Autor: Tomasz Świderek

Dziennikarz specjalizujący się w tematach szeroko rozumianej branży telekomunikacyjnej i nowych technologii.

Kiedy samochód stanie się smartfonem

Czy tego chcemy, czy nie, zaczyna nas otaczać internet rzeczy, czyli sieć urządzeń podłączonych do internetu i komunikujących się między sobą. By wskoczyć do wartego biliony dolarów biznesu, firmy z różnych branż zaczynają tworzyć sojusze, a telekomy będą musiały wyłożyć nawet 1,7 bln dol. na inwestycje w sieć.
Kiedy samochód stanie się smartfonem

(infografika Darek Gąszczyk/ CC BY-SA by clasesdeperiodismo)

John Chambers, prezes Cisco, czołowego światowego producenta sprzętu do budowy sieci, jest przekonany, że w najbliższej dekadzie łączna wartość rynku usług i produktów związanych z internetem rzeczy (Internet of Things, IoT) wyniesie 19 bln dol. Gdy ta kwota padła z jego ust podczas odbywających się w końcu lutego w Barcelonie targów Mobile World Congress, część słuchaczy uznało, że się przesłyszeli. Według szefa Cisco IoT będzie miał pięć, dziesięć razy większy wpływ na społeczeństwo niż „zwykły” internet. To twierdzenie zilustrował przykładem: w 1984 roku, gdy powstało Cisco, do internetu podłączonych było około 1 tys. urządzeń, w 2010 roku 10 mld, a według prognoz w 2020 roku będzie to już 50 mld urządzeń.

Lawinowo rosnąca liczba urządzeń podłączonych do internetu już zaczyna zmieniać nasze życie, a przełom – według szefa Cisco – nastąpi w tym roku. Takie pojęcia jak samochód podłączony do internetu (connected car) czy inteligentny dom (smart home) staną się tak samo zrozumiałe, jak dzisiaj internet czy smartfon. W kolejnym kroku pojawią się inteligentne miasta (smart city) i państwa (smart country).

Optymizm Johna Chambersa podzielają inni przedstawiciele branży telekomunikacyjnej. Szwedzki Ericsson, czołowy światowy producent sprzętu do budowy sieci komórkowych, już od kilku lat przekonuje, że z mobilnego internetu w końcu tej dekady korzystać będą dziesiątki miliardów urządzeń, wśród których smartfony i tablety będą mniejszością.

Według firmy badawczej Gartner w 2020 roku oprócz biurowych i domowych komputerów, smartfonów i tabletów do globalnej sieci podłączonych będzie 26 mld urządzeń. IoT ma wówczas dawać 309 mld dol. przychodów pochodzących zarówno ze sprzedaży samych rozwiązań, jak i – głównie – z usług. Korzyści ekonomiczne, jakie ze stosowania IoT osiągnie w 2020 roku biznes, mają według Gartnera sięgnąć 1,9 bln dol.

Samochód z internetem

Kupując wyprodukowanego w 2015 roku opla, staniemy się właścicielem samochodu podłączonego do internetu. Tak przynajmniej zapowiada w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Karl-Thomas Neumann, prezes GM Europe. Na odbywającym się na początku marca salonie samochodowym w Genewie poinformowano, że już pod koniec 2014 roku podłączone do internetu będą mercedesy klasy C, a potem także klasy S. Wygląda więc na to, że po latach zapowiedzi i prób wdrażania connected cars branża motoryzacyjna wskoczyła w internet. Oczywiście nie sama. Pomagają jej w tym zarówno telekomy, jak i dostawcy sprzętu i rozwiązań telekomunikacyjnych.

Branża motoryzacyjna jest jednak ostrożna i – przynajmniej na razie – nie chce oddać dostawcom sprzętu i rozwiązań pełnej kontroli nad internetem w samochodzie. Instaluje w autach własne platformy zapewniające podłączenie do internetu i korzystanie z usług dostępnych dzięki globalnej sieci. W BMW jest to ConnectedDrive, General Motors ma OnStar, a Mercedes MBrace.

Powody ostrożności są banalne. Po pierwsze: nikt do końca nie wie, ile i w jaki sposób będzie można zarabiać na przetwarzaniu strumienia danych płynących z aut. Po drugie: koncerny motoryzacyjne nie są chętne do dzielenia się z kimkolwiek przychodami z podłączania aut do internetu. A te już są całkiem spore. Za pierwsze trzy lata używania ConnectedDrive właściciel BMW płaci 500 euro, każdy następny rok kosztuje go kolejne 500 euro. Szacuje się, że General Motors ma około 1,5 mld dol. rocznych przychodów z instalowanego w samochodach dostarczanych na rynek USA systemu OnStar. Ten system w 2015 roku trafi do aut Opla.

