Autor: Zsolt Zsebesi

Jest zastępcą redaktora działu krajowego w węgierskim dzienniku Népszava.

Przedsiębiorczość banku centralnego Węgier nie została doceniona

Bank centralny Węgier twierdzi, że jeśli umieszcza zyski we własnych fundacjach, pieniądze te tracą cechy środków publicznych. Węgierski Trybunał Konstytucyjny uznał jednak, że to sprzeczne z Konstytucją i nakazał ujawnienie raportów o tym, gdzie trafiały pieniądze z zysków.
Przedsiębiorczość banku centralnego Węgier nie została doceniona

György Matolcsy, prezes MNB. (fot. PAP)

György Matolcsy, prezes Węgierskiego Banku Narodowego (MNB) uznał ponad dwa lata temu, że przekazanie z zysku blisko 300 miliardów forintów (ponad 4 miliardy złotych) do sześciu powołanych przez bank centralny fundacji sprawia, że pieniądze te nie podlegają już takiej samej kontroli, jak wszelkie inne środki publiczne, więc nikt nie może żądać jawnego ich rozliczenia. W marcu tego roku, po ponad 2 latach sporu, takie samo zdanie wyraziła większość parlamentarna nowelizując ustawę o Banku Narodowym. To jednak kontrowersyjny kierunek, a stanowisko banku centralnego było głośno krytykowane.

Zmieniona ustawa nie została podpisana przez prezydenta (wybranego z szeregów rządzącej partii Fidesz), który zażądał weryfikacji konstytucyjności postanowień nowelizacji.

Węgierski Trybunał Konstytucyjny, składający się w większości z sędziów kojarzonych z rządem, uznał – ku dużemu zaskoczeniu – że nowela jest sprzeczna z ustawą zasadniczą, a środki banku centralnego nie tracą publicznego charakteru po ich przeniesieniu do fundacji. Na podstawie wyroku Trybunału Sąd Najwyższy nakazał już 30. marca tego roku ujawnienie raportów w sprawie gospodarki prowadzonej przez wszystkie fundacje MNB.

Zbożny cel

Na tej podstawie opublikowane zostały informacje, które zaskoczyły wszystkich – także część posłów Fideszu, niezdolnych wręcz przez kilka dni do komentowania ujawnionych rewelacji.

Najbardziej wstrzemięźliwi posłowie opozycji żądali jedynie dymisji prezesa banku. Inni poszli o wiele dalej, składając na ręce prokuratora generalnego doniesienie o możliwości defraudacji środków publicznych.

Co takiego działo się w fundacjach powołanych przez Węgierski Bank Narodowy, że sprawa doczekała się nad Dunajem statusu największego skandalu stulecia?

Polityka monetarna węgierskiego banku centralnego prowadzona od 2013 r. (pod kierownictwem nowego prezesa we współdziałaniu z nową radą monetarną, w której zasiadły w większości osoby bliskie Fideszowi) miała na celowniku słabego forinta. Jednocześnie przeprowadzona została operacja przewalutowania na forinty wielkiej masy kredytów udzielonych we frankach szwajcarskich. Rola MNB sprowadziła się w tej operacji do sprzedaży bankom komercyjnym franków szwajcarskich kupowanych wcześniej z przeznaczeniem na rezerwy banku centralnego. Sprzedaż była bardzo korzystna – na każdym jednym franku szwajcarskim Węgierski Bank Narodowy zarobił wtedy 30-40 forintów. W 2014 r. dało to zysk z tego tylko tytułu w wysokości ponad 136 mld forintów.

Nie był to koniec dobrej fortuny dla banku centralnego. Wielka porcja zysku powstała w konsekwencji niskiego kursu forinta. Biorąc pod uwagę, że rezerwy dewizowe MNB sięgały 31 mld euro, to sama zmiana kursu forinta owocowała w tym jednym tylko roku 650-miliardową nadwyżką w forintach. Kwota ta nie została ujawniona w bilansie jako zysk.

