W drodze na szczyt

Czy Chiny staną się pierwszą gospodarką na świecie? Czy Azja zostanie centrum gospodarczym świata? Kto pierwszy osiągnie metę największej rywalizacji XXI wieku? Do wawrzynu pretenduje co najmniej sześć organizmów gospodarczych, wśród nich USA, ChRL, Indie, UE, a także Japonia. Kto wygra w tym światowym wyścigu?
W drodze na szczyt

Brazylia, obok Chin, Rosji i Indii, przeżywa swój gospodarczy karnawał. (CC BY-NC-SA dubiella)

Wschód oczami Wschodu (9)

Środek ciężkości światowej gospodarki nieubłaganie przesuwa się na Wschód. Jak to się dzieje, że gospodarki USA i Unii Europejskiej drepczą od kilku lat w miejscu nie mogąc poradzić sobie z rozlicznymi i daleko idącymi skutkami kryzysu po upadku banku Lehman Brothers, a Daleki Wschód rozwija się w najlepsze?

Agencja ratingowa Standard & Poor’s z powodu określonego jako „niemożliwość prowadzenia elastycznej polityki fiskalnej” obniżyła niedawno rating kredytowy Japonii do poziomu AA- (podobny ma ChRL). Stało się to przy kursie 83 jeny za jednego amerykańskiego dolara oraz po przekroczeniu 220 proc. PKB długu publicznego. W przypadku Japonii jest to jednak mało istotne biorąc pod uwagę niskie koszty obsługi długu i potężny potencjał gospodarczy, który czeka tylko na sygnał do rozpoczęcia pracy.

BRIC, czyli Brazylia, Rosja, Indie i Chiny, wyrasta w tym samym czasie na światową potęgę gospodarczą z łącznym dochodem narodowym brutto sięgającym 18,5 bilionów dolarów, co odpowiada prawie jednej czwartej światowego PKB. Dla porównania potencjał Unii Europejskiej to 15,2 bilionów USD, a USA – 14,6 bilionów dolarów. Bank inwestycyjny Goldman Sachs przewiduje wszakże, że do połowy obecnego stulecia BRIC stanie się największą gospodarką świata. Kraje BRIC to region zasobny w surowce, ma ogromny potencjał produkcyjny i 40 proc. coraz lepiej wykwalifikowanej ludności świata.

Czy BRIC zdominuje świat? Nie jest to pewne. Obszar ten jest bardzo zróżnicowany. Najsłabsza w tym nieformalnym związku jest Rosja z 3,7 procentowym tempem wzrostu gospodarczego, a najmocniejsze to Chiny z 10,4 proc. wzrostem. I właśnie Chiny są i pozostaną kluczem do oceny perspektyw rozwoju innych regionów świata, w tym także Unii Europejskiej. Warto prześledzić te relacje i zależności.

UE uwikłana w swoje problemy z kryzysem zadłużenia ma nadal nadzieję, że Chiny wyciągną jej gospodarkę, jak i całą gospodarkę światową z progu recesji. Nic bardziej błędnego, ponieważ Chiny nie są naprawdę tym zainteresowane i nie jest pewne, czy kiedykolwiek będą. Unia nie poszła za przykładem USA, które w maju 2010 roku radykalnie przebudowały strategię kształtowania swoich dwustronnych stosunków z Chinami.

Wydaje się, że UE dopiero zbiera siły do polityczno-gospodarczego starcia z Pekinem, który z pewnością taktycznie potrzebuje UE i liczy na unijne wsparcie w negocjacjach z międzynarodowymi instytucjami. Chinom chodzi głównie o dostęp do zasobów intelektualnych, know-how, zaawansowanych technologii i rynku zbytu dla swoich towarów, w tym pieniądza. Zjednoczona Europa jest przy tym dla Chin łatwym celem, znajduje się bowiem w środku kryzysu z perspektywą masowej restrukturyzacji długów, jest najsłabsza organizacyjnie z brakiem programu koordynacji polityki gospodarczej i zarządzania wspólnym dobrem jakim jest euro, a także z narastającym egoizmem narodowym jej poszczególnych krajów.

Europa ma tymczasem kłopot, jeśli chodzi o relacje z Chinami. Zachodnia część Unii nie jest w stanie ani wspomagać działalności gospodarczej unijnych przedsiębiorców, ani wpływać na przyśpieszenie poprawy warunków do inwestowania w Chinach, które wyraźnie forsują własne rozwiązania innowacyjne i zawłaszczają rozwiązania wypracowane wspólnie z europejskimi inwestorami. Europejczykom brakuje przy tym zdecydowania. Jacques de Boisseson, przewodniczący European Union Chamber of Commerce w Chinach raz oświadcza, że „nie ma co się łudzić, że firmy europejskie będą w stanie nadal inwestować w Chinach”, a innym razem ostrzega Chińczyków „nie łudźcie się, że będziemy tu na stałe”.

Powodem europejskiego niezdecydowania jest m.in. chiński protekcjonizm wraz z niezrozumiałym dla Europejczyków systemem prezentów traktowanych raz jako podarek, a innym razem jako przestępcza korupcja. Europejczyków odstraszają także biurokratyczne triki, które skutecznie chronią przed europejskim przedsiębiorcą takie sektory chińskiej gospodarki jak: farmacja, bankowość, ubezpieczenia, telekomunikacja, poligrafia, farmaceutyka, marketing, media. W Chinach nawet reklama jest kontrolowana i sterowana centralnie, co podraża koszt oddziaływania na potencjalnego klienta.

Różnice sposobu widzenia rzeczywistości są poważne. W czasie, gdy europejskie instytucje finansowe przeżywają kryzys długów, chińskie instytucje finansowe bez skrępowania dotują socjalistyczno-kapitalistyczne przedsiębiorstwa, których celem jest realizacja strategii gospodarczej oraz politycznej chińskiego państwa w Europie. Gdy Europejski Bank Centralny nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu uzależnienia od siebie banków peryferyjnych krajów Europy i uwikłany jest w niekończące się programy stymulacyjne, Chińczycy przedstawiają gotową receptę w postaci „kupimy wasz dług”.

Europa bez pilnych, na niespotykaną do tej pory skalę, inwestycji edukacyjnych, które pozwolą na innowacyjne ukształtowanie sektorów finansów, usług, wytwórczości i przemysłu badań naukowych, może stanąć w obliczu finansowej, gospodarczej i politycznej dominacji ChRL.

Możliwości oddziaływania świata zachodniego na Chiny są coraz bardziej ograniczone. Laureaci Pokojowej Nagrody Nobla Barack Obama i Dalajlama nie zasiądą do dwustronnych rozmów, Waszyngton nie poruszy tematów niezależności Tybetu, praw człowieka, masakry na placu przed Bramą Niebiańskiego Spokoju (błędnie nazywanym placem Niebiańskiego Spokoju) w Pekinie. Warto zwrócić uwagę, że masakrę tę jako pierwszy z regionalnych przywódców poparł krwawo tłumiący w 1989 roku ruch narodowy w Tybecie, a obecnie sekretarz generalny KPCh, zwierzchnik sił zbrojnych i prezydent ChRL Hu Jintao.

Dziś Hu stoi na czele Chin, a dokładniej Chińskiej Republiki Ludowej, której celem – jak twierdzą niektórzy sinolodzy i politycy – jest podważenie hegemonii USA na Dalekim Wschodzie (chodzi o wpływy w Korei Południowej, Tajwanie i Japonii) a następnie na świecie. Chiny ze swoim imperialnym obciążeniem, wysuwają już żądania terytorialne i dotyczące granic morskich na Morzu Żółtym. Nie życzą sobie tam też amerykańskiej floty, niepokoi ich zwłaszcza obecność USS George Washington na Morzu Południowo Chińskim.

Chiny rozpychają się również w Azji północno-wschodniej zawierając z Rosją liczne porozumienia handlowe. Gwarantują one im import z Rosji surowców, pozwalają prowadzić wspólne przedsięwzięcia energetyczne oraz naukowe, których celem jest rozwój pokojowych technologii atomowych. Na tym się nie kończy, Dmitrij Miedwiediew i Hu Jintao prowadzą rozmowy mające przygotować grunt do pierwszych przejęć kilku rosyjskich firm.

Chińska ekspansja gospodarcza podąża we wszelkich kierunkach. Od japońskiej firmy Matsushita (znanej bardziej pod marką Panasonic) Chińczycy przejmują produkcję baterii wraz z rynkami ich zbytu. Zacieśniają wymianę towarowa z Tajwanem wprowadzając ulgi taryfowe w dwustronnym obrocie towarowym w ramach współpracy gospodarczej ECFA.

