Autor: Paweł Kowalewski

Ekonomista, pracuje w NBP, specjalizuje się w zagadnieniach polityki pieniężnej i rynków walutowych

Ponure rekordy gospodarki Wenezueli

Wenezueli grozi inflacja rzędu miliona procent w dobie pokoju, co jest wydarzeniem bezprecedensowym. Ogłoszona przez prezydenta Nicolasa Maduro reforma może jeszcze pogłębić skalę chaosu gospodarczego w do niedawna jednej z najbogatszych gospodarek Ameryki Łacińskiej.
Ponure rekordy gospodarki Wenezueli

Wenezuela pobiła kolejny ponury rekord. Najpierw odnotowała największy w dziejach półkuli zachodniej skumulowany spadek PKB. Teraz osiągnęła jeden z najwyższych poziomów hiperinflacji, jaki kiedykolwiek odnotowano na świecie. Już w maju br. prof. Steve Hanke umieścił ówcześnie występującą hiperinflację na 23 miejscu w sporządzonym z Nicholasem Krusem zestawieniu najbardziej dotkliwych wzrostów cen w dziejach ludzkości.

Co gorsza, ogłoszona przez prezydenta Nicolasa Maduro reforma może jeszcze pogłębić skalę chaosu gospodarczego w do niedawna jednej z najbogatszych gospodarek Ameryki Łacińskiej.

Utratę kontroli nad wzrostem cen w krajach półkuli zachodniej odnotowano w swoim czasie w Argentynie, Brazylii, Boliwii czy Peru. Jednak wszystkim im daleko było do hiperinflacji, jaka dotknęła wybrane kraje europejskie w okresach konfliktów zbrojnych. Natomiast Wenezueli grozi inflacja rzędu miliona procent w dobie pokoju, co jest wydarzeniem bezprecedensowym. Coraz częściej mówi się o tym, że kraj stoi na skraju wojny domowej.

Chaos na rynku

Władzom w Caracas, marzącym o drastycznym zmniejszeniu pauperyzacji społeczeństwa, przyszło zmierzyć się z brutalną rzeczywistością w postaci ogromnego niezadowolenia społecznego. Coraz więcej mediów zaczyna porównywać obecny chaos gospodarczy w Wenezueli do tego, co działo się w Niemczech po pierwszej wojnie światowej, albo do tego, co działo się mniej więcej dekadę temu w Zimbabwe.

17 sierpnia br. media światowe obiegła sensacyjna wiadomość: prezydent Nicolas Maduro wygłosił mowę, z której wynikało, że kraj stoi w obliczu poważnej reformy walutowej. W treści tego przemówienia najważniejszym elementem była zapowiedź niemalże 96-procentowej dewaluacji i tak już niemal nic niewartego boliwara. W rzeczywistości zamiast 96-procentowej dewaluacji doszło do próby zrównania kursu urzędowego boliwara, czyli kursu stosowanego na organizowanych przez władze licytacjach walutowych, znanych pod nazwą akronimu DICOM (Divisas complementarias), z kursem rynkowym, których stosunek wynosił ok. 1:24.

Do chwili ogłoszenia planu Maduro boliwar od początku tego roku stracił na czarnym rynku ok. 98 proc. wartości (co oznaczało ok. 50-krotny wzrost wartości dolara amerykańskiego). Zapowiedziana reforma doprowadziła do dalszego wzrostu notowań dolara; w trzecim tygodniu sierpnia dolar zyskał 44 procent względem boliwara.

Plan Maduro nie ograniczył się do unifikacji kursowej. Drugi raz na przestrzeni niespełna jedenastu lat przyszło zmierzyć się Wenezuelczykom z denominacją swojej waluty. Na początku 2008 r. boliwar został zastąpiony boliwarem fuerte (czyli boliwarem silnym). Odjęto trzy zera, a więc stosunek starego boliwara do nowego wynosił 1:1000. Teraz dotychczasowego boliwara zastąpiono boliwarem suwerennym, a liczbę obciętych zer zwiększono do pięciu, a więc w stosunku 1:100000.

