Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Im bogatszy kraj tym mniej korupcji

Natężenie korupcji spada wraz z rozwojem gospodarczym. Innymi słowy i bardziej obrazowo - tam gdzie wytwarzają jeszcze wozy drabiniaste na żelaznych kołach, korupcji spodziewać można się więcej niż w państwach z ambitniejszym asortymentem produkcji i usług. Ten intuicyjny wniosek doczekał się potwierdzenia w wynikach szeroko zakrojonych badań, przeprowadzonych według zaakceptowanej przez profesurę metody.
Im bogatszy kraj tym mniej korupcji

(Fot. niedajelapowek.pl)

Dowód na tę tezę zawarty jest w pracy zbiorowej pt. „Does Economic Growth Reduce Corruption? Theory and Evidence from Vietnam”, opublikowanej we wrześniu 2013 r. w prominentnym cyklu NBER working papers series. Autorzy to Jie Bai oraz Benjamin A. Olken – obaj z Wydziału Ekonomii MIT, Seema Jayachandran z Wydziału Ekonomii Northwestern University spod Chicago, a także Edmund J. Malesky z Duke University.

Wiele mówi przykład Wietnamu

Odpowiedź zawarta w pracy jest twierdząca. Przedmiotem badań była modelowa korupcja z udziałem pożądliwych przedstawicieli władzy, a ich terenem Wietnam. Wybór kraju nie był, rzecz jasna, przypadkowy. W 1986 r. komunistyczne władze zainicjowały tam reformy gospodarcze znane jako Doi Moi, czyli Renowacja. W istocie chodziło o wprowadzenie kontrolowanego kapitalizmu z zachowaniem retoryki i rytuałów „moskiewsko-pekińskiego” socjalizmu.

Główne zamierzenia makro zostały osiągnięte. Licząc od startu reform gospodarka Wietnamu rosła do tej pory w średnim tempie 7,6 proc. rocznie. Szybkość rozwoju oszałamiająca. W 2000 r. weszło tam w życie „Prawo przedsiębiorczości” usuwające znakomitą większość barier stojących wcześniej przed sektorem prywatnym. Rok później Wietnam wywalczył od USA klauzulę najwyższego uprzywilejowania, a w 2007 uzyskał członkostwo w Międzynarodowej Organizacji Handlu (WTO). Obecnie, we wszystkich sektorach, począwszy od przetwórstwa rolno-spożywczego na finansach skończywszy, działa tam dobrze ponad 350 tys. firm prywatnych.

Ważny dla badań nad korupcją był podział kraju na 63 prowincje cieszące się sporym zakresem samodzielności i kompetencji. Chodzi o to, że w obronie biznesu przed zachłannym, sprzedajnym i mocnym siłą swej władzy urzędnikiem można w ostateczności przenieść interes gdzie indziej. Podstawowe znaczenie grał wszakże fakt, że we wszystkich zestawieniach Wietnam wyróżnia się bardzo „in minus” pod względem korupcji. Transparency International plasuje Wietnam w swoim indeksie korupcyjnym na 123 miejscu spośród 176 ocenionych państw i terytoriów (Corruption Perceptions Index 2012).

Na podstawie badań terenowych i kwerendy po źródłach zdiagnozowano, że korupcja przybiera w Wietnamie trzy główne formy. Najbardziej rozpowszechnione jest znane wszędzie tzw. „smarowanie” i „przyspieszanie” (grease money, speed money) czyli „przemawianie do ręki” odpowiedniego przedstawiciela władzy. Drugi obszar to „szemrana” prywatyzacja, a trzeci związany jest ze „wspomaganym” dostępem do będącej tam w wielkim deficycie energii elektrycznej.

Jeden z badaczy (Thaveporn Vasavakul z Uniwersytetu Berkeley) ocenił w 2008 r., że łapówki wręczane wietnamskim urzędnikom, policjantom z drogówki, poborcom podatkowym itd. przez osoby fizyczne miały wartość od 100 tys. do 2,1 mln dongów (5-100 dolarów) na osobę rocznie. W innym opracowaniu opartym na sprawozdaniu partyjnej (komunistycznej) komisji spraw wewnętrznych mowa jest o tym, że 23 proc. firm płaciło łapówki w celu przyspieszenia procedur rejestracyjnych, 35 proc. z myślą o polepszeniu swoich szans w przetargach publicznych, a 70 proc. opłacało się celnikom.

