Autor: Katarzyna Kozłowska

Publicystka, wydawca książek ekonomicznych, koordynator projektów medialnych.

Niemcy: o co się będą kłócić w koalicji

„Kanclerz Merkel stara się łagodzić narastające spory, jakie w jej rządzie wywołała kwestia niemieckich imigrantów z biedniejszych obszarów wschodniej Europy” – tak rozpoczynał się tekst o Niemczech w „Wall Street Journal”. Co jeszcze w najbliższym czasie może poróżnić koalicjantów z CDU/CSU i SPD? Oto kilka potencjalnych obszarów sporów.
Niemcy: o co się będą kłócić w koalicji

Angela Merkel i David Cameron - tylko Niemcy i Brytyjczycy są potencjalnymi zwolennikami zmiany traktatów unijnych. (CC By NC ND The Prime minister's office)

Z oczywistych względów zakres i szczegóły porozumienia koalicyjnego w Niemczech są interesujące także dla nas. Podobnie jak oceny wskazujące na możliwości potencjalnych kłopotów w realizacji nakreślonego przez naszych zachodnich sąsiadów planu.

Negocjowana przez kilka tygodni – w szesnastu dedykowanych różnym zagadnieniom grupach umowa koalicyjna CDU/CSU i SPD liczy aż 185 stron i nosi tytuł „Kształtowanie przyszłości Niemiec”. Jest dużo obszerniejsza od poprzedniej umowy koalicyjnej.

>>Umowę koalicyjną CDU/CSU-SPD (w języku niemieckim) można znaleźć tutaj

>>Poprzednią umowę koalicyjną CDU/CSU-FPD z 2009 roku można znaleźć tutaj

Umowa zawiera deklaracje i zobowiązania dotyczące:

1) Wzrostu, innowacji i dobrobytu,

2) Polityki pełnego zatrudnienia, dobrej pracy i ubezpieczeń społecznych,

3) Zdrowych finansów publicznych,

4) Spójnego społeczeństwa,

5) Nowoczesnego państwa, bezpieczeństwa wewnętrznego oraz praw obywatelskich,

6) Silnej Europy

7) Odpowiedzialności w polityce międzynarodowej.

Dokument ma też część ósmą, stanowiącą dość ogólny opis funkcjonowania koalicji (mówi m.in. o tym, że liczba ministrów i sekretarzy stanu będzie proporcjonalna do siły partii, wynikającej z wyborów itd.).

Sam dokument został zasadniczo dobrze przyjęty przez ekspertów i komentatorów. Gdy przychodzi do wymieniania jego słabości, pojawiają się dwa argumenty: że jego autorzy nie biorą pod uwagę negatywnego scenariusza wydarzeń gospodarczych w Europie oraz że z umowy wynika zbyt letnie stanowisko Niemiec w ważnych dla Europy i świata sprawach (kwestie kontyngentów wojskowych czy np. wejścia Turcji do Unii Europejskiej). I choć ta spójna umowa podpisana została przez trzy partie, gołym okiem widać, że wokół jej zapisów w koalicji będą toczyły się dalsze spory. Pewne już się rozpoczęły, a niektóre dopiero się pojawią.

Spór 1: Polityka wobec UE i ponoszenie kosztów kryzysu

„Problemem nie jest umowa [koalicyjna]. Jest nim raczej brak przygotowania klasy politycznej do tego, co uderzy w nią w nadchodzących czterech latach. Zagrożeniem dla Niemiec w nadchodzących czterech latach nie jest bowiem demografia ale ukazujący się teraz w coraz szerszym świetle kryzys długu w strefie euro”, zauważył Wolfgang Münchau w tekście pt. „Niemiecka koalicja złamie swe obietnice” (ang. Germany’s coalition will have to break promises) w „Financial Times”.

