Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

USA z klifu nie spadły, grozi im uderzenie w sufit długu

Amerykanów czeka kolejna, trudniejsza batalia niż ta stoczona o uniknięcie fiskalnego klifu. Kongres USA musi drastycznie podnieść pułap narodowego długu — w przeciwnym razie państwo stanie się niewypłacalne. Stawką przy klifie były podatki obywateli. Obecnie — międzynarodowa reputacja amerykańskiej gospodarki.
USA z klifu nie spadły, grozi im uderzenie w sufit długu

(Opr. DG)

Zanim kwestia zadłużenia zostanie formalnie rozwiązana stopień dramatyzmu przetargów i negocjacji drastycznie wzrośnie. Z przyczyn politycznych, nie zaś z powodu ogromu zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Tymczasem jego rozmiary są wręcz kosmiczne. Mierzony stosem jednodolarowych banknotów amerykański dług jest większy niż odległość do Księżyca i z powrotem. Dwa razy.

Doskonali i znakomici

Technicznie podniesienie poziomu dopuszczalnego zadłużenia państwa nie jest w USA wielkim problemem. Kongres zrobił to już 75 razy od 1962 r. Ale jeśli teraz zacznie się ociągać z podjęciem decyzji z powodów politycznych, co wydaje się przesądzone, będą kłopoty i to ogromne.

Stanom Zjednoczonym może grozić powtórka sytuacji z 2011 r., kiedy to republikanie chcieli zmusić prezydenta Obamę do ustępstw budżetowych i odmawiali akceptacji wyższego pułapu zadłużenia. Agencja ratingowa Standard & Poor’s zdegradowała wówczas USA z poziomu AAA do AA+ (z „outstanding” do „excellent” czyli z doskonałych do znakomitych). Obniżka oceny wiarygodności kredytowej miała być dla rządzących „żółtą kartką” ponieważ kilka dni wcześniej, 5 sierpnia, Kongresnowy poziom uchwalił. USA stały się wypłacalne, ale dopiero po tygodniach przetargów. Czy ostrzeżenie pomogło?

>>video: Obama: Skończmy z partyjniactwem

Nawet ostatnie wydarzenia wskazują wyraźnie, że żadne „żółte kartki” nie mają wpływu na sposób pracy amerykańskich ustawodawców i administracji. Dramatyczny problem klifu fiskalnego rozwiązano w ostatnich minutach, technicznie już po spadku z krawędzi, bo po przekroczeniu granicznej daty 31 grudnia. Najbardziej jednak wymowny jest fakt, że od trzech lat administracja USA działa nie mając uzgodnionego i zatwierdzonego przez Kongres budżetu.

Także i teraz, chociaż dług państwa technicznie przekroczył zaakceptowany przez Kongres próg, ustawodawcy przygotowują dopiero strategie walki. Bo będzie to walka — w sprawie klifu wygrał prezydent Barack Obama i demokraci. W kwestii długu republikanie zapowiadają odwet.

Kto tu myśli o gospodarce

W starciu o klif fiskalny republikanie ulegli presji i zgodzili się na rozwiązanie w wersji Obamy: podniesienie podatków, najdrastyczniej dla najbogatszych, ale w sumie dla blisko trzech czwartych amerykańskich podatników. Wobec braku zgody prezydenta musieli też ustąpić w kwestii cięć budżetowych, dotyczących popularnych programów opieki socjalnej i medycznej.

Grupa republikańskich senatorów zapowiedziała zatem, że wykorzysta konieczność uzgodnienia nowego pułapu zadłużenia do tego, aby teraz zmusić prezydenta do zaakceptowania budżetowych redukcji w obu programach. Prezydent odpowiedział, że w tej kwestii nie ustąpi. Co to oznacza dla wypłacalności Ameryki?

Sekretarz skarbu Timothy Geithner 26 grudnia ubiegłego roku oficjalnie poinformował Kongres, iż dług przekroczył dozwolony pułap. Próg wynosił 16,394 bilionów dolarów, po podwyżce o 1,2 bln dol. którą Kongres zaakceptował 30 stycznia 2012 r.

Technicznie od ponad dwóch tygodni USA powinny być więc niewypłacalne. Nie są, ponieważ gospodarka funkcjonuje dzięki „nadzwyczajnym” środkom uruchomionym przez szefa skarbu państwa. Na przykład tymczasowo wstrzymane zostało reinwestowanie wpływów na fundusz emerytalny pracowników federalnych w krótkoterminowe obligacje skarbu państwa. Tego rodzaju środki wystarczą aby rząd był wypłacalny praktycznie niemal do końca lutego. Nie zmienia to jednak faktu, że dług rośnie i w pewnym momencie kasa będzie pusta.

Amerykański dług mierzony stosem jednodolarowych banknotów miałby ponad 1 milion mil wysokości (ponad 1 609 344 km).Wartość 16 bln dol. przekroczył 4 września 2012 r. Ubiegły rok finansowy był czwartym z kolei, który zamknął się ponad bilionowym deficytem — w 2012 wyniósł on 1,1 bln dol. Jednocześnie był to kolejny rok rosnących wydatków rządu — sięgnęły one 23 procent PKB. W przeliczeniu na gospodarstwa domowe — rząd wydał na każde 29 tys. 691 dolarów, otrzymując jednocześnie z podatku 20 tys. 293 dolarów. Deficyt na gospodarstwo domowe wyniósł zatem 9 tys. 398 dolarów.