Koncerny motoryzacyjne współpracują jednak ściśle z takimi dostawcami znanych z komórek i tabletów systemów operacyjnych jak Apple, czy Google, którzy są mocno zainteresowani wprowadzeniem ich rozwiązań do samochodów.

Producenci aut współpracują też z telekomami, z którymi podpisują wieloletnie umowy na dostarczanie kart SIM instalowanych w platformach umożliwiających podłączenie samochodu do internetu. Ostatnim przykładem jest kontrakt Vodafone z Volkswagenem. Wcześniej (w 2012 roku) ten operator podpisał pięcioletnią umowę z BMW.

Wielki smartfon

Na początku marca najgłośniej było o CarPlay, czyli rozwiązaniu Apple’a, które ma połączyć kablem iPhone z samochodem i umożliwić korzystanie z części usług i aplikacji dostępnych w tym telefonie poprzez dotykowy ekran wbudowany w kokpit samochodu, a także z wykorzystaniem rozpoznającej mowę aplikacji Siri. W grę wchodzi m.in. nawigacja Apple, możliwość wysyłania i odbierania SMS oraz prowadzenia rozmów, a także słuchania muzyki z takich aplikacji jak Spotify. Zamiast dotykać ekran właściciele mercedesów będą mogli korzystać z konsoli umieszczonej przy prawej nodze kierowcy. Będą też mogli w każdym momencie przełączyć się z rozwiązania Apple’a na oferowane przez producenta samochodu MBrace.

Poza mercedesami CarPlay w pierwszej kolejności będzie instalowane w ferrari i volvo, a potem w autach kolejnych 10 producentów (m.in. BMW, Ford, General Motors, Honda i Jaguar Land Rover).

Co ciekawe, według „PC Magazine”, choć CarPlay wymaga, by w smartfonie był produkowany przez Apple system operacyjny iOS, to w samochodzie nie wykorzystuje iOS tylko QNX, którego właścicielem jest przeżywający głębokie problemy finansowe kanadyjski producent smartfonów BlackBerry. Innymi słowy: za każde auto wyposażone w CarPlay opłaty licencyjne będą dostawali Kanadyjczycy.

Apple prawdopodobnie nie jest jedynym, który wybrał QNX. Według agencji Bloomberg Ford także zdecydował, że ten system operacyjnym zastąpi w jego samochodach platformę Microsoft Embedded Automotive, która służy do oferowania usług związanych z informacjami i rozrywką, w tym z usługami wideo dostarczanymi z wykorzystaniem sieci komórkowych działających w technologii LTE.

Strumień danych

Zamienienie deski rozdzielczej samochodu w wielki smartfon to początek. BMW we współpracy z firmą informatyczną SAP zaprezentował podczas Mobile World Congress prototypowy samochód współpracujący – z wykorzystaniem internetu – z SAP HANA Cloud Platform, czyli chmurą obliczeniową SAP. Chmura SAP pozwala połączyć samochód z zewnętrznymi partnerami, np. operatorami stacji benzynowych i parkingów lub właścicielami lokali gastronomicznych. Mogą oni wprowadzać i aktualizować w chmurze informacje o swoich produktach lub usługach. Po uwzględnieniu preferencji kierowcy i pasażerów oraz aktualnej lokalizacji i trasy przejazdu informacje są personalizowane i wyświetlane na desce rozdzielczej auta lub urządzeniu mobilnym. Konkurencyjne rozwiązania przygotowały m.in. Ericsson oraz Continental, czołowy światowy producent opon i systemów samochodowych we współpracy z Nokia Solutions and Networks.

Inne rozwiązania, które zaczynają już gościć w samochodach, to zbieranie przez różne zainstalowane w autach czujniki danych o stanie samochodu i przesyłanie ich na bieżąco za pomocą internetu do stacji serwisowych.

Samodzielność i bezpieczeństwo

Wielkiego przyspieszenia internet rzeczy w europejskiej branży motoryzacyjnej dostanie w październiku 2015, gdy – zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej z lutego 2014 roku – w każdym nowym samochodzie producenci będą musieli montować e-call, czyli rozwiązanie informujące służby ratunkowe o wypadkach. Urządzenia obsługujące e-call będą działały automatycznie. Wykorzystując GPS, mają podawać dokładne informacje o miejscu i czasie wypadku oraz o kierunku jazdy. Z kolei rząd USA w lutym ogłosił, że chce wprowadzić obowiązek instalowania w nowych samochodach systemu wymiany informacji między autami (m.in. położenie i prędkość), który miałby zmniejszyć liczbę kolizji.

