Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Trump walczy o realizację obietnic

Administracja Trumpa ma duże problemy z wprowadzeniem zapowiedzianych zmian. Jak określił to Harold James z Princeton, Trump ma podobny dylemat do tego, jaki mieli bolszewiccy rewolucjoniści – musi znaleźć równowagę pomiędzy zdradą radykalnych idei wyborców a sprawnym zarządzaniem państwem.
Trump walczy o realizację obietnic

Protest przeciwko wprowadzeniu Obamacare z 2010 r. Republikanie nie szanują ustawy, ale unieważnić ją będzie trudno. (CC By Tim Pierce)

Nie trzeba oporu tzw. „głębokiego państwa” (urzędników służby cywilnej, wojska i pracowników aparatu państwa, którzy nie dopuszczają do zmian jakie chce wprowadzić nowa władza), o którym głośno w USA, aby utemperować rewolucję Donalda Trumpa. Tylko w administracji i Białym Domu, nie mówiąc o Kongresie, jest wystarczająco dużo opozycji przeciw jego radykalizmowi.

Jak określił to Harold James z Princeton University, Trump ma podobny dylemat do tego, jaki mieli bolszewiccy rewolucjoniści – musi znaleźć równowagę pomiędzy zdradą radykalnych idei swoich wyborców a sprawnym zarządzaniem państwem.

Skutek może być taki, że nie dojdzie do wycofania Obamacare, ani do głębokich cięć podatkowych, nie będzie wielkich programów infrastrukturalnych, nie zostaną nawet zmienione międzynarodowe umowy handlowe. Silnie kontestowane są we wszystkich trzech ośrodkach władzy zarówno przedstawione ostatnio projekty nowej polityki ubezpieczeń zdrowotnych i budżetu państwa na 2018 rok, jak i te w przygotowaniu – jak zmiany w handlu zagranicznym.

Nacjonaliści kontra globaliści

W administracji i w Białym Domu toczy się „wojna domowa” nacjonalistów przeciwko globalistom, napisał Financial Times. Globaliści chcą utrzymania wolnego handlu, nacjonaliści chcą wywalczyć obiecane działania protekcjonistyczne. Bastionem nacjonalistów dowodzi dwóch zwolenników rewolucji: Peter Navarro, szef nowo utworzonej Rady Handlowej oraz Steve Bannon, główny strateg Białego Domu.

Wiele wyższych stanowisk natomiast w administracji, zwłaszcza w resortach i agencjach gospodarczych objęli bankierzy z Wall Street. To silne lobby, któremu przewodzi Gary Cohn, jeden z byłych szefów Goldman Sachs, a obecnie szef prezydenckiej Rady Ekonomicznej. O ile popierają prezydencki plan deregulacji sektora bankowości, czyli wycofywanie wielu przepisów wprowadzonych ustawą Dodda-Franka, o tyle są przeciwni wprowadzaniu protekcjonistycznych taryf importowych.

Podzieleni w sprawie Obamacare

Jeszcze bardziej różnorodny w poglądach jest Kongres. Donald Trump potrzebuje poparcia parlamentu do reformy podatkowej, zniesienia regulacji w sektorze finansowym, poparcia większych wydatków na obronność i programy infrastrukturalne i wreszcie wycofania lub zastąpienia nowym prawem programu ubezpieczeń zdrowotnych Obamacare. Republikanie, którzy dominują w Kongresie, mogą wprowadzić zmiany w finansowaniu zwykłą większością głosów. Zmiany legislacyjne jednak wymagają większości 60 proc. głosów, a to oznacza konieczność skaptowania sporej grupy Demokratów. Według Michaela Boskina, szefa Rady Ekonomicznej prezydenta George’a H.W. Busha, zbudowanie koalicji republikańskiej w Kongresie dla poparcia planów Trumpa wcale nie będzie łatwe.

Przez 6 lat Republikanie walczyli wszystkimi możliwymi środkami przeciwko wprowadzeniu Obamacare, sztandarowej reformy prezydenta Baracka Obamy. Zaskarżając nowe prawo w sądach i prowadząc kampanię pod hasłem „Obama niszczy lekarzy”, zaprzysięgli zniesienie ustawy. Donald Trump poszedł dalej i przyrzekł, że wprowadzi ubezpieczenia zdrowotne dla wszystkich Amerykanów, w dodatku tańsze niż za Obamy. Obiecywał też zmniejszenie wydatków budżetu na program ubezpieczeń.

Gdy jednak spiker Izby Reprezentantów Republikanin Paul Ryan przedstawił projekt zmian Obamacare okazało się, że nie tylko nie wycofuje on Obamacare, ale jest znacznie mniej radykalny niż projekt, jaki Republikanie przedstawili prezydentowi Obamie rok temu. Rok temu plany Republikanów nie miały szans na akceptację w Kongresie były więc bardziej manifestem niż propozycją legislacyjną. Teraz jako grupa trzymająca władzę zdają sobie sprawę z odpowiedzialności za zmiany. Ale i tak ich nienawiść do Obamacare zaciemniła ich zdolność do wypracowania sensownego projektu.

