Jak się wstawia nogę do Libii

W ostatnim dniu sierpnia w Pałacu Elizejskim w Paryżu odbyło się spotkanie inaugurujące nowy rozdział w dziejach Libii jako państwa demokratycznego. Prawicowy brytyjski dziennik The Daily Telegraph zauważył, że za kulisami spotkania odbyła się ostra przepychanka uczestniczących w nim państw o interesy w Libii oraz walka o kontrakty na ropę naftową.
Jak się wstawia nogę do Libii

Wojna w Libii się kończy - dla światowych firm to sygnał do startu w wyścigu po libijską ropę. (CC BY americanistadechiapas)

Biznes
Pulpit
Analizy
Jak się wstawia nogę do Libii
W ostatnim dniu sierpnia w Pałacu Elizejskim w Paryżu odbyło się spotkanie inaugurujące nowy rozdział w dziejach Libii jako państwa demokratycznego.
Prawicowy brytyjski dziennik The Daily Telegraph zauważył, że za kulisami spotkania odbyła się ostra przepychanka uczestniczących w nim państw o interesy w Libii oraz walka o kontrakty na ropę naftową.
Spółki francuskie wysyłają do Libii misję handlową pod koniec września. Misja brytyjska ma udać się tam, gdy konflikt zostanie już zakończony, ale minister spraw zagranicznych, William Hague obiecał, że jego kraj nie pozostanie z tyłu. Jak ujawnił jednak ten sam dziennik, Wielka Brytania faktycznie nie tylko nie pozostała z tyłu, ale dla ułatwienia przejścia w Libii do nowej ery w Departamencie Rozwoju Międzynarodowego z inicjatywy wiceministra Alana Duncana stworzono specjalną „komórkę ds. libijskiej ropy naftowej”. Zasiadają w niej urzędnicy z Cabinet Office (brytyjska Kancelaria Premiera), gdzie krzyżuje się wiele nitek związanych ze służbami specjalnymi, jak i z Foreign Office. Jak doniósł The Guardian, ci ostatni wyrazili zaniepokojenie jej powołaniem, uważając, że wchodzi ona zbyt daleko w sprawy, którymi powinny zajmować się podmioty komercyjne. Gdy korespondent Obserwatora Finansowego spytał o nią w Foreign Office, odpowiedziano, że w sprawie tej należy zwracać się do urzędu premiera. Na Downing Street natomiast powiedziano, że jest ona instytucjonalnie zlokalizowana w Foreign Office.
Głównym zadaniem nowej komórki było zablokowanie sprzedaży rezerw ropy przez upadające władze libijskie. To właśnie za jej pośrednictwem – w wyniku tajnych rozmów z udziałem przedstawicieli rządu brytyjskiego, jak również rządu amerykańskiego – wyłączne prawo do handlu libijską ropą z nowymi władzami uzyskała zarejestrowana w Szwajcarii, ale mająca bardzo dobre kontakty w Londynie spółka Vitol. Jest ona jedną z trzech największych na świecie spółek zajmujących się obrotem ropą naftową. W 2009 r. jej przychody wyniosły 143 mld dolarów. Szef Vitol, Ian Taylor, związany z tą spółką od 1985 r., jest od 30 lat zaprzyjaźniony z Duncanem, którego poznał, gdy obaj oni pracowali w Shell a według tygodnika The Observer, są oni “bliskimi przyjaciółmi”.
Kto rządzi rynkiem
Według Daily Telegraph transakcja, jaka zawarła spółka Vitol polegała na dostarczeniu libijskiej opozycji paliw i produktów naftowych oraz sprzedaży – na jej rachunek – libijskiej ropy. Jej wartość wyniosła około miliarda dolarów. Według The Guardian, pierwszą partię ropy sprzedaną przez nowe władze, o wartości 125 mln USD, spółka Vitol nabyła w początkach kwietnia i została ona wyeksportowana przez terminal w pobliżu Tobruku. Agencja Reuters ustaliła, że została ona skierowana do należącej do amerykańskiej spółki Tesoro rafinerii na Hawajach. Według agencji Bloomberg, Vitol nabył od TRN dwa tankowce ropy (ok. 650 tys. baryłek) a dostarczył jej produktów naftowych w 20 tankowcach. Z 700 mln dolarów libijskich pieniędzy, których odblokowanie zapowiedziała w Paryżu Hillary Clinton, na zapłatę za tę transakcję przeznaczone było 300 mln dolarów.
Powołując się na źródła w środowisku naftowym, dziennik ten pisze, iż do handlu z libijską opozycją nie zaproszono żadnej innej spółki naftowej: BP, Shella ani też innego, wielkiego hurtownika ropą, Glencore. Co więcej, tankowiec wysłany do Libii przez jedną z firm włoskich (ENI) nie dostał zgody na podejście do terminalu.