W Europie Chińczycy zakładają oddziały bankowe, skupują przedsiębiorstwa i długi europejskich państw peryferyjnych. Wśród ostatnich nabytków jest m.in. brytyjska część niemieckiego koncernu EON. W Afryce prowadzą akwizycję przedsiębiorstw sektora wydobywczego oraz złóż surowców, inwestują w infrastrukturę przemysłową, finansową, prowadzą także doradztwo gospodarcze i militarne.

W Australii na jedną tylko inwestycję w górnictwie węglowym Chiny wydadzą 9,5 mld dolarów, budując kopalnię węgla i linię kolejową na wybrzeże oraz infrastrukturę portową do przeładunku wydobytego węgla na statki i fracht do Chin.  Na kontynencie amerykańskim chińskie państwowe przedsiębiorstwa przejmują firmy sektora wydobywczego, zwłaszcza nośników energii, a w USA inwestują w sektory produkcyjny, użyteczności publicznej i handlowy.

Obszarem ekspansji jest także sektor finansowy. ICBC jest gotowy kupić 80 proc. udziałów amerykańskiego oddziału Bank of East Asia. To pierwsza w historii próba przejęcia przez Chińczyków banku detalicznego w USA. Transakcja ta wpisuje się w plan globalnej ekspansji tego największego pod względem wartości rynkowej banku oraz w chińską strategię umiędzynarodowienia juana.

Coraz bardziej dominująca pozycja Chin w światowej gospodarce objawia się także w rosnącym popycie Chin na surowce. Na Chiny przypada dziś ponad 40 proc. globalnego zużycia węgla, aluminium i cynku, a wytop surówki jest dwa razy większy od UE, USA i Japonii razem wziętych.

Chiny są dziś bez wątpienia najbardziej dynamiczną częścią gospodarki światowej i mają znaczący udział w globalnym wzroście. Są największym rynkiem eksportowym dla Ameryki, Afryki jak i krajów basenu Oceanu Spokojnego. Są też największym odbiorcą eksportu komponentów Azji Wschodniej (to około 50 proc. eksportu), dla których Chiny nie są odbiorcą ostatecznym, ale elementem łańcucha globalnych dostaw. Gospodarki Korei Południowej, Filipin, Tajwanu, Wietnamu z roku na rok coraz bardziej uzależniają się od chińskiego popytu. Zamówienia z Chin mają dla wewnętrznych rynków wielu z wymienionych eksporterów efekt akceleratora gospodarczego kooperujących branż.

Tymczasem profil chińskiego rynku zmienia się z fabryki świata na światowego konsumenta, a w tym obszarze na wiodącego konsumenta towarów luksusowych.

Od dwóch lat producenci luksusowych aut sprzedają ich więcej na rynku ChRL niż na swoim własnym. Światowy gigant w obróbce plastycznej metali i produkcji maszyn budowlanych Komatu Ltd. otrzymuje mega zamówienie od chińskiej kopalni odkrywkowej na wywrotki o załadunku ponad 140 ton urobku. Według MFW prawie jedną piątą ubiegłorocznego wzrostu świat zawdzięcza ChRL, a przyśpieszenie chińskiej gospodarki o 1 pkt proc. rocznie daje po pięciu latach wzrost światowego PKB o cztery dziesiąte procenta. W ujęciu wartościowym wynosi to około 290 mld USD.

Andrzej J. Sajkiewicz jest jednym z najwybitniejszych polskich znawców krajów dalekowschodnich. Przez wiele lat mieszkał w Japonii i w Chinach, piastując wysokie funkcje w japońskich korporacjach gospodarczych.

Kolejne odcinki cyklu Wschód oczami Wschodu, w każdy wtorek i piątek

Brazylia, obok Chin, Rosji i Indii, przeżywa swój gospodarczy karnawał. (CC BY-NC-SA dubiella)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Długi marsz Chin na pozycję numer 1

Kategoria: Trendy gospodarcze
Profesor Bogdan Góralczyk, jeden z najwnikliwszych znawców Chin w Polsce, podejmuje kolejny raz temat Państwa Środka. W tomie „Nowy Długi Marsz” autor opisuje, jak chińskie władze dążą do odzyskania pozycji największego mocarstwa na świecie.
Długi marsz Chin na pozycję numer 1