MNB uznał, że najlepiej będzie wydać te pieniądze nie poprzez budżet państwa, a samemu, wspierając rząd w jego staraniach o pobudzenie gospodarki i zmniejszenie zależności państwa od wierzycieli zagranicznych. Po to, żeby nie złamać reguł bank założył fundacje i to właśnie one zaczęły kupować na szeroką skalę obligacje państwowe. Bank centralny kraju w UE może bowiem kupować obligacje skarbu państwa wyłącznie na rynku wtórnym i nie może nabywać ich bezpośrednio u źródła.

Krynica mądrości

Węgierski Bank Narodowy założył sześć fundacji o podobnych nazwach. Nomen omen, każda nosiła imię greckiej bogini mądrości: Pallas Athéné Domus Animae Alapítvány (PADA), Pallas Athéné Domus Scientiae Alapítvány (PADS), Pallas Athéné Geopolitikai Alapítvány (PAGEO), Pallas Athéné Domus Concordiae Alapítvány (PADOC), Pallas Athéné Domus Mentis Alapítvány (PADMA), Pallas Athéné Domus Innovationis Alapítvány (PADIA). (Alapítvány to po węgiersku fundacja).

Struktura bilansów wszystkich fundacji jest podobna – dominują w nich węgierskie obligacje skarbowe kupione ze środków banku centralnego. W tym świetle trudno byłoby zaprzeczyć tezie o wspólnej strategii inwestycyjnej fundacji. Pięć z nich posiada rządowe papiery wartościowe o łącznej wartości w przedziale 23 – 26,5 miliardów forintów. Każda z tych pięciu trzyma ponadto środki dewizowe o równowartości od 14 do 20 miliardów forintów.

Wszystkie poza jedną kupowały również bardzo drogie nieruchomości, przy czym kilka z nich wymagało kosztownych remontów. Wszystkie 6 fundacji ma od 2 do 10 mld forintów w postaci udziałów w różnych przedsięwzięciach komercyjnych, w tym w bankach.

Zakup obligacji państwowych przez fundacje powołane przez bank centralny budzi kontrowersje, ale ich wymowa słabnie w obliczu działań Europejskiego Banku Centralnego, który zakazuje takich transakcji, ale sam kupuje wielkie ilości obligacji rządów państw strefy euro, naśladując niezwykle dynamiczną politykę luzowania ilościowego (quantitative easing) prowadzoną przez kilka lat przez amerykański Fed.

W związku z tym nad Dunajem panuje przekonanie, że MNB nie będzie miał większych kłopotów z powodu swojego obejścia. Poza tym, zakupy fundacji nie mają decydującego wpływu na rynek węgierskich obligacji państwowych, choć z drugiej strony nie są też bez znaczenia, przede wszystkim jeśli chodzi o moment transakcji. Działania banku centralnego idą ponadto w parze ze staraniami rządu, aby zmniejszyć zadłużenie państwa w walutach obcych oraz w obligacjach będących w rękach obcokrajowców. Takie uzasadnienie może budzić poklask szerokich kręgów społeczeństwa, więc skąd hałaśliwy szum krytyczny?

Okazja na korzyści

Węgierska opinia publiczna dostrzegła mianowicie, że „przy okazji”, nieprzypadkowe osoby prywatne i firmy osiągają korzyści finansowe idące w setki milionów forintów. Wśród pobocznych beneficjentów operacji wykonywanych przez fundacje MNB są członkowie rodziny prezesa MNB György Matolcsy’ego i przedsiębiorcy stojący blisko Viktora Orbána. Jest wśród nich Lőrinc Mészáros, przyjaciel premiera z rodzinnej wsi Felcsút, jej burmistrz, a zarazem kustosz Fundacji posiadającej drużynę piłkarską, nowoczesny stadion i szkołę piłkarską o nazwie Akademia Puskásza.

Znajomi i członkowie rodziny prezesa Matolcsy’ego dostali w trybie bezprzetargowym poważne zamówienia od fundacji bankowych. Przetargi są wymagane w przypadku wydatkowania środków publicznych, lecz prezes Matolcsy i jego współpracownicy uznali oportunistycznie, że pieniądze przekazane do tych fundacji tracą z tą chwilą ten status i można nimi gospodarować bez takich rygorów i ograniczeń. Nadzór nad fundacjami pełnił, jako członek albo przewodniczący danej rady nadzorczej sam Matolcsy albo inne osoby z kierownictwa Węgierskiego Banku Narodowego, a wśród nich wiceprezes MNB, żona prokuratora generalnego, Marianna Polt-Palásty.

Prasa opozycyjna uważa, że pani wiceprezes banku centralnego, która jest jednocześnie przewodniczącą rady nadzorczej jednej z fundacji MNB, a w drugiej członkiem rady, musiała wiedzieć o co najmniej kontrowersyjnych decyzjach polegających na kierowaniu przez fundacje zamówień do przyjaciół i rodziny Matolcsy’ego. Jej mąż i zarazem węgierski prokurator generalny zapytany, czy nie sądzi, na żonie ciążą podejrzenia o sprzeniewierzenie mienia państwowego, odpowiedział przecząco, bo przecież nie toczy się przeciwko niej żadne dochodzenie.

Premier Viktor Orbán indagowany, czy nie stracił przypadkiem zaufania do prezesa banku centralnego i czy nie przemyśliwa być może jego dymisji oznajmił, że „niebo musiało by zwalić się na ziemię”, żeby stracił zaufanie do Matolcsy’ego. W przypadkowej zapewne koincydencji, choć ku zaskoczeniu obserwatorów MNB ogłosił kilka dni temu, że przekazał z zysku do budżetu 50 miliardów forintów.

Pomimo sądowego nakazu, dane o gospodarce fundacji do dziś nie zostały opublikowane w całości. Ujawniono wielkości transakcji, ale nie podano nazwisk i nazw drugich stron. Opozycji i prasie niezależnej domagającej się w tych sprawach pełnej jawności znowu pozostaje wyłącznie droga sądowa.

Czasu na to nie ma jednak dużo, bowiem w miejsce ustawy odrzuconej przez Trybunał Konstytucyjny powstaje nowa, która ma umożliwiać firmom i fundacjom z udziałem skarbu państwa utajnianie ich danych finansowo-ekonomicznych, z powołaniem się na własny interes gospodarczy.

Fundacje Węgierskiego Banku Narodowego wspomagają nie tylko przyjaciół i rodzinę prezesa, ale współfinansują także jego działalność naukowo-dydaktyczną oraz uniwersytet założony pod patronatem Matolcsy’ego. Jedna z fundacji MNB przeznaczyła 70 mln forintów (ok. 1 mln zł) na napisaną przez jego byłą sekretarkę książkę o działalności ministra Matolcsy’ego w ministerstwie gospodarki i jego potyczkach z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Dzieło zostało przetłumaczono na kilka języków, wśród nich na polski.

Cel polityczny przyświecający utworzeniu fundacji banku centralnego sformułował w wywiadzie dla skrajnie prawicowej telewizji Echo – Csaba Letner, członek kuratorium Fundacji Pallasz Athéné Domus Scientae. Powiedział, że we wszystkich uniwersytetach trzeba wykładać i wymuszać w rezultacie społeczną akceptację poglądów głoszonych przez prezesa Matolcsy’ego, bo tylko dzięki temu partia Orbána zwycięży w wyborach parlamentarnych w roku 2018.

„Wszystko to, co było do tej pory, trzeba wymieniać, wykluczać”, a w walce przeciwko wrogom myśli nieortodoksyjnej (czytaj: antyliberalnej) podstawową rolę odgrywać mają fundacje Banku Narodowego – podkreślił Csaba Letner.

György Matolcsy, prezes MNB. (fot. PAP)

Otwarta licencja


Tagi