Münchau zwraca uwagę na dane Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), które mówią, że do 2020 roku dług publiczny Grecji ustabilizuje się na poziomie 160 proc. PKB, a punktem wyjściowym dla kształtowania pakietu pomocowego przez EU i MFW był poziom 124 proc. W ciągu najbliższych lat Grecja zbankrutuje lub wyjdzie ze strefy euro. Kto będzie ponosił koszty?

Komentator wskazuje też na narastającą w strefie euro presję deflacyjną, twierdząc, że w niedalekiej przyszłości Europejski Bank Centralny (EBC) być może będzie musiał zmienić swój sposób operowania – nie wystarczą już operacje otwartego rynku OMT , ale konieczne będzie np. skupienie znacznej części wspólnotowego długu i rozpoczęcie czegoś na wzór amerykańskiego ilościowego poluzowania.

Komentator FT zastanawia się, czy niemiecka koalicja będzie potrafiła się do tego konceptu przekonać i, co ważniejsze, przekonać do niego rodaków. „Wielkie koalicje są zwykle koalicjami pracy. Załatwiają sprawy. Są świetne przy przeprowadzaniu projektów takich jak reformy systemu emerytalnego, ale nie sprawdzają się, gdy trzeba zmienić nastawienie opinii publicznej w istotnych kwestiach. Po prostu – każda z partii boi się, że zostanie wykolegowana przez koalicjanta” – pisze Münchau.

Generalnie w umowie koalicyjnej napisano, że w zakresie polityki europejskiej nie dojdzie do żadnych znaczących zmian, że partie jednogłośnie nie wyrażają zgody na uwspólnotowienie długu państw strefy euro ani na wspólny mechanizm ubezpieczeń depozytów. Eksperci coraz częściej jednak zwracają uwagę, że bez zmiany obecnej polityki Niemiec wobec Unii Europejskiej nie da się rozwiązać problemów Europy.

– W kontekście europejskim najbardziej istotne wydaje mi się postanowienie o braku zgody na uwspólnotowienie długu w strefie euro. W moim przekonaniu oznacza ono, że prędzej czy później dług publiczny krajów takich jak Grecja czy Portugalia będzie musiał zostać zredukowany (poziom długu jest na tyle wysoki, że kraje te nie będą w stanie na dłuższą metę z nim funkcjonować). W tym kontekście strefa euro powinna moim zdaniem opracować mechanizmy i procesy restrukturyzacji, tak by miały one jak najmniejszy wpływ na jej funkcjonowanie – ocenia Andrzej Halesiak, ekonomista Pekao.

– Niemcy odżegnują się od rozwiązań, które mogłyby zmusić je do płacenia za ekscesy innych państw czy obcych banków ze strefy euro. Zapominają jednak, że same mogą znaleźć się w sytuacji petenta o pomoc; pod koniec lat 1990 uchodziły za gospodarkę w stanie kryzysu. Dopiero stopniowe reformy rządu SPD zmieniły ten stan. Paradoksalnie, teraz SPD chce częściowo rozmontować własne reformy – komentuje dr Maciej Krzak, współpracownik Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE).

Zapisy o utrzymaniu obecnej polityki zagranicznej Niemiec wobec Unii to zwycięstwo negocjacyjne CDU nad SPD. Gdy problemy Grecji z obsługą długu przybiorą na sile, mogą dać o sobie znać różnice programowe chadecji i socjaldemokratów. Wyobrażanie o tych różnicach daje wywiad, którego Sigmar Gabriel, przewodniczący SPD, udzielił w sierpniu 2013 roku tygodnikowi „Der Spiegel”. Nie pozostawił w nim na Angeli Merkel suchej nitki.

