Autor: Jakub Olipra

Dr ekonomii, starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska, asystent w Katedrze Ekonomii Stosowanej w SGH w Warszawie

Polacy marnują jedzenie za 14 mld euro

Polacy marnują każdego roku 9 mln ton żywności. Parlament pracuje nad ustawą, która ograniczy skalę marnotrawstwa. Nowe regulacje idą w stronę przepisów skutecznie funkcjonujących w innych krajach UE.
Polacy marnują jedzenie za 14 mld euro

Zgodnie z szacunkami Komisji Europejskiej w Polsce rocznie marnowane jest ok. 9 mln ton żywności, która jest warta ok. 14 mld euro. Stanowi to prawie 60 proc. wartości polskiego eksportu żywności z 2016 r. (dla porównania – łączna wartość wydatków na żywność i napoje bezalkoholowe w 2015 r. wyniosła ok. 250 mld zł). Jednocześnie zajmujemy 5 miejsce w Unii Europejskiej pod względem ilości marnowanej żywności na każdego mieszkańca. To zjawisko niesie za sobą liczne negatywne skutki – zarówno o charakterze ekonomicznym, jak i społecznym i moralnym.

W Senacie trwają prace nad projektem ustawy o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Powstaje pytanie, czy proponowane regulacje, i w ogóle jakiekolwiek regulacje umożliwią zmniejszenie skali tego bardzo negatywnego zjawiska. Warto się przyjrzeć, jak z tym problemem – niestety, bardzo powszechnym – radzą sobie te państwa, które przynajmniej podjęły próbę.

Food and Agriculture Organization (FAO) oblicza, że na świecie rocznie marnowane jest 1,3 mld ton żywności. Przykładają do tego rękę zarówno indywidualni konsumenci jak i wszyscy pozostali uczestnicy całego łańcucha dostaw, zaczynając od rolników a kończąc na sklepach i restauracjach.

Według FAO największe straty występują w przypadku owoców i warzyw, korzeni i bulw oraz ryb i owoców morza. Najmniej marnujemy produktów mlecznych, mięsa oraz roślin oleistych. To, że marnujemy więcej lub mniej nie wynika z większej dbałości człowieka. Różnice w większości przypadków wynikają z trwałości poszczególnych rodzajów żywności oraz ich relatywnej ceny, która decyduje o wysokości nakładów, jakie uczestnicy łańcucha dostaw oraz konsumenci są skłonni ponieść na jej ochronę przez zmarnowaniem.

Niezależnie od rodzaju żywności widać też wyraźnie zależność pomiędzy poziomem zamożności kraju a stratami żywności, jakie występują na poszczególnych odcinkach łańcucha dostaw oraz na etapie konsumpcji.

W krajach mniej zamożnych odnotowywane są wyższe straty żywności na poziomie produkcji i dystrybucji niż w krajach bardziej zamożnych, głównie ze względu na niższą w krajach biedniejszych wydajność rolnictwa, gorszą infrastrukturę transportową i magazynową, a także słabiej rozwiniętą sieć sprzedaży.

Z kolei w krajach bardziej zamożnych więcej żywności marnuje się na poziomie konsumpcji. Straty związane z marnowaniem żywności ponoszone przez bogatsze gospodarstwa domowe są bowiem dla nich relatywnie mniej dotkliwe niż w krajach o niższym poziomie zamożności, więc ich motywacja do ograniczania marnowania żywności jest słabsza.

Istnieją dwa podstawowe źródła informacji nt. zjawiska marnowania żywności w UE: raport Komisji Europejskiej z 2010 r. (Preparatory Study on Food Waste Across EU 27) oraz raport Food Use for Social Innovation by Optimising Waste Prevention Strategies z 2016 r. (Estimates of European Food Waste Levels) finansowany ze środków UE. W obu przypadkach autorzy wskazują na ograniczoną dostępność danych. W efekcie publikacje oparte są o szacunki oraz dane z części krajów członkowskich, które zbierane są według różnych metodologii. W konsekwencji do wyników należy podchodzić z dużą ostrożnością.

Wyniki dotychczasowych badań w UE są na ogół spójne z przedstawionymi wyżej wnioskami płynącymi ze światowych badań FAO. Największy udział w marnowaniu żywności mają gospodarstwa domowe. Potwierdzona została również dodatnia zależność pomiędzy zamożnością kraju a ilością marnowanej żywności na mieszkańca na etapie konsumpcji.

