Autor: Tomasz Świderek

Dziennikarz specjalizujący się w tematach szeroko rozumianej branży telekomunikacyjnej i nowych technologii.

W budownictwie koniunktura lepsza niż perspektywy

Dzięki inwestycjom infrastrukturalnym wspieranym pieniędzmi unijnymi najbliższe dwa, trzy lata powinny przynieść wzrost sprzedaży w budownictwie. Co stanie się potem obarczone jest dużą dozą niepewności. Według analityków Domu Maklerskiego PKO BP w 2017 r. wartość sprzedaży będzie wyższa niż w 2011 r., który był najlepszy w poprzednim cyklu koniunkturalnym.  
W budownictwie koniunktura lepsza niż perspektywy

(infografika Dariusz Gąszczyk)

W zgodnej opinii analityków, przedstawicieli branży budowlanej oraz branż pokrewnych (np. produkcji cementu i betonu) 2015 rok powinien być w budownictwie lepszy niż poprzedni. Także przynajmniej w dwóch następnych latach powinna rosnąć produkcja budowlano-montażowa. Nie można jednak wykluczyć, że 2017 r. lub 2018 r. przyniesie szczyt koniunktury w trwającym od 2014 r. cyklu wzrostowym.

Poprzednie załamanie koniunktury w budownictwie przyniosło bankructwo ponad 850 firm budowlanych (według danych Euler Hermes tylko w 2015 r. upadły 154 firmy), głównie małych i średnich, a zatrudnienie w branży (bez uwzględnienia firm zatrudniających do dziewięciu osób) spadło o 20 proc. Gdy uwzględni się mniejsze firmy zmniejszenie zatrudnienia można szacować na ok. 150 tys. osób. Ewentualne gwałtowne pogorszenie koniunktury w końcu tej dekady może być równie groźne dla poziomu zatrudnienia.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Krótkoterminowy optymizm

Bieżący wzrost sprzedaży napędzany jest wspieranymi środkami unijnymi kontraktami drogowymi oraz trwającymi inwestycjami w nowe bloki energetyczne. Oczekiwany jest dalszy wzrost wartości sprzedaży w budownictwie mieszkaniowym, a także tej części branży, która odpowiada za budownictwo przemysłowe. Powinny także na nowo ruszyć inwestycje na liniach kolejowych.

– Utrzymanie się tempa wzrostu PKB powyżej 3 proc. ma kluczowe znaczenie z punktu widzenia dynamiki produkcji budowlanej – twierdzą analitycy Domu Maklerskiego Pekao SA, powołując się na historyczne dane kwartalne dotyczące korelacji między tymi dwoma odczytami. Dostępne prognozy mówią o ponad 3 proc. wzroście PKB w tym i przyszłym roku.

Analitycy DM PKO BP spodziewają się, że w tym roku przychody branży budowlanej sięgną 94,9 mln zł i będą o 6,4 proc. wyższe niż rok wcześniej. Ubiegłoroczne przychody branży szacują na 89,2 mln zł (wzrost o 1,8 proc. w stosunku do 2014 r.). Szacowane przychody za 2015 r. są o niemal 4 mld zł niższe niż prognozowane przez analityków DM PKO w końcu 2014 r. Według danych GUS, po trzech kwartałach roku przychody firm budowlanych były o 2,4 proc. wyższe niż w tym samym okresie poprzedniego roku.

Eksperci, choć optymistycznie patrzą na ten rok, to zastrzegają, że tak jak w 2015 r. wzrost może być mniejszy od oczekiwanego, co wynikać może albo z opóźnień w rozpoczynaniu kontraktów, albo poślizgów przy ich realizacji. W obu przypadkach dobrym przykładem jest druga linia warszawskiego metra. Budowa pierwszego odcinka miała się wedle pierwotnych planów zakończyć w październiku 2013 r., a w rzeczywistości metro ruszyło 8 marca 2015 r. Z kolei przetargi na rozbudowę linii M2 rozstrzygnięto w październiku 2015 r., a więc w rok po ich ogłoszeniu. Na dodatek inwestycje mogą ruszyć dopiero w tym roku, po zakończeniu procedury odwoławczej.

Co dalej z inwestycjami energetyki

W najbliższym czasie największym źródłem przychodów firm budowlanych będą inwestycje drogowe (DM PKO BP prognozuje, że w tym roku będą to 22 mld zł, a w przyszłym 26,5 mld zł oraz inwestycje firm energetycznych w odbudowę mocy wytwórczych (odpowiednio 17,5 mld zł i 18,8 mld zł). O ile kontynuowania budowy i modernizacji dróg można spodziewać się do końca bieżącej perspektywy, to prace budowlane z dużymi inwestycjami w energetyce skończą się w 2017 r. Co będzie działo się w tym segmencie branży potem na razie nie wiadomo.