Dlatego projekt nie ma szans na uzyskanie poparcia. Utrzymuje za dużo zasad z Obamacare, a więc nie ma szans u prawicowych Republikanów. Przewiduje za mało mechanizmów ochrony najbiedniejszych, aby chcieli go poprzeć umiarkowani Republikanie, którzy boją się o reelekcję. Demokraci, nawet ci, którzy nie są całkiem zadowoleni z Obamacare, także nie poprą projektu, bo finansowe propozycje w nim zawarte z powodu wzrostu cen rocznych składek (średnio o 20 proc. w 2017 roku) zwiększyłyby liczbę nieubezpieczonych Amerykanów. Jak oszacowało niezależne Kongresowe Biuro Budżetowe tylko w tym roku o 4 miliony, o kolejnych 10 milionów w 2018 r., a do 2026 o kolejnych 24 miliony.

Zmiana obniżyłaby rzeczywiście koszty państwa o 1,2 bln dol. przez najbliższe 10 lat. Koszty składek miałyby zacząć spadać po roku 2019. W tej sytuacji lojaliści Trumpa namawiają go do porzucenia planu Ryana, uważając go za polityczną pułapkę.

Budżet to dyscyplina. Albo i nie

Nawet w sprawie podatków jedność Białego Domu i Kongresu nie jest oczywista. Donald Trump ma szanse na poparcie Republikanów przy reformie podatków o ile zdoła ich przekonać do zrezygnowania z budżetowej dyscypliny. A trzeba pamiętać, że budżetowa dyscyplina zawsze była znakiem firmowym Republikanów.

Jakiegoś rodzaju cięć spodziewają się wszyscy. Pośród polityków krążą różne propozycje, w tym jedna szczególnie atrakcyjna, a przy tym wspólna dla Białego Domu i Republikanów z Kongresu. To obniżenie o połowę 35-proc. podatku dochodowego dla przedsiębiorstw. Zredukowałoby to dochody państwa o około 190 mld dol., czyli 1 proc. PKB rocznie. Miałoby to być zrównoważone zwiększonymi inwestycjami.

Przedstawiony tymczasem przez administrację Trumpa projekt budżetu państwa na 2018 rok nie jest budżetem dyscypliny fiskalnej. Przewiduje drastyczny wzrost wydatków na zbrojenia – o 54 mld dol., czyli o 9 procent, przy równie drastycznym zmniejszeniu wydatków 18 ministerstw i agencji rządowych oraz likwidacji wielu programów ochrony społecznej, pomocy dla innych krajów, wspierania sztuki i badań naukowych. Największe cięcia, o ponad 31 procent, mają dotknąć Agencję Ochrony Środowiska. Agencja ma stracić ponad 50 programów i ponad 3200 miejsc pracy. O 29 proc. mniej dostanie ministerstwo spraw zagranicznych (cięte są programy pomocowe innym krajom) po 21 proc. – ministerstwa rolnictwa i pracy.

Cięcia te nie są satysfakcjonujące ani dla wielu Republikanów ani dla żadnego konserwatysty, nie zmniejszają bowiem deficytu i zadłużenia państwa. Projekt przewiduje też zbyt mało likwidacji rządowych programów a więc nie odzwierciedla rzeczywistego ograniczenia roli państwa w rynku. Zwolennicy Trumpa podkreślają, że przedstawiony budżet jest zaledwie budżetem wydatków uznaniowych, a więc nie obejmuje wydatków obowiązkowych na programy ochrony społecznej (emerytury, renty, pomoc socjalną) i ochrony zdrowia (Medicare i Medicaid. Donald Trump przyrzekł, że nie będzie ograniczał tych wydatków. Jak będzie – okaże się za kilka miesięcy.

Wreszcie rośnie napięcie pomiędzy Trumpem a Federalną Rezerwą, którą wciąż kieruje Janet Yellen mianowana przez Obamę. Trump chce szybkiego wzrostu gospodarczego, nowych miejsc pracy i rosnących zarobków. Yellen chce wzrostu zrównoważonego stabilizacją cen. Rezerwa właśnie podniosła stopy procentowe o 25 punktów bazowych, ale co ważniejsze zasygnalizowała tym samym, że przesuwa swoją politykę poza ściśle zależną od danych do pełnienia roli bardziej wiodącej dla rynków.

Dla wielu obserwatorów różnice poglądów wśród rządzących Republikanów są na tyle głębokie, że wróżą niepowodzenie administracji Trumpa. Jak pisze James Pethokoukis z American Enterprise Institute za rok, wobec tego, że jedynym osiągnięciem administracji będzie rozpoczęcie budowy ściany na granicy z Meksykiem, Amerykanie uświadomią sobie, że oddanie władzy w ręce nowicjusza, który nie ma zdolności do dłuższej niż kilka minut koncentracji, było kosmicznie złym posunięciem.

Protest przeciwko wprowadzeniu Obamacare z 2010 r. Republikanie nie szanują ustawy, ale unieważnić ją będzie trudno. (CC By Tim Pierce)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ukraina walczy o eksport zbóż

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jeżeli kraj eksportował co roku 50 mln ton pszenicy i kukurydzy, czy 15 mln ton wyrobów stalowych, a nagle może wywozić ułamek tego wolumenu, to ma wielki problem gospodarczy. Przeżywa go Ukraina, walcząca z agresorem.
Ukraina walczy o eksport zbóż

Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają

Kategoria: Analizy
Jesteśmy sceptyczni wobec płacenia podatków a jednocześnie oczekujemy dużego zaangażowania państwa w sprawy socjalne i gospodarkę – i nie widzimy w tym sprzeczności.
Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają