System oszczędzania na emeryturę nie motywuje gorzej zarabiających

Rząd chce zachęcić do oszczędzania na emeryturę. Wprowadzenie ulgi podatkowej dla odkładających pieniądze w ramach Indywidualnych Kont Zabezpieczenia Emerytalnego ma kosztować budżet 1,2 mld zł w pierwszym pełnym roku obowiązywania przepisów. Skorzystają jednak nie ci, którym dodatkowa emerytura przydałaby się najbardziej. Jak to zmienić?

Rządowa propozycja wprowadzenia ulgi podatkowej dla oszczędzających w ramach Indywidualnych Kont Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE) jest tak skonstruowana, że najbardziej skorzystają na niej osoby o stosunkowo dobrej pozycji zawodowej i niezłych zarobkach. Korzyść podatkowa będzie tym większa im wyższe zarobki wykazane w PIT. W latach 2012-2014 od podstawy opodatkowania można będzie odliczyć 2 proc. podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie emerytalne ustalonej na podstawie zarobków za poprzedni rok. W kolejnych dwóch latach – 3 proc., a od 2017 r. – 4 proc.

Żeby jednak nie zrujnować budżetu rząd zaproponował wprowadzenie górnego limitu wpłat na IKZE promowanych ulgą. Będzie to tzw. kwota ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe, po przekroczeniu której przestaje się „płacić ZUS” . Na ten rok wynosi ona 100,8 tys. zł rocznie, czyli 8,4 tys. zł miesięcznie. Oznacza to, że gdyby ustawa już działała, to  osoba zarabiająca właśnie 8,4 tys. zł miesięcznie, mogłaby sobie odpisać od podstawy opodatkowania wpłaty do 2 proc. tej kwoty (niecałe 170 zł, miesięcznie), co w skali roku pozwolić zmniejszyć podatek o około 360 zł.  W projekcie znalazło się też rozwiązanie przyjazne dla osób które nie mają stałych, opodatkowanych przychodów (pracują dorywczo, albo na czarno). Jeśli w danym roku oszczędzający w IKZE nie osiągnie przychodów równych 12-krotności minimalnego wynagrodzenia, będzie mógł odpisać sobie wpłaty na IKZE licząc je od równowartości minimalnego rocznego wynagrodzenia w poprzednim roku.

Gdyby przepisy weszły w życie, to w przyszłym roku taka osoba mogłaby odliczyć od podstawy opodatkowania 2 proc. z 16,6 tys. zł czyli 333 zł, co dałoby jej mniej niż 60 zł zmniejszenia podatku. Taka suma może być zbyt małą zachętą do oszczędzania, szczególnie dla osób najuboższych, które nie mają doświadczeń w korzystaniu z usług finansowych i dla których odłożenie nawet niewielkiej sumy 28 zł miesięcznie może być wyrzeczeniem. A to oznacza, że beneficjentami pomysłu będą głównie zamożniejsi. Korzyść podatkowa osoby zarabiającej 8,4 tys. zł miesięcznie, będzie około sześć razy wyższa, niż oszczędzającej na IKZE z pensji minimalnej.

Niedawno na tych łamach Halina Bińczak napisała, że nowa ulga podatkowa skusi jedynie zamożnych.  Warto przypomnieć, jak działa system i co powoduje, że to nie najbogatszych trzeba wspierać w gromadzeniu oszczędności emerytalnych.

Kiedy ponad dekadę temu w życie wchodziła reforma emerytalna prof. Tadeusz Szumlicz z SGH napisał tekst zatytułowany „Bogaci będą bogatsi.”, w którym wykazał, że na reformie emerytalnej stracą najmniej zarabiający. Uzależnienie wysokości emerytury wyłącznie od tego ile się uzbiera na nią kapitału spowodowało, że tzw. stopa zastąpienia (czyli procentowy wskaźnik pokazujący relację emerytury do ostatniego wynagrodzenia) jest taka sama dla wszystkich, bez względu na zarobki. Profesor policzył, że wskaźnik ten dla kobiet wyniesie około 40 proc. a dla mężczyzn około 60 proc. Różnica, to efekt tego, że przyjęto iż statystycznie kobiety żyją dłużej, więc zgromadzone środki dzieli się przez większą liczbę miesięcy życia na emeryturze.

We wcześniejszym systemie wskaźnik ten zależał od głównie od wysokości zarobków, a w mniejszej części od płci przyszłego emeryta. Ci, którzy zarabiali 50 proc. średniej krajowej dostawali około 90 proc. swojego ostatniego wynagrodzenia, dla zarabiających 150 proc. średniej to około 70 proc., a przy 2,5 krotności było to około 50 proc.

