Autor: Adam Juszczak

Analityk z zespołu klimatu i energii w Polskim Instytucie Ekonomicznym

Jak naprawić polską opiekę zdrowotną

Rozwój medycyny doprowadził do zwiększenia średniej długości życia w krajach OECD z niecałych 50 lat na początku XX wieku do 80,5 lat w roku 2014.  Polacy żyją jednak krócej, bo 77,1 lat. Jakich zmian trzeba, by system opieki zdrowotnej w naszym kraju pozwolił dorównać średniej dla państw OECD?
Jak naprawić polską opiekę zdrowotną

W Polsce przeznaczamy średnio 1530 dolarów rocznie na pacjenta. To ponad dwa razy mniej niż średnia krajów OECD, która wynosi 3453 dolary (raport OECD „Health at a Glance 2015”). Relacja ta wygląda nieco korzystniej, jeśli porównamy wydatki do PKB. W odniesieniu do produktu krajowego brutto przeznaczamy na opiekę zdrowotną 6,4 proc. przy średniej OECD wynoszącej 8,9 proc.
Nawet jeśli uwzględnimy, że część kosztów (np. płace personelu) jest u nas niższa, różnicy tej nie da się szybko zlikwidować (A. Wasiak P. Szeląg „Wydatki na ochronę zdrowia w Polsce na tle krajów Unii Europejskiej w latach 2007- 2011”, Kwartalnik Finanse i Prawo Finansowe Czerwiec/Lipiec 2015).

Wydatki na opieke zdrowotna

Koszyk usług gwarantowanych

Żeby więc móc świadczyć usługi na poziomie zachodnim, mamy dwie możliwości – albo podwyższenie składki zdrowotnej, albo ustanowienie koszyka usług podstawowych.

Podwyższenie składki zdrowotnej o tak wysoki procent, żeby ilość funduszy mogła się zrównać z zachodnimi standardami, miałaby wiele skutków ubocznych dla gospodarki. Jednym z nich byłoby zwiększenie liczby osób oficjalnie rejestrujących się jako bezrobotne (zapewniając sobie w ten sposób prawo do ubezpieczenia zdrowotnego), które jednocześnie pracowałyby w szarej strefie.

Znacznie mniej ryzykownym dla gospodarki rozwiązaniem byłoby ustanowienie koszyka usług gwarantowanych finansowanych z podstawowego ubezpieczenia zdrowotnego. Rozwiązanie to może budzić pewne wątpliwości, bo części osób nie byłoby stać na dodatkowe ubezpieczenia. Jeśli jednak spojrzymy na sytuację realnie, to równe szanse na leczenie również dziś są mitem. Wiele zabiegów czy procedur medycznych ma niezwykle niskie limity, które są wynikiem niedofinansowania. W efekcie pacjenci muszą czekać na zabiegi czy badania nawet kilka lat.

Wyznaczenie koszyka usług gwarantowanych da pacjentom jasność, czego mogą się spodziewać po państwowej opiece zdrowotnej, zanim dojdzie do problemów zdrowotnych. Mając tą świadomość, cześć osób może rozważyć dodatkowe ubezpieczenia obejmujące np. rozszerzony zakres badań czy zabiegów rehabilitacyjnych.

Zwiększenie liczby lekarzy i pielęgniarek

Kolejnym problemem, z którym boryka się polska służba zdrowia, jest brak personelu medycznego. Średnia liczba lekarzy na 1000 mieszkańców w Polsce wynosi 2,2 przy średniej 3,3 w krajach OECD.

Zbyt mała jest też liczba pielęgniarek – w Polsce jest ich 5,3 na 1000 mieszkańców. Dla porównania w Niemczech wskaźnik ten wynosi 13, w Norwegii 16,7 a w Szwajcarii 17,4.
Deficyt personelu medycznego wynika przede wszystkim z niskich płac. O ile zarobki lekarzy specjalistów są na poziomie wyższym od średniej krajowej, o tyle płace lekarzy rezydentów są odgórnie ustalone przez ministerstwo i wynoszą 2275 zł netto przez pierwsze trzy lata i 2475 zł netto przez kolejne dwa. Warto zaznaczyć, że ta grupa lekarzy nie miała podwyżki płac od 2009 roku, czyli przez ostatnie siedem lat.