Jak przewidują specjaliści, kolejnym krokiem będzie wdrożenie rozwiązań pozwalających pojazdom jeździć bez udziału kierowcy. Samoczynne samochody (takie jak Google car), które do bezpiecznej jazdy wykorzystują nawigację GPS, kamery wideo, radary i laserowe czujniki, na masową skalę pojawią się na drogach zapewne nie wcześniej niż za pięć, dziesięć lat. Czas potrzebny jest na usprawnienie technologii i – co ważne – obniżenie cen naszpikowanych elektroniką pojazdów. Pojawienie się takich aut z jednej strony powinno zmniejszyć liczbę wypadków drogowych, a z drugiej może sprawić, że zawodowi kierowcy z czasem przestaną być potrzebni.

W domu i mieście

Samochody to ważny i widowiskowy, ale niewielki fragment IoT. W ocenie ekspertów znacznie więcej urządzeń podłączonych do internetu będzie instalowanych w domach i miastach. W efekcie smart home i smart city przestaną być dla zwykłego śmiertelnika obcymi pojęciami.

Olbrzymim obszarem zastosowań IoT jest przemysł. I ten związany z transportem (informacje np. o tym, gdzie jest samochód, kontener czy konkretna przesyłka, albo jaka temperatura jest w kontenerze służącym do przewozu żywności), jak i np. górnictwo (ocena stanu urządzeń i bezpieczeństwa w kopalniach, a także monitoring położenia górników i przekazywanie im informacji o zagrożeniach) czy energetyka (inteligentne liczniki prądu).

I w smart home i w smart city znaczącą rolę odgrywać będą usługi związane z bezpieczeństwem i ochroną mienia oraz osób poprzez monitoring. Ponadto w inteligentnym domu można na odległość – wykorzystując aplikację w smartfonie i internet – sterować temperaturą, włączać światło i klimatyzację, wyłączać prąd w konkretnym gniazdku (przydatne, gdy zapomnimy wyłączyć żelazko), a także np. uruchomić nagrywanie programu telewizyjnego, który chcemy obejrzeć później.

W inteligentnym mieście dzięki różnego typu czujnikom podłączonym do internetu można zbierać i przetwarzać w rzeczywistym lub bliskim rzeczywistemu czasie informacje o awariach w systemach usług komunalnych (prąd, gaz, woda, ogrzewanie), ruchu w mieście i zapełnieniu parkingów, wypadkach i incydentach czy ruchu komunikacji miejskiej. Te informacje będą wykorzystywać służby miejskie i firmy pracujące dla miasta, a także – w udostępnionej części – mieszkańcy.

Opracowany wspólnie przez IBM i amerykański telekom AT&T system inteligentnego miasta średniej wielkości zbiera także z mediów społecznościowych informacje o zdarzeniach w mieście – wypadkach, korkach, awariach – i przekazuje je właściwym służbom.

Koszty

Poza oczywistymi korzyściami IoT przynosi też zagrożenia. Ułatwia choćby inwigilację i zbieranie informacji o każdym z nas czy to służbom specjalnym, czy to firmom dostarczającym rozwiązania i usługi. Kwestię prywatności podnosi się choćby w przypadku europejskiego systemu e-call i okularów Google’a (np. rozpoznawanie twarzy), a także inteligentnych liczników prądu i gazu instalowanych w domach.

Kolejne zagrożenie to możliwość przejęcia i wykorzystania danych przez przestępców oraz niebezpieczeństwo ataków hakerskich na podłączone do internetu urządzenia. To z kolei otwiera szerokie pole do zrobienia biznesu firmom specjalizującym się w ich ochronie.

IoT, którego beneficjentem siłą rzeczy będą telekomy, wymaga od nich inwestycji. Według przedstawionych w podczas tegorocznego MWC szacunków, aby sprostały one oczekiwanemu lawinowemu wzrostowi liczby przesyłanych danych, muszą w ciągu najbliższych pięciu lat zainwestować 1,5–1,7 bln dol. Lwia część tej kwoty trafi do dostawców sprzętu dla sieci mobilnych, takich jak Ericsson, Huawei czy Nokia Solutions and Networks, a także do producentów specjalizujących się w rozwiązaniach stacjonarnych.

OF

(infografika Darek Gąszczyk/ CC BY-SA by clasesdeperiodismo)

Otwarta licencja


Tagi