Autor: Mohamed El-Erian

Główny doradca ekonomiczny Allianz, publicysta Project Syndicate.

Partyjne zagrożenie dla Ameryki

W 2013 roku ucierpiała reputacja Stanów Zjednoczonych jako państwa prowadzącego odpowiedzialną politykę gospodarczą. W jakimś stopniu było to zasłużone, w jakimś - nie. Teraz z kolei pojawia się związana z tym zniekształcona narracja - która w 2014 roku może niepotrzebnie zagrozić posunięciom, mającym kluczowe znaczenie dla ożywienia gospodarczego w USA.
Partyjne zagrożenie dla Ameryki

Mohamed El-Erian

Po globalnym kryzysie finansowym z 2008 roku gospodarka amerykańska ugrzęzła w równowadze na niskim poziomie, którą cechuje ospałość w tworzeniu miejsc pracy, uporczywie wysokie bezrobocie długotrwałe i wśród młodzieży, a także narastające nierówności dochodów, majątku oraz szans. W rok 2013 wielu Amerykanów wkroczyło z ogromnymi nadziejami, że przywódcy Kongresu przezwyciężą – choćby częściowo – polaryzację i dysfunkcję polityczną, które spowolniły ożywienie.

Te oczekiwania na zmniejszenie zawirowań politycznych nasiliły się na początku 2013 roku wskutek międzypartyjnego porozumienia, dzięki któremu uniknięto tak zwanej przepaści fiskalnej (choć nastąpiło to w ostatniej chwili i z wielkimi urazami) oraz zawartej w styczniu umowy o podwyższeniu – wprawdzie czasowo – pułapu zadłużenia. Wraz z nadziejami na osłabienie politycznego ryzykanctwa i mniejszą niepewność polityczną pojawiły się zgodne przewidywania szybszego wzrostu gospodarczego, obejmującego więcej Amerykanów.

Ten szybszy wzrost miał z kolei – jak oczekiwano – pobudzić rynek pracy, przeciwdziałać narastającej nierówności dochodów, uśmierzać obawy o poziom długu i deficytu oraz umożliwić Rezerwie Federalnej rozpoczęcie normalizacji polityki pieniężnej w sposób uporządkowany. Ułatwiłoby to również powrót Kongresu do bardziej normalnego zajmowania się sprawami gospodarczymi – na przykład poprzez podjęcie działań, które będą raczej pobudzać wzrost i tworzenie miejsc pracy niż go tłumić.

W trakcie 2013 roku optymizm ten jednak zanikał, nasilało się natomiast zniechęcenie.

Tempo wzrostu ponownie nie spełniło oczekiwań. Był to kolejny rok niskiego tempa tworzenia miejsc pracy, wskutek czego problemy związane z bezrobociem długoterminowym oraz bezrobociem wśród młodzieży głębiej się zakorzeniły w strukturze gospodarki. Zbyt duże nierówności nie tylko się utrzymały, ale nadal rosną. Nie można powiedzieć, że 2013 rok nie przyniósł żadnego postępu pod względem ekonomicznym czy finansowym. W końcu tempo wzrostu gospodarczego – choć sytuacja Kongresie niepotrzebnie utrzymywała je poniżej poziomu potencjalnego (i choć istniała groźba spadku w razie nieostrożności Kongresu) – i tak było większe niż w Europie.

Znacznie zmalał deficyt budżetowy, również firmy i gospodarstwa domowe nadal umacniały swoje bilanse. W wielu segmentach rynku akcji doszło do silnego odbicia, a indeksy cenowe sięgnęły rekordowo wysokich poziomów. Amerykanie bliscy są uzyskania znacznie lepszego dostępu do opieki zdrowotnej.

Kraj mógłby jednak – i powinien – osiągnąć więcej; to właśnie jest frustrujące. Amerykanie zdają sobie z tego sprawę i bez wahania obwiniają za to Kongres, który – jak się wydaje – skłonny jest raczej stwarzać gospodarce problemy niż umożliwiać wykorzystanie przez nią znacznego potencjału.

Zamiast bazować na elementach świeżego porozumienia międzpartyjnego z początku roku Kongres zdecydował się na rozegranie w połowie roku dramatu z finansowaniem rządu. Niepotrzebnie odwlekła się nawet reforma imigracyjna, przez obydwie partie uważana za czynnik prowzrostowy i ciesząca się znacznym poparciem społeczeństwa amerykańskiego. Generalnie zaś Kongres nie podjął żadnych istotnych działań w celu uniknięcia zagrożeń, które wpływają hamująco na wzrost, a firmy i ludzi zniechęcają do inwestowania we własną przyszłość.