Przez lata liczono, że na przełomie dekad ruszy budowa elektrowni atomowej, ale dziś wydaje się to co raz mniej realne. Jeśli nie pojawi się kilka nowych dużych projektów w bloki węglowe i gazowe może nastąpić załamanie sprzedaży w tym segmencie. Czy i kiedy pojawią się takie projekty powinno być wiadomo do końca tego roku. Rząd bowiem zapowiada że wtedy ogłosi jakie projekty energetyczne i gdzie będą realizowane do 2025 r.

W ocenie DM Pekao SA już w 2018 r. może dojść do znaczącego ograniczenia wartości zleceń z sektora energetyki, co niesie ryzyko dla firm będących wykonawcami w tej branży. – Jak pokazały dotychczasowe doświadczenia, rynek inwestycji energetycznych w Polsce działał w ramach 10-letnich cyklicznych boomów inwestycyjnych, pomiędzy którymi następowały okresy znaczącego zmniejszenia popytu na ten rodzaj prac budowlanych – zauważają.

Zdaniem wspomnianych analityków, ewentualny kryzys w tym segmencie może zostać złagodzony przez inwestycje w projekty instalacji małej i średniej mocy, a także projekty ciepłownictwa, spalarni śmieci komunalnych (poprzedni rząd zaplanował budowę 16 spalarni; obecny – jak mówił Portalowi Samorządowemu Sławomir Mazurek, wiceminister środowiska – ma wątpliwości, czy są one potrzebne, a jeśli tak, to czy aż tyle), czy też remontów starych instalacji energetycznych.

Szukanie oszczędności na drogach

W przypadku budownictwa drogowego też nie jest tak różowo, jak wydawało się jeszcze rok temu. Jak podkreśla Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury i budownictwa, poprzedni rząd w latach 2014-2023 zaplanował inwestycje, których wartość dziś oceniana jest na 198 mld zł, ale zapewnił finansowanie na jedynie 107 mld zł. (W programie budowy dróg krajowych na lata 2014-2023 z perspektywą do 2025 r. wydatki podsumowano na 156 mld zł – przyp. red.). Luka w wysokości 91 mld zł, którą widzi MIB oznacza na pewno szukanie oszczędności, a więc mówiąc wprost cięcie wydatków.

– Intensywnie pracujemy nad koncepcją ograniczenia kosztów budowy dróg bez obniżania standardów jakości i bezpieczeństwa – mówił wiceminister Szmit podczas styczniowego spotkania z przedstawicielami Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, wykonawców, związków zawodowych oraz ekspertami.

Jednym ze sposobów na obniżenie kosztów mają być drogi 2+1 budowane zamiast niektórych odcinków dróg ekspresowych. Na drogach tego typu dwa pasy prowadzą w jedną stronę, a w kierunku przeciwnym wiedzie tylko jeden pas ruchu. Następnie po kilku kilometrach następuje zmiana układu jezdni.

Resort zapewnia, że szuka też dodatkowych źródeł finansowania. To zaś oznacza, że na razie trudno przewidzieć, jakie będą rzeczywiste łączne nakłady. Dotyczy to zwłaszcza inwestycji, w których nie ogłoszono jeszcze przetargów. Do tej pory rozstrzygnięto przetargi i podpisano kontrakty warte w sumie blisko 45 mld zł.

Kolejnym problemem jest finansowanie inwestycji drogowych po zakończeniu obecnej unijnej perspektywy budżetowej. Na dalsze środki raczej trudno liczyć. Stąd postulat branży budownictwa drogowego zawarty z opublikowanej w końcu stycznia „Biała Księga Branży Drogowej”, by już teraz rząd zajął się przygotowaniem „zasad finansowania budowy, modernizacji i remontów dróg po 2020 r. oraz systemu finansowania zarządzania i utrzymania sieci drogowej, umożliwiających kontynuowanie jej rozwoju po zakończeniu finansowania unijnego”.

Zbyt duży optymizm na torach

Wielką niewiadomą są dalsze inwestycje w modernizacje sieci kolejowych. Zgodnie z przyjętym przez poprzedni rząd Krajowym Programem Kolejowym do 2023 r. na modernizację linii kolejowych ma zostać wydane ok. 67,5 mld zł, z czego w latach 2016-2020 – 61 mld zł. Na ile jest on realny trudno powiedzieć. Uwzględnione w nim środki z nowej perspektywy budżetowej UE to ponad 52 mld zł. Zgodnie z programem wydatki mają szybko rosnąć w latach 2017-2020 i w ostatnim roku tego okresu sięgnąć 18,4 mld zł. W kolejnych trzech latach mają szybko spadać i w sumie wynieść w tym okresie 11,9 mld zł.

– Plan inwestycji kolejowych można uznać za śmiały. Wydatki na lata 2018-2020 około 10-krotnie przekraczają te na rok 2015, co skłania do sceptycyzmu w kontekście możliwości ich przeprowadzenia – oceniają analitycy DM Pekao.

