Autor: Kenneth Rogoff

Profesor ekonomii i polityki publicznej na Uniwersytecie Harvarda, publicysta Project Syndicate

Komunikacyjna porażka Fed

Stosowanej obecnie przez Rezerwę Federalną USA polityki komunikacji z rynkiem nic nie opisuje lepiej niż stare porzekadło, że wielbłąd to koń zaprojektowany przez komitet. Rozmaici członkowie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) - organu, który ustala polityką Fed - decyzję o pozostawieniu podstawowej stopy procentowej bez zmian określają jako „zależną od danych”.
Komunikacyjna porażka Fed

Brzmi to użytecznie dopóty, dopóki się nie zorientujemy, że każdy z nich tę „zależność od danych” wydaje się inaczej interpretować – i to do tego stopnia, iż zwrot ten zdaje się oznaczać „osobisty instynkt wrodzony”.

Innymi słowy, w strategii komunikacji Fed panuje bałagan, a zaprowadzenie w niej porządku jest znacznie ważniejsze niż dokładne określenie momentu decyzji Fed o odejściu od bliskich zera stóp procentowych. Fed dokona w końcu tego „gigantycznego” skoku z poziomu 0,13 proc. (na którym jest obecnie stopa funduszy federalnych) do poziomu 0,15 proc (który wkrótce ona sięgnie). Nawet wtedy rynki będą nadal chciały znać późniejszą strategię. I obawiam się, że wciąż nie będziemy mieć o tym pojęcia.

Uczciwie mówiąc, decyzja co należy zrobić, jest naprawdę bardzo trudna, a ekonomiści są w tej sprawie mocno podzieleni. W podejmowanie tej decyzji mocno się włączył Międzynarodowy Fundusz Walutowy, apelując do Fed, by z podnoszeniem stóp poczekał dłużej. Z kolei szefowie banków centralnych krajów wschodzących  – które MFW rzekomo chroni – formułują równie silny apel: ruszcie z tym wreszcie; ta niepewność jest dla nas zabójcza.

Co do mnie, to prawdopodobnie optowałbym raczej za poczekaniem dłużej, godząc się z bardzo dużym ryzykiem, że gdy inflacja rzeczywiście wzrośnie, nastąpi to bardzo żywo, co oznacza, że później będzie potrzebna ostrzejsza ścieżka podwyżek stóp procentowych. Jeśli jednak Fed pójdzie tą drogą, to powinien jasno powiedzieć, że w ostatecznym rozrachunku ryzykuje „przestrzeleniem” inflacji. Za czekaniem przemawia fakt, że tak naprawdę nie mamy pojęcia, jaki jest obecnie realny (czyli uwzględniający inflację) poziom równowagi podstawowych stóp procentowych i z tego względu jeszcze przed ruchem stóp potrzebny jest wyraźny sygnał co do wzrostu cen.

Nie da się jednak zaprzeczyć – chyba, że byłoby to tylko polemiczne bicie piany – że są również powody do szybszej podwyżki stóp. I będą się one utrzymywać dopóty, dopóki Fed nie przestanie robić zamieszania na rynkach poprzez wysyłanie mieszanych sygnałów co do swoich poglądów i celów. Gospodarka USA osiągnęła przecież stan pełnego zatrudnienia (bądź jest tego bliska), a popyt krajowy rośnie w solidnym tempie.

Choć Fed próbuje uwzględniać minione, przejściowe wahania cen surowców, to trudno będzie pominąć rosnącą inflację, ponieważ ogromny ubiegłoroczny spadek tych cen – zwłaszcza energii – stabilizuje się, a nawet ulega odwróceniu. Właściwie według wszystkich reguł, tradycyjnie stosowanych przez banki centralne, podwyżka jest już mocno spóźniona.

Nie popełniajmy jednak zasadniczej pomyłki, polegającej na zrównaniu „wyższych” stóp procentowych z „wysokimi”. Twierdzenie, że 0,25 proc., czy nawet 1 proc., jest w obecnych warunkach oprocentowaniem wysokim, to czysta przesada. A choć nie powinno się wyolbrzymiać zagrożeń, jakie dla stabilności finansowej stanowią super niskie stopy, to całkowite pomijanie tych zagrożeń również byłoby błędne.

Skoro do decyzji o podwyżce stóp tak mało brakowało, to można by pomyśleć, że Fed skłonny będzie dokonać jej jeszcze w tym roku, zwłaszcza że jego przewodnicząca i wiceprzewodniczący od miesięcy często mówili rynkom, że tak właśnie będzie. Prawdziwą bowiem przyczynę tego, że do końca roku to nie nastąpi, stanowią public relations.

Załóżmy, że Fed – próbując wszystkimi siłami wysłać rynkom kojący sygnał – na grudniowym posiedzeniu podwyższy stopy do poziomu 0,25 proc. Najbardziej prawdopodobny skutek tego będzie taki, że wszystko pójdzie dobrze, a ewentualnym pojawieniem się umiarkowanej korekty cen akcji Fed tak naprawdę się nie przejmie. Istnieje jednak realne ryzyko, że jeśli Fed zacznie podwyższać stopy, to będzie obwiniany o absolutnie wszystko złe, jakie wydarzy się w gospodarce w ciągu następnych sześciu miesięcy do roku. I zbiegnie się to z najgorętszym okresem kampanii prezydenckiej w USA. Jedna mała podwyżka i Fed staje się odpowiedzialny za całe zło, niezależnie od tego, co je naprawdę spowodowało.

Fed oczywiście rozumie, że podwyżki stóp nie podobają się niemal nikomu i że prawie wszyscy niemal zawsze lubią ich obniżki. Każdy szef banku centralnego powie, że niezależnie od sytuacji gospodarczej na 99 żądań obniżek stóp trafia mu się jedno żądanie ich podwyżki. Najlepszym sposobem ochrony przed tymi naciskami jest działanie według całkowicie jednoznacznych kryteriów. Natomiast efektem netto nadmiernej gadatliwości ze strony Fed jest brak jasności i niepewność.

Cóż zatem powinien zrobić Fed? Ja zdecydowałbym się szczerzej wyjaśnić przyczyny zwlekania z podwyżką w ten sposób: „Odejście o zerowych stóp jest trudne, chcemy być absolutnie pewni, że inflacja przekroczy 3 proc., a wtedy będziemy z uzasadnionym pośpiechem działać na rzecz unormowania sytuacji”. Ale zgodziłbym się również z takim wyjaśnieniem, że „Obawiamy się, że jeśli będziemy czekać zbyt długo, to potem będziemy musieli działać zbyt mocno i zbyt szybko”.

Po kryzysie z 2008 roku odrzucenie tego regulaminu miało sens. Teraz już nie ma. Obecny brak jasności stał się przy tym głównym czynnikiem chwiejności rynków – a Fed nigdy nie powinien w takiej roli występować.

Pretensje do Fed o podwyżkę są błędem. Błędem jest również obwinianie go o to, że jej nie zrobił; skoro tak niewiele do niej brakowało, to te zarzuty nie są zapewne zbyt istotne. W tej decydujące sprawie należy się jednak domagać od Fed znacznie jaśniejszego komunikatu o tym, jaka jest jego strategia i co ona oznacza na przyszłość. Jeśli Janet Yellen, przewodniczącej Fed, musi chwilowo narzucić FOMC swoją wolę, to trudno. Skoro wielbłąda zaprojektował komitet, to ktoś z jego członków musi go zaprowadzić do wodopoju.

© Project Syndicate, 2015

www.project-syndicate.org


Tagi


Artykuły powiązane