Ze strony spółki Vitol, która kontaktuje się z dziennikarzami za pośrednictwem firm PR, jej uprzywilejowaną pozycję wyjaśniono wskazując, że spółek zainteresowanych dostarczeniem paliwa libijskiej opozycji było wiele, ale cofnęły się one przed ryzykiem handlowym, do czasu przekazania Tymczasowej Radzie Narodowej funduszy zablokowanych na kontach poprzedniego rządu. Nie było bowiem pewne, czy nowe władze zdołają zapłacić za dostarczone produkty naftowe, ponadto w Libii do dziś nie jest spokojnie, istniało więc też i ryzyko fizyczne. Vitol ryzyko to zaakceptował, choć wygląda na to, że nie bez pomocy rządu brytyjskiego, który – jak sugeruje Daily Telegraph – pokrył koszty ubezpieczenia.
Gdzie wojna tam Vitol
Podobnie ryzykownych transakcji spółka Vitol dokonywała również w przeszłości. Tygodnik The Observer, ujawnił (1 lipca 2001 r.), że w czerwcu 1995 r., na tydzień przed masakrą w Srebrenicy, gdy Serbia była objęta sankcjami ONZ, zawarła ona umowę z serbskim biznesmanem, Zveto Dragovicem na dostawę tysięcy ton ropy. Gdy w listopadzie 1995 r. sankcje te zostały zniesione, Vitol postanowił wyciąć pośrednika i zaczął handlować bezpośrednio z państwową spółką Yugopetrol. W lutym 1996 r. Dragovic pozwał Vitol do sądu i wygrał, w wyniku czego uzyskał prawo do zajęcia 8 tys. ton należącej do Vitol ropy znajdującej się w zbornikach rafinerii w Nowym Sadzie.
Wyroku tego Vitol nie zaakceptował, a do wyperswadowania Dragovicowi, że powinien zapłacić 2 mln dolarów za dostarczoną mu ropę, dyrektor handlowy tej spółki, Robert Finch zaangażował głośnego watażkę i zbrodniarza wojennego, Arkana (Zeljko Raznatovica), sprawcę masakry m.in. 250 pacjentów i personelu szpitala w Vukowarze w listopadzie 2001 r.  Perswazja, za którą Arkan zażądał honorarium w wysokości miliona dolarów, okazała się skuteczna, a Dragovic zrezygnował z przyznanego mu odszkodowania.
Sprawa ta wyszła na jaw w wyniku podobnego sporu między Vitol, a mieszkającym w Wielkiej Brytanii biznesmanem pochodzenia irańskiego, Kavehem Moussavi. Zaskarżył on Vitol do sądu o naruszenie umowy o wartości 122 mln funtów, dotyczącej transakcji, w której miał on pośredniczyć w przetransportowaniu przez Iran ropy z krajów Azji środkowej, które nie chciały być uzależnione od rurociągów rosyjskich. Podobnie jak w przypadku Serbii, Vitol wyciął pośrednika i zawarł umowę z rządem Iranu, Chociaż Moussavi uzyskał pomoc ówczesnego labourzystowskiego ministra spraw zagranicznych, Robina Cooka przy uzyskaniu dokumentów finansowych zarejestrowanej na Bermudach spółki Berry Trade (utworzonej wspólnie przez Vitol i Moussaviego) został doprowadzony do bankructwa i osadzony w więzieniu (The Observer, 1 lipca 2003).
W roku 2007, przyznawszy się do zapłacenia władzom Iraku, za rządów Saddama Hussaina, 13 mln dolarów zamaskowanej jako „narzut” łapówki (przy okazji handlu ropą w ramach programu ropa za żywność), spółka Vitol została ukarana przez sąd w Nowym Jorku grzywną w wysokości 17,5 mld dolarów (The Guardian 1 września 2011 r.). Zgodnie z amerykańską procedurą sądową, przyznanie się zapobiegło ujawnieniu podczas rozprawy szczegółów owej transakcji.
W tym samym roku firma finansowa Kensington zaskarżyła Vitol do sądu o łapówki i korupcję związaną z przechodzącym przez Hong Kong i Bermudy zakupem 950 tys. baryłek ropy z Kongo, w który zamieszany był m.in. syn prezydenta tego kraju. Podczas rozprawy Vitol nie odrzucił oskarżenia o korupcję, ale powołał się na zasadę, iż nie można wymagać, aby pozwany sam się obciążał.
Nitki idą wysoko
Obecne transakcje Vitol w Libii stają się jeszcze bardziej interesujące, jeśli przyjrzeć się londyńskim powiązaniom tej spółki. Według portalu Powerbase, w 2008 r. Ian Taylor wpłacił na fundusz polityczny Partii Konserwatywnej ponad 50 tys. funtów, co dawało mu prawo do spotkań z jej przywódcą i obecnym premierem, Davidem Cameronem. Z obecnym wiceministrem, A. Duncanem Taylora łączy nie tylko wspólna praca przed laty w Shell i 30-letnia, bliska przyjaźń. W latach 90. Duncan dorobił się fortuny pośrednicząc w transakcjach między Vitol, a rządem Pakistanu podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej. Do niedawna był on też członkiem zarządu spółki Arawak Energy, której Vitol był współwłaścicielem.
