Niemcy wracają do formy, inni na tym skorzystają

Gospodarka Niemiec będzie rozwijać się w przyszłym roku w szybszym tempie niż można było sądzić kilka miesięcy temu. Skorzystają na tym przede wszystkim kraje, których gospodarki są mocno powiązane z gospodarką niemiecką, w tym i Polska. Znaki zapytania dotyczą przede wszystkim kondycji gospodarki amerykańskiej, a ona jest ważna dla całego świata.
Niemcy wracają do formy, inni na tym skorzystają

Prof. Roland Döhrn fot. arch. autora

W połowie grudnia pański instytut podwyższył prognozę wzrostu gospodarczego w Niemczech w 2010 r. o 0,3 pkt. proc. do 3,7 proc. PKB. Czy jednak nie dokonaliście Państwo tego nazbyt przedwcześnie? Wczesna i ostra zima zaszkodziła przecież niemieckiej gospodarce.

Ale nie będzie to miało większego wpływu na końcowy rezultat. Może jedynie oznaczać, że wjedziemy w nowy rok z nieco mniejszą prędkością. Poza tym doświadczenia poprzednich lat pokazują, że nawet jeśli pogoda w pierwszym kwartale ogranicza działalność firm, to już w kolejnych miesiącach potrafią one to nadrobić.

Na rok 2011 przewidują państwo wzrost w Niemczech o 2,5 proc. PKB, czyli znacząco mniej niż w starym roku. Dlaczego niemiecka gospodarka nie może się rozwijać w dotychczasowym tempie?

W 2010 r. szybko uzupełnialiśmy to, co straciliśmy w rekordowo złym roku 2009. Wtedy załamał się niemiecki eksport i z tego powodu ucierpiała cała gospodarka. Na szczęście w Niemczech nie mieliśmy do czynienia z bąblem na rynku nieruchomości, ani podobnego typu zjawiskami, które zaszkodziły innym krajom. Dlatego kiedy zaczął rosnąć niemiecki eksport, pojawiło się w Niemczech również szybkie ożywienie gospodarcze. Jesteśmy po prostu krajem uzależnionym od eksportu. Jednak od kilku miesięcy widać już, że te rezerwy związane z eksportem powoli się wyczerpują i niemiecka gospodarka musi się rozwijać w oparciu o rynek wewnętrzny. To oznacza, że dopiero pod koniec roku 2011 niemiecki PKB znajdzie się na poziomie sprzed recesji w 2009 r.

Od 1 stycznia wchodzi w życie przygotowany przez rząd w Berlinie pakiet oszczędnościowy, który oznacza m.in. redukcję wysokości świadczeń socjalnych. Na ile te cięcia wydatków mogą osłabić koniunkturę w Niemczech?

W naszej prognozie oczywiście uwzględniliśmy już wpływ programu oszczędnościowego. Jego wartość wynosi około 11 mld euro, czyli 0,5 proc. PKB Niemiec. Jednak nie znaczy to, że w tej skali zmniejszy się niemiecki PKB – w przypadku ograniczeń wydatków budżetowych mnożniki są mniejsze od 1. Niekorzystnie na koniunkturę gospodarczą wpłynie również fakt, że w 2011 r. wzrosną składki na ubezpieczenie zdrowotne i fundusz pracy. Z drugiej strony należy zauważyć, że dzięki działaniom konsolidacyjnym rządu federalnego deficyt budżetowy zmniejszy się z 3,4 proc. PKB (tj. 84 mld euro) do 2,5 proc. PKB (tj. 64 mld euro).

Gdzie widzi pan główne ryzyka dla rozwoju gospodarczego Niemiec?

W samych Niemczech nie dostrzegamy poważnych zagrożeń. Widzimy dwa zasadnicze ryzyka poza granicami kraju. Pierwsze z nich należy ulokować w Stanach Zjednoczonych. Mimo deklarowanego optymizmu ciągle tak naprawdę nie wiemy, jak będzie się tam rozwijać sytuacja gospodarcza. W USA nadal utrzymuje się wysokie bezrobocie, które hamuje wydatki gospodarstw domowych, a tym samym negatywnie wpływa na trendy w gospodarce światowej. Drugie poważne ryzyko stanowi nadal niepewna sytuacja w strefie euro i możliwe zaostrzenie kryzysu w krajach unii walutowej. Ciągle istnieje przecież niebezpieczeństwo, że poza Grecją i Irlandią kolejne kraje nie będą mogły uzyskać kredytów na rynkach finansowych i uciekną pod parasol ochronny UE, co miałoby negatywny wpływ na stabilizację eurolandu. Dodatkowo w takiej sytuacji rządy tych państw musiałyby podjąć decyzje konsolidacyjne idące jeszcze dalej niż do tej pory, co jeszcze osłabiłoby koniunkturę w Europie. Negatywny rozwój wypadków jest prawdopodobnie nieprawdopodobny – ale jeśli on nastąpi, to będzie miał bardzo poważne konsekwencje nie tylko dla Niemiec, ale dla nas wszystkich.

Jednak słabe euro sprzyja przecież niemieckiemu eksportowi, który z kolei – co pan sam zauważył – jest kluczem dla rozwoju gospodarki Niemiec.