Na ulicach Caracas zaraz po wprowadzeniu reformy zapanował chaos. Zera, zwłaszcza starszym Wenezuelczykom, zaczęły po prostu mylić. Obecna wartość dolara mierzona w starych boliwarach, w użyciu do końca 2007 r., wynosi ponad 8 500 000 000 (osiem i pół miliarda). Jeszcze do początku lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia opisywana relacja utrzymywała się przez długi czas na poziomie 4,3 boliwara za dolara.

Ważnym elementem reformy jest powiązanie nowej waluty (boliwar suwerenny) z pseudo kryptowalutą, jaką jest petro. Petro jest tak określane, ponieważ ma pokrycie w rezerwach wenezuelskiej ropy naftowej. Cena petro została powiązana z ceną baryłki wenezuelskiej ropy naftowej; jeden petro kosztuje ok. 60 dolarów, co w przeliczeniu na suwerenne boliwary daje relację 1 petro = 3600 suwerennych boliwarów. Takie pośrednie powiązanie nowej waluty z baryłką ropy nie gwarantuje jednak przejrzystości. Ponadto dostęp do walut obcych nadal wydaje się bardzo ograniczony. Lokalne media podają informacje, w myśl których rząd poluzował bardzo ostre utrudnienia dotyczące przepływu kapitału.

Niespójności reformy

W ramach ogłoszonej reformy, rząd zapowiedział podniesienia płacy minimalnej. Jej nowy poziom to 1800 suwerennych boliwarów (czyli ok. 30 dolarów USA), co stanowi przyrost o ok. 3500 proc. W kraju, w którym nie produkuje się niczego opierając się na optymalnym mechanizmie alokacji zasobów, a wydobycie ropy naftowej spadło do najniższego poziomu z 1949 r., czyli do ok. 1,4 miliona baryłek dziennie, tak drastyczna podwyżka wynagrodzenia – mimo uzasadnienia społecznego – nie ma najmniejszego usprawiedliwienia gospodarczego. Ogromny wzrost płac ma oczywiście chronić najbiedniejszych i być dowodem na to, że ich los nie jest obojętny obecnym decydentom. Sęk w tym, że tak wysoka płaca nominalna może prowadzić do masowego wzrostu bezrobocia, o czym już mówią przedsiębiorcy wenezuelscy. Dlatego też całe opisywane tutaj przedsięwzięcie wydaje się mało spójne.

Recesja – jak uczy historia – powinna wyhamować galopujący wzrost cen. Ale nie w Wenezueli. Reforma nie jest bowiem w stanie przekonać do siebie obywateli. W kraju doprowadzonym do niemal całkowitego bankructwa występuje chroniczny brak walut obcych. Mimo minimalnego poluzowania utrudnień na polu dostępu do dewiz, możliwość kupna dolara po kursie 60 boliwarów suwerennych wydaje się nadal mocno ograniczona. Media zagraniczne mówią o limicie rzędu 500 dolarów USA na miesiąc dla osób fizycznych oraz 400 tysięcy dolarów dla podmiotów gospodarczych. Rzeczywistość skazuje zatem Wenezuelczyków na ofertę czarnego rynku. Nic więc dziwnego, że w niespełna dwa tygodnie od ogłoszenia reformy czarnorynkowy kurs dolara osiągnął poziom rzędu 86,47 boliwarów suwerennych, co oznacza spadek wartości boliwara suwerennego o prawie 30 proc.

Według stosowanego przez agencję informacyjną Bloomberg wskaźnika, opartego na cenie kawy z mlekiem (Cafe con leche index), roczna inflacja już przekroczyła pułap 100 tysięcy procent. MFW prognozuje, że inflacja w Wenezueli w tym roku może wynieść milion procent. Zważywszy na informacje z Caracas, mówiące o tym, że ceny ulegają podwojeniu już po upływie 18 dni, inflacja na koniec 2018 r. może być wyższa od prognozy MFW.

 

 


Tagi