Relacja emerytury do zarobków tych najlepiej zarabiających w starym i nowym systemie nie zmieniła się istotnie i wynosi około 50 proc. Najmniej zarabiający zostali poszkodowani, bo dostaną przeciętnie 50 proc. swoich zarobków, a nie 90 proc. jak w poprzednim systemie. Przyjmując dzisiejsze warunki, osoba zarabiająca połowę średniej krajowej, czyli 1750 zł brutto, może liczyć na około 850 zł emerytury, podczas gdy w starym systemie byłoby to około 1550 zł. Dlatego właśnie osoby z tej grupy trzeba zachęcać, żeby odkładały choć kilkadziesiąt złotych miesięcznie na przyszłą emeryturę.

Nawet z rządowych symulacji wyraźnie też widać, że do oszczędzania trzeba zachęcać również młodych ludzi. Po pierwsze, im młodsza osoba tym niższy wskaźnik zastąpienia. Po drugie, dodatkowe oszczędności pozwolą im w większym stopniu zwiększyć emeryturę, niż w przypadku osób starszych.

Z wyliczeń ekspertów KPRM wynika, że stopa zastąpienia dla emerytury tylko z ZUS i OFE dla mężczyzny z rocznika 1960 będzie wynosiła 54,1 proc., a jeśli założy on IKZE i będzie oszczędzał wzrośnie o 2,7 pkt. proc. – do 56,8 proc. Dla mężczyzny z rocznika 1990 będzie to odpowiednio 31,3 proc. i 39,3 proc., co daje 8 pkt. proc. wyższą emeryturę.

Czy jest sposób, żeby zachęcić młodych i ubogich, żeby dziś zacisnęli pasa i zadbali o swoją emeryturę? Gdy zakup obligacji Skarbu Państwa można było sobie odpisać od podatku, Polacy masowo je kupowali. Podobnie było z prywatnymi usługami medycznymi, gdy można było sobie odliczyć rachunki za wizytę w prywatnym gabinecie. Na podstawie tych doświadczeń można zakładać, że odliczenie wpłaconych na IKZE kwot bezpośrednio od podatku zwiększyłoby zainteresowanie tą formą oszczędzania.

Przeciwnicy zarzucą temu rozwiązaniu, że oszczędzając 50 zł miesięcznie i tak nie uzbiera się na przyzwoity dodatek do emerytury. Rzeczywiście, po 40 latach i rocznych zyskach na poziomie 4 proc. będzie to niecałe 50 tys. zł. Pozwoli to na co miesięczną wypłatę około 200 zł emerytury dożywotniej, lub około 420 zł – przewidzianej w rządowym projekcie – emerytury 10-letniej. Dla wielu to mała kwota, ale w sytuacji najmniej zarabiających będzie to istotne wsparcie domowego budżetu na emeryturze.

Ostateczna wysokość ulgi zależy oczywiście od możliwości budżetowych. System powinien być jednak tak skonstruowany, żeby maksymalnie wspomagać najuboższych, bo bez tego za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, bez dodatkowych oszczędności, to oni staną się klientami opieki społecznej. Ci bardziej zamożni będą mieli kapitał emerytalny czy to w gotówce, czy to w postaci nieruchomości.

Jaki procent zarobków będzie stanowiła emerytura?
Kobieta Mężczyzna
Rok urodzenia ZUS+OFE* ZUS+OFE+IKZE ZUS+OFE ZUS+OFE+IKZE
1960 46,10% 47,50% 54,10% 56,80%
1970 36,00% 39,20% 46,70% 51,70%
1980 28,40% 33,40% 36,60% 43,60%
1990 24,30% 30,30% 31,30% 39,30%

*symulacja dla sytuacji po wprowadzeniu zmian w systemie emerytalnym. Założenia: Kobieta – wiek emerytalny 60 lat, 35 lat aktywności zawodowej, wejście do systemu ubezpieczeń w wieku 25 lat. Mężczyzna – wiek emerytalny 65 lat, 40 lat aktywności zawodowej, wejście do systemu ubezpieczeń w wieku 25 lat. Oboje zarabiający przez cały okres aktywności zawodowej średnią krajową. Źródło: DAS KPRM z uzasadnienia do  zmian w systemie ubezpieczeń społecznych

Marcin Jaworski jest analitykiem w TUiR Warta. Prezentowanych w tekście opinii nie należy utożsamiać ze stanowiskiem instytucji, w której pracuje.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Technologia w sukurs ludzkiej pracy

Kategoria: Trendy gospodarcze
Napływ uchodźców z Ukrainy do Polski na skutek inwazji rosyjskiej nie zmieni trendu przechodzenia gospodarki analogowej na cyfrową – mówi dr hab. Jakub Górka z Wydziału Zarządzania UW, doradca prezesa ZUS ds. FinTech i e-płatności, ekspert PSMEG w Komisji Europejskiej.
Technologia w sukurs ludzkiej pracy