The Daily Telegraph przypomina też, że w roku 2008 Taylor wpłacił na rzecz Partii Konserwatywnej ponad 200 tys. Funtów, a z pieniędzy tych zostało sfinansowane biuro Duncana, który w gabinecie cieni Partii Konserwatywnej był wówczas ministrem gospodarki. Zapytany przez tę gazetę o obecną rolę Duncana w kontaktach z Vitol rzecznik Downing Street zapewnił ją, że w jego spotkaniach z przedstawicielami tej spółki nie było niczego niewłaściwego, bo były one częścią starań, aby uniknąć kryzysu humanitarnego, do jakiego doszłoby, gdyby libijskiej opozycji zabrakło paliwa. Rzecznik oświadczył, że rząd nie lansował interesów Vitol i jest on pewien, że dochowano właściwych procedur.
Francuzi nie zostają z tyłu
Pomocy w ugruntowaniu finansowych podstaw młodej libijskiej demokracji udzielał oczywiście nie tylko rząd brytyjski. 31 sierpnia francuski dziennik Libération zamieścił fotokopię datowanego z 3 kwietnia listu ze strony Tymczasowej Rady Narodowej wskazującego, że już w kwietniu, w zamian za „totalne i trwałe poparcie” zapewniła ona Francji pierwszeństwo w dostępie do 35 procent wydobywanej w Libii ropy naftowej.
Rzecznik TRN, Mahmoud Shamman zakwestionował autentyczność listu. Francuski minister spraw zagranicznych, Alain Juppe, który w tych sprawach wygląda jednak za wyłączonego przez Pałac Elizejski z obiegu informacji, powiedział, że nic o owym liście nie wie, ale przyznał, że działania w Libii są bardzo kosztowne, a TRN oficjalnie oświadczyła, że pierwszeństwo w odbudowie kraju uzyskają ci, którzy jej pomagali.
Czyżby więc Polska, która w Libii budowała bardzo wiele (choć z zapłatą było różnie) popełniła taktyczny błąd nie angażując się w obalenie Kadafiego?
Według BBC, do interwencji w Libii prezydenta Sarkozy’ego skłonił Bernard-Henri Lévy, pisarz, filozof, reżyser, aktor, filmowiec, biznesman i jeden z przywódców ruchu zaangażowanych społecznie nowych filozofów, plasowany przez amerykańskie czasopismo Foreign Policy na 31 miejscu na liście najbardziej wpływowych osób na świecie. Odgrywa on podobną rolę, jaką przy prezydencie Mitterrandzie pełnił będący również umysłowością renesansu Jacques Attali, z którym łączy go pochodzenie ze środowiska żydowskich emigrantów z Algerii.
Ujawniając kompleks wobec Attali’ego, 20 sierpnia Lévy zadeklarował, że Sarkozy’emu udało się uczynić w Libii to, czego Mitterrand nie zdołał dokonać w Bośni. O ile jednak, według Le Point z 25 sierpnia, jedną z ważniejszych rozmów telefonicznych z Sarkozym, która zdecydowała o wysłaniu przez Paryż dla libijskiej opozycji 40 ton uzbrojenia, Lévy przeprowadził 13 kwietnia, to wspomiany list o dostępie do libijskiej ropy był o 10 dni wcześniejszy.
Wstawienie nogi przez Wielką Brytanię i Francję w uchylone libijskie drzwi nie cieszy się jednak uniwersalną aprobatą na arenie międzynarodowej. W komentarzu nadanym przez agencję Hsinhua, która nie jest znana z wyrażania opinii niezależnych od rządu w  Pekinie, państwa zachodnie wezwano, aby okazji jaką jest odbudowa Libii nie wykorzystywały nieuczciwie we własnych interesach. Godne uwagi jest, iż spotkanie „przyjaciół Libii” zbojkotowała Republika Południowej Afryki. Prezydent RPA, Jacob Zuma oświadczył, że sposób zinterpretowania przez „poszczególne kraje” rezolucji ONZ w sprawie Libii wzbudza jego zastrzeżenia, a główna rola w jej odbudowie powinna przypaść Związkowi Afrykańskiemu i ONZ.
Tak na marginesie – komentarz chińskiej agencji nie był przypadkowy. Pracownik naukowy renomowanego londyńskiego Królewskiego Instytutu Studiów Obronnych, Shashank Joshi ostrzegł na łamach The Daily Telegraph, że doświadczone w wykorzystywaniu eksportu jako narzędzia nacisku Chiny mogą odegrać się na państwach Zachodu. Okazuje się, że miał rację. Kanadyjski dziennik The Globe and Mail ujawnił, iż w wytwarzające uzbrojenie państwowe chińskie przedsiębiorstwa, które w lipcu odwiedzili wysłannicy płk Kadafiego, zaoferowały im broń o wartości co najmniej 200 mln dolarów, z ewentualna dostawą przez kraje trzecie. Przedstawiciel mającej siedzibę w Benghazi libijskiej spółki naftowej Arabian Gulf Oil Co. powiedział korespondentowi tej gazety, że będzie on miał opory przed zawieraniem w przyszłości transakcji z Chinami.
Bliżej Westminsteru, labourzystowski poseł John Mann wezwał do wszczęcia postępowania wyjaśniającego w sprawie „powierzenia tajnej transakcji spółce, która płaciła Alanowi Duncanowi”. Zdaniem Manna, „tak właśnie postępują dyktatorzy arabscy i tak załatwiano niektóre amerykańskie transakcje w Iraku”.
Mariusz Kukliński
Autor jest korespondentem Obserwatora Finansowego w Londynie