O co będzie walka

Według wyliczeń ekonomistów, aby gospodarka amerykańska wróciła do poziomu zdrowego rozwoju, wydatki nie powinny przekraczać 22 proc. PKB, a najlepiej aby były poniżej 21 proc. Republikanie chcą zgody prezydenta na takie cięcia budżetowe, które zapewnią schodzenie z wydatkami państwa poniżej 23 proc. PKB.

Szczególnie ostro podnoszą kwestię „braku w kasie” 48 bln dol. na długoterminowe zobowiązania państwa w ramach dwóch programów — Social Security i Medicare. To właśnie o te dwa programy będzie toczyć się walka pomiędzy prezydentem a opozycją.

Zgodnie z raportem zarządu powierniczego Social Security, program ten już kolejny rok jest fundowany z pożyczonych pieniędzy — w 2012 r. wydatki przekroczyły o 47,8 mld dol. wpływy z podatków. W 2011 r. deficyt programu sięgał 45 mld dol., a w 2010 r. – 49 mld. Średni deficyt programu w latach 2012-18 ma wynosić rocznie ok. 66 mld dol. Jeśli obecny trend zostanie utrzymany — w 2020r. luka osiągnie wartość 95 mld dol. i 318,7 mld dol. w 2030 r.

Ponad 40 proc. Amerykanów, czyli przeszło 128 mln osób jest w jakiś sposób zależna od dotacji federalnego rządu — albo przez bezpośrednie zasiłki (dla bezrobotnych, niepełnosprawnych, biednych) albo przez pośrednie (dopłaty w edukacji, do leków na recepty, czynszów, etc.). W grudniu ubiegłego roku padł np. rekord liczby niepełnosprawnych na zasiłkach — 8 milionów 827 tysięcy 795 osób.

Cały program Social Security przeznaczony właśnie dla niepełnosprawnych, emerytów, rencistów i ich rodzin obejmował na koniec 2012 r. blisko 56,76 mln Amerykanów. Jednocześnie pracujących na pełnym etacie było w całych Stanach Zjednoczonych, na koniec pierwszej połowy 2012 r., około 112 mln, w tym 94 mln zatrudnionych w sektorze prywatnym. To oznacza, że na niespełna dwóch pracujących Amerykanów przypada jedna osoba będąca na zasiłkach social security.

Drugim mocno krytykowanym przez republikanów obciążeniem jest Obamacare — program obowiązkowych ubezpieczeń zdrowotnych i opieki zdrowotnej, wprowadzony przez prezydenta. W ciągu nadchodzących 10 lat wypłaty w ramach tego programu mają sięgnąć 1,7 bln dol. Powiększą wydatki rządu federalnego na opiekę zdrowotną o 15 proc. w porównaniu z okresem „sprzed Obamy”. Republikanie specjalnie naciskają na ograniczenie tego programu ponieważ postulat jest łatwiejszy do spełnienia. Obamacare, w przeciwieństwie do Social Security jeszcze nie działa w pełni. Ale to ukochane „dziecko” demokratów i prezydenta Obamy.

Ale i republikanie mają czuły punkt w nadchodzącej batalii — budżet Pentagonu, którego bronią. W poprzednich latach uzgodniono, że za dwa miesiące budżet ministerstwa obrony powinien stopniowo się kurczyć. W sumie w ciągu 10 lat ma się zmniejszyć o 1,2 bln dol. Ustalenie budżetu Pentagonu, choć należało do pakietu fiskalnego klifu, zostało jednak wyłączone z negocjacji. Chociaż więc republikanie uważają obecnie, że mają polityczną przewagę nad Obamą, którego administracja musi mieć podniesiony limit zadłużenia, również i prezydent ma w ręku mocną kartę – w postaci cięć, lub nie, w budżecie Pentagonu.

Negocjacje dotyczące zwiększenia poziomu zadłużenia mogą rozpocząć się dopiero po zaprzysiężeniu Baracka Obamy na nową kadencję. Ma to nastąpić 20 stycznia. Nadzwyczajne środki skarbu państwa pozwolą rządowi wypłacać czeki do końca lutego. To określa ramy czasowe negocjacji wokół przyszłego budżetu USA.

Ale nawet jeśli Kongres uchwali nowy pułap zadłużenia, nie oznacza to, że zatwierdzi budżet państwa. Może, ale nie musi. Miniony rok był trzecim z rzędu, w którym rząd federalny działał bez ustawy przyjętej przez obie izby Kongresu. Ostatnim razem Kongres zaakceptował budżet 21 kwietnia 2009 r. Od tamtej pory Izba Reprezentantów dwukrotnie przyjęła założenia budżetowe, nie uchwalił ich jednak Senat.

Bieżące kwestie budżetowe Stanów Zjednoczonych są regulowane doraźnymi procedurami. I nic, poza zdrowym ekonomicznym osądem, nie stoi na przeszkodzie, aby najsilniejsza na świecie gospodarka funkcjonowała nadal tak jak w ostatnich latach.

OF

(Opr. DG)

Otwarta licencja


Tagi