Autor: Tomasz Świderek

Dziennikarz specjalizujący się w tematach szeroko rozumianej branży telekomunikacyjnej i nowych technologii.

Marketing podgrzewa oczekiwania na 5G

Aby nie dopuścić do zakorkowania sieci, trzeba zwiększyć jej pojemność, prędkość transmisji danych, a także zmniejszyć opóźnienia w przesyłaniu danych. To wszystko ma już niedługo zapewnić 5G – kolejna z nowych technologii, która znacząco powiększy możliwości świadczenia usług przez operatorów komórkowych. Nadal nie brakuje jednak takich, którzy studzą nastroje.
Marketing podgrzewa oczekiwania na 5G

Infografika: Zbigniew Makowski (pixabay.com)

Od końca poprzedniej dekady, gdy uruchomiono pierwsze komercyjne sieci LTE, trwa eksplozja mobilnego internetu. Przez pierwsze lata liczba przesyłanych na świecie w sieciach mobilnych danych co roku zwiększała się średnio o ponad 100 proc. W 2015 roku tempo wzrostu wyniosło 74 proc., a co miesiąc przesyłano średnio 3,7 eksabajtów danych, czyli 4 tys. razy więcej niż 10 lat wcześniej.

Prognozy Cisco i Ericssona, dwóch czołowych światowych producentów sprzętu do budowy sieci, mówią, że w najbliższych pięciu latach średni wzrost zwolni do około 50 proc. rocznie. Oznacza to, że w 2020 r. w sieciach mobilnych przesłane zostanie ponad osiem razy więcej danych niż w roku 2015.

Użycie danych przez szybko rosnącą liczbę smartfonów, tabletów i komputerów podłączonych do mobilnego internetu z jednej strony stwarza operatorom szanse na zarobienie dodatkowych pieniędzy, z drugiej wymusza na nich inwestycje w rozbudowę zasięgu i pojemności sieci. Daje też wielu firmom możliwość zarabiania na usługach dodanych świadczonych z wykorzystaniem mobilnego internetu.

Czas internetu rzeczy

Motorem spodziewanego wzrostu konsumpcji danych ma być wideo, które już dziś ma największy udział w zużyciu danych w mobilnym internecie. Oczekuje się też, że do sieci będzie podłączonych coraz więcej urządzeń. Będą to już nie tylko smartfony czy komputery, lecz także otaczające nas inne urządzenia, a dokładniej umieszczone w nich czujniki, które będą się komunikować z innymi maszynami oraz – gdy zajdzie taka potrzeba – z użytkownikami. Tzw. internet rzeczy (IoT), bo o nim mowa, ma zmienić świat i pozwolić na większą automatyzację zbierania i wymiany informacji, zwiększenie bezpieczeństwa, a także na wprowadzenie nowych usług i rozwiązań, które ułatwią codzienne życie ludzi i funkcjonowanie firm.

Guo Ping, prezes Huawei, wywodzącego się z Chin wielkiego światowego producenta sprzętu telekomunikacyjnego ocenia, że w 2025 r. na świecie do internetu będzie podłączonych 100 mld urządzeń. 55 proc. z nich będzie wykorzystywanych przez biznes i administrację publiczną (inteligentne miasta), a reszta przez konsumentów – inteligentne domy, elektroniczna galanteria (wearables), czy podłączone do internetu samochody. Guo Ping ocenia, że za 10 lat wartość rynku związanego z cyfrową transformacją sięgnie 15 bln dol. rocznie. To 13 razy więcej niż wyniosły łączne przychody operatorów komórkowych na świecie w 2014 r.

Wizja miliardów nowych urządzeń jest kusząca, ale już na wstępnie pojawia się problem: 86 proc. ankietowanych przez firmę badawczą Telecoms.com Intelligence operatorów twierdzi, że z różnych powodów nie są gotowi na IoT.

Jest też inne wyzwanie. Aby dziesiątki, a może setki miliardów urządzeń mogły działać i komunikować się ze sobą, nie zakłócając sprawnego działania miliardów urządzeń wykorzystywanych na co dzień przez ludzi, nie wystarczą dotychczas stosowane technologie i udostępnione dziś operatorom zasoby częstotliwości. Inaczej mówiąc, szybki mobilny internet LTE, którym cieszymy się dziś, za kilka lat może się okazać wspomnieniem, bo sieci komórkowe zapchają się ruchem, tak jak co dnia w godzinach szczytu zapychają się samochodami ulice wielkich miast.

Aby tego uniknąć trzeba zwiększyć zarówno pojemność sieci, jak i prędkość transmisji danych, a także – jest to wymagane w specyficznych rozwiązaniach, takich jak operacje chirurgiczne na odległość – zmniejszyć opóźnienia w przesyłaniu danych. To wszystko ma zapewnić 5G, nad którym pracują dziś inżynierowie i naukowcy zatrudniani przez wielkich producentów sprzętu i przez małe firmy, które w nowej technologii widzą szansę na rozwój biznesu.

Marketing nowej technologii

By urządzenia różnych producentów współpracowały ze sobą, konieczny jest jednolity światowy standard. Ten – zgodnie z przyjętym kilka lat temu planem – ma powstać do 2020 r. Są naciski, by te prace przyspieszyć, ale inżynierowie odpowiedzialni za standaryzację wydają się na nie odporni.

Można się jednak spodziewać, że pierwsze komercyjne sieci wykorzystujące rozwiązania wchodzące w skład technologii 5G pojawią się wcześniej niż w 2020 r. Tak przynajmniej twierdzi Rajeev Suri, prezes Nokii, czołowego producenta infrastruktury telekomunikacyjnej. Uważa on, że nowa generacja sieci mobilnych jeszcze przed końcem tego roku nabierze realnych kształtów i zacznie być wykorzystywana w praktycznych zastosowaniach.

– Wdrożenia 5G na skalę masową zobaczymy najprawdopodobniej dopiero w 2020 r., ale zdecydowanie wcześniej, bo już w 2017 r., można oczekiwać wielu praktycznych zastosowaniach tej technologii – twierdzi Rajeev Suri.

Opinia prezesa Nokii nie jest pozbawiona podstaw choćby dlatego, że kierowana przez niego firma aktywnie uczestniczy w pracach nad 5G i wie, co w trawie piszczy. A także dlatego, że niektórzy operatorzy wręcz rwą się do tego, by pokazać światu nową technologię.

Rosyjski Megafon zapowiada, że podczas piłkarskich mistrzostw świata w Rosji w 2018 roku zaprezentuje we współpracy z chińskim Huawei sieci testowe 5G. W tym samym roku, podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pyeongchang, swoją wersję 5G chce przedstawić południowokoreański telekom KT. Z kolei w 2020 r. – w czasie odbywających się w Tokio letnich igrzysk olimpijskich – japoński operator NTT DoCoMo ma uruchomić komercyjną sieć.

W tym, że prezesi producentów sprzętu telekomunikacyjnego starają się stymulować zainteresowanie nową technologią nie ma nic dziwnego. Trwające już kilka lat prace badawczo-rozwojowe związane z 5G pochłonęły olbrzymie pieniądze. Nim w 2020 r. pojawią się finalne produkty, może się okazać, że na ich opracowanie wydano w skali świata w sumie ponad 10 mld dol.

Na dodatek fala największych inwestycji w rozbudowę i modernizację dotychczasowej infrastruktury sieci komórkowych mamy już za sobą, a to oznacza, że w kolejnych latach przychody ze sprzedaży stacji bazowych będą spadać. O ile w 2015 r. operatorzy zainwestowali w ich budowę i modernizację około 47 mld dol., o tyle według szacunków firmy badawczej IHS Infonetics w 2019 r. będzie to jedynie 28,5 mld dol. 5G jest szansą na nową wzrostową falę przychodów. IHS Infonetics spodziewa się, że pierwsze inwestycje w sieci 5G zaczną się w 2018 r.

Tymczasem Nokia twierdzi, że już dziś oferuje stacje bazowe, które obsługują pasma radiowe i technologie wykorzystywane w 5G. Z kolei Ericsson i Cisco ogłosiły, że wyprodukowały pierwszy działający w 5G router. Huawei w oczekiwaniu na zestandaryzowanie 5G lansuje 4,5G, które zwiększa możliwości już istniejących sieci LTE. Jego rodzimy konkurent ZTE podobne rozwiązania oferuje jako pre-5G, co bez wątpienia z marketingowego punktu widzenia jest atrakcyjniejszą nazwą.

Dostawcy sprzętu i współpracujące z nimi firmy mają świadomość, że jeśli stracą szansę na mocne wejście z ofertą w świat 5G, to będzie to dla nich katastrofa. Dziś skutki przegapienia 3G i olbrzymiego zapóźnienie w oferowaniu rozwiązań dla mobilnych urządzeń podłączonych do 4G wyraźnie odczuwa Intel, największy światowy producent półprzewodników. W świecie technologii i urządzeń mobilnych jest niemal nieobecny, dlatego stara się trzymać ręką na pulsie w rozwoju 5G i szuka w nim miejsca dla siebie.

Czy operatorzy to kupią

W ostatnich miesiącach daje się wyraźnie zauważyć ewolucję operatorów w podejściu do 5G. O ile przed rokiem entuzjastami byli przede wszystkim ci działający w USA, a także w Japonii, Korei Południowej i Chinach, zaś najwięksi europejscy gracze zachowywali się powściągliwie, o tyle dziś widać, że część telekomów ze starego kontynentu (np. brytyjskie BT) dołączyło do grona tych, którym zaczyna się spieszyć z wdrażaniem nowej technologii.

Nadal nie brakuje jednak takich, którzy uczestnicząc w pracach nad 5G, starają się studzić nastroje. Bruno Jacobfeuerborn, dyrektor techniczny w grupie Deutsche Telekom, twierdzi, że mówienie dziś o 5G to marketing, a rzeczywiste rozwiązania nie pojawią się przed 2020 r.

Z przeprowadzonych przez Telecoms.com Intelligence badań wynika, że 10 proc. ankietowanych operatorów prowadzi testy wybranych elementów technologii 5G i do końca 2018 r. chce uruchomić działające w tej technologii sieci testowe albo wręcz komercyjne. Kolejne 17 proc. zamierza to uczynić przed 2020 r. Uruchomieniem testów tuż po zestandaryzowaniu technologii zapowiada 25 proc. ankietowanych. Kolejne 23 proc. twierdzi, że dopiero za pięć lat zacznie myśleć o 5G, a 25 proc. chciałoby, aby przestano mówić o 5G, bo 4G jeszcze nie jest w pełni wdrożone.

Ci ostatni mają sporo racji. Jedynie 29 proc. działających na świecie sieci dostępna jest najbardziej zaawansowane technologicznie rodzaj LTE, czyli LTE-A. W Polsce komercyjne wdrażanie tej technologii ogłosiło trzech, z czterech operatorów infrastrukturalnych.

Na świecie operatorzy na 5G patrzą przede wszystkim przez pryzmat wydatków, jakie będą musieli ponieść na inwestycje, oraz korzyści, które mogą uzyskać, sprzedając nowe usługi i zmniejszając koszty „wyprodukowania” każdego sprzedanego klientom GB danych. Na ich stosunek do nowej technologii istotny wpływ ma też to, jak bardzo dziś ich sieci są obciążone transmisją danych.