Spółki francuskie wysyłają do Libii misję handlową pod koniec września. Misja brytyjska ma udać się tam, gdy konflikt zostanie już zakończony, ale minister spraw zagranicznych, William Hague obiecał, że jego kraj nie pozostanie z tyłu. Jak ujawnił jednak ten sam dziennik, Wielka Brytania faktycznie nie tylko nie pozostała z tyłu, ale dla ułatwienia przejścia w Libii do nowej ery z inicjatywy wiceministra w Departamencie Rozwoju Międzynarodowego, Alana Duncana, stworzono specjalną “komórkę ds. libijskiej ropy naftowej”. Zasiadają w niej urzędnicy z Cabinet Office, gdzie krzyżuje się wiele nitek związanych ze służbami specjalnymi, jak i z Foreign Office. Jak doniósł The Guardian, ci ostatni wyrazili zaniepokojenie jej powołaniem, uważając, że wchodzi ona zbyt daleko w sprawy, którymi powinny zajmować się podmioty komercyjne. Gdy korespondent Obserwatora Finansowego spytał o nią w Foreign Office, odpowiedziano, że w sprawie tej należy zwracać się do urzędu premiera. Na Downing Street natomiast powiedziano, że jest ona instytucjonalnie zlokalizowana w Foreign Office.