Na pytanie, jaką politykę wobec Unii prowadziłby ewentualny SPD-owski rząd, Gabriel odpowiedział wówczas: „Przede wszystkim zdecydowanie wcześniej skupilibyśmy się na działaniach prowzrostowych. Tymczasem polityka zaciskania pasa, którą Merkel wmusiła Europie doprowadziła ją do kryzysu gospodarczego”. Na pytanie, czy Merkel nie broniła po prostu w Brukseli niemieckich interesów, odparł, że to właśnie przez politykę Merkel sytuacja stała się ciężarem dla Niemców. „(…) Odkładała w czasie prowzrostową stymulację i pozwoliła rynkom finansowym na niekontrolowane spekulacje, przez co kryzys osiągnął tak olbrzymią skalę” – mówił.

Spory mogą pojawić się nie tylko w sprawach związanych z finansami Unii Europejskiej, lecz również przy okazji decyzji o wspieraniu bądź nie wspieraniu dążeń Turcji do wejścia do Unii lub o wysyłaniu wojsk w pewne regiony. 29 listopada 2013 roku w portalu „Project Syndicate” Wolfgang Ischinger, były sekretarz stanu w niemieckim ministerstwie spraw zagranicznych i eks-ambasador Niemiec w USA i Wielkiej Brytanii ubolewał, że w takich sytuacjach rząd Niemiec, w wyniku zawartej koalicji, zachowywać się będzie „nijak”.

„Rozwiązanie kompromisowe to żadne rozwiązanie: ani pro, ani przeciw”, ocenił w tekście pt. „Germany’s Same Old Foreign Policy”. Twarde stanowisko konserwatystów w sprawie np. Turcji oraz brak wiążących zapisów w umowie koalicyjnej może jednak wywołać kłótnie między partnerami.

Spór 2: Polityka wobec rynków finansowych

Dość ogólne zapisy w umowie koalicyjnej określają politykę wobec banków, a także plany wprowadzenia podatku od transakcji finansowych. Podatek dotyczyć ma udziałów, obligacji, operacji walutowych i derywatów i zostać wprowadzony w porozumieniu z innymi krajami UE. Co do wysokości podatku, specyfiki transakcji i wyjątków – brakuje ustaleń w umowie koalicyjnej.

Niechętna wprowadzeniu podatku jest od dawna chadecja. Sigmar Gabriel w następujący sposób określał w „Der Spiegel” stanowisko kanclerz Niemiec w tej sprawie: „Przede wszystkim potrzebujemy opodatkować rynki finansowe. Tylko w jednym momencie Angela Merkel wyraziła na to zgodę – gdy groziliśmy, że zablokujemy przyjęcie paktu fiskalnego”.

Co do Unii Bankowej, której projekt z lipca 2013 roku negatywnie ocenił zarówno niemiecki minister finansów Wolfgang Schäuble, jak i rzecznik Angeli Merkel, zapisy umowy pokazują, że choć stanowisko chadeków trochę się zmienia, to jednak polityka Niemiec będzie wciąż zachowawcza. Potwierdzono w umowie, że Niemcy będą stać na stanowisku, iż regionalne i lokalne banki mają być wyjęte spod europejskiego nadzoru. Partie zgodziły się, że potrzebny jest wspólnotowy schemat restrukturyzacji zadłużonych banków.

Wobec banków zagrożonych bankructwem powinien być aktywny wspólnotowy fundusz stworzony ze środków sektora prywatnego, a bezpośrednie dokapitalizowanie banków w ramach Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM) powinno być ostatecznością. Aż do chwili uruchomienia środków z ESM odpowiedzialność za „zakażone” banki powinna spoczywać na poszczególnych rządach. To i tak krok naprzód wobec stanowiska z lata ubiegłego roku, gdy niemiecki rząd twierdził, że decyzje o restrukturyzacji banków podejmowane muszą być na poziomie narodowym i wyłącznie rządy narodowe mają finansować ich upadłość.

