Autor: Adam Gwiazda

ekonomista i politolog, prof. zwyczajny

W tym roku można się spodziewać tylko umiarkowanego wzrostu cen ropy

Po znaczącym wzroście cen ropy naftowej na światowych rynkach w drugiej połowie 2017 r. w tym roku raczej nie dojdzie do większych podwyżek ani załamania się produkcji. Ograniczenie wydobycia w krajach OPEC i Rosji zostało zbalansowane wzrostem produkcji w krajach nienależących do tego quasi-kartelu.
W tym roku można się spodziewać tylko umiarkowanego wzrostu cen ropy

Do znacznego wzrostu cen ropy naftowej w II połowie zeszłego roku przyczyniła się realizowana dosyć konsekwentnie polityka ograniczania wydobycia przez kraje OPEC (o 1,8 mln baryłek dziennie).

Niewielu analityków zajmujących się tym sektorem wierzyło, że umowa o ograniczeniu wydobycia tego surowca zawarta między OPEC a Rosją w grudniu 2016 roku wytrzyma próbę czasu, biorąc po uwagę różne interesy poszczególnych krajów członkowskich i trudności z zapewnieniem wystarczających dochodów z eksportu. W niezbyt odległej przeszłości nie wszystkie kraje OPEC dotrzymywały bowiem ustalonych na forum tej organizacji limitów wydobycia i starały się „po cichu” zwiększać jej eksport. A jednak, mimo wielu potrzeb finansowych stron – zwłaszcza Rosji – ostatecznie umowa została przedłużona do końca 2018 r.

Nikt też nie przewidywał, że realizacja porozumienia spowoduje aż tak znaczny wzrost cen ropy – w drugiej połowie 2017 r. skoczyła z 46 dol. w za 1 baryłkę (średnia cena w pierwszym półroczu) do 61 dol. pod koniec 2017 roku. W drugiej połowie stycznia tego roku kosztowała już 70 dol.

Nowe źródła hamują cenę

Poza mniejszym wydobyciem na wzrost cen złożył się także wzrost popytu na rynku globalnym – w 2015 roku dzienne zapotrzebowanie wynosiło 95 mln baryłek dziennie, zaś w 2017 r. było to już 97,8 mln baryłek dziennie. Według prognoz ekspertów Międzynarodowej Agencji Energii (MAE) w tym roku zapotrzebowanie na to paliwo może przekroczyć poziom 100 mln baryłek dziennie.

Zdaniem analityków cena ropy na światowym rynku nie będzie jednak już gwałtownie rosnąć. Do połowy roku nie powinna przekroczyć 80 dolarów za 1 baryłkę. Są nawet szanse, że utrzyma się na niższym poziomie, czyli 70 dolarów za baryłkę. Pomaga duży wzrost wydobycia ropy w USA.

W ciągu pierwszych kilku tygodni tego roku Stany Zjednoczone zwiększyły wydobycie o blisko 1,5 mln baryłek dziennie. To więc prawie tyle, ile mniej ropy znalazło się na światowym rynku w wyniku ograniczenia jej wydobycia przez OPEC i Rosję.

W tym roku ceny ropy będą zależeć od polityki podażowej krajów niezrzeszonych w OPEC. Większa podaż z krajów spoza tego quasi-kartelu może przyczynić się do znaczącego osłabienia tendencji wzrostowej cen. Tym samym zmniejszy się presja inflacyjna wynikająca z rosnących cen tego strategicznego surowca.

Eksperci z banku Goldman Sachs przewidują, że cena „europejskiej” ropy Brent, wydobywanej z dna Morza Północnego, osiągnie w najbliższych trzech miesiącach poziom 75 dolarów za 1 baryłkę, a w połowie roku nie będzie wyższa niż 82,5 dol. za baryłkę. Według innych prognoz, m.in. analityków Reuters i firmy London Capital Group, w pierwszej połowie roku cena baryłki będzie oscylować wokół 65-70 dol. Ta druga prognoza wydaje się trafniejsza, biorąc po uwagę fakt, że w pierwszej dekadzie lutego nastąpił spadek ceny ropy Brent z 70 do 64 dol. w wyniku dynamicznego wzrostu wydobycia ropy w USA.

Podstawą tych szacunków jest założenie, że nastąpi dalszy wzrost produkcji w USA, Kanadzie i Brazylii, tj. krajach, które – w odróżnieniu od Rosji i Azerbejdżanu – nie prowadzą wspólnej z OPEC polityki w zakresie ograniczania wydobycia. W latach 2015-2017, kiedy cena 1 baryłki ropy naftowej sięgnęła na światowym rynku 110 dol., do spadku ceny przyczyniły się Stany Zjednoczone zwiększając produkcję ropy i kondensatu skroplonego gazu ze skał łupkowych o 12 proc.

Lider czuje oddech konkurentów

To nie oznacza jednak, że OPEC przestał być graczem rozdającym karty. Ten quasi-kartel długo jeszcze pozostanie najsilniejszym graczem na światowym rynku. Byłoby naiwnością sądzić inaczej. Kraje członkowskie produkują obecnie 39 mln baryłek ropy naftowej dziennie.

Kraje OPEC oraz Rosja i inni producenci obawiają się jednak „łupkowej konkurencji”. Stanom Zjednoczonym i Kanadzie wystarczy bowiem, że 1 baryłka ropy naftowej będzie kosztować na rynku światowym 50-60 dolarów, aby ich produkcja ropy ze skał łupkowych przynosiła niezłe zyski. Wielu innych producentów tego surowca, mających trudności ze zrównoważeniem swoich budżetów i spłatą zadłużenia wobec zagranicznych wierzycieli, stara się, poprzez ograniczenie wydobycia ropy naftowej, wymusić większy niż w 2017 roku wzrost jej ceny. Tego rodzaju strategia może okazać się kontrproduktywna i spowodować nasilenie inflacji. Wystąpiłby wtedy tzw. efekt bumerangowy, gdyż wzrost cen towarów inwestycyjnych i konsumpcyjnych importowanych przez kraje OPEC i innych producentów ropy naftowej z pewnością zmniejszyłby znacznie ich dochody, uzyskane z eksportu droższej ropy.

Dla Rosji niższe dochody z eksportu ropy nałożyły się na kłopoty związane z sankcjami gospodarczymi, którymi objęły Federacje kraje Zachodu. Sytuacja zmusiła rosyjskie koncerny naftowe do ograniczenia inwestycji w nowe złoża. Alternatywą była intensyfikacja wydobycia ropy w starych złożach Syberii Zachodniej, które zawierają jednak surowiec bardziej zasiarczony. W efekcie rosyjskie firmy naftowe sprzedają do krajów Unii Europejskiej, w tym także do Polski, najgorszej jakości ropę w historii. Jej przetwarzanie w zachodnich rafineriach, nieprzystosowanych do przerobu tak zasiarczonej ropy, nastręcza szereg problemów. Co ciekawe, do Chin rosyjskie koncerny eksportują najlepszą jakościowo ropę naftową, o niskiej zawartości siarki (poniżej 1,6 proc.).

Ropie sprzyjają zapóźnienia w OZE

Na kształtowanie się cen ropy na świecie wpływają także stale wydarzenia pozaekonomiczne, których przebieg i skutki bardzo trudno przewidzieć. W niektórych krajach naftowych, jak np. w Nigerii, dochodzi do walk między armią rządową i rebeliantami. Przedłuża się także wojna domowa w Jemenie, w której udział biorą wojska największego w OPEC eksportera ropy, czyli Arabii Saudyjskiej i jej sojuszników. Pogłębia się chaos w Libii, Iraku, Wenezueli, nasilają się protesty społeczne w Iranie (który zapowiedział znaczny wzrost wydobycia ropy, nie wiadomo jednak, czy OPEC wyrazi na to zgodę).

Nie należy się jednak raczej obawiać gwałtownych, poważniejszych zmian na światowym rynku ropy, np. w wyniku załamania się produkcji w poszczególnych krajach eksportujących ten strategiczny surowiec. Przeciwnie, cena 1 baryłki ropy naftowej na poziomie powyżej 60 dolarów jest wystarczającym bodźcem do znacznego zwiększenia produkcji i eksportu ropy ze skał łupkowych oraz kondensatu gazu skroplonego w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach.

Niemcy mają spore zaległości w realizacji ekologicznego planu

Utrzymująca się dobra koniunktura w gospodarce światowej przyczyni się także do pewnego wzrostu popytu na ropę naftową i gaz ziemny, które w dalszym ciągu pozostaną, łącznie z węglem kamiennym, konkurencyjnymi nośnikami energii w stosunku do odnawialnych źródeł energii (OZE).

Dynamika rozwoju produkcji energii z OZE uległa ostatnio w wielu krajach wyraźnemu osłabieniu, co martwi zapewne mieszkańców tych krajów, żyjących w coraz bardziej zanieczyszczonym środowisku, ale stwarza dobre perspektywy dla producentów i eksporterów ropy, gazu i w mniejszym stopniu także węgla kamiennego.

 


Tagi


Artykuły powiązane

Stany Zjednoczone walczą o obniżenie globalnych cen ropy naftowej

Kategoria: Analizy
Administracja prezydenta J. Bidena zaproponowała największy w historii plan uwolnienia około 180 mln baryłek ropy naftowej z posiadanych rezerw strategicznych. Dla silniejszego spadku cen ropy pomocne byłoby podobne przedsięwzięcie ze strony innych krajów.
Stany Zjednoczone walczą o obniżenie globalnych cen ropy naftowej

Co z tą ropą?

Kategoria: Analizy
Po ataku Rosji na Ukrainę cena ropy naftowej przebiła barierę 100 dolarów za baryłkę po raz pierwszy od 2014 r. Obecny wzrost cen powodują przede wszystkim czynniki podażowe.
Co z tą ropą?