Relatywnie duża samodzielność prowincjonalnych ekspozytur ministerstw i urzędów centralnych znalazła wyraźne odbicie w terytorialnym zróżnicowaniu nasilenia korupcji. W badaniach indeksu tzw. konkurencyjności terytorialnej (provincial competitiveness index – PCI) wyszło na światło dzienne, że w najbardziej skorumpowanej prowincji aż 77 proc. firm zetknęło się w 2010 r. z żądaniem łapówki, podczas gdy w najlepszej pod tym względem było takich jedynie 15 proc.

Trzy ogólne konkluzje

Z wyników opartych na danych uzyskanych od ok. 13 tys. firm autorzy wyciągają trzy zasadnicze konkluzje.

Po pierwsze zwracają uwagę, że w świetle ich badań można przestać skupiać uwagę na wykorzenianiu korupcji jako warunku wzrostu gospodarczego i oczekiwać, że korupcja spadnie wraz ze wzrostem gospodarczym. Korupcja to zjawisko wiążące się z niedoborami. Niedobory to efekt niedorozwoju. Zamiast walczyć bez powodzenia z wiatrakami, lepiej skupić się na działaniach sprzyjających gospodarce i na usuwaniu tym samym pożywki korupcji w postaci niedoborów.

Po drugie wskazują na efekty zróżnicowania regionalnego w nasileniu łapownictwa. Jeśli jest swoboda wyboru miejsca osiedlenia i przemieszczania się po kraju, to firmy nękane przez skorumpowanych urzędników mogą przenieść działalność w rejony przyjaźniejsze przedsiębiorczości. Rozwinięta i potwierdzona empirycznie reguła szczegółowa głosi zatem, że tam gdzie zdolność firm do migracji jest większa, tam zależność między wzrostem gospodarczym, a zmniejszeniem korupcji jest silniejsza. Obserwacja ta stanowi również potwierdzenie znanej od dawna sugestii naukowej, że wzrost gospodarczy prowadzi do poprawy jakości instytucji politycznych i ekonomicznych.

Po trzecie zaś, do zmniejszania korupcji dochodzi wraz ze skuteczniejszymi prawami własności. W omawianej pracy zbadane i wyodrębnione zostały dobroczynne skutki nadawania w Wietnamie praw do własności ziemi. Wzrost gospodarczy przynosi tym więcej powodzenia w dziele zmniejszania skali korupcji im silniejsze są tytuły własności powstrzymujące zdegenerowaną biurokrację przed grabieżą.

Ciekawa uwaga wiąże się podatkami. Problem z ustaleniem właściwej skali ich poboru łączy we wspólnym kłopocie fiskusa i łapownika. Obserwacja ta jest wprawdzie na wskroś niepoprawna politycznie, ale jest także niewątpliwie prawdziwa. Wnioski dotyczące wzrostu gospodarczego i korupcji można zatem przenieść na tereny fiskalne i spodziewać się spadku obciążeń podatkowych wraz z rozwojem gospodarczym. Cieszyć się, czy zamartwiać z tego powodu to już kwestia różnic ideologicznych i politycznych, bez większego znaczenia dla rasowych naukowców.

Mobilność firm ma znaczenie nie tylko w zmaganiach z rodzimą skorumpowaną biurokracją. W zglobalizowanym świecie przed korupcją oraz w poszukiwaniu lepszych warunków do ekspansji można przecież przenieść się do innego państwa. Decyzja o zmianie lokalizacji przychodzi łatwiej, gdy koszty przenosin są bardziej niż znośne. Łatwiej zatem przenieść gdzieś indziej szwalnie niż kopalnie, zwłaszcza głębinowe.

W tym kontekście nie od rzeczy byłaby uwaga, że niespecjalnie dokładnym, ale charakterystycznym, a przede wszystkim dość uniwersalnym miernikiem poziomu korupcji (czytaj: praworządności i pewności obrotu gospodarczego) oraz rozwoju gospodarczego jest funkcjonowanie w danym kraju najprostszych biznesów przemysłowych w formie montowni. Chciałoby się napisać, że im więcej montowni, tym gorzej, ale zależność nie działa w tak prosty sposób, bo gdy ich nie było, nie działo się przecież lepiej. Czyż zatem zwiastunem dobrego, byłyby kopalnie drążone za pieniądze z zagranicy, dajmy na to kopalnie gazu z łupków?

OF

(Fot. niedajelapowek.pl)

Otwarta licencja


Tagi