Kryzys grecki nie szkodzi złotemu

Kolejna odsłona greckiego kryzysu tym razem nie szkodzi złotemu tak bardzo, jak pierwszy etap kryzysu sprzed roku. To efekt wymieniania przez Ministerstwo Finansów euro pozyskiwanych z Unii Europejskiej bezpośrednio na rynku. Jeśli ktoś miał wcześniej wątpliwości, czy takie działanie może wesprzeć polską walutę – teraz już nie powinien ich mieć.
Kryzys grecki nie szkodzi złotemu

(CC BY-NC-ND Patrick Haney)

Ministerstwo Finansów oficjalnie niczego nie komentuje. Ale dealerzy walutowi swoje wiedzą: widzą, że Bank Gospodarstwa Krajowego, działający na zlecenie MF, jest od pierwszych dni maja nieco bardziej niż zwykle aktywny na rynku. To, że operacja wymiany walut już się rozpoczęła potwierdził minister finansów Jacek Rostowski. Choć resort nie ujawnił jakie kwoty zaangażował w ten proces, ani kiedy dokładnie dokonał wymiany.

Teoretycznie celem ministerstwa nie jest wpływanie na kurs. Głównym powodem zawarcia porozumienia między MF a NBP było zapobieganie narastaniu nadpłynności w sektorze bankowym. Tradycyjna wymiana środków z zagranicy przez rząd w banku centralnym generowała dodatkową emisję złotego. Banki komercyjne mają przez to nadwyżki, które NBP zbiera z rynku sprzedając krótkoterminowe – najczęściej siedmiodniowe – bony pieniężne. W kulminacyjnym momencie NBP sprzedawał bony nawet za 100 mld zł na jednym przetargu. Taka nadpłynność sektora bankowego utrudnia prowadzenie polityki pieniężnej. Stopy rynkowe są mniej wrażliwe na zmiany stóp banku centralnego. A to z kolei może spowodować, że nawet podwyżki stóp będą nieskuteczne w walce z inflacją.

Z momentem gdy Ministerstwo Finansów zamiast w NBP wymieni euro z UE na rynku proces narastania nadpłynności w sektorze bankowym miał zostać powstrzymany.

Umocnienie złotego miało być skutkiem ubocznym obecności MF na rynku. Oczywiście w oficjalnych rozmowach przedstawiciele ministerstwa odżegnują się od prób wpływania na kurs walutowy (cel to „efektywna wymiana euro na złote”), ale aprecjacja złotego dziś nikomu nie będzie przeszkadzać. Przede wszystkim dlatego, że bardzo szybko przekłada się ona na ceny towarów z importu. Im złoty mocniejszy, tym presja na wzrost cen niższa. A to pomaga w walce z bieżącą inflacją, która jest generowana przez czynniki zewnętrzne. Na dodatek efekt jest widoczny stosunkowo szybko. Mocny złoty w pewien sposób wyręcza Radę Polityki Pieniężnej, która nie musi szybko podwyższać stóp procentowych, by ograniczać oczekiwania inflacyjne. Oczekiwania są często lustrzanym odbiciem bieżących odczytów wskaźnika wzrostu cen. Jeśli on zacznie spadać, to i prognozowana przez gospodarstwa domowe skala inflacji też będzie mniejsza.

Być może właśnie dzięki widocznym już efektom działań BGK na rynku większość ekonomistów nie spodziewała się, by RPP podwyższyła stopy procentowe już teraz, w maju. Choć inflacja w marcu była wyjątkowo wysoka, wyniosła 4,3 proc.

Złoty jest silny mimo kolejnej odsłony kryzysu fiskalnego w strefie euro, a dokładniej nowego etapu problemu Grecji z obsługą zadłużenia. Po prasowych spekulacjach o możliwej restrukturyzacji greckiego długu na rynku walutowym znów zrobiło się nerwowo. Złotego to jednak nie dotyczyło. Według Marka Rogalskiego z DM BOŚ Ministerstwo Finansów nie przypadkowo wybrało termin wejścia na rynek.

– Według mnie działający na zlecenie MF Bank Gospodarstwa Krajowego jest obecny na rynku wtedy, gdy widzi zbliżające się ryzyko osłabienia złotego. Gdyby nie BGK to po informacjach z Grecji euro mogłoby kosztować 3,9450-3,9500 zł, a nie 3,9250-3,93 zł – mówi analityk.

Oficjalna strategia MF to wymieniać euro na rynku wtedy, gdy się to najbardziej opłaca. Przedstawiciele resortu mówią, że decyzja o sprzedaży euro jest uzależniona od dwóch czynników. Pierwszy to terminy płatności z UE. Drugi to płynność rynku. MF zdaje sobie sprawę, że im płytszy rynek, tym skutki jego obecności będą bardziej wyraźne. Według dealerów rynkowych zaangażowanie BGK w ostatnie operacje nie było zbyt duże.

– Jak widać wystarczy zaznaczyć swoją obecność, aby osiągnąć pożądany efekt. To dobrze, że BGK nie rzuca na rynek dużych kwot, po co tracić od razu całą amunicję, jaką się ma. Są opinie, że BGK powinien zostawić część środków na grudzień. Kurs na koniec roku jest ważny m.in. dla wielkości długu publicznego. Dziś małe sumy starczą, bo i rynek nie jest jakoś szczególnie głęboki – mówi Marek Rogalski.

Według niego ministerstwu sprzyja to, że Polska nadal jest dobrze postrzegana na rynku, mimo zgłaszanych przez część analityków zastrzeżeń co do tempa reform.

– Pytanie brzmi: czy interwencje BGK wystarczą, jeśli problemy z Grecją będą eskalować. Jeśli sytuacja się zaostrzy i dojdzie np. do restrukturyzacji greckiego długu, wówczas sprzedaż euro na rynku może być niewystarczająca, żeby powstrzymać osłabienie złotego – uważa analityk DM BOŚ.

O restrukturyzacji greckiego długu mówią już ekonomiści agencji ratingowych. Moritz Kraemer, ekonomista Standard & Poor’s powiedział Bloomberg TV, że prawdopodobieństwo tego scenariusza jest coraz większe.

– Nie mówimy, że jest to dobre albo złe. Oznajmiamy, że myślimy, iż to prawdopodobnie nastąpi – mówił ekonomista S&P. A to oznacza, że dziś nie ma ryzyka zbyt silnej aprecjacji złotego spowodowanej działaniami Ministerstwa Finansów – rynek będzie w stanie dużej niepewności przez najbliższe tygodnie. Samemu MF też nie zależy na zbyt silnym złotym.

– Poza tym trudno wskazać na inne czynniki, które wspierałyby trwale złotego. Mamy ryzyko związane z jesiennymi wyborami. Napływ kapitału zagranicznego w formie bezpośrednich inwestycji w lutym był mniejszy niż przed rokiem, co może niepokoić. Złotemu mogą sprzyjać jedynie duże transakcje prywatyzacyjne – mówi Marek Rogalski.

(CC BY-NC-ND Patrick Haney)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Obawy o finanse a krańcowa skłonność do konsumpcji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Wyniki prowadzonego w czasie pandemii badania, pokazują, że brytyjskie gospodarstwa domowe, obawiające się o swoją przyszłość finansową - w przypadku jednorazowej korzystnej zmiany dochodu -  zamierzają jednak wydać na konsumpcję więcej niż pozostałe.
Obawy o finanse a krańcowa skłonność do konsumpcji

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?