Autor: Michał Kozak

Dziennikarz ekonomiczny, korespondent Obserwatora Finansowego na Ukrainie.

Realni inwestorzy wciąż wolą omijać Ukrainę

Mimo płynących z Kijowa w świat zapewnień o „dobrym klimacie inwestycyjnym” Ukraina wciąż nie jest miejscem, gdzie normalny przedsiębiorca z Zachodu mógłby przyjechać i włożyć swoje pieniądze, by spokojnie i zgodnie z prawem realizować biznesowe przedsięwzięcia.
Realni inwestorzy wciąż wolą omijać Ukrainę

(Envato)

Ogłoszone przez ukraiński rząd plany podniesienia PKB o 40 proc. i stworzenia miliona nowych miejsc pracy w ciągu najbliższych pięciu lat wymagają co najmniej 50 mld dolarów inwestycji zagranicznych – takie wyliczenia przedstawił jesienią premier Ołeksij Honczaruk. Momentem przełomowym w kwestii inwestycji zagranicznych miało być zorganizowane w październiku forum inwestycyjne „Re: Think. Invest in Ukraine” w Mariupolu, w kontrolowanej przez Ukrainę części Donbasu.

Ukraiński prezydent Wołodymyr Zelenski zapewniał, że „na Ukrainie obowiązywać będą nigdy wcześniej nieprzestrzegane, przejrzyste i zrozumiałe reguły gry, jednakowe dla wszystkich” i apelował do zachodnich inwestorów, żeby „nie przespali Ukrainy”. „Inwestujcie w ludzi, inwestujcie w Ukraińców, inwestujcie w naszą młodzież, inwestujcie w ukraińskie start-upy, mały i średni biznes. I pamiętajcie, dziś Ukraina to diament, który potrzebuje oszlifowania, wprowadzenia wewnętrznych reform i zewnętrznych inwestycji, żeby stać się prawdziwym brylantem” – zachęcał Zelenski.

Kapitał kontra klimat inwestycyjny

Teoretycznie Ukraina jest na wygranej pozycji. Jak ocenia wiceprezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego Vazil Hudak na światowych rynkach wolnego kapitału jest aż nadto. „Globalna sytuacja jest taka, że pieniędzy na świecie jest dużo. To czego brakuje, to dobrych projektów, w które można wkładać te pieniądze, dlatego kwestia ich przygotowania na Ukrainie jest kluczowa. I jeszcze pozostają sprawy realizacji projektów, cała biurokracja związana z dokumentami” – komentował.

Chiny na Ukrainie: realne biznesy czy straszak na Rosję?

Analizy dokonane przez przedstawicielstwo Unii Europejskiej w Kijowie nie nastrajają optymistycznie. Według unijnych dyplomatów klimat biznesowy i inwestycyjna atrakcyjność Ukrainy pogorszyły się po kryzysie gospodarczym lat 2014-2015. Rezultatem było zmniejszenie bezpośrednich inwestycji zagranicznych z państw UE w latach 2016-2018 z 25 mld dolarów do 24,7 mld dolarów. W ocenie UE na przeszkodzie poprawie sytuacji stoją czynniki polityczno-urzędnicze. „Niedoskonałość systemu prawnego i dysfunkcjonalność systemu służb siłowych, w tym niezreformowana Służba Bezpieczeństwa Ukrainy, a także wysoki stopień korupcji” – wyliczają unijni dyplomaci w Kijowie, zwracając uwagę, że co prawda odnotowano nieznaczną poprawę sytuacji w dziedzinie walki z korupcją, ale „należało zrobić znacznie więcej”.

Znajduje to odzwierciedlenie w oficjalnych danych statystycznych. Jak poinformowała Państwowa Służba Statystyki Ukrainy w pierwszym półroczu bezpośrednie inwestycje zagraniczne na Ukrainie wzrosły zaledwie o 840 mln dolarów.

Amerykańska Izba Handlowa w Kijowie przeprowadziła sondaż wśród swoich członków. W ich ocenie najbardziej zachęcają do inwestowania nad Dnieprem takie elementy jak: talent pracowników – 51 proc. odpowiedzi, umiarkowane koszty pracy – 51 proc. i dość łatwy dostęp do unijnego rynku zbytu – 44 proc. Najatrakcyjniejszym sektorem jest według nich rolnictwo, które wskazało 85 proc. uczestniczących w sondażu, branża IT – 73 proc. wskazań i energetyka – 45 proc. Główne przeszkody w prowadzeniu biznesu to ukraińskie sądy – 74 proc., organy podatkowe 51 proc. i służby siłowe – 48 proc.

Inwestorzy (nie)mile widziani?

Ukraińscy komentatorzy zwracają uwagę na to, że w Mariupolu trudno było znaleźć liczących się inwestorów prywatnych zainteresowanych Ukrainą – ich miejsce zajęły międzynarodowe organizacje udzielające wsparcia rządowi. W rezultacie impreza z gospodarczego punktu widzenia skończyła się niczym. „Forum inwestycyjne to w pierwszej kolejności terytorium treści, gdzie rząd pokazuje kierunki inwestorom. Taka treść to na przykład realna polityka przemysłowa mająca na celu reindustrializację gospodarki. Na razie czegoś takiego nie widzieliśmy. Nie ma systemowych inwestorów, dużych zagranicznych firm. Przyjechały duże, międzynarodowe organizacje finansowe, które głównie zajmują się kredytowaniem krajów rozwijających się” – komentował ukraiński ekonomista Aleksiej Kuszcz.