Głównym zadaniem nowej komórki było zablokowanie sprzedaży rezerw ropy przez upadające władze libijskie. To właśnie za jej pośrednictwem – w wyniku tajnych rozmów z udziałem przedstawicieli rządu brytyjskiego, jak również rządu amerykańskiego – wyłączne prawo do handlu libijską ropą z nowymi władzami uzyskała zarejestrowana w Szwajcarii, ale mająca bardzo dobre kontakty w Londynie spółka Vitol. Jest ona jedną z trzech największych na świecie spółek zajmujących się obrotem ropą naftową. W 2009 r. jej przychody wyniosły 143 mld dolarów. Szef Vitol, Ian Taylor, związany z tą spółką od 1985 r., jest od 30 lat zaprzyjaźniony z Duncanem, którego poznał, gdy obaj oni pracowali w Shell a według tygodnika The Observer, są oni “bliskimi przyjaciółmi”.

Kto rządzi rynkiem

Według Daily Telegraph transakcja, jaka zawarła spółka Vitol polegała na dostarczeniu libijskiej opozycji paliw i produktów naftowych oraz sprzedaży – na jej rachunek – libijskiej ropy. Jej wartość wyniosła około miliarda dolarów. Według The Guardian, pierwszą partię ropy sprzedaną przez nowe władze, o wartości 125 mln USD, spółka Vitol nabyła w początkach kwietnia i została ona wyeksportowana przez terminal w pobliżu Tobruku. Agencja Reuters ustaliła, że została ona skierowana do należącej do amerykańskiej spółki Tesoro rafinerii na Hawajach. Według agencji Bloomberg, Vitol nabył od TRN dwa tankowce ropy (ok. 650 tys. baryłek) a dostarczył jej produktów naftowych w 20 tankowcach. Z 700 mln dolarów libijskich pieniędzy, których odblokowanie zapowiedziała w Paryżu Hillary Clinton, na zapłatę za tę transakcję przeznaczone było 300 mln dolarów.

Powołując się na źródła w środowisku naftowym, dziennik ten pisze, iż do handlu z libijską opozycją nie zaproszono żadnej innej spółki naftowej: BP, Shella ani też innego, wielkiego hurtownika ropą, Glencore. Co więcej, tankowiec wysłany do Libii przez jedną z firm włoskich (ENI) nie dostał zgody na podejście do terminalu.

Ze strony spółki Vitol, która kontaktuje się z dziennikarzami za pośrednictwem firm PR, jej uprzywilejowaną pozycję wyjaśniono wskazując, że spółek zainteresowanych dostarczeniem paliwa libijskiej opozycji było wiele, ale cofnęły się one przed ryzykiem handlowym, do czasu przekazania Tymczasowej Radzie Narodowej funduszy zablokowanych na kontach poprzedniego rządu. Nie było bowiem pewne, czy nowe władze zdołają zapłacić za dostarczone produkty naftowe, ponadto w Libii do dziś nie jest spokojnie, istniało więc też i ryzyko fizyczne. Vitol ryzyko to zaakceptował, choć wygląda na to, że nie bez pomocy rządu brytyjskiego, który – jak sugeruje Daily Telegraph – pokrył koszty ubezpieczenia.

Gdzie wojna tam Vitol

Podobnie ryzykownych transakcji spółka Vitol dokonywała również w przeszłości. Tygodnik The Observer, ujawnił (1 lipca 2001 r.), że w czerwcu 1995 r., na tydzień przed masakrą w Srebrenicy, gdy Serbia była objęta sankcjami ONZ, zawarła ona umowę z serbskim biznesmanem, Zveto Dragovicem na dostawę tysięcy ton ropy. Gdy w listopadzie 1995 r. sankcje te zostały zniesione, Vitol postanowił wyciąć pośrednika i zaczął handlować bezpośrednio z państwową spółką Yugopetrol. W lutym 1996 r. Dragovic pozwał Vitol do sądu i wygrał, w wyniku czego uzyskał prawo do zajęcia 8 tys. ton należącej do Vitol ropy znajdującej się w zbornikach rafinerii w Nowym Sadzie.

Wyroku tego Vitol nie zaakceptował, a do wyperswadowania Dragovicowi, że powinien zapłacić 2 mln dolarów za dostarczoną mu ropę, dyrektor handlowy tej spółki, Robert Finch zaangażował głośnego watażkę i zbrodniarza wojennego, Arkana (Zeljko Raznatovica), sprawcę masakry m.in. 250 pacjentów i personelu szpitala w Vukowarze w listopadzie 2001 r.  Perswazja, za którą Arkan zażądał honorarium w wysokości miliona dolarów, okazała się skuteczna, a Dragovic zrezygnował z przyznanego mu odszkodowania.

Sprawa ta wyszła na jaw w wyniku podobnego sporu między Vitol, a mieszkającym w Wielkiej Brytanii biznesmanem pochodzenia irańskiego, Kavehem Moussavi. Zaskarżył on Vitol do sądu o naruszenie umowy o wartości 122 mln funtów, dotyczącej transakcji, w której miał on pośredniczyć w przetransportowaniu przez Iran ropy z krajów Azji środkowej, które nie chciały być uzależnione od rurociągów rosyjskich. Podobnie jak w przypadku Serbii, Vitol wyciął pośrednika i zawarł umowę z rządem Iranu, Chociaż Moussavi uzyskał pomoc ówczesnego labourzystowskiego ministra spraw zagranicznych, Robina Cooka przy uzyskaniu dokumentów finansowych zarejestrowanej na Bermudach spółki Berry Trade (utworzonej wspólnie przez Vitol i Moussaviego) został doprowadzony do bankructwa i osadzony w więzieniu (The Observer, 1 lipca 2003).

W roku 2007, przyznawszy się do zapłacenia władzom Iraku, za rządów Saddama Hussaina, 13 mln dolarów zamaskowanej jako „narzut” łapówki (przy okazji handlu ropą w ramach programu ropa za żywność), spółka Vitol została ukarana przez sąd w Nowym Jorku grzywną w wysokości 17,5 mld dolarów (The Guardian 1 września 2011 r.). Zgodnie z amerykańską procedurą sądową, przyznanie się zapobiegło ujawnieniu podczas rozprawy szczegółów owej transakcji.

W tym samym roku firma finansowa Kensington zaskarżyła Vitol do sądu o łapówki i korupcję związaną z przechodzącym przez Hong Kong i Bermudy zakupem 950 tys. baryłek ropy z Kongo, w który zamieszany był m.in. syn prezydenta tego kraju. Podczas rozprawy Vitol nie odrzucił oskarżenia o korupcję, ale powołał się na zasadę, iż nie można wymagać, aby pozwany sam się obciążał.

Nitki idą wysoko

Obecne transakcje Vitol w Libii stają się jeszcze bardziej interesujące, jeśli przyjrzeć się londyńskim powiązaniom tej spółki. Według portalu Powerbase, w 2008 r. Ian Taylor wpłacił na fundusz polityczny Partii Konserwatywnej ponad 50 tys. funtów, co dawało mu prawo do spotkań z jej przywódcą i obecnym premierem, Davidem Cameronem. Z obecnym wiceministrem, A. Duncanem Taylora łączy nie tylko wspólna praca przed laty w Shell i 30-letnia, bliska przyjaźń. W latach 90. Duncan dorobił się fortuny pośrednicząc w transakcjach między Vitol, a rządem Pakistanu podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej. Do niedawna był on też członkiem zarządu spółki Arawak Energy, której Vitol był współwłaścicielem.

The Daily Telegraph przypomina też, że w roku 2008 Taylor wpłacił na rzecz Partii Konserwatywnej ponad 200 tys. Funtów, a z pieniędzy tych zostało sfinansowane biuro Duncana, który w gabinecie cieni Partii Konserwatywnej był wówczas ministrem gospodarki. Zapytany przez tę gazetę o obecną rolę Duncana w kontaktach z Vitol rzecznik Downing Street zapewnił ją, że w jego spotkaniach z przedstawicielami tej spółki nie było niczego niewłaściwego, bo były one częścią starań, aby uniknąć kryzysu humanitarnego, do jakiego doszłoby, gdyby libijskiej opozycji zabrakło paliwa. Rzecznik oświadczył, że rząd nie lansował interesów Vitol i jest on pewien, że dochowano właściwych procedur.

Władze Vitol

Gdy Obserwator Finansowy spytał reprezentującą Vitol w Wlk. Brytanii firmę PR, Brunswick Group dlaczego w  broszurze korporacyjnej tej spółki, szczegółowo przedstawiającej jej operacje, nie ma składu jej władz, odpowiedziano, że jest to spółka prywatna, która nie ma takich obowiązków informacyjnych, tak jak spółki, których akcje są dostępne w obrocie publicznym (udziałowcami Vitol są wszyscy pracownicy, których jest 260). Według portalu Energy Business Review, skład ten jest następujący:

Ian R. Taylor

Prezes i dyrektor generalny, Vitol Holding B.V.

Miguel A. Loya

Dyrektor generalny – Vitol Inc., członek zarządu

David Fransen

Dyrektor zarządzający – Vitol SA

Jacobus Sterken

Członek zarządu – Vitol Anker International B.V.

Mark Ware

Członek zarządu ds. korporacyjnych

Klaus De Clercq Zubli

Dyrektor zarządzający

Rob Nijst

Dyrektor Generalny, Vitol Tank Terminals International

Francuzi nie zostają z tyłu

Pomocy w ugruntowaniu finansowych podstaw młodej libijskiej demokracji udzielał oczywiście nie tylko rząd brytyjski. 31 sierpnia francuski dziennik Libération zamieścił fotokopię datowanego z 3 kwietnia listu ze strony Tymczasowej Rady Narodowej wskazującego, że już w kwietniu, w zamian za „totalne i trwałe poparcie” zapewniła ona Francji pierwszeństwo w dostępie do 35 procent wydobywanej w Libii ropy naftowej.

Rzecznik TRN, Mahmoud Shamman zakwestionował autentyczność listu. Francuski minister spraw zagranicznych, Alain Juppe, który w tych sprawach wygląda jednak za wyłączonego przez Pałac Elizejski z obiegu informacji, powiedział, że nic o owym liście nie wie, ale przyznał, że działania w Libii są bardzo kosztowne, a TRN oficjalnie oświadczyła, że pierwszeństwo w odbudowie kraju uzyskają ci, którzy jej pomagali.

Czyżby więc Polska, która w Libii budowała bardzo wiele (choć z zapłatą było różnie) popełniła taktyczny błąd nie angażując się w obalenie Kadafiego?

Według BBC, do interwencji w Libii prezydenta Sarkozy’ego skłonił Bernard-Henri Lévy, pisarz, filozof, reżyser, aktor, filmowiec, biznesman i jeden z przywódców ruchu zaangażowanych społecznie nowych filozofów, plasowany przez amerykańskie czasopismo Foreign Policy na 31 miejscu na liście najbardziej wpływowych osób na świecie. Odgrywa on podobną rolę, jaką przy prezydencie Mitterrandzie pełnił będący również umysłowością renesansu Jacques Attali, z którym łączy go pochodzenie ze środowiska żydowskich emigrantów z Algerii.

Ujawniając kompleks wobec Attali’ego, 20 sierpnia Lévy zadeklarował, że Sarkozy’emu udało się uczynić w Libii to, czego Mitterrand nie zdołał dokonać w Bośni. O ile jednak, według Le Point z 25 sierpnia, jedną z ważniejszych rozmów telefonicznych z Sarkozym, która zdecydowała o wysłaniu przez Paryż dla libijskiej opozycji 40 ton uzbrojenia, Lévy przeprowadził 13 kwietnia, to wspomiany list o dostępie do libijskiej ropy był o 10 dni wcześniejszy.

Wstawienie nogi przez Wielką Brytanię i Francję w uchylone libijskie drzwi nie cieszy się jednak uniwersalną aprobatą na arenie międzynarodowej. W komentarzu nadanym przez agencję Hsinhua, która nie jest znana z wyrażania opinii niezależnych od rządu w  Pekinie, państwa zachodnie wezwano, aby okazji jaką jest odbudowa Libii nie wykorzystywały nieuczciwie we własnych interesach. Godne uwagi jest, iż spotkanie „przyjaciół Libii” zbojkotowała Republika Południowej Afryki. Prezydent RPA, Jacob Zuma oświadczył, że sposób zinterpretowania przez „poszczególne kraje” rezolucji ONZ w sprawie Libii wzbudza jego zastrzeżenia, a główna rola w jej odbudowie powinna przypaść Związkowi Afrykańskiemu i ONZ.

Tak na marginesie – komentarz chińskiej agencji nie był przypadkowy. Pracownik naukowy renomowanego londyńskiego Królewskiego Instytutu Studiów Obronnych, Shashank Joshi ostrzegł na łamach The Daily Telegraph, że doświadczone w wykorzystywaniu eksportu jako narzędzia nacisku Chiny mogą odegrać się na państwach Zachodu. Okazuje się, że miał rację. Kanadyjski dziennik The Globe and Mail ujawnił, iż w wytwarzające uzbrojenie państwowe chińskie przedsiębiorstwa, które w lipcu odwiedzili wysłannicy płk Kadafiego, zaoferowały im broń o wartości co najmniej 200 mln dolarów, z ewentualna dostawą przez kraje trzecie. Przedstawiciel mającej siedzibę w Benghazi libijskiej spółki naftowej Arabian Gulf Oil Co. powiedział korespondentowi tej gazety, że będzie on miał opory przed zawieraniem w przyszłości transakcji z Chinami.

Bliżej Westminsteru, labourzystowski poseł John Mann wezwał do wszczęcia postępowania wyjaśniającego w sprawie „powierzenia tajnej transakcji spółce, która płaciła Alanowi Duncanowi”. Zdaniem Manna, „tak właśnie postępują dyktatorzy arabscy i tak załatwiano niektóre amerykańskie transakcje w Iraku”.

Autor jest korespondentem Obserwatora Finansowego w Londynie

Wojna w Libii się kończy - dla światowych firm to sygnał do startu w wyścigu po libijską ropę. (CC BY americanistadechiapas)

Otwarta licencja


Tagi