Nie zaobserwowano jednak sugerowanej przez badania FAO zależności pomiędzy ilością marnowanej żywności na mieszkańca na etapie łańcucha dostaw a dochodem na mieszkańca. Może wynikać to z tego, że część krajów w UE to znaczący eksporterzy lub importerzy żywności. W efekcie generują one istotnie wyższe lub niższe straty na etapie produkcji i dystrybucji żywności niż wynikałoby to wielkości konsumpcji w danym kraju, a to może zakłócać szacunki.

A w Polsce sytuacja jest zaskakująco inna. W trendzie marnowania żywności bliżej nam do słabo rozwiniętych gospodarek niż do krajów Unii. Zgodnie z danymi KE za ok. 20 proc. marnowanej żywności odpowiadają polscy konsumenci, podczas gdy 80 proc. przypada na łańcuch dostaw. Tak duża dysproporcja i odstępstwo od średniej unijnej może częściowo wynikać z tego, że Polska jest znaczącym eksporterem żywności (zgodnie ze wstępnymi danymi Ministerstwa Rozwoju w 2016 r. wartość polskiego eksportu produktów rolno-spożywczych wyniosła 23,9 mld euro). W efekcie w Polsce powstaje relatywnie więcej strat na poziomie łańcucha dostaw niż wynikałoby to z wielkości krajowej konsumpcji żywności. Niestety, można się spodziewać, że wraz ze wzrostem zamożności polskie społeczeństwo przejmie część negatywnych zachowań dotyczących żywności.

Jak przeciwdziałać

Podstawowym narzędziem mającym na celu ograniczenie marnowania żywności w Polsce jest możliwość odliczenia przez firmy VAT od produktów (z ważnym okresem przydatności do spożycia) przekazywanych do organizacji pożytku publicznego. Jednocześnie istnieje możliwość wliczenia wartości darowizny w koszty uzyskania przychodu i pomniejszenia w ten sposób podstawy opodatkowania CIT. Takie same ulgi podatkowe przysługują także w przypadku utylizacji żywności więc w efekcie regulacje nie stanowią zachęty dla producentów żywności oraz sklepów do sensownego zagospodarowywania zbędnej żywności.

Potwierdzają to dane Polskiej Federacji Banków Żywności, zgodnie z którymi w 2015 r. tylko 12,6 proc. żywności przekazanej do banków żywności pochodziło z darowizn od producentów żywności i zaledwie 2,1 proc. od sieci handlowych (dane bez uwzględnienia owoców i warzyw przekazanych przez rolników, którzy ze względu na rosyjskie embargo nie mogli eksportować więc także przekazywali swoje produkty).

W lipcu 2016 r. senacka Komisja Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej zgłosiła projekt ustawy o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Obecnie przygotowywane jest sprawozdanie z konsultacji społecznych projektu.

Najważniejszymi założeniami przygotowywanej ustawy są:

  • Nałożenie obowiązku zawarcia umowy na przekazywanie żywności pomiędzy sklepami a organizacją pożytku publicznego. Obowiązek dotyczyłby jedynie sklepów o powierzchni powyżej 250 mkw., w których przychody ze sprzedaży produktów spożywczych stanowią co najmniej 50 proc. łącznych przychodów ze sprzedaży.
  • Nałożenie na sklepy opłaty od odpadów żywnościowych w wysokości 0,1 zł za 1 kg odpadów. Opłatą objęte zostałyby jedynie sklepy o powierzchni powyżej 250 mkw., w których przychody ze sprzedaży produktów spożywczych stanowią co najmniej 50 proc. przychodów ze sprzedaży wszystkich towarów. Opłata przekazywana byłaby na rzecz organizacji pożytku publicznego, z którą sklep ma podpisaną umowę o odbiorze żywności. Środki miałyby być wykorzystywane na finansowanie publicznych kampanii edukacyjnych dotyczących marnowania żywności oraz poprawę infrastruktury służącej do obrotu otrzymaną żywnością.
  • Wydłużenie daty minimalnej trwałości (czyli „najlepiej spożyć przed …”) w przypadku produktów przekazywanych organizacjom pożytku publicznego o charakterze charytatywnym na rzecz żywienia zbiorowego. Obecnie stosowane są dwa rodzaje zapisu daty ważności. Termin przydatności do spożycia („należy spożyć do…”) oznacza datę, po której żywność traci przydatności do spożycia. Z kolei data minimalnej trwałości („najlepiej spożyć przed…” jest to data, do której prawidłowo przechowywana żywność zachowuje swoje właściwości. Nie oznacza to jednak, że po przekroczeniu tej daty produkt jest niebezpieczny dla zdrowia. Ustawodawca chce wydłużyć ten drugi termin w przypadku poszczególnych produktów, tak, aby zminimalizować wyrzucanie towarów zdatnych do spożycia.

