Autor: Małgorzata Grzegorczyk

Dziennikarka dziennika Puls Biznesu, specjalizuje się w obszarze inwestycji zagranicznych w Polsce i na świecie.

Specjalne strefy ekonomiczne czeka renesans

Trzeba było wyborów w Elblągu, żeby premier Donald Tusk przypomniał sobie o strefach ekonomicznych. W sobotę, spotykając się z przedstawicielami stref, po raz kolejny zadeklarował pomoc dla inwestorów. Permanentną pomoc publiczną można krytykować, ale tą drogą idą niema wszystkie kraje.
Specjalne strefy ekonomiczne czeka renesans

Korzyści spodziewane z wydłużenia działania SSE. (infografika D.Gąszczyk/CC by compujeramey)

Jeszcze nie wiadomo, jak, ale wiadomo, że ministerstwo gospodarki (MG) będzie intensywnie namawiać przedsiębiorców do maksymalnie wielu do 2016 r. inwestycji w specjalnych strefach ekonomicznych (SSE). Nad nowymi zasadami trwają prace, a ich efekt MG przedstawi rządowi do połowy sierpnia.

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że przez najbliższe dwa lata w strefach inwestycji będzie bardzo dużo nawet, gdyby MG nie wprowadziło teraz żadnych ułatwień. To dlatego, że mnóstwo inwestorów czekało na decyzję o tym, czy funkcjonowanie SSE zostanie przedłużone do 2026 r. Drugim czynnikiem była kwestia odblokowania możliwości poszerzania stref. Pozytywne decyzje w obu sprawach zapadły w trzeciej dekadzie lipca.

Dwa szlabany

O przedłużeniu życia stref z 2020 do 2026 r. mówi się od ponad dwóch lat nie bez przyczyny. Proces inwestycyjny trwa kilka lat. Firma wchodzi do strefy, kupuje grunt, uzyskuje zezwolenia na budowę, stawia budynek, montuje linie produkcyjne, rozpoczyna produkcję. Potrzeba na to co najmniej kilkunastu miesięcy. Pomoc publiczną w postaci zwolnienia z CIT przedsiębiorca zaczyna odbierać, gdy ma zyski. Pułap pomocy publicznej to w większości Polski 40-50 proc. wartości inwestycji. Jak te miliony złotych odebrać w – powiedzmy – pięć-siedem lat (dla firm wchodzących do SSE w ostatnich dwóch latach)? Małe szanse na wykorzystanie całej pomocy publicznej.

Dlatego w ostatnich miesiącach coraz więcej prezesów stref przyznawało, że inwestorzy wstrzymują się z inwestycjami, bo czekają na wydłużenie ich funkcjonowania. Bez niego wchodzenie do SSE było nieopłacalne. Firmy, które czekały na przedłużenie stref z projektami, teraz ruszą do akcji.

Z kolei poszerzenia granic SSE – a najbardziej aktywne strefy robią to co najmniej raz w roku – zostały zablokowane w styczniu. Rząd zdjął wtedy z obrad rozporządzenia dotyczące ich przedłużeń i nakazał MG i MF porozumieć się co do kryteriów funkcjonowania stref.

Tylko na początku roku, na fali zapowiedzi zwolnień w spółce FIAT, poszerzone zostały strefy łódzka, krakowska i pomorska. Potem poszerzeń nie było i na koniec lipca 12 z 14 SSE czekało na poszerzenia, dzięki którym mogłoby powstać 30,4 tys. miejsc pracy, a inwestycje mogłyby sięgnąć 8,7 mld zł. To szacunki oparte na deklaracjach konkretnych firm i średnich dla strefy efektach działalności.

Polska przez tę blokadę utraciła kilka inwestycji. Np. Mars Polska, producent karmy dla zwierząt i słodyczy, który w Sochaczewie zainwestował już ponad 700 mln zł, planował dwa nowe projekty za łącznie ponad 300 mln zł, ale chciał je realizować w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Rozszerzenia strefy się jednak nie doczekał i jeden projekt już Polsce uciekł. O kolejny trzeba powalczyć.

