Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

USA i Chiny grają o rynki

Kongres USA wezwał do zablokowania dostępu do amerykańskiego rynku dwóch chińskim firmom z branży telekomunikacyjnej - Huawei i ZTE. Takich sporów będzie między oboma mocarstwami coraz więcej. To walka o rynek, rząd dusz i ogromne przychody, choć pod hasłem: bezpieczeństwo narodowe.
USA i Chiny grają o rynki

(Fot. huawei.com)

Amerykański Kongres kilka dni temu potępił w raporcie największych chińskich producentów sprzętu do obsługi telekomunikacyjnych sieci bezprzewodowych i urządzeń mobilnych – Huawei i ZTE i wezwał do zablokowania im dostępu do amerykańskiego rynku.

Amerykanie przekonują, że chodzi o bezpieczeństwo USA oraz o nieuczciwe praktyki stosowane przez firmy z Państwa Środka. Amerykański Departament Handlu już w zeszłym roku zablokował plany sprzedaży urządzeń oraz budowy przez Huawei w USA zapasowej sieci komunikacji bezprzewodowej. Urząd argumentował, że w systemie świadomie tworzone są luki cybernetyczne oraz instalowane jest złośliwe oprogramowanie pozwalające szpiegować użytkowników sieci i urządzeń do niej podłączonych. Chińczycy odpowiadają, że Stanom chodzi o pieniądze i udziały w rynku.

Międzynarodowi eksperci są w tym wypadku podzieleni. Z jednej strony mówią o tendencyjności raportu, tajności dowodów, i amerykańskiej paranoi politycznej, z drugiej o tym, że chińskim firmom trzeba zawsze dokładnie się przyglądać (założyciel Huawei Ren Zhengfei pracował kiedyś dla armii chińskiej).

W konsekwencji firmom tym przyglądają się teraz bacznie także władze Australii, Kanady i Wielkiej Brytanii, choć na razie są bardziej powściągliwe w formułowaniu zarzutów.

Gra w biznes

To nie jest oczywiście pierwszy spór handlowy, czy biznesowy między USA a Chinami. W stanie Oregon, także z powodów bezpieczeństwa, zablokowany został, na przykład, projekt budowy farmy wiatrowej przez filię chińskiego koncernu Sany. Departament Handlu wprowadził też cła na 22 rodzaje produktów z Chin, wśród, których znalazły się m.in. stalowe felgi do samochodów, opony, rury wykorzystywane do platform wiertniczych, niektóre gatunki papieru, buty czy panele słoneczne.

Czy miała to być odpowiedź na niewywiązywanie się przez Chiny z wcześniejszych obietnic obniżania ceł na importowane towary konsumenckie oraz podatków na usługi?

Najczęściej powtarzane przez Amerykanów zarzuty dotyczą jednak chińskich subsydiów państwowych do eksportowanych towarów i względów bezpieczeństwa narodowego, co należy odczytywać jako zarzut po prostu szpiegostwa przemysłowego.

Chiny, które – naturalnie – nie zgadzają się z żadnymi zarzutami, zwróciły się do Światowej Organizacji Handlu (WTO) o mediacje. Te jednak, ze względu na konieczność rozważenia argumentów i dowodów obu stron, mogą potrwać wiele miesięcy.

Nie tylko USA maja do Chin pretensje o nieuczciwe zagrania. Komisja Europejska wszczęła dochodzenie w sprawie stosowania przez Chińczyków cen dumpingowych przy sprzedaży paneli słonecznych. Aż 65 proc. światowej produkcji tych urządzeń pochodzi z Chin. Trudno jednak nie zauważyć związku między tą decyzją, a posunięciem rządu Niemiec, który zapowiedział znaczące obniżenie państwowych dotacji dla niemieckich producentów paneli.

Chiny nie pozostają dłużne. Praktycznie podczas każdej wizyty ważniejszego zagranicznego polityka w Pekinie skarżą się na politykę protekcjonizmu uprawianą przez Zachód, która uderza w ich firmy. Proponują negocjacje i polubowne załatwienie sprawy, obiecując w zamian dostęp do jakiejś, dotąd zamkniętej, części ich rynku.

Większość sporów pozostaje w zawieszeniu. Żadnej ze stron nie zależy na eskalowaniu nieporozumień więc rozmawiają, negocjują, ale zakończenia szybko spodziewać się nie należy.

Przełom, albo i nie

Czy ostatnie poruszenie w sprawie dwóch firm telekomunikacyjnych może mieć inny finał?

Zarzuty o bliskie stosunki oskarżanych firm elektronicznych z chińskimi władzami i o to, że są wspomagane przez budżet wydają się słuszne. Z drugiej jednak, gdyby Amerykanie w każdym przypadku tak pryncypialnie podchodzili do biznesu z Chińczykami musieliby zerwać z nimi gros umów i kontraktów. Większość bowiem chińskich koncernów jest w ten lub inny sposób wspomagana przez władze ChRL, co od lat dla nikogo nie jest tajemnicą. Chiny obrały taką właśnie strategię rozwoju i ekspansji na światowe rynki. Ponieważ dla nich świetnie się sprawdza – łatwo od niej nie odstąpią. Krótko mówiąc – polityka jest tu nierozerwalnie związana z dużym biznesem.

Zarzuty te wynikają również z wybiórczego, w gruncie rzeczy, przykładania zachodnich, neoliberalnych standardów ekonomicznych do chińskich standardów prowadzenia biznesu – jakże odmiennych. Gdyby, więc Amerykanie byli od początku konsekwentni, to jakiekolwiek interesy z Państwem Środka nie wchodziłyby w grę. A jest wprost przeciwnie, o czym świadczy, zarówno wielkość wymiany handlowej (Stany to drugi handlowy partner Chin na świecie), jak i skala amerykańskich inwestycji w tym kraju.