Ten dość ogólny zapis kryje za sobą długą batalię koalicjantów o to, jak traktować sektor finansowy. I otwiera drogę do wielu dalszych debat między CDU/CSU i SPD w tej sprawie. W umowie koalicyjnej przeczytać można, że podatek od transakcji finansowych wprowadzony zostanie „w ramach wspólnego działania” z innymi krajami strefy euro. Ale co będzie, jeśli pozostałe kraje nie zgodzą się ostatecznie na jego wprowadzenie? Czy wówczas SPD nie będzie domagało się od chadeków działania?

Spór 3: Imigranci

Zasadnicze zmiany przejdzie w najbliższych latach niemiecki rynek pracy. To w dużym stopniu ustępstwo chadeków wobec socjaldemokratów. Do najważniejszych ustaleń zaliczają się:

– wprowadzenie płacy minimalnej w wysokości 8,5 euro (11,5 dolara) za godzinę od początku 2015 roku, z zastrzeżeniem okresu przejściowego do 31 grudnia 2016 roku, kiedy to związki zawodowe w porozumieniu z pracodawcami będą mogły ustalić wyjątki od tej reguły. Po tym okresie stawka płacy minimalnej obowiązywać będzie na terenie całych Niemiec i we wszystkich branżach i aktualizowana będzie co roku (dziś ponad 5 mln Niemców pracuje poniżej stawki minimalnej),

– ograniczenie czasu, w którym zatrudniać można pracowników tymczasowych – do 18 miesięcy (dodatkowo po 9 miesiącach ich stawki musza być ustawione na poziomie stałych pracowników), jednak z dopuszczalnymi wyjątkami, negocjowanymi przez przedstawicieli pracowników i pracodawcy,

– obniżenie wieku emerytalnego z 67 do 63 lat od lipca 2014 roku dla tych pracowników, którzy przepracowali, odprowadzając daninę na rzecz systemu emerytalnego, 45 lat,

– zwiększenie świadczenia emerytalnego kobietom (ewentualnie mężczyznom), które wychowały urodzone przed 1992 rokiem dzieci – do stażu doliczone zostaną im dwa lata za dziecko,

– zwiększenie świadczenia emerytalnego od 2017 roku dla najniżej opłacanych pracowników.

Umowa nie adresuje jednak problemu, który w niemieckiej debacie publicznej staje się coraz bardziej wyraźny (szczególnie teraz, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego): imigracji zarobkowej i socjalnej. 1 stycznia 2014 roku zniknęły bariery na unijnym rynku pracy dla Rumunów i Bułgarów. Unia co do zasady ma gwarantować wszystkim swoim obywatelom swobodne przemieszczanie się i osiedlanie w jej obrębie, ale przedstawiciele CSU już na początku roku udzielili wywiadów, w których twierdzą, że coraz więcej imigrantów w Niemczech to „imigranci socjalni”, którzy chcą wyłudzać świadczenia. Według Niemieckiego Instytutu Rynku Pracy w 2014 roku może przyjechać do Niemiec od 100 do 180 tys. obywateli tych krajów. Rząd Angeli Merkel powołał więc specjalny zespół, który ma ocenić, czy imigranci z obrzeża Europy mogą zagrozić niemieckiemu rynkowi pracy i systemowi ubezpieczeń społecznych.

SPD zarzuca CSU ideologizację problemu oraz wyolbrzymianie problemu „imigracji socjalnej”. CSU żąda istotnych działań ku ochronie niemieckiego systemu ubezpieczeń społecznych. W ubiegły wtorek jej przedstawiciele ogłosili, że każdy kto będzie próbował oszukać niemiecki system powinien zostać wydalony z Niemiec i otrzymać zakaz powrotu. Dodatkowo przedstawiciele CSU żądają, by imigranci nie otrzymywali prawa do zasiłków dla bezrobotnych czy innych świadczeń dopóki nie będą rezydentami przez co najmniej 3 miesiące.

Nowa minister pracy, Andrea Nahles, wywodząca się z SPD, twierdzi, że niemiecki rynek pracy jest odpowiednio wytrzymały. Na łamach Süddeutsche Zeitung na początku stycznia Frank-Walter Steinmeier, minister spraw zagranicznych z SPD stwierdził, że jeśli kwestionuje się prawo do swobodnego osiedlania się w UE to kwestionuje się idee, na których zbudowano wspólną Europę.