W budownictwie mieszkaniowym na razie panują optymistyczne nastroje. Świadczą o tym dane o liczbie rozpoczętych budów i uzyskanych pozwoleń oraz zakupy ziemi, a poniekąd także wyniki w 2015 r. Według danych firma REAS, w sześciu największych miastach – Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku – deweloperzy w 2015 r. sprzedali 51,8 tys. mieszkań, o 20 proc. więcej niż rok wcześniej. Według danych GUS w ubiegłym roku w całym kraju oddano do użytkowania 147,7 tys. mieszkań (w tym 79,7 tys. w budownictwie indywidualnym), o 3,2 proc. więcej niż rok wcześniej.

Pomimo trwającej od ponad dwóch lata koniunktury ceny mieszkań nie rosną istotnie. To efekt utrzymywania się dużej konkurencji i stabilnych poziomów kosztów budowy. Koszty mogą jednak ruszyć w górę, bo w ostatnim czasie drożały budowlane działki.

Eksperci oceniają, że wpływ podatku bankowego na budownictwo będzie raczej niewielki. Wynikający z niego wzrost kosztu kredytu oceniają na 50-100 zł miesięcznie. Z drugiej strony oczekiwania co do rynku pracy są cały czas pozytywne, a zdolność kredytowa wzrośnie dodatkowo ze względu na wprowadzenie programu Rodzina 500+. Większym problemem może okazać się zwiększenie z 10 proc. do 15 proc. wymaganego wkładu własnego.

W dobie niskich stóp procentowych, a co za tym idzie niskiego oprocentowania lokat bankowych i państwowych obligacji, kupowane za gotówkę mieszkania przeznaczone na wynajmem stały się alternatywną inwestycją. Ma to wpływ na popyt.

Czas płynie, a problemy te same

Mimo, że od załamania koniunktury budowlanej w 2012 r. minęło już sporo czasu, nadal obserwować można wiele niekorzystnych zjawisk, które do niej doprowadziły.

Z powodu silnej konkurencji – o kontrakty wartości kilkudziesięciu milionów złotych często stara się ponad 20 wykonawców, a o większe około 10 – nadal spora część ofert składanych w przetargach publicznych jest znacząco poniżej budżetu zamawiającego, a cena – mimo wprowadzenia dodatkowych czynników w punktacji takich jak np. długość gwarancji – odgrywa kluczową rolę w wyborze wykonawcy.

W dwóch przetargach na rozbudowę linii M2 warszawskiego metra wygrały firmy, które zaoferowały wykonanie za – odpowiednio – 68 proc. i 72 proc. budżetu. W przetargu na budowę drugiego etapu obwodnicy Gdowa (powiat wielicki) najtańsza oferta warta była 51 proc. budżetu inwestora (najdroższa – 88 proc.), zaś w przetargu na zaprojektowanie i budowę hali sportowo-widowiskowej oraz nowego stadionu w Radomiu wygrała oferta, której cena stanowiła 80 proc. budżetu. Co istotne, bardzo niskie ceny proponują także firmy ze znaną nie tylko w Polsce marką.

Oferowanie cen znacząco poniżej kosztorysu powoduje ryzyko nie tylko dla wykonawców i podwykonawców, a i dla samego zamawiającego (jakość wykonanych prac).

Przedstawiciele firm budowlanych twierdzą, że utrzymuje się „cwaniactwo kontraktowe”, które dotyczy zarówno zamawiającego, jak i generalnego wykonawcy, a także podwykonawców. Jego ofiarami najczęściej są najmniejsze firmy, będące bezpośrednimi wykonawcami prac.

Owo cwaniactwo objawia się m.in. zatorami płatniczymi – z cyklicznych badań GUS dotyczących koniunktury w budownictwie wynika, że problem narasta wraz ze spadkiem liczby zatrudnionych. Inny przykład, to wypłacanie przez zamawiającego lub generalnego wykonawcę kwot z potrąceniem kar umownych. W wielu przypadkach kary te są naliczane bezpodstawnie, a pieniądze można odzyskać jedynie w wyniku długotrwałych postępowań sądowych. Stosowane są też inne chwyty prawne, takie np. jak nie odbieranie w terminie wykonanych robót.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Stąd coraz częstsze są opinie, że w kosztorysach trzeba uwzględniać koszty obsługi prawnej – w praktyce stać na to tylko duże firmy – oraz, że konieczne są dalsze zmiany w prawie, które lepiej zabezpieczałyby interesy firm zatrudnionych do bezpośrednich prac przez podwykonawców.

Branża budownictwa drogowego w „Białej Księdze Branży Drogowej” domaga się zmiany procedur przetargowych i warunków kontraktowych. Chce m.in. wyeliminowania z kontraktów publicznych wykonawców-pośredników, którzy nie mają własnego sprzętu i pracowników bezpośrednio pracujących na budowach.

(infografika Dariusz Gąszczyk)
(infografika Dariusz Gąszczyk)
(infografika Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19