Jego zdaniem rząd powinien zaprezentować program przyciągania inwestycji zagranicznych i postawić na systemowych inwestorów, wyraźnie wskazując na sektory ważne z punktu widzenia wzrostu gospodarki i możliwości wejścia inwestorów na ukraiński rynek. W ocenie ekonomisty winę za brak takich działań ponoszą ukraińscy oligarchowie, którzy kontrolują przestrzeń gospodarczą i wpływają na politykę rządu. „Nasi oligarchowie musieliby dobrowolnie oddać część gospodarki, którą zagarnęli w całości i której nie umieją efektywnie rozwijać. Zagraniczni inwestorzy przynoszą swoje standardy biznesowe. A to jest dla naszych oligarchów senny koszmar” – komentował Aleksiej Kuszcz.

Zamiast stworzenia systemowych ram pozwalających inwestorom samodzielnie poruszać się w gospodarczej przestrzeni Ukrainy, władze koncentrują się na punktowych działaniach. Jesienią ogłoszono program „25 magnesów”, zgodnie z którym w każdym z obwodów – odpowiedniku polskich województw – ma zostać wskazany jeden projekt inwestycyjny, w którego realizację miałby się włączyć zagraniczny kapitał. Na razie światło dzienne ujrzał w zarysach jeden – budowa w Humaniu w obwodzie czerkaskim „Drugiej Jerozolimy”. Humań to centrum pielgrzymek tysięcy chasydów z Izraela do znajdującego się tam grobu jednego z twórców tego nurtu judaizmu cadyka Nachmana z Bracławia. W porozumieniu z rządem Izraela i z udziałem inwestorów z tego kraju mają powstać hotele, port lotniczy i szpital, a miasto ma się przekształcić w centrum turystyczne.

Problem goni problem

Ukraiński prezydent zapowiedział w Mariupolu „osobistą ochronę” inwestorów, „żarna systemu” wciąż jednak mielą tak ukraińskich, jak i zagranicznych przedsiębiorców.

W październiku w obwodzie odeskim spłonęły, podpalone przez nieznanych sprawców, zabudowania jednego z największych ukraińskich producentów czosnku firmy Agro Patriot. „Budowaliśmy biznes ponad 10 lat. Walczyliśmy z systemem, państwowymi „pomocnikami”, odbijaliśmy się od „rejderskich” ataków, rewizji i aresztów techniki, od sfabrykowanych spraw karnych i żądań oddania biznesu. Dzisiaj wszystko się skończyło” – komentowali to zdarzenie właściciele.

Ukraina szuka kapitału

W listopadzie media donosiły o represjach, jakie spotkały adwokata Ołeksandra Pogorełeho broniącego inwestora z Estonii przed korzystającymi z politycznego poparcia „rejderami”. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i prokuratury próbowali dokonać rewizji w jego mieszkaniu i biurze bez wymaganej do tego zgody sądu.

Pohorełyj zajmuje się obsługą estońskiego inwestora, który w 2013 r. zainwestował 50 mln euro w budowę nowoczesnego kompleksu wypoczynkowego w kurorcie Zatoka nad Morzem Czarnym. Jak informują media miejscowa mafia powiązana z lokalnymi politykami zażądała 30 proc. udziałów w biznesie, a kiedy ten odmówił, jego nieruchomości podpalano 35 razy, a broniącego go adwokata w 2016 r. próbowano nawet zabić. Sprawców usiłowania zabójstwa zatrzymano, ale wkrótce zostali wypuszczeni na wolność. Sprawa nabrała rozgłosu, a ukraiński rząd zapewniał, że zagwarantuje biznesmenowi bezpieczeństwo, ale nie zrobił nic.

Perypetie innego zagranicznego inwestora trafiły już nawet na łamy oficjalnej gazety ukraińskiego rządu „Uriadowyj Kurier”. „Nowy ekonomiczny kurs, walka z korupcją, stworzenie sprzyjających warunków dla przyciągnięcia inwestycji zagranicznych mają stać się dla wszystkich, od których zależą, głównym punktem działalności. Jednak jak mawiają w Odessie słowa urzędników i rzeczywistość to dwie różne sprawy. Niestety w Ukrainie wciąż jeszcze jest niemało urzędników, którzy usłyszawszy zwrot „zagraniczny inwestor” stają się podobni do rekina, który poczuł krew” – konstatuje organ prasowy ukraińskiego rządu. Te historie to tylko wierzchołek góry lodowej – środowiska biznesowe i ukraińskie media co chwila donoszą o podobnych przypadkach.

Według danych biura ukraińskiego biznes-ombudsmana w ciągu ostatnich czterech lat działalności napłynęło do niego ponad tysiąc skarg od inwestorów zagranicznych. 45 proc. dotyczyło kwestii związanych z podatkami, 14 proc. stanowiły skargi na działania lub bezczynność resortów siłowych, 12 proc. skargi na działania różnych organów państwowych, a 6 proc. dotyczyło służb celnych.

Pod koniec listopada ukraiński premier Ołeksij Honczaruk wezwał zagranicznych inwestorów by w razie problemów ze służbami państwowymi zwracali się do powołanej przez rząd komisji do spraw ochrony praw biznesu. „Rozumiejąc skalę wyzwań stworzyliśmy specjalny organ do pracy z inwestorami. Dlatego jeśli pojawią się jakiekolwiek problemy albo niewygody macie taki instrument” – ogłosił podczas ukraińsko-czeskiego forum biznesowego.

(Envato)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ukraina walczy o eksport zbóż

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jeżeli kraj eksportował co roku 50 mln ton pszenicy i kukurydzy, czy 15 mln ton wyrobów stalowych, a nagle może wywozić ułamek tego wolumenu, to ma wielki problem gospodarczy. Przeżywa go Ukraina, walcząca z agresorem.
Ukraina walczy o eksport zbóż