SPD wtórują przedstawiciele niemieckiego biznesu. Szef German Chambers of Industry and Commerce, Martin Wansleben, mówi: „Musimy uświadomić sobie, że imigranci są w interesie Niemiec. Bez imigrantów niemieckie firmy do 2020 roku miałyby problemy w brakiem pracowników” (cytat za: „Wall Street Journal”, Migrant Tide Vexes Germany, 8 stycznia 2014).

Z problemem imigrantów wiąże się też inny punkt wpisany do umowy koalicyjnej: liberalizacja prawa dotyczącego podwójnego obywatelstwa. Jeszcze w listopadzie Hans-Peter Friedrich, członek CSU udzielił jednej z niemieckich gazet wywiadu, w którym wyjaśniał, że jego partia sprzeciwia się koncepcji podwójnego obywatelstwa, bo długoterminowo może zmienić to tożsamość Niemców. SPD twierdziło, że do koalicji nie wejdzie, jeśli konserwatyści nie zgodzą się na to, by dzieci urodzone w Niemczech w rodzinach imigrantów mogły otrzymać podwójne obywatelstwo. I dopięło swego.

Spór 4: Podatki na obsłużenie obietnic koalicji

Zarzewiem problemów koalicjantów mogą być wydatki państwa, związane z opisanymi wyżej zmianami na rynku pracy i w systemie ubezpieczeń społecznych. Koalicjanci ustalili dodatkowo, że:

– wydatki państwa zostaną zwiększone z obecnego poziomu do 23 mld euro w związku z nowymi ustawami, do 2017 roku. Państwo zainwestuje w infrastrukturę drogową, edukację, opiekę  nad dziećmi, badania i rozwój. Na infrastrukturę pójdzie 5 mld, na edukację 6 mld a na badania 3 mld euro.

– aby sfinansować te wydatki nie zostanie zwiększony dług publiczny ani nie zostaną podniesione podatki, gdyż sfinansuje się je z nadwyżek budżetowych (ok. 15 mld euro) i większych wpływów do funduszu ubezpieczeń społecznych (8 mld euro).

Obietnice rządu mają nie naruszać więc budżetu. Czy to możliwe?

– Niemcy mają zrównoważone finanse publiczne i zbyt wysoką nadwyżkę w bilansie bieżącym (ponad 6 proc. PKB). W tej sytuacji pobudzenie popytu krajowego jest na miejscu, dlatego wydanie dodatkowych 23 mld euro na publiczne inwestycje przez 4 lata (raptem 1 proc. PKB) jest ruchem dobrym kierunku, chociaż ani nie spowoduje to dziury w finansach publicznych, ani nie przyspieszy w sposób widoczny wzrostu gospodarczego, bo kwota jest mała. Również inwestycje w infrastrukturę są jak najbardziej potrzebne, bo wysłużona infrastruktura potrzebuje inwestycji odtworzeniowych; stare autostrady niemieckie i kolej nadają się do remontu. Inwestycje w przedszkola i żłobki będą również wspierały popyt – komentuje dr Maciej Krzak.

Co jednak, jeśli na realizację wszystkich obietnic potrzebnych będzie więcej środków bądź wpływy nie zostaną zrealizowane na planowanym poziomie. Piotr Kubiak, adiunkt w Instytucie Zachodnim zwraca uwagę na sondaż przeprowadzony na zlecenie telewizji ZDF 29 listopada 2013 r. Według niego 78 proc. ankietowanych wątpi w to, iż koalicji uda się osiągnąć zaplanowane cele socjalne bez wprowadzenia dodatkowych podatków.