Liczba pielegniarek na 1000 mieszkancow

Kolejnym problemem są arbitralnie ustalane i niewystarczające limity przyjęć na specjalizacje. Sprawia to, że wielu lekarzy nie ma możliwości kształcenia się w Polsce w wybranym kierunku.

Gdyby to zależało ode mnie, uwolniłbym płace rezydentów oraz przerzucił ten koszt z ministerstwa na szpital. Dodatkowo zwiększyłbym wagę głosu szpitali w ustalaniu limitów na poszczególne specjalizacje. W ten sposób dla dyrekcji placówki rezydent przestanie być darmową siła roboczą, za która płaci ministerstwo, a stanie się inwestycją w przyszłe kadry.

Nieco inna sytuacja jest z pielęgniarkami. Mediana ich płacy wynosi jedyne 2700 zł brutto (dane portalu wynagrodzenia.pl), co daje niespełna 2000 zł netto. Nic więc dziwnego że personel pielęgniarski masowo uczy się języków obcych, planując emigrację zarobkową do krajów takich jak Niemcy, Wielka Brytania czy Norwegia (zwłaszcza że w przeciwieństwie do lekarzy nie mają one perspektyw na znaczące polepszenie sytuacji zawodowej w miarę rozwoju kariery).

Dlatego niezbędne jest stopniowe podwyższanie wynagrodzenia pielęgniarek w ramach zdobywania przez nie stażu pracy i umiejętności zawodowych, Powinny być przy tym uwzględnione duże różnice wymogów między różnymi oddziałami.

Zwiększenie uprawnień lekarzy pierwszego kontaktu

Początkowym zamysłem specjalizacji lekarza rodzinnego miało być odciążenie specjalistów, którzy mieli się zajmować diagnostyką oraz trudniejszymi przypadkami. Niestety dziś sytuacja nijak nie przystaje do tych założeń. Lekarz rodzinny ma ograniczone uprawnienia i w wielu przypadkach może tylko odesłać pacjenta do specjalisty. Robi to nie dlatego, że nie wie, co zrobić, ale dlatego że przepisy nie pozwalają mu skierować pacjenta na potrzebne zabiegi lub badania. To przyczynia się do zwiększenia kolejek u specjalistów, bo cześć pacjentów przychodzi do nich z błahymi problemami.

Aby zmniejszyć kolejki do specjalistów i usprawnić diagnostykę, należałoby znacząco zwiększyć zakres zabiegów oraz badań, które może przepisać lekarz pierwszego kontaktu.

Konkurujące kasy chorych

Jednym z najczęściej wymienianych problemów polskiej służby zdrowia jest Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ). Jego działania to typowy przykład zachowania monopolisty, od którego ani pacjenci, ani szpitale nie mogą uciec. To NFZ ustala konkursy i je rozstrzyga, on też wycenia (często błędnie) usługi i procedury medyczne.

Wprowadzenie elementu konkurowania o pacjenta mogłoby pozytywnie wpłynąć na rynek usług medycznych. Gdyby to zależało ode mnie, zamiast NFZ powrócilibyśmy do systemu kilkunastu kas chorych, z których każda może ustalać własny koszyk świadczeń gwarantowanych. Pacjent powinien mieć całkowita swobodę przepisywania się miedzy nimi.

Jeśli za pacjentem szłaby jego składka zdrowotna, pozwoliłoby to na pozytywną rywalizację między poszczególnymi kasami. Pozwoliłoby tez kasom specjalizować się, co pozwoliłoby im ściągać do siebie jak najwięcej pacjentów o danym typie schorzenia i oferować skoncentrowaną na nim opiekę medyczną.

Dodatkowe płatne usługi w państwowych placówkach

Aby zdobyć dodatkowe fundusze na działanie szpitali, należy sobie zadać pytanie, za jakie usługi dodatkowe zamożniejsi pacjenci byliby skłonni dodatkowo zapłacić z własnej kieszeni. Mogłyby to być na przykład pokoje w lepszym niż przeciętny standardzie (w tym także pojedyncze) lub lepsze usługi cateringowe. Pieniądze te można by przeznaczyć na najpilniejsze potrzeby szpitala takie jak chociażby leki dla pacjentów.