To gra, którą znają obie strony. Jak szacują Chińczycy, wartość amerykańskiego sektora sprzętu telekomunikacyjnego sięgnie w przyszłym roku 10,5 mld dol. Dlatego uważają, że władze USA już obecnie robią, co mogą, by pieniądze te trafiły w jak największej ilości do rodzimych przedsiębiorstw.

W końcu przecież nigdzie na świecie nie ma wytwórców technologicznie zaawansowanego sprzętu telekomunikacyjnego (włącznie z firmami amerykańskimi), którzy – w taki czy inny sposób – nie współpracują z władzami swego kraju. Jest to, bowiem branża, która oprócz aspektu czysto komercyjnego (np. budowa infrastruktury dla telefonii 3G i 4G) ma również znaczenie dla bezpieczeństwa państwa.

Chiński punkt widzenia

W Chinach to, jak i wcześniejsze oskarżenia traktowane są, jako handlowy protekcjonizm i ochrona rodzimego rynku. W chińskich mediach pojawiły się nawet określenia dawno niespotykane, mówiące o: „zimnej wojnie handlowej”.

W mediach przeważa opinia, że takie praktyki muszą spotkać się z właściwą odpowiedzią, czyli podobnym potraktowaniem zagranicznych firm działających, lub zamierzających działać w Chinach.

Niektórzy idą dalej, uważając, jak Huo Jianguo, dyrektor Chińskiej Akademii Handlu Zagranicznego i Instytutu Współpracy Gospodarczej, że chodzi nie tylko o kwestie gospodarcze. Amerykański raport domniemywa spisek, a to – mówi Huo Jianguo -„ma oczywiste, intencje polityczne”.

Ta konkluzja zgodna jest z pojawiającymi się  nie od dziś opiniami, że Stany Zjednoczone nie będą biernie przyglądały się wzrostowi potęgi Chin i mogą wykorzystywać różne, w tym polityczno – gospodarcze instrumenty do jego zahamowania (nie bez znaczenia, na co też zwracają uwagę chińskie media, jest trwająca w Stanach kampania prezydencka).

Eksperci zwracają uwagę, że konflikty tego rodzaju będą narastały. Dotąd bowiem chińskie koncerny zdobywające międzynarodowe przyczółki, głównie na rynku afrykańskim i Ameryki Łacińskiej stanowiły raczej ciekawostkę. Teraz widać, że największe z nich, do tego w branżach innowacyjnych, w których dotąd dominowały firmy zachodnie z powodzeniem wchodzą na rynki państw rozwiniętych, w czym wiele osób na najwyższych szczeblach widzi zagrożenie.

Można powiedzieć, że firmy z Chin stają się powoli ofiarami własnego rozwoju, w tym technologicznego. Dla władz w Pekinie to bardzo niepokojący sygnał, bowiem wytyczona przez nie strategia gospodarcza na kolejne lata, zakłada postawienie w głównej mierze na innowacyjność i zaawansowane technologie, a odchodzenie od wytwarzania rzeczy najprostszych.

Chińscy eksperci zastanawiają się, co dalej. Jedni, jak Chen Jihong z pekińskiej kancelarii prawniczej, twierdzi w wypowiedzi dla gazety China Daily, że opinia amerykańskiego Kongresu, będzie miała poważny wpływ na chińskie firmy telekomunikacyjne, gdyż nie będą mogły sprzedawać niektórych swych urządzeń w Stanach i jej konsekwencje mogą być gorsze, niż konkretnych przepisów antydumpingowych (koncern ZTE podał właśnie, że przewiduje w drugiej połowie roku straty netto w wysokości prawie 300 mln dol. na skutek m.in. opóźniania ich międzynarodowych projektów i coraz niższych marż).

Tu Xinquan z Instytutu Studiów nad WTO przy Uniwersytecie Międzynarodowego Biznesu i Gospodarki uważa, że firmy chińskie powinny starać się udowodnić, że nie naruszają prawa patentowego i szukać z firmami amerykańskimi porozumienia.

Miejscowi eksperci pocieszają, że wzrost liczby abonentów telefonów komórkowych w Państwie Środka o ok. 10 mln miesięcznie i szybki rozwój mobilnego Internetu (w 2016 r. połowa lokalnego rynku będzie już należała do sieci 3G), pozwolą im nie tylko przetrwać, ale i zarobić wystarczająco dużo na własnym rynku. Stratni mogą okazać się sami Amerykanie i ich spowalniająca gospodarka, bowiem, jak wynika z chętnie przytaczanych tu teraz badań Instytutu Kissingera, w ostatnich 5 latach chińskie firmy stworzyły w Stanach 20 tys. miejsc pracy, a to dopiero początek (sam Huawei zatrudnia w USA 1500 amerykańskich pracowników).

Amerykanów pewnie ta statystyka nie przekona, bowiem ich firmy dają w Państwie Środka zatrudnienie o wiele większej liczbie Chińczyków, a chińskie firmy high-tech postawiły ostatnio głównie na zagraniczną ekspansję (Huawei aż 70 proc. swej działalności prowadzi poza krajem).

Co do jednego panuje wśród ekspertów zgoda – ta nowa odsłona, może jeszcze nie wojny handlowej, ale kolejnego, z całej serii sporów handlowych, nie służy ani jednej, ani drugiej stronie. Przewidują jednak, że wraz z nasilaniem się bezpośredniej chińsko – amerykańskiej rywalizacji gospodarczej, takie sytuacje będą coraz częstsze.

OF

(Fot. huawei.com)

Otwarta licencja


Tagi