Deszczu nie będzie

– Wydłużenie stref do roku 2026 niewątpliwe będzie miało pozytywny wpływ na liczbę nowych inwestycji. Wielu potencjalnych inwestorów wstrzymywało projekty czekając na decyzję, czy zwolnienie podatkowe będzie dostępne przez dodatkowe 6 lat. Ważna jest także redukcja intensywności pomocy publicznej (bezpośrednio przekładająca się na wielkość dostępnego zwolnienia) dla projektów realizowanych od 1 lipca 2014 r. Jeśli zezwolenia z datą obowiązywania do końca 2026 r. miałyby być wydawane po 1 stycznia 2014 r., wówczas należy się spodziewać, że najwięcej inwestycji powinno ruszyć w pierwszej połowie przyszłego roku. Takie bowiem projekty będą mogły liczyć na 12-letnie wakacje podatkowe i intensywność pomocy dostępną na „starych” zasadach. – mówi Krystian Bortlik z Deloitte.

Niewątpliwe także po 1 lipca 2014 r. powinniśmy obserwować wzmożoną liczbę inwestycji, przede wszystkim zaś w rejonach, w których do tej pory nie lokowano projektów, co wiąże się również z nową mapą pomocy publicznej.

– Strefa to bardzo efektywna zachęta inwestycyjna, tym bardziej efektywna im biznes bardziej rentowny a wakacje podatkowe dłuższe. Dodatkowe 6 lat powinno zatem przełożyć się na renesans stref – dodaje Krystian Bortlik.

Nie wszyscy są takimi optymistami.

– Czekam na plan zintensyfikowania napływu zagranicznych inwestycji do Polski. Teraz, gdy już wiadomo, że SSE będą dłużej działały część inwestycji, które były w poczekalni, mają szanse na realizację. Ale nie powiększy to znacznie naszego udziału w „światowym torcie”. Raczej po prostu zachowamy atrakcyjność – uważa Kiejstut Żagun z KPMG.

– Decyzja o wydłużeniu SSE do 2026 r. to sygnał do inwestorów zarówno potencjalnych jak i już działających w strefach, że mamy stabilny instrument. To może być decydujący argument dla niektórych firm, planujących duże inwestycje i zastanawiających się nad wyborem kraju. Ale to nie jest tak, że spadnie na nas złoty deszcz inwestycji. Na zmiany w strefach i odblokowanie procesu rozszerzeń czeka ponad 20 inwestycji, ale nie wszyscy są aż tak cierpliwi – wtóruje mu Rafał Pulsakowski z PwC.

Jak zachęcić do inwestycji w najbliższych dwóch latach

– Marchewką może być zasada, że przy nowej inwestycji przedsiębiorcy skorzystają z dłuższego okresu na wykorzystanie zwolnień podatkowych również dla poprzednich projektów. Drugą zachętą mogłaby być możliwość rozliczania strat – mówi Rafał Pulsakowski.

– W dzisiejszych czasach konkurencja jest bardzo duża i aby się wyróżnić, trzeba rzeczywiście zaoferować coś ekstra. Takim wyróżnikiem mógłby być większy niż do tej pory udział grantów rządowych w pakiecie pomocy publicznej oferowanym inwestorom. Przy ciągle rosnącym znaczeniu technologii Polsce pomogłoby wprowadzenie zachęt podatkowych na B+R podpowiada Kiejstut Żagun.

Kluczowe pozostaną szczegółowe uregulowania prawne, w tym przede wszystkim nowe kryteria obejmowania strefą terenów prywatnych. Z punktu widzenia obecnych strefowiczów istotne znaczenie dla trwałości obecnych inwestycji oraz reinwestycji będzie miała odpowiedź na pytanie, co z obowiązywaniem zezwoleń strefowych, które zostały wydane przed ostatnim wydłużeniem jednak z klauzulą „do końca ich istnienia”.

Podstawowym wsparciem w zakresie ubiegania się o nowe zezwolenia i efektywnego korzystania z obecnych, powinna być elastyczność uregulowań prawnych oraz szybkość działania organów administracji publicznej, zwłaszcza w przypadku rozszerzeń na grunty prywatne. Elastyczność, głównie w zakresie określania warunków zezwolenia, metodologii liczenia zwiększonego poziomu zatrudnienia (zwłaszcza w przypadku reinwestycji) oraz czytelne zasady możliwości wydłużenia terminów do spełnienia warunków wskazanych w zezwoleniach.

W odniesieniu do rozszerzeń, potrzeba z kolei zdefiniowania kryteriów, których spełnienie w obecnych czasach będzie w ogóle możliwe oraz szybkości działania – projekty nie mogą czekać ponad 18 miesięcy na rozszerzenie, bo po prostu ich nie będzie.

– Strefy to przede wszystkim zwolnienie podatkowe, a zatem konieczne byłoby jasne określenie działalności strefowej i pozastrefowej oraz implikacji powyższego w kalkulacji podatku dochodowego. Niestety w ostatnim czasie orzecznictwo organów podatkowych podąża w bardzo restrykcyjnym kierunku, co powoduje, że rozliczenia podatkowe stają się bardzo skomplikowane – wymienia listę życzeń Krystian Bortlik.

Rok przepychanek

Wymieniane przez niego obawy o kryteria włączania gruntów prywatnych nie są bezpodstawne. Ministerstwo gospodarki dotychczas nie dogadało się z ministerstwem finansów co do zasad funkcjonowania SSE. Gdy na początku roku 14 rozporządzeń wydłużających działalność wszystkich stref do 2026 r. trafiło pod obrady rządu z rozbieżnościami resortu finansów, który sprzeciwił się generalnie idei stref, rząd odroczył podjęcie decyzji w tej sprawie i zobowiązał MG do opracowania w porozumieniu z MF kryteriów określających zasadność dalszego funkcjonowania SSE. Kryteria miały być gotowe do 16 maja. Ale to się urzędnikom nie udało.

Spornych punktów jest siedem, resorty zgadzają się tylko w jednym: jeśli przedsiębiorca rezygnuje ze strefy, a nie wypełnił do końca zobowiązań, musi oddać niezapłacony podatek. Ta kwestia nie była uregulowana i wykorzystało to kilku inwestorów, w tym Funai – firma nie stworzyła obiecanych miejsc pracy, zwolniła ludzi i poprosiła o wygaszenie zezwolenia, ale jednocześnie skorzystała od 2007 r. z pomocy publicznej – nie płaciła podatków w strefie. I zgodnie z obecnym prawem jest to legalne. Ale tylko tu oba resorty stoją na wspólnym stanowisku.

Poza tym propozycje MF są tak wygórowane, że jeśli MG na nie przystanie, ciężko będzie o jakiekolwiek projekty w strefach. MF nie chce, by do stref wchodziły już działające firmy. Tymczasem bardzo często tak się dzieje, bo dzięki zwolnieniom podatkowym fabryki mogą wygrać w swojej grupie konkurs o nowy projekt z innymi zakładami. Także rodzimi przedsiębiorcy mogą dzięki zwolnieniom z podatków chętniej rozbudowywać zakład niż zbudować nowy w tańszym kraju. MF żąda też, by stworzyć mechanizm, który uniemożliwi firmom zatrudnianie w ramach zezwolenia strefowego osób ze spółek tej samej grupy kapitałowej. Chce w ten sposób przeciwdziałać przenoszeniu miejsc pracy. Resort chciałby też, by zmiana zezwolenia była możliwa wyłącznie za zgodą Ministra Finansów.

Znając tempo przepływu informacji między resortami z Placu Trzech Krzyży i Świętokrzyskiej, inwestorów czekałoby ciężkie życie. Najbardziej ograniczy jednak strefy propozycja, by – bez względu, czy jest to grunt prywatny czy należący do gminy – powstawały tylko na terenach, gdzie stopa bezrobocia to 130 proc. średniej krajowej (a takie kryteria spełnia w naszym kraju tylko 46 ze 101 powiatów Polski Wschodniej). MG obawia się, że taki zapis bardzo usztywni instrument pomocy publicznej, jakim są strefy.

Zasady funkcjonowania stref MG i MF miały ustalić – po tym, jak nie udało się do połowy maja – 25 lipca, czyli dwa dni po pozytywnej dla SSE decyzji rządu. Ale dobra passa stref, którą rozpoczęła decyzja rządu z 23 lipca o przedłużeniu ich funkcjonowania do 2026 r. – trwała.

Chociaż rano 25 lipca w PAP anonimowy przedstawiciel MF powiedział, że dłuższe strefy tak, ale tylko dla firm, które zainwestują w ciągu dwóch lat, już po południu okazało się, że to nie MF rozdaje karty. Kancelaria premiera nie oczekuje już, że resorty spotkają się w pół drogi. Teraz to MG ma przygotować zasady, biorąc pod uwagę propozycje MF.

– Interpretuję to tak, że do 2016 r. nie będziemy wprowadzać obostrzeń, wręcz przeciwnie, a po tym terminie, gdy rządowi nie zależy na maksymalnie dużym napływie inwestycji, rozważymy wprowadzenie rozwiązań MF – mówi Ilona Antoniszyn-Klik, wiceminister gospodarki.

Kolejne zwycięstwo?

Blokada poszerzeń stref miała trwać, dopóki nie powstaną zasady funkcjonowania SSE (czyli wracamy do siedmiu punktów spornych między MG i MF). Ale tydzień 22-26 lipca przyniósł jeszcze jedną miłą niespodziankę oprócz przedłużenia funkcjonowania i zmiany podejścia do kryteriów ustalanych między resortami. Komitet Stały Rady Ministrów, który przygotowuje dokumenty pod obrady rządu, zatwierdził rozporządzenia poszerzające granice stref kostrzyńsko-słubickiej i mieleckiej. MG zapowiada, że teraz rząd szybko zatwierdzi zmiany granic pozostałych 10 stref. Nie wszyscy są tego pewni.

– Poczekajmy, czy inne strefy też będą poszerzane. Strefy mielecka i kostrzyńsko-słubicka mają tereny w Szczecinie i być może pozytywna decyzja to odpowiedź na kłopoty byłej Stoczni Szczecińskiej – ostrzega prezes jednej ze stref.

Zmiany, zmiany

MG próbuje przepchnąć kolejny ważny dla SSE dokument: na początku czerwca wysłał do konsultacji międzyresortowych projekt założeń projektu ustawy o zmianie ustawy o SSE. Co ma się pojawić w poprawionej ustawie? Zasady zwrotu pomocy publicznej przy wygaszeniu zezwolenia. To znów reakcja na sprytnych przedsiębiorców, o których była już mowa. Kolejna sprawa to wprowadzenie do rad nadzorczych spółek zarządzających SSE przedstawiciela MF w miejsce przedstawiciela wojewody. Mówi się, że kiedyś resort finansów chciał takie miejsca. Strefy zareagowały wtedy nerwowo i do tego nie dopuściły. Teraz eksperci zaznaczają, że jeśli MF będzie mieć swoich ludzi w radach nadzorczych, nie będzie tak krytycznym okiem patrzeć na strefy.

Jedną z najistotniejszych kwestii jest zmiana zakresu działania spółek zarządzających strefami. To już nie mają być zarządcy nieruchomości, lecz menedżerowie, którzy angażują się w proces dostosowania szkolnictwa zawodowego do potrzeb rynku pracy, tworzą warunki do rozwoju klastrów i koordynują ich działanie. Warto tu podkreślić, że niektóre strefy już to robią, np. katowicka jest inicjatorem Silesia Automotive. Jest jeszcze jedna zmiana, na którą wiele firm czeka od 2008 r. To wtedy wprowadzono elastyczność – możliwość obniżenia poziomu zatrudnienia o 20 proc. w stosunku do deklaracji w zezwoleniu. Ale te antykryzysowe rozwiązania dotyczą tylko firm, które odebrały zezwolenia po wejściu w życie tych zmian (lato 2008).

To jednak już trochę za późno. Firmy, które odebrały zezwolenie wiosną 2008 r. zobowiązały się w nim do utworzenia pewnej liczby miejsc pracy i utrzymania ich przez pięć lat. Te pięć lat właśnie mijają. Zmiana, o którą firmy apelowały tyle czasu nie jest już potrzebna. Ale wystarczy posłuchać wskazówek ekspertów i urzędnicy MG znów na ładnych parę lat będą mieć pełne ręce roboty.

OF

Korzyści spodziewane z wydłużenia działania SSE. (infografika D.Gąszczyk/CC by compujeramey)

Otwarta licencja


Tagi