łatwiej ściągać na niego duże zagraniczne podmioty.

Dobrze byłoby nie zmarnować potencjału warszawskiego rynku papierów wartościowych, który wciąż się tli. Przecież na GPW jest więcej spółek, niż choćby na parkiecie wiedeńskim. GPW wciąż jest największą giełdą w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Według dr Chruścińskiego „z punktu widzenia statystyk konkurencyjności GPW ma do wyboru dwie ścieżki dalszego rozwoju. Może przyjąć model akwizycji, skupiając się na przejmowaniu rozproszonych geograficznie mniejszych parkietów lub przyjąć model budowania centrum obrotu. W pierwszym przypadku giełda-matka musiałaby przyjąć odpowiedzialność za słabo rozwinięte rynki, przechodząc niejako ścieżkę budowy rynku kapitałowego w innych krajach, która zajęła polskiej gospodarce 20 lat. Dlatego budowa centrum obrotu wydaje się mniej kosztownym rozwiązaniem”.

Tymczasem rozwój strategiczny GPW został „zamrożony”. W 2014 roku toczyły się rozmowy w sprawie fuzji z Wiedniem, ale zostały zawieszone, bo obie strony nie były do końca zdecydowane, a przecież „do tanga trzeba dwojga”. „Wydaje się, że w dobie postępujących przemian rynku kapitałowego wszelkie atuty obu giełd powinny być skonfrontowane ze świadomością, że nie są one pozyskane na wieczność – jak komentują obserwatorzy. Pogarszanie się wskaźników rynkowych części niezależnych giełd europejskich względem tych konsolidujących się jest dowodem braku działań nadążających za globalizacją” – podsumował dr Chruściński. Czyli „zamrożenie” rozwoju strategicznego GPW z pewnością nie wyjdzie jej na dobre. To nie będzie krioterapia, która wyjdzie na zdrowie…

Co ciekawe, za globalizacją wydają się nie nadążać również giełdy azjatyckie, które stanowią aż 37 proc. wszystkich istniejących. Dopiero pod koniec 2014 roku ruszył projekt Shanghai-Hong Kong Stock Connect, a dwa lata później program Shenzhen-Hong Kong Stock Connect, obydwa mające doprowadzić do połączenia dynamicznie rozwijających się chińskich parkietów. Trudno jednak powiedzieć, że realizacja obydwu programów idzie jak burza, wręcz przeciwnie…

W książce dra Chruścińskiego uważny czytelnik znajdzie wiele ciekawych faktów. Dowie się, że istnieje około 230 parkietów na świecie, a fuzje giełd w latach 2005-09 miały wartość aż 65 mld USD. Przypomni sobie również, że w roku 2000 pojawił się pomysł utworzenia globalnego parkietu (Global Equity Market, GEM), który został szybko odłożony na półkę w wyniku pęknięcia „bańki internetowej” w USA.

Również inwestorzy znajdą coś dla siebie. Dowiedzą się, że wśród parkietów europejskich najniższą efektywność informacyjną mają cypryjski i ateński (a więc dają szansę na znalezienie anomalii, na których można sowicie zarobić). Uzmysłowią sobie również, że przepływ ważnych informacji po rynkach w skali globu dokonuje się w mniej niż 24 godziny, więc kolejny kryzys może przypomniać Blitzkrieg. Ciekawa w kontekście przyszłego kryzysu jest również jedna z uwag dr Chruścińskiego: nie musi on być, i zapewne nie będzie, podobny do poprzedniego (czyli tego z lat 2007-09).

Główny problem związany z książką „Współzależność giełd papierów wartościowych na świecie w aspekcie procesów globalizacyjnych” jest taki mianowicie, że jest ona zapewne lekko tylko zmodyfikowanym przedrukiem pracy doktorskiej Chruścińskiego. Tak więc czytelnik zostaje uraczony rozważaniami na temat czym jest globalizacja, o czym mówi teoria efektywnego rynku, czy też w jaki sposób dokonuje się analizy skupień z wykorzystaniem metod dendrytowych. To powoduje, że jest to lektura ciężko strawna, której z pewnością nie można polecić każdemu. Jednak osoby zainteresowane żywo rynkiem kapitałowym, i zawodowo z nim związane, powinny po nią sięgnąć, jako że dla nich jest to lektura obowiązkowa. Lektura uświadamiająca, jak wiele pracy jest przed władzami GPW (szczególnie – przed nowym prezesem…).

Otwarta licencja


Tagi