Krótkoterminowo niski kurs euro rzeczywiście zwiększa niemiecki eksport. Jeśli jednak miałyby się pojawić znaczące perturbacje w strefie euro, to również dla Niemiec będą one bardzo kosztowne. Poza tym dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć, jakie byłyby jego skutki. Doszłoby przecież wtedy nie tylko do zamieszania na rynkach finansowych, ale również firmy z innych branż ograniczałyby swoją działalność i inwestycje – nie miałyby przecież pewności co do przyszłości wspólnej waluty. W tej sytuacji słabe euro nie byłoby w stanie zrekompensować tych strat.

W swojej prognozie zapowiadają państwo również zmniejszenie się bezrobocia w Niemczech. To pozytywne zjawisko łączy się jednak nie tylko z dobrą koniunkturą gospodarczą, ale i z niekorzystnymi trendami demograficznymi. A jaki może być wpływ otwarcia niemieckiego rynku pracy dla pracobiorców z Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej?

Spodziewamy się napływu siły roboczej z tych państw, ale trudno na razie określić wielkość tej migracji. Nie wiemy, czy będzie to 50 tysięcy osób, 100 tysięcy, czy może więcej. Jednak dziś nie spodziewamy się, by było to szczególnie wielkie zjawisko. Tym bardziej, że w Niemczech wiele jest głosów, które wskazują na deficyt pracowników w niektórych branżach. To pokazuje jak zmieniło się nastawienie niemieckiej opinii publicznej. Przecież jeszcze kilka lat temu dominowały u nas opinie przestrzegające przed napływem tanich robotników ze wschodu, którzy mieliby zabierać miejsca pracy Niemcom i wywoływać u nas wzrost bezrobocia. Teraz zauważalne jest nawet oczekiwanie na tych pracowników, którzy mieliby obejmować wakujące dziś stanowiska.

Niedawno w Niemczech głośna była sprawa raportu Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW) w Berlinie, który w roboczej wersji negował istnienie deficytu siły roboczej w Niemczech i został skorygowany przed publikacją pod wpływem kierownictwa ośrodka. Zresztą niektórzy eksperci związani ze związkami zawodowymi mówią wprost, że wizja braku rąk do pracy w Niemczech jest częścią propagandy organizacji pracodawców, którzy chcą w ten sposób ograniczyć żądania płacowe niemieckich pracowników. Jak jest naprawdę?

To rzeczywiście sporna kwestia.  Osobiście również nie jestem przekonany, że brakuje nam aż tak wielu pracowników. Są jednak dziedziny, gdzie praktycznie nie ma bezrobocia, a pracodawcy nie znajdują kandydatów do zatrudnienia na niemieckim rynku pracy. Mam wrażenie, że nie jest to problem, który ma kluczowe znaczenie dla niemieckiej gospodarki. Bardzo prawdopodobne jest zaś, że liczba bezrobotnych w Niemczech spadnie wreszcie poniżej 3 mln (stopa bezrobocia zmniejszy się wtedy z 7,7 proc. do 7 proc.) oraz będzie mniej osób pracujących w skróconym wymiarze pracy. To oznacza, że możemy się spodziewać wyższych wydatków na konsumpcję.

Na ile dobra koniunktura gospodarcza w Niemczech może pomóc innych państwom w Europie? Czy najsilniejszy pod względem ekonomicznym kraj w UE jest w stanie pełnić rolę lokomotywy i pociągnąć za sobą inne kraje? A może raczej powstawać będą „różne Europy”: bogate kraje stawać się będą jeszcze bogatszymi, a te słabiej rozwinięte staną się relatywnie biedniejsze?

Niemcy są już od dawna ekonomiczną lokomotywą dla państw z nimi sąsiadujących. Jeśli koniunktura gospodarcza jest u nas korzystna, to przeważnie dobrze się dzieje także m.in. w Austrii i Holandii, czyli krajach, które są ściśle z nami powiązane. Podobny związek istnieje również między Niemcami a państwami Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie działa wiele firm pracujących na potrzeby niemieckiego przemysłu. Jeśli jednak chodzi o peryferyjne kraje strefy euro, to posiadają one taką strukturę eksportu, która uniemożliwia im korzystanie z ożywienia gospodarczego w Niemczech. Mówiąc inaczej: Niemcy mogą rozwijać się z dowolną szybkością, ale Grecja nadal będzie niewiele do nas eksportować. Struktura greckiego eksportu jest bowiem taka, że trudno tam znaleźć atrakcyjne i konkurencyjne produkty, które mogłyby mieć wielu nabywców w Niemczech. Dlatego wzrost popytu na rynku niemieckim nie przyczyni się rozwiązania problemów gospodarczych Grecji, czy innych państw południa Europy.

Czyli nie wszyscy Europejczycy mogą się cieszyć z dobrych prognoz rozwoju niemieckiej gospodarki?

Cieszyć mogą się wszyscy, ponieważ każdy jednak coś na tym skorzysta. Jeśli Niemcy będą lepiej zarabiać, to więcej z nich wybierze się na przykład na urlop do Grecji. Są jednak kraje, które będą korzystać więcej z dobrej koniunktury w Niemczech i takie, które nie odniosą z tego większych profitów. Polska z pewnością należy do tej pierwszej grupy.

Rozmawiał: Andrzej Godlewski

Prof. Roland Döhrn jest ekspertem Nadreńsko-Westfalskiego Instytutu Badań Gospodarczych (RWI) w Essen

Prof. Roland Döhrn fot. arch. autora

Tagi