Przed przystąpieniem do rozmów koalicyjnych lider SPD twierdził, że niezbędne jest większe dociążenie podatkami najlepiej zarabiających Niemców. Domagał się wprowadzenia progu 49 proc. dla wszystkich zarabiających ponad 100 tys. euro rocznie (obecnie: stawka 42 proc. obowiązuje dla zarobków od 52 tys. do 250 tys. euro rocznie, a 45 proc. dla zarobków wyższych niż 250 tys. euro rocznie). Możliwe jest, że socjaldemokraci wrócą do tych haseł w przyszłości.

W analizie z 28 grudnia Economist Intelligence Unit podaje, że większość opisanych wyżej założeń nowej polityki rządu oznacza odejście od wprowadzonej przez rząd Gerharda Schroedera Agendy 2010, która przyczyniła się do dzisiejszego dobrobytu Niemiec. Zmiany mogą w dłuższym okresie ograniczyć konkurencyjność niemieckiego rynku pracy oraz jego elastyczność.

– Główne pytanie dotyczy tego jak zareaguje na takie rozwiązania niemiecki (i zagraniczny, ale obecny w Niemczech) biznes. Czy nie zacznie przenosić się z produkcją za granicę. Tym bardziej, że negatywnie na kosztach produkcji odbije się także w najbliższych latach nowa polityka energetyczna (odejście od energii jądrowej w kierunku odnawialnych źródeł energii podniesie koszty energii elektrycznej). Moim zdaniem jakiejś formy „ucieczki” nie da się uniknąć (np. poprzez zwiększanie roli/udziału poddostawców z tańszych krajów) i warto zadbać o to, aby część z tego biznesu trafiła także do Polski – ocenia Andrzej Halesiak. Jego zdaniem negatywne trendy na rynku pracy mogą przełożyć się na spowolnienie wzrostu gospodarczego.

„Kształtowanie przyszłości Niemiec” może zatem odbywać się w gorącej temperaturze. Dlatego komentatorzy szeroko zastanawiają się nad tym, czy – zwłaszcza wobec obecnej sytuacji gospodarczej w Europie – niemiecka koalicja będzie skuteczna i trwała.

„Pomimo coraz większego upodabniania się programowego chadeków i socjaldemokratów pozostało wiele spornych kwestii, które były uwypuklane w czasie kampanii wyborczej przed wyborami do Bundestagu”, zwracał uwagę w „Biuletynie” Instytutu Zachodniego (nr 149/2012) Piotr Kubiak, adiunkt w Instytucie. Wolfgang Münchau z „Financial Times”, już w tytule swego grudniowego tekstu pisał wprost: „Niemiecka koalicja złamie swe obietnice” (ang. Germany’s coalition will have to break promises).

Trzeba jednak oddać, że w Niemczech istnieje długa tradycja koalicyjnych sporów. Przypomnieć wystarczy jak wrzało we współpracy CDU/CSU-FPD, gdy kłócono się nawet o to, kto tak naprawdę wystawia wspólnego kandydata na prezydenta Joachima Gaucka: FPD czy chadecy.

Załączniki:

Umowa koalicyjna CDU/CSU-SPD do pobrania pod linkiem (język niemiecki):

http://www.cdu.de/sites/default/files/media/dokumente/koalitionsvertrag.pdf

Poprzednia umowa koalicyjna CDU/CSU-FPD z 2009 roku do pobrania pod linkiem:

http://www.fdp.de/files/565/2009-203_en_Koalitionsvertrag_2009.pdf

Angela Merkel i David Cameron - tylko Niemcy i Brytyjczycy są potencjalnymi zwolennikami zmiany traktatów unijnych. (CC By NC ND The Prime minister's office)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Atom daje tanią energię i niskie emisje

Kategoria: Ekologia
Uranu wystarczy na co najmniej 200 lat, a może nawet na dziesiątki tysięcy lat – mówi dr inż. Andrzej Strupczewski, profesor Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Atom daje tanią energię i niskie emisje