Według badań, opartych na danych z biura Izby Reprezentantów, Kongres 113. kadencji przejawia najmniejszą aktywność legislacyjną „co najmniej od 1947 roku, kiedy to zaczęto gromadzić takie dane”. Amerykanie o tym wiedzą. W sondażu Gallupa poparcie dla Kongresu – 9 proc. – jest najmniejsze w 39-letniej historii tego typu badań.

Partyjna polaryzacja w Kongresie odbija się również na władzy wykonawczej, powodując zbędne blokowanie nominacji rządowych – także w przypadkach rutynowych i zupełnie niekontrowersyjnych – i stwarzając nieuzasadnione przeszkody we wprowadzaniu propozycji legislacyjnych, nawet tych najbardziej rozsądnych i z pozoru popieranych przez obydwie partie. Wynikające stąd poczucie politycznego dryfu i politycznej dysfunkcji nasiliło się wskutek słabych efektów Ustawy o Dostępnej Opiece (Obamacare) – unikanie przystąpienia do tego programu ma taką skalę, że rodzi wątpliwości co do samej istoty tej inicjatywy.

Tak, rok 2013 to nie był dobry okres do podejmowania decyzji w sektorze publicznym, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że większość tych poślizgów wynikała z „celów własnych”. Zaszkodziło to zyskanej podczas globalnego kryzysu finansowego reputacji USA jako kraju efektywnie zarządzającego gospodarką, kiedy to śmiałe i zastosowane we właściwym czasie kroki zapobiegły przekształceniu się okresu beztroskiego podejmowania ryzyka przez sektor prywatny i nadmiernego zadłużania się w Wielki Kryzys II. Dla globalnej pozycji kraju szczególnie szkodliwe było wymuszone przez Kongres zaprzestanie działalności rządu i październikowe otarcie się o niewypłacalność.

W efekcie popularny przekaz skłania się ku zagrożeniu „porażką państwa”. Coraz więcej Amerykanów zaczyna zapominać, że zaledwie parę lat temu zjednoczony rząd USA zdecydowanie zareagował na „porażki rynku”, przyczyniając się tym samym do uniknięcia globalnej katastrofy gospodarczej, która zmarnowałaby życie milionom i ograniczyła szanse przyszłych pokoleń. Obecnie, gdy wahadło wychyla się w drugą stronę, grozi nam przekroczenie punktu optymalnej kombinacji działalności prywatnej i publicznej oraz przyjęcie uproszczonego poglądu, że państwo stanowi problem, a sektor prywatny zapewnia jego rozwiązanie. Jeśli do tego dojdzie, perspektywy wzrostu szybszego i obejmującego więcej ludzi staną się jeszcze słabsze.

Rząd ma na 2014 r. długą listę posunięć prowzrostowych. Najważniejsze priorytety dotyczą modernizacji infrastruktury transportowej i energetycznej kraju, zreformowania niespełniającego oczekiwań systemu edukacji, poprawy rynku pracy, uporządkowanie nadmiernie rozdrobnionej struktury budżetu, nasilenia świadczenia usług publicznych oraz zabezpieczenia interesów Stanów Zjednoczonych zagranicą.

Przesadnie uproszczona narracja, w której całą winę przypisuję się jednej ze stron, jest kusząca dla polityków, a także dla analityków. Prawda jest bardziej zniuansowana i złożona. Ameryce rozpaczliwie potrzebny jest Kongres, który zachęca do lepszego partnerstwa między sektorem publicznym i prywatnym nie zaś je utrudnia. Ustawiczne nastawianie jednej strony przeciwko drugiej uatrakcyjnia emitowane przez telewizje kablowe dyskusje okrągłego stołu, a także wiece polityczne. Ale odbywa się to kosztem osłabiania gospodarki, która mogłaby – i powinna – osiągać dużo lepsze wyniki.

© Project Syndicate, 2013.

www.project-syndicate.org

Mohamed El-Erian

Tagi


Artykuły powiązane

Czego można się dowiedzieć o oczekiwaniach inflacyjnych

Kategoria: VoxEU
Oczekiwania inflacyjne gospodarstw domowych są zwykle zawyżone, systematycznie niesymetryczne i skorelowane z cechami społecznymi i demograficznymi. Badanie tych niejednorodności i ich wpływu na zagregowane wyniki gospodarcze jest obecnie kluczowym wyzwaniem dla decydentów politycznych.
Czego można się dowiedzieć o oczekiwaniach inflacyjnych