Diagnostyka to podstawa

Gdyby to zależało ode mnie, jedną z podstawowych zmian byłoby dofinansowanie programów diagnostycznych oraz rozszerzenie wskazań do skierowania na poszczególne badania. Dziś ze względu na długie kolejki do specjalistów i na badania oraz jednoczesną presję, by oszczędzać wydatki, cierpi ta gałąź medycyny, która nie tylko ratuje wiele żyć, ale  również – w dłuższej perspektywie – doprowadza do dużych oszczędności w systemie opieki zdrowotnej.

Raport OECD wyraźnie pokazuje, że w przypadku nowotworów, dla których kluczowym aspektem jest wczesna diagnoza (takich jak rak piersi czy rak jelita grubego), Polska jest jedynym obok Chile i Estonii krajem, w którym nie ma poprawy wskaźnika przeżywalności.

Starość nie radość

Jednym z największych wyzwań, przed którymi staje dzisiejsza medycyna starzejących się społeczeństw zachodnich, to opieka nad osobami powyżej 65. roku życia. Obecnie stanowią one w Polsce 14,7 proc. populacji, ale w 2030 roku (według szacunków ZUS) ma to być już nawet 23 proc.

Osoby w wieku podeszłym są specyficznymi pacjentami, ponieważ często chorują równocześnie na kilka chorób. Niestety NFZ nakazuje leczenie w ramach jednorodnych grup pacjentów, które zakłada finansowanie tylko jednej choroby lub procedury. Wedle raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2015 r. jest to przeciwskuteczne, gdyż średni jednostkowy koszt leczenia pacjenta na oddziale chorób wewnętrznych był aż o 1380 zł wyższy niż jednostkowy koszt leczenia na oddziale geriatrycznym.

Niestety mamy ogromy niedobór zarówno oddziałów geriatrycznych, jak i specjalistów w tej dziedzinie. W 2013 roku wskaźnik liczby geriatrów na 100 tys. mieszkańców wyniósł w Polsce 0,8. Warto dodać, że aktywnie usługi w ramach NFZ świadczyła ledwie połowa z nich, co daje zaledwie 160 lekarzy w całej Polsce.

Gdyby to ode mnie zależało, znacząco zwiększyłbym liczbę miejsc dostępnych w ramach specjalizacji geriatrycznej. Zapewniłbym również dodatkowe środki na zwiększenie wynagrodzenia rezydentów tej specjalizacji, tak by była ona atrakcyjna dla młodych absolwentów medycyny zastanawiających się nad wyborem kierunku kariery.

Jednocześnie należy zmienić procedury tak, by uwzględnić w nich leczenie multidyscyplinarne oraz zainwestować w zwiększenie liczby łóżek geriatrycznych w Polsce. Ta inwestycja zapewni nam nie tylko oszczędności w przyszłości, ale również dłuższe i bardziej komfortowe życie naszych rodziców i dziadków.

W zdrowym ciele…

Planując reformy w służbie zdrowia, należy pamiętać, że jest to dziedzina silnie powiązana z innymi działami gospodarki. Wczesna diagnostyka i leczenie umożliwią zatrzymanie albo znaczne opóźnienie części chorób i pozwalając ludziom zostać aktywnymi zawodowo. Dobra opieka zdrowotna nad dziećmi i seniorami ograniczy liczbę osób, które rezygnują z pracy, by opiekować się bliskimi, a sprawna i dostępna rehabilitacja to szybsze zakończenie zasiłku chorobowego czy rehabilitacyjnego.

Kompleksowe zmiany naszego systemu opieki zdrowotnej nie tylko polepszą komfort życia Polaków, ale także pozytywnie wpłyną na oszczędności ZUS oraz dynamikę wzrostu PKB.

Artykuł brał udział w tegorocznej edycji konkursu Obserwatora Finansowego ”Gdyby to zależało ode mnie, to…”

>>Wyniki konkursu

Wydatki na opieke zdrowotna
Liczba pielegniarek na 1000 mieszkancow

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Amerykańskie igrzyska śmierci

Kategoria: Analizy

W USA prawie tysiąc prywatnych firm ubezpieczeniowych negocjuje z lekarzami stawki za ich usługi. Przeciętny amerykański doktor to milioner, a amerykański system ochrony zdrowia jest najdroższy na świecie. Jednocześnie 30 mln ludzi nie ma tam ubezpieczenia zdrowotnego.

Amerykańskie igrzyska śmierci