Proponowane regulacje wraz z obowiązującym już w Polsce prawem będą łączyć rozwiązania zastosowane w innych krajach UE. Konieczność zawierania umów sklepów z organizacjami pożytku publicznego oraz opłaty za utylizację żywności funkcjonują m.in. we Francji. Ulgi podatkowe związane z przekazywaniem żywności na cele charytatywne wprowadzono m.in. we Włoszech i na Węgrzech. Z kolei wydłużenie daty minimalnej trwałości w przypadku produktów przekazywanych organizacjom pożytku publicznego pożytku publicznego zastosowano m.in. w Szwecji i Finlandii.

W Polsce, gdzie dominującą rolę odgrywają straty na etapie łańcucha dostaw można oczekiwać, że tego rodzaju rozwiązania będą skuteczne. Na razie. Jeśli bowiem przyjmiemy, że wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa struktura marnowania żywności będzie się zmieniać na niekorzyść konsumentów indywidualnych już dziś ustawodawca powinien rozważyć włączenie do nowych regulacji także rozwiązań ograniczających marnotrawstwo po stronie zwykłych Polaków.

Da się zarobić na niemarnowaniu

Na szczególną uwagę zasługuje przykład Danii. Zgodnie z danymi Ministerstwa Rolnictwa oraz magazynu Danks Handelblad w latach 2010-2015 w Danii skalę marnowania żywności udało ograniczyć się aż o 25 proc.

Na ten sukces złożyło się kilka współgrających ze sobą czynników: umiejętne połączenie rosnącej świadomości społeczeństwa co do negatywnych skutków marnowania żywności, chęci maksymalizacji zysku zarówno po stronie producentów jak i konsumentów oraz społecznej odpowiedzialności biznesu.

Najlepszym przykładem tego rodzaju synergii są powstające sklepy, które specjalizują się w sprzedaży żywności o kończącym się terminie przydatności do spożycia lub pełnowartościowej żywności, która nie spełnia jednak warunków do sprzedaży (m.in. z uwagi na uszkodzone opakowanie, etykietę, zakończenie sezonowej promocji albo nawet niestandardowy kształt owoców i warzyw). Sklepy takie mogą być zaopatrywane ze wszystkich odcinków łańcucha dostaw, na których powstają straty żywności (rolników, przetwórców, restauracje, a także inne sklepy). Żywność może być przekazywana do nich zarówno w formie darowizn jak i na zasadach komercyjnych. Zwiększa to zainteresowanie taką formą współpracy ze strony innych producentów czy sprzedawców żywności. Dla nich to przecież czysty zysk – maksymalizują marżę sprzedając produkty, które w innym przypadku trafiłyby do utylizacji.

Stoiska z żywnością o kończącym się terminie przydatności do spożycia pojawiają się również w znanych sieciach handlowych. Dodatkowo, coraz częściej wycofują się one z promocji ilościowych, sprzyjających nierozsądnym zakupom nadmiaru żywności. Duńskie społeczeństwo dojrzało już do przemyślanych zakupów, odpowiedniego przechowywania żywności, a nawet zabieranie na wynos niedokończonych posiłków z restauracji. Pojawiły się nawet aplikacje mobilne, które informują o przecenionej żywności w sklepach oraz wyprzedaży „końcówek” żywności w restauracjach.

Jednocześnie wysokie ceny żywności w Danii (zgodnie z danymi Eurostatu, po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej żywność w Danii jest najdroższa w całej UE – jej ceny w 2015 r. były o 45 proc. wyższe od średniej unijnej) zachęcają do bardzo rozsądnego nią gospodarowania.

Doświadczenia Danii wskazują też, że szczególnie skuteczna może być aktywizacja sektora prywatnego. Rynkowe rozwiązania problemu marnowania żywności umożliwiają bowiem osiągnięcie korzyści zarówno po stronie producenta jak i konsumenta, co sprzyja dobrowolnemu zaangażowaniu się w w działania na rzecz ograniczania marnowania żywności wszystkich uczestników łańcucha dostaw oraz konsumentów.

Jednocześnie niewielka dostępność danych dowodzi, że nie tylko społecznie palący, ale i bardzo kosztowny problem nie jest w Europie traktowany wystarczająco poważnie. Z punktu widzenia oceny i kalibracji prowadzonej w tym obszarze polityki gospodarczej potrzebne są regularnie prowadzone badania statystyczne.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa

Kategoria: Sektor niefinansowy
Jeśli ograniczymy produkcję zbóż w Europie, chroniąc środowisko, to ktoś będzie musiał tę produkcję przejąć. Prawdopodobnie będą to kraje Ameryki Południowej, gdzie presja na ochronę środowiska naturalnego jest o wiele mniejsza – mówi dr Jakub Olipra, starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska.
Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa