Autor: Tomasz Świderek

Dziennikarz specjalizujący się w tematach szeroko rozumianej branży telekomunikacyjnej i nowych technologii.

W trudnych czasach nawet milionerzy kupują mniej

Producenci i sprzedawcy luksusowych dóbr szybko otrząsnęli się z kryzysu finansowego, który wybuchł cztery lata temu. Ferrari, Tiffany, PPR, LVMH Moet Hennessy Louis Vuitton czy też Prada systematycznie dotąd zwiększali sprzedaż i zyski. Wiele jednak wskazuje na to, że i ten fragment światowej gospodarki zaczyna odczuwać kryzys.
W trudnych czasach nawet milionerzy kupują mniej

CC BY-NC-SA pacunar

Spadki sprzedaży w Europie producenci dóbr luksusowych rekompensowali sobie dotychczas z nawiązką wzrostem popytu na ich wyroby w Azji, a zwłaszcza w Chinach. Według analityków Bain & Co., wartość rynku dóbr luksusowych w Azji (z wyłączeniem Chin) wzrosnąć ma w tym roku o 16 proc., a w samych Chinach o 22 proc.

W pierwszym półroczu 2012 r. dzięki Azji i Chinom światowy potentat LVMH, właściciel takich marek jak Givenchy i Fendi, odnotował 20 proc. wzrost zysku. W tym samym czasie zysk PPR, właściciela marki Gucci, skoczył o 17 proc. LVMH w pierwszych sześciu miesiącach tego roku zwiększył sprzedaż o 26 proc., do niemal 13 mld euro. Nawet jeśli ten wynik oczyścić z wpływów wynikających z przejęć oraz z różnic kursowych, to i tak wzrost sprzedaży przekroczył 12 proc.

Prezentując półroczne wyniki szefowie LVMH i PPR byli pełni optymizmu co do drugiej połowy roku. Podobne podejście prezentowali szefowie firm produkujących szpanerskie okulary, takich jak Luxottica, która jest m.in. właścicielem marki Ray-Ban, Persol czy Oliver Peoples.

Ostatnie tygodnie przyniosły jednak pierwsze sygnały, że koniunktura na luksus powoli zaczyna się pogarszać. Burberry, brytyjski producent odzieży i sieć handlowa wyspecjalizowana w sprzedaży kosztujących po 1000 funtów torebek, produkowanych przez Louis Vuitton, płaszczy z krokodylej skóry po 75 tys. funtów, czy markowych T-shirtów po 195 funtów, w połowie września poinformował o stagnacji przychodów. Ostrzegł, że jego przychody w 2012 r. mogą być niższe od oczekiwanych przez analityków. O zyskach nic nie mówił, a te według analityków szacowane są w obecnym roku finansowym na ok. 400 mln funtów wobec 376 mln funtów w poprzednim.

– Wiemy, że nie jesteśmy jedynymi, którzy odczuwają stagnację w ostatnich tygodniach – mówiła agencji Bloomberg Stacey Cartwright, dyrektor finansowy Burberry, i powoływała się na rozmowy z przedstawicielami innych firm z branży. Odczucia Burberry dotyczą zarówno rynku europejskiego – Stary Kontynent pogrążony jest w kryzysie, a na dodatek przyjeżdża mniej bogatych turystów z Azji – jak i Chin.

>>video: Product placement luksusowych towarów w najnowszym filmie o Jamesie Bondzie

Podobne ostrzeżenia w końcu sierpnia wysłał pod adresem rynków i analityków Tiffany & Co., firma specjalizująca się w biżuterii. Tiffany po razu drugi obniżył prognozę tegorocznego wzrostu sprzedaży. Tym razem o 1 pkt proc. – do 6-7 proc. W 2011 r. przychody spółki zwiększyły się o 30 proc.

Amerykańska firma jako powody obniżenia prognoz podała: spowolnienie w Chinach (w II kwartale sprzedaż w Azji, w tym w Chinach spadła o 5 proc.), oczekiwany spadek popytu w Europie oraz wzrost konkurencji na rodzimym rynku najdroższej biżuterii. Zdaniem Tiffany świąteczny wzrost obrotów będzie mniejszy niż w poprzednich latach.

– Azja ciągnie w górę sprzedaż dóbr luksusowych. Każda zmiana koniunktury na tym rynku uderza w całą branżę – uważa Uché Ononkwo, która jest dyrektorem wykonawczym w paryskiej firmie doradczej Luxe Corp. A koniunktura w Chinach w ostatnich miesiącach słabnie, co jest skutkiem spowolnienia gospodarczego.

Pogorszenie koniunktury odczuwają np. dealerzy luksusowych samochodów w Hongkongu, gdzie zakupy robią zarówno mieszkańcy tego miasta, jak i przyjeżdżający z Chin kontynentalnych. Co prawda w pierwszych sześciu miesiącach roku sprzedaż superluksusowych aut wzrosła tam aż o 47 proc. (dla porównania w Chinach kontynentalnych zwiększyła się o 40 proc., a w USA o 23 proc.), ale skróciły się kolejki oczekujących na nowe samochody. A ceny używanych superluksusowych samochodów spadły. Z danych amerykańskiej firmy badawczej IHS wynika, że w Hongkongu między styczniem a czerwcem nabywców znalazły w sumie 273 bentleye, lamborghini, rolls-royce, ferrari, aston martiny i mclareny.

Nowe superluksusowe samochody z reguły kupują najbogatsi i dla nich cena nadal nie gra roli. Dlatego Ferrari, który w I półroczu sprzedał 3664 auta – wzrost o 7,4 proc. – o drugą połowę roku raczej jest spokojny. Zwłaszcza, że nowych klientów ciągle zdobywa najszybciej poza spowalniającą Azją.

W sumie tylko 400 ferrari trafiło na rynek w Azji (wzrost o 10 proc.). Najszybciej rosła sprzedaż w Wielkiej Brytanii – do dealerów dostarczono tam 393 samochodów, o 43 proc. więcej niż przed rokiem i w USA – gdzie trafiło 851 aut, wzrost o 23 proc. W Niemczech sprzedano o 18 proc., a w Szwajcarii o 17 proc. ferrari więcej. Warto zwrócić uwagę, że liczona w sztukach sprzedaż ferrari na Bliskim Wschodzie zwiększyła się tylko o 7 proc., zaś w pogrążonych w kryzysie Włoszech zjechała aż o 53 proc. – spadła do 187 aut.

Aston Martin, który nie ujawnia wyników sprzedaży, dostrzegł jak się wydaje, że grono chętnych na jego auta nie rośnie już tak szybko jak dotąd. Dlatego wprowadził na rynek model „budżetowy” V8 Vantage, który nie kosztuje już 280 tys. dol. jak model Vanquish, a jedynie 118 tys. 650 dolarów.

Z punktu widzenia obserwatora trendów na rynku dóbr luksusowych ciekawy jest segment używanych aut, które nabywają aspirujący, czyli np. nowoupieczeni milionerzy, chcący się pokazać w super drogich samochodach. Tu według ekspertów, dostrzec już można wrażliwość na portfel. Ich zdaniem, ceny takich aut w ostatnich miesiącach spadły – w Hongkongu niektóre modele używanych, superluksusowych samochodów można dziś kupić nawet o jedna trzecią taniej niż na początku roku – i zmniejszył się też popyt.

Ostatnie tygodnie przyniosły nie tylko z firm ostrzegawcze sygnały o osłabieniu koniunktury, ale także nowe prognozy dotyczące światowego rynku dóbr luksusowych. Euromonitor International ogłosił, że wartość tego rynku wzrośnie w tym roku o około 7 proc., do ponad 302 mld dol. W maju Bain & Co. przewidywał wzrost o 13 proc.

Tomasz Świderek

CC BY-NC-SA pacunar

Otwarta licencja


Tagi