Co pomoże sprzedawać 5G

Oczekiwania dotyczące zapotrzebowania na usługi świadczone w sieciach 5G są bardzo rozstrzelone, co potwierdza, że pomysły na ich komercyjne wykorzystanie są jeszcze we wczesnej fazie. Firma badawcza Machina Research przewiduje, że w 2024 r. do sieci 5G podłączonych będzie 41 mln urządzeń, z czego około 10 mln stanowić będą urządzenia działających w IoT (0,5 proc. wszystkich działających wówczas urządzeń IoT), a reszta to komputery, tablety i telefony komórkowe. Z kolei Ericsson przewiduje, że już w 2021 r. będzie 150 mln użytkowników usług świadczonych z wykorzystaniem technologii 5G.

– 5G w swej wstępnej fazie wykorzystywane będzie głównie do szybszego łączenia z internetem komputerów, tabletów i smartfonów, a nie do IoT – twierdzi Matt Hatton, prezes Machina Research. – Większość aplikacji IoT nie wymaga ani dużych prędkości, ani małych opóźnień oferowanych przez 5G, choć jest kilka wyjątków.

Do tych wyjątków zaliczana jest m.in. telewizja przemysłowa, samochody podłączone do internetu oraz cyfrowa identyfikacja, a także aplikacje wykorzystujące wirtualną rzeczywistość

– Sieci 2G to były rozmowy. Technologia 3G przyniosła dostęp do szybkiej transmisji danych i pozwoliła nam przesyłać zdjęcia oraz korzystać z serwisów społecznościowych. 4G dała nam możliwość oglądania i przesyłania wideo. Sądzę, że z 5G będziemy kojarzyć wirtualną rzeczywistość – mówił dziennikarzom Jorgen Bang–Jensen, prezes P4.

O wirtualnej rzeczywistości w branży mówiono od dawna, ale wszystko wskazuje na to, że dopiero z pojawieniem się superszybkiego mobilnego internetu nadzieje z nią związane się zrealizują.

– Mantrę, że wirtualna rzeczywistość w ciągu pięciu lat zmieni świat, branża technologiczna powtarzała od lat. Tym razem wygląda na to, że jesteśmy blisko spełnienia tych oczekiwań – uważa Ben Schachter, analityk Macquarie.

Zainteresowanie VR jest szansą dla producentów zarówno niezbędnych do korzystania z aplikacji gogli, jak i samych aplikacji. Firma badawcza ABI Research ocenia, że w 2020 r. na całym świecie zostanie sprzedanych ponad 50 mln sztuk mobilnych gogli VR. Spodziewa się, że rynek będzie rósł średnio o 84,5 proc. rocznie. Szansy na rynku aplikacji szuka m.in. łódzka firma VR-Drive, której rozwiązania pozwalają na wprowadzanie dodatkowych wirtualnych elementów uzupełniających to, co widzimy w rzeczywistości wirtualnej.

Zapowiedź zmian krajobrazu

Bez względu na to, kiedy i gdzie ruszą pierwsze komercyjne sieci 5G oraz jakie oferowane przez nie usługi zyskają największą popularność, jedno wydaje się pewne: od tego momentu mocno zacznie się zmieniać krajobraz rynku telekomunikacyjnego. Są o tym przekonani zarówno zaangażowani w prace nad 5G operatorzy, jak i dostawcy sprzętu.

– Sieci 2G, 3G i 4G są skoncentrowane na konsumentach. 5G bardzo rozszerza możliwości zastosowań i jednocześnie zapewnia olbrzymi wzrost przepływności – mówi Hans Vestberg, prezes Ericssona. – Nadchodzą zmiany, a to, co widzimy, to dopiero początek – dodaje.

W podobnym tonie wypowiada się Ralph de la Vega, wiceprezes AT&T, który oczekuje, że następstwem 5G będzie całkowita zmiana modeli biznesowych. Na jakie? Tego jeszcze nie wiemy.

Infografika: Zbigniew Makowski (pixabay.